Zasadniczo zawsze takie same
rys. Kuba Maria Mazurkiewicz

23 minuty czytania

/ Sztuka

Zasadniczo zawsze takie same

Rozmowa z Kubą Mazurkiewiczem

Pogrzeb odbywa się na Messengerze. Podczas rozmowy wspomina się zmarłego, wrzuca jego zdjęcia czy muzykę, którą lubił. Jest to jak najbardziej możliwe do wyobrażenia. Przecież  właśnie w czasie największych obostrzeń pandemicznych firmy pogrzebowe zaczęły robić relacje na YouTubie – mówi twórca wystawy „Wyobraźnia funeralna”

Jeszcze 6 minut czytania

SONIA JASZCZYŃSKA: Jak się chowa we współczesnej Polsce?
KUBA MAZURKIEWICZ:
Myślę, że krajobraz pogrzebowy jest u nas z jednej strony mocno skonwencjonalizowany, z drugiej zaś nietypowy, jeżeli porównamy go z innymi krajami Europy Zachodniej. Mamy w Polsce dwie tradycje pogrzebowe. Pierwsza obejmuje historyczny i niewystępujący w krajach zachodnich typ pochówku, który ma korzenie w dawnym, wiejskim życiu społecznym. Takie pogrzeby odbywają się jeszcze ciągle na wschodzie Polski, w szczególności na Podlasiu. W niektórych wsiach, jeśli bliska osoba umrze w domu, pogrzeb wciąż jest przeprowadzany przez rodzinę. Według prawa zwłoki mogą przebywać w domu 72 godziny. Przez ten czas trwa czuwanie, ciało jest myte i przebierane, w domu jest też wkładane do trumny. Potem następuje pogrzeb, który nieraz wiąże się z tym, że bliskie osoby fizycznie przenoszą trumnę z domu do kościoła, jeśli ten kościół znajduje się obok, a potem z kościoła na cmentarz. Na wystawie pokazuję rysunek, zrobiony na podstawie zdjęcia z początku lat 90., który przedstawia żałobników ze wsi Dłużew wchodzących z trumną do PKS-u i jadących na pogrzeb do pobliskiego miasteczka. 

Drugi typ tradycyjnego pochówku, który występuje już od wielu dziesiątek lat, to pogrzeb skomercjalizowany, organizowany przez przedsiębiorstwo pogrzebowe. Zaraz po stwierdzeniu zgonu uruchamia się machina komercyjna – do domu przyjeżdża firma pogrzebowa, która zabiera i wywozi zmarłego. W zakładzie przygotowuje ciało do ceremonii pogrzebowej, która potem odbywa się albo w kościele, albo w kaplicy niewyznaniowej na cmentarzu. Poza tymi dwiema formami pogrzebu nie ma możliwości wyboru ani nawet pomysłów, by zrobić coś innego. Jedyna zmiana w konwencji pogrzebowej, która zaszła od 1959 roku, dotyczy kremacji. Metoda ta nie była zakazana ustawą, jednak nie spopularyzowała się po wojnie. Niektórzy badacze uznają, że stało się tak poprzez skojarzenie z Holocaustem i piecami krematoryjnymi. Od początku lat 90. zwiększa się liczba spopieleń, a także rośnie dla nich społeczne przyzwolenie. 

Kub Maria Mazuriekiewicz podczas wernisazu wystawy / fot A. Kalinowska. Kuba Maria Mazuriekiewicz podczas wernisażu / fot A. Kalinowska

„Wyobraźnia funeralna. Wobec polskiego prawa pogrzebowego 1959–2021”

Artysta/kurator: Kuba Maria Mazurkiewicz, BWA Dizajn, Wrocław, do 27 lutego 2022 roku.

