Afropea tu i teraz
Tyler Hewitt, untitled, CC BY-NC 2.0

Afropea tu i teraz

Bartosz Wójcik

Afropea, której przejawów Johny Pitts poszukuje w kolejnych państwach, jest krainą kreolizacji, hybryd kulturowych na styku geografii i stylów

Jeszcze 2 minuty czytania

Afropea – Czarna Europa opisana w reportażu Johny’ego Pittsa – to europejskie tu i teraz naznaczone kolonialnym dziedzictwem, przestrzeń zamieszkiwana przez „egipskich nomadów, sudańskich restauratorów, czarnoskórych francuskich bojowników i belgijsko-kongijskich malarzy. Kontynent zielonoprzylądkowych faweli, algierskich pchlich targów, surinamskiego szamanizmu, niemieckiego reggae i mauretańskich zamków”.

Pitts, syn białej Angielki z klasy robotniczej i Afroamerykanina z Brooklynu, wokalisty soulowego zespołu The Fantastics, zabiera nas w podróż z północnej Anglii do państw zaangażowanych w imperialny rozbiór świata (Francja, Belgia, Holandia, Niemcy, Szwecja, Portugalia, Rosja, Włochy, Hiszpania – te dwa ostatnie niemal tranzytem). Wybiera „te obszary Europy, gdzie nie prowadzi się żadnej dokumentacji, miejsca, które często stanowią zaprzeczenie homogenicznych, monokulturowych opisów, jakie można znaleźć w folderach i kieszonkowych przewodnikach turystycznych”. W przypadku stolic oznacza te dzielnice (np. zamieszkałe przez surinamską społeczność osiedle Bijlmer w Amsterdamie), którymi z lubością straszą prawicowe media, a co w Polsce kpiarsko przechwycono na tekstyliach z hasłem „Szwecji już nie ma”.

Johny Pitts, „Afropejczyczy. Zapiski z czarnej Europy”. Przeł. Zofia Szachnowska-Olesiejuk, Szczeliny, 520 stron, w księgarniach od lutego 2023Johny Pitts, „Afropejczycy. Zapiski z czarnej Europy”. Przeł. Zofia Szachnowska-Olesiejuk, Szczeliny, 520 stron, w księgarniach od lutego 2023

„Moje podróże przypadły na okres, gdy przez kontynent przetaczała się fala krytyki wobec idei wielokulturowości; sugerowano, że osoby mojego pokroju to po prostu krótkotrwały, nieudany eksperyment” – pisze Pitts, który przemierza Europę już w cieniu referendum brexitowego. Trasę zaczyna od rodzinnego Sheffield, miasta, które w popkulturowej świadomości zapisało się jako sceneria filmu „Goło i wesoło” oraz miejsce powstania zespołu rockowego Arctic Monkeys. Robi to, by jasno zaznaczyć własne pochodzenie (klasa robotnicza), opisać dostępne kapitały i nakreślić siły, w zasięgu których się znalazł – neoliberalizm ekonomiczny oraz prowincjonalizm (określone przez autora jako „gospodarka wolnorynkowa” i „lokalna zaściankowość”).

Afropea, której przejawów poszukuje w kolejnych państwach, bywa krainą kreolizacji, hybryd kulturowych na styku geografii i stylów. Sam termin pojawiał się wcześniej, m.in. na początku lat 90. XX wieku w tytule debiutanckiego albumu grupy Zap Mama „Adventures in Afropea”. W poprzedniej dekadzie terminu „Afropean” – w znaczeniu siostrzanym, w odniesieniu do kobiet pochodzenia afrykańskiego zamieszkujących Europę – używała Audre Lorde, wspominając w eseju z tomu „A Burst of Light” (1988) swoje berlińskie życie. Pojęcie to umożliwiło Pittsowi redefinicję własnego statusu i wyjście poza sztywne ramy dualizmu. Od tej wiedzy rozpoczyna także swój reportaż – raport z Afropei:

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem to określenie, zacząłem myśleć o sobie jako o niepodzielnej całości bez dywizu: Afropejczyk. (…) Sugerowało możliwość egzystowania w obrębie – a także skupiania w sobie – więcej niż jednej idei jednocześnie: Afryki i Europy, a co za tym idzie, globalnego Południa i Zachodu, bez konieczności ciągłego podkreślania tej swoistej dychotomii: pół-ktośtam, czarno-jakiśtam. I pokazywało, że nie każdy czarnoskóry mieszkaniec Europy od razu musi być imigrantem.

W trakcie podróży Pitts znajduje współczesny „uśpiony rasizm”, subtelniejszy niż narracja „Tintina w Kongo” (1931) czy kolekcja Królewskiego Muzeum Afryki Środkowej w Tervuren. Pisze o polityce „pasywnego apartheidu” i o „skażonej utopii” Europy, o której jego poprzednik, Caryl Phillips, w eseistycznym reportażu „Europejskie plemię” (1987) pisał, że jest „zaślepiona własną przeszłością i nie pojmuje wysokiej ceny własnych kościołów, galerii sztuki i architektury”. Phillips dodawał: „Moja obecność w Europie jest składnikiem tej ceny”. Ten urodzony na Saint