A jak to wygląda w wymiarze przestrzennym?
Dostępne według polskiego prawa metody pochówku to grób indywidualny, ziemny albo grób podpiwniczony, w którym może być składanych więcej trumien. W obu typach możliwy jest pochówek zarówno urny, czyli skremowanego ciała, jak i ciała w całości. Oprócz tego są jeszcze katakumby, czyli nisza z osobnymi miejscami na trumny, które są następnie zamurowywane. Możliwy jest jeszcze pochówek w kolumbarium – ścianie, w którą wstawia się urnę. Co najważniejsze, w Polsce do pochówku może dojść tylko i wyłącznie na cmentarzu. Nie ma możliwości pochowania osoby zmarłej na własnej ziemi. Oficjalnie prawo nie pozwala też na rozsypywanie prochów, co jest bardzo popularne w wielu krajach zachodnich i w Stanach Zjednoczonych, a zarazem stanowi symbol liberalizacji prawa pogrzebowego.

Zwracasz uwagę, że ustawa jest nieaktualna i nie nadąża za zmianami społecznymi. Na wystawie podajesz przykład zmian w sferze porodów, które dokonały się w latach 90. Czy są to według ciebie analogiczne sytuacje i jest nadzieja, że będziemy wkrótce nie tylko rodzić po ludzku, ale i po ludzku umierać?
Uwaga o tym, że prawo jest nieadekwatne, pojawia się w prawie każdym tekście naukowym o ustawodawstwie pogrzebowym, a także w artykułach o śmierci publikowanych w prasie codziennej w okolicach Wszystkich Świętych. Ustawa ma ciągłość od 1959 roku, czyli obowiązuje już 63 lata. Co ciekawe, jest ona kalką prawodawstwa z II RP, które porządkowało jedynie trzy systemy prawne państw zaborczych. Znaczy to, że przestarzała ustawa nie pochodzi nawet sprzed 60 lat, tylko ma korzenie jeszcze w XIX wieku. Od tamtej pory bardzo dużo zmieniło się w naszym życiu codziennym i potrzebna jest pilna aktualizacja prawa. Widać to na przykładzie zakazu rozsypywania prochów – jest tajemnicą poliszynela, że krematoria odsypują trochę prochów rodzinom, by bliscy mogli rozsypać je w miejscu, które zmarła osoba lubiła. Znana jest również historia pochówku Piotra Staraka-Woźniaka, producenta filmowego, którego rodzina zdecydowała się przeprowadzić pogrzeb na własnej ziemi. Ostatecznie pochówek uznano za nielegalny i odbyła się ekshumacja. To przykład próby przeprowadzenia rytuału w inny sposób niż ten przewidziany w ustawie.

„Rodzić po ludzku” i „Śmierć w domu”, Kuba Maria Mazurkiewicz / rysunki przeniesione na ściany galerii

Wybrałem porównanie z porodem, ponieważ uznaje się, że śmierć i narodziny to najważniejsze w życiu ludzkim rytuały przejścia. Narodziny otwierają, a pogrzeb zamyka życie. Dodatkowo te dwa momenty są podobne, bo dotyczą bardziej bliskich osoby rodzącej się lub umierającej niż głównego bohatera czy bohaterki. W połowie lat 50., mniej więcej w tym samym czasie, w którym uchwalono ustawę pogrzebową, wprowadzono w Polsce również nakaz rodzenia w szpitalach. Wcześniej można było rodzić także w domu i w specjalnych izbach porodowych, a od tamtej pory dostępny był tylko szpital, do tego poród musiał odbywać się w jednej ustalonej pozycji. Na początku lat 90. „Gazeta Wyborcza” prowadziła kampanię „Rodzić po ludzku”, potem powstała fundacja. W efekcie nastąpiły zmiany prawne, a statystycznie podstawową formą porodu stał się poród rodzinny, w którym może uczestniczyć osoba towarzysząca. Można wybrać pozycję, a dziecko po urodzeniu zostaje z matką. Taka bliskość jest ważna z powodów fizjologicznych i psychologicznych. Kto wie, czy gdyby w ramach pogrzebu uwolniono inne możliwości jego przeprowadzenia, nie wpłynęłoby to na lepsze przeżywanie żałoby. Nie twierdzę, że na pewno tak by się stało – takie rozumowanie podważają brytyjskie badania na ten temat. Ich wyniki pokazują, że na przykład samodzielne przygotowanie ciała bliskiej osoby do pochówku nie ma dużego wpływu na żałobę.

Kuba Maria Mazurkiewicz

projektant, artysta, organizator przedsięwzięć społecznych i kulturalnych oraz wykładowca. Absolwent Wydziału Grafiki ASP w Warszawie. Dwukrotny stypendysta Ministra Kultury (2011, 2016), laureat konkursów i uczestnik wystaw w dziedzinie projektowania graficznego (Dobry Wzór, Polish Graphic Design Awards, Projekt Roku). Przez ostatnie dziesięć lat współzałożyciel kilku inicjatyw społeczno-artystycznych (Pracownia Struktur Mentalnych, zespół wespół), od 2021 roku prowadzi własną pracownię projektową.

Bliskość ciała jest ważna w pierwszej z czterech sekcji twojej wystawy, poświęconej wyobrażeniu pogrzebu cielesnego.
Pierwsze wyobrażenie stworzyłem z myślą o takich tendencjach jak indywidualne, budowane na bliskości życie rodzinne oraz z myślą o ludziach, którzy decydują się na poród domowy, a nie tylko rodzinny w szpitalu, czy edukację domową. Osoby takie nie mają możliwości przeprowadzenia adekwatnego rytuału pogrzebowego, który byłby zgodny z ich stylem życia i wyborami w innych obszarach codzienności. Obrzędy przyszłości, które zaproponowałem, przedstawione są za pomocą scenariusza, w którym mąż umiera w domu, a żona wraz z dziećmi i przyjaciółmi czuwają przy nim. Po zgonie przygotowują samodzielnie jego ciało, grzebią w ogrodzie, w sadzie, przy domu, nie robiąc żadnego nagrobka. Po prostu wiedzą, że leży pochowany pod gruszą. Rytuał ten nawiązuje do tendencji pogrzebowych występujących na Podlasiu, a także do potrzeby dokonania pochówku na własnej ziemi. Jest to niemożliwy współcześnie pogrzeb, który jednak w zupełności można sobie wyobrazić, poskładać z różnych wątków, w oparciu o ciągłość historyczną tej formuły. Tradycja samodzielnie przeprowadzonego rodzinnego rytuału, która wciąż jest obecna w Polsce, stała się nowinką w krajach zachodnich, na przykład w Wielkiej Brytanii, gdzie prawo pogrzebowe jest bardziej liberalne. Istnieją tam specjalne organizacje i poradniki, które tłumaczą, jak przeprowadzić pogrzeb metodą DIY. 

Pogrzeb DIY, K.M.Mazurkiewicz„Pogrzeb DIY”, K. M. Mazurkiewicz

Drugi wyobrażony rytuał pogrzebowy jest zestawiony z rytuałem cielesnym, ale dotyczy dematerializacji ciała i wirtualizacji celebracji pogrzebowej i samej postaci zmarłego, na przykład poprzez zrobienie z niego awatara.
Cztery wyobrażenia pogrzebów przyszłości zestawiłem w dwie pary, w których projekty są względem siebie przeciwstawne. Pierwsza para to materialność ciała i niematerialność wspomnienia. W pogrzebie opartym na wspomnieniu ciała nie ma w ogóle. Pokazuję też inną niż poprzednio grupę społeczną – ludzi tuż po studiach, którzy trzymają się w paczce przyjacielskiej i nie mają kontaktu ze swoimi rodzinami. Gdy umiera jedno z nich, to właśnie przyjaciele przeprowadzają pogrzeb. Być może, powiedzmy za 80 lat, tak zmieni się struktura społeczna, że relacje rodzinne nie będą już podtrzymywane. Po śmierci ciało zabiorą specjalne służby, nawet nie zakład pogrzebowy, tylko na przykład przedsiębiorstwo komunalne. Ciało zostanie zutylizowane i nie będzie po nim żadnego śladu, nie będzie cmentarza ani nagrobka – zostanie tylko wspomnienie. Być może ciało będzie utylizowane w krematorium, a energia ze spalenia zostanie skierowana do miejskiej sieci ciepłowniczej. Taki system działa w Danii w mieście Aalborg.

Pogrzeb w tej wizji odbywa się w formie konwersacji na Messengerze. Podczas rozmowy wspomina się zmarłą osobę, wydarzenia z nią związane, wrzuca się jej zdjęcia czy muzykę, którą lubiła. Nie jest to coś niemożliwego do wyobrażenia, bo właśnie w czasie największych obostrzeń pandemicznych, gdy w pogrzebach mogło uczestniczyć tylko kilka osób, firmy pogrzebowe zaczęły robić relacje na YouTubie. Relacja wideo wciąż zapisuje pewien materialny rytuał, który odbywa się na fizycznym cmentarzu, jednak w tego typu pogrzebie przyszłości jedynie rozmawiałoby się o osobie zmarłej. Może dla części z nas fizyczność nie ma znaczenia? Często zdarza się przecież, że ktoś nie chce iść na wystawienie zwłok w kaplicy, bo woli zapamiętać osobę zmarłą taką, jaką była za życia. Faktycznie, jeżeli popatrzeć na to z tej strony, to być może cały materialny anturaż pogrzebowy jest nam zbędny. Cmentarze są ponadto zasypywane zniczami i sztucznymi kwiatami, które przynosi się na grób, a po chwili wynosi do śmietnika. Może wystarczy rozmowa i wspomnienie? Może to wszystko, czego potrzebujemy? 

Więcej na temat pogrzebów, śmierci i żałoby zaczęto mówić i pisać między innymi z powodu pandemii. Ty jednak zająłeś się tym tematem wcześniej, bo trzy lata temu. Dlaczego? 
Zająłem się tym tematem, ponieważ uczestnicząc w wielu pogrzebach bliższych i dalszych osób, miałem wrażenie, że wszystkie są niesłychanie podobne do siebie, mimo że były to pogrzeby bardzo różnych ludzi. Zdziwiło mnie to, bo gdy biorę udział w innych wydarzeniach, rytuałach czy świętach, to w zależności od tego, kto je organizuje, wygląda to zupełnie inaczej. Inne są standardy imprezy u rodziców, u przyjaciół lub u babci. A poza najwyżej drobnymi, indywidualizującymi momentami pogrzeby są zasadniczo zawsze takie same. 

Cmentarz dla żywych czy umarłych, K. M. Mazurkiewicz„Cmentarz dla żywych czy umarłych”, K. M. Mazurkiewicz

W trzeciej sekcji wystawy, zatytułowanej „Pro publico”, tworzysz ciekawą wizję, w której istnieje wspólnota między żyjącymi a zmarłymi, rozgrywająca się w przestrzeni miejskiej. Opisując ją, odwołujesz się zarówno do wiary we wstawiennictwo zmarłych, jak i do ochrony przestrzeni wspólnej przez ruchy miejskie. Skąd pomysł na taki mariaż?
Kolejna para składa się z wyobrażenia „Pro publico” versus „Komercja”. Organizowanie pogrzebu i użycie osób zmarłych do wypracowania korzyści społecznych, czyli działanie zmarłych pro publico bono, zestawiłem z komercją – wyobrażeniem, w którym sytuacja jest taka jak współcześnie – pochówek stanowi usługę rynkową, ale zmieniło się prawo i firmy mogą zaproponować więcej w ramach swojej oferty. 

Do przełomu XVIII i XIX wieku cmentarze znajdowały się w środku miast, na placach przykościelnych. Wyglądały jednak zupełnie inaczej niż współcześnie. Nie istniały groby indywidualne, w których pochowana jest jedna lub najwyżej kilka osób, a imię każdej z nich jest wymienione na tablicy. Groby były wielkimi dołami, wykopywanymi obok kościoła, do których wkładano ciała. Taki dół zakopywano raz na miesiąc lub dwa. Ciała przenoszono za pomocą wypożyczanej trumny parafialnej. Na groby indywidualne mogły pozwolić sobie tylko najbogatsze osoby – arystokracja, kupcy, osoby z cechów rzemieślniczych, które miały kaplice w kościołach, gdzie trumny układano pod posadzką, a tabliczki rozmieszczano na ścianach. Plac przykościelny był miejscem pochówku, ale również intensywnego życia społecznego, targów, zabaw karnawałowych, spotkań i rozmów. Historycy, na przykład Philippe Ariès, interpretowali ówczesną sytuację w taki sposób, że zmarli po śmierci ciągle współżyli z żywymi, dzieląc z nimi przestrzeń. Później, na przełomie XVIII i XIX wieku, w związku z oświeceniowymi odkryciami, zaczęto zwracać uwagę na kwestie sanitarne i skojarzono rozkład ciał z wybuchającymi epidemiami. Jednym ze skutków medykalizacji była koncepcja cmentarzy podmiejskich, które zaczęły powstawać właśnie w XIX wieku. Zmarli zostali wyrzuceni poza obręb miasta i codzienności żywych. W pewnym sensie jest to powrót do czasów pogańskich, bo w starożytnym Rzymie cmentarze również były poza miastem, przy drogach wylotowych. Świat zmarłych był uważany za niebezpieczny. Umarłych trzeba było przebłagać, przynosząc im jedzenie raz w roku podczas święta, by nie wrócili po nie do miasta. 

Pogrzeb w czasach zarazy, K. M. Mazurkiewicz„Pogrzeb w czasach zarazy”, K. M. Mazurkiewicz

W wyobrażeniu pogrzebu pro bono cmentarze miałyby powrócić do miast. Mogłyby znaleźć się na skwerach, przy ulicach, w parkach. I nie musiałyby być to wcale pochówki ciał. Współcześnie znane są technologie związane z kremacją, liofilizacją i rozpuszczaniem. Proch zamknięty w urnie jest antyseptyczny i cmentarz z takimi urnami mógłby istnieć w przestrzeni miejskiej. W projekcie łączę powrót zmarłych do miasta z ich wstawiennictwem. W katolicyzmie modli się często za wstawiennictwem świętych oraz osób przypuszczalnie świętych, czyli naszych bliskich zmarłych. Zmarli mają się wstawić u Boga, żeby załatwić pewne ludzkie sprawy. Tutaj wstawiennictwo ma wymiar niereligijny i wynika ze „świętości” grobów i zmarłych, czyli bardzo dużego do nich szacunku. Gdyby pochowano kogoś na skwerze, to grób taki mógłby zabezpieczać przestrzeń przed zmianą o wiele lepiej niż na przykład pomnik przyrody. Firmy deweloperskie nie mogłyby takich skwerów przejmować i budować na nich centrów handlowych, parkingów, piętnastometrowych mieszkań. Zmarli mogliby się nam do czegoś przydać i ochronić nasze miasta i nasze wspólne przestrzenie. 

Czy ta futurystyczna propozycja zakłada grę z tabu nienaruszalności grobu i zakazem bezczeszczenia zwłok?
Dawniej groby były zbiorowymi mogiłami, bo taki był po prostu standard cmentarza i pochówku w miastach. Nie miało to nic wspólnego z bezczeszczeniem zwłok. Ziemia stawała się w takich miejscach niesłychanie żyzna – pojawiają się relacje, że pożerała ciała, tak szybko następowała tam przemiana materii. Ale mimo to kości, z powodu wytrzymałej struktury, rozkładały się wolniej. Groby były ciągle zasypywane i odkopywane i dlatego kości wychodziły z ziemi. Zbierano je i układano w specjalnie wznoszonych budynkach – ossuariach. Współcześnie wykorzystanie kości w taki sposób – jako rodzaju kafelków – byłoby raczej uznane za bezczeszczenie. Podejście do szczątków było kiedyś inne i w przyszłości też może się zmienić. 

„Śmierć w sieci” i „Przeludnienie cmentarzy”, K. M. Mazurkiewicz

Na wystawie pojawia się literacka fikcja w postaci oferty firmy pogrzebowej przyszłości. Znalazła się tam na przykład opcja „Eco”, postulowana obecnie przez organizacje społeczne, czyli pochówek ekologiczny w lesie bez trumny albo w trumnie wiklinowej.
W Niemczech czy Szwajcarii są specjalne lasy pamięci, w których można dokonać pochówku prochów. Przez wielu kremacja jest jednak uznawana za nieekologiczną, bo wymaga bardzo dużo energii – najpierw trzeba spalić ciało, a potem jeszcze skruszyć resztki w specjalnej wirówce. Za najbardziej ekologiczny uznaje się pochówek ziemny, bez trumny, w całunie i w dosyć płytkim grobie, co przyspiesza procesy rozkładu. W Wielkiej Brytanii są łąki czy pola, na których można przeprowadzić właśnie taki pochówek. Z drugiej strony mamy pogrzeb kosmiczny – prywatne firmy pogrzebowe, głównie w Stanach, wynajmują miejsce podczas komercyjnych lotów kosmicznych i wysyłają kilka gramów prochów na orbitę. Nie wysyła się całości szczątków, bo koszt usługi zależy od wagi. Wydaje się, że to absurdalny pomysł, ale gdyby nastąpiła liberalizacja prawa pogrzebowego w Polsce, taka opcja zostałaby prawdopodobnie zagospodarowana przez biznes pogrzebowy.

Jako ilustracja pogrzebu komercyjnego pojawia się obraz ze wzornikiem nowych symboli śmierci dla branży pogrzebowej. Są symbole znane z mitologii, jak uroboros – wąż zjadający własny ogon, ale też współczesne, jak strzałki recyklingu. Czy skrajna indywidualizacja pogrzebów przyszłości znajduje odzwierciedlenie w tej pracy?
Każde wyobrażenie jest opisane przez tekst literacki i pracę wizualną. Jedną z nich jest właśnie ten obraz. Zawiera zestaw 50 znaków graficznych, które mogą zostać wykorzystane wokół rytuału pogrzebowego. Wizualność związana obecnie z pogrzebami obejmuje nekrologi, wspomnienia, klepsydry, symbolikę, która pojawia się na trumnach, urnach, a potem na nagrobkach. Coraz bardziej popularne są zdjęcia zmarłej osoby ustawiane przy trumnie czy urnie w trakcie pogrzebu. Ikonosfera rytuału zakłada wykorzystanie symbolu – najbardziej powszechny jest chrześcijański symbol krzyża, czyli zmartwychwstania, oraz gałąź palmowa – symbol zwycięstwa. Co ciekawe, istnieją analizy mówiące o tym, że krzyż w obszarze śmierci nie ma już znaczenia wyłącznie chrześcijańskiego i występuje tradycyjnie także na pogrzebach osób niewierzących. Czasem pojawiają się też alternatywne symbole niereligijne, takie jak czarna wstążka albo kwiat.

Branża funeralna, K. M. Mazurkiewicz„Branża funeralna”, K. M. Mazurkiewicz

Na początku chciałem zaproponować zestaw gotowych do wdrożenia ikon, ale poszedłem w stronę utopijnego i wyobrażeniowego eksperymentu, dla którego malarskie przedstawienie w formie szkicownika wydało mi się lepsze. Wzornik z szerokim zestawem możliwych symboli śmierci symbolizuje działanie biznesu, któremu zależy na osiągnięciu jak największego zysku, więc tworzy nowe możliwości, żeby je następnie sfiskalizować. Niektóre ikony, jak portret trumienny, można by wykorzystać na zasadzie współczesnego awatara, ikony w mediach społecznościowych. Inne, jak czaszka i piszczele, były dawniej powszechnie wykorzystywane w obszarze śmierci i pogrzebu. Czaszki przestano używać, ponieważ myślenie o śmierci się zdematerializowało – trup, nieżywe ciało nie są zbyt często widywane i przestały być obecne w zbiorowej wyobraźni. Przedstawiłem też alternatywne symbole przyszłości, które do tej pory nie były w tym obszarze wykorzystywane – na przykład zapis EKG czy symbol mózgu, dla osób, które stawiają na naukę i wiedzę. DNA zaś to symbol podejścia naukowego, a zarazem myślenia o tym, że elementy łańcucha zachowają się nawet po naszej śmierci, to takie współczesne „nie wszystek umrę”. Znaczek recyklingu wiąże się z zsekularyzowanym podejściem do pogrzebu i wyobrażeniem śmierci jako przemiany materii i powrotu ciała do obiegu. Tego typu pogląd miał już markiz de Sade, który prosił w zapiskach, by nie stawiać mu żadnych pomników, tylko pochować go w jakichś krzakach, by jego ciało wróciło właśnie do natury. 

Narracja kończy się zachętą do przeczytania obywatelskiego projektu ustawy o pochówkach i cmentarzach przygotowanego przez (Nie)zapomniane Cmentarze. Czy wystawa ma być wezwaniem do działania?
W ostatnich latach powstało kilka projektów ustawy pogrzebowej, były one przygotowywane głównie przez polityków. A politycy, chcąc konsultować projekty ze stroną społeczną, udawali się do organizacji zrzeszających firmy pogrzebowe, czyli znów to biznes monopolizował myślenie i wyobraźnię dotyczącą pochówku. W pewnym sensie jest to zrozumiałe, ponieważ po pierwsze, ludzie raczej nie mają ochoty zajmować się śmiercią czy pogrzebem, bo jest to dla nich zbyt przygnębiające, po drugie, nawet w badaniach naukowych respondentami w tym obszarze są najczęściej właściciele lub pracownicy zakładów pogrzebowych, ponieważ trudno jest wyznaczyć inną reprezentatywną grupę. Antropolodzy czy socjolodzy zwracają się do zakładów pogrzebowych raczej niż do żałobników także ze względów etycznych. Niestety w efekcie narracja jest budowana jedynie przez branżę.

Dwa lata temu zawiązała się inicjatywa (Nie)zapomniane Cmentarze, zrzeszająca osoby, które od lat w różny sposób zajmują się tematem śmierci i pogrzebów. Są w niej naukowcy, prawniczki, są też osoby wywodzące się z różnych kościołów i wyznań i takie, które zajmują się renowacją cmentarzy różnych grup etnicznych. Grupa ta zaproponowała swój projekt ustawy, w którym jest wiele ciekawych rozwiązań, od tych całkowicie podstawowych, jak rozsypywanie prochów, po stworzenie aplikacji państwowej – rodzaju testamentu, który nie dotyczy parcelacji majątku, tylko określenia sposobu, w jaki chce się mieć przeprowadzony własny pogrzeb. Ma być to rodzaj rejestrowanej decyzji, czy chcesz być skremowana, a twoje prochy mają być rozrzucone, czy chcesz zostać pochowana w trumnie na cmentarzu albo w lesie.

Widoki wystawy / fot. A. Kielan

To znowu jest podobieństwo z planem porodu.  
Kolejne podobieństwo jest takie, że oprócz douli porodowych zaczynają w Polsce działać doule śmierci, które pomagają w przeżywaniu żałoby.
Wystawa ogniskuje się wokół prawa, a zmiana ramy prawnej jest pierwszym krokiem, który mógłby spowodować przekształcenie praktyk. Zresztą w 2022 roku prawdopodobnie taka zmiana nastąpi, chociaż będzie to raczej wprowadzenie ustawy przygotowanej przez Kancelarię Premiera, która porządkuje prawo pogrzebowe, by było bardziej kompatybilne z innymi, zaktualizowanymi w międzyczasie aktami. Na pewno nie będzie zawierała żadnych innowacji, nawet tak podstawowych jak możliwość rozsypywania prochów.

Treść wystawy bazuje na twojej pracy badawczej, którą prowadzisz w ramach przewodu doktorskiego na Wydziale Wzornictwa warszawskiej ASP. Co jest przedmiotem doktoratu? Czy polega on na projektowaniu praktyk społecznych w dziedzinie pogrzebu?
Mój przewód doktorski ma tytuł „Ostatnie pożegnanie. Pochówek bliskich w XXI wieku w Polsce”. Rytuał jest związany z projektowaniem, ponieważ jest to rodzaj spektaklu, w ramach którego występują różne artefakty. Nie chciałem jednak projektować kolejnego artefaktu, bo zasadniczym problemem nie jest ich brak. Problemem jest zmiana sposobu myślenia o pogrzebie. Poszedłem więc w stronę projektowania utopijnego i spekulatywnego. Analiza możliwych przyszłości i zmian zestawiona z praktykami życia codziennego ludzi w Polsce ostatecznie będzie elementem projektowym. Nie przygotowuję przedmiotu, który miałby być wykorzystywany w ramach rytuału pogrzebowego. Myślę o rytuale jako o zestawie czynności, przestrzeni, w których się odbywa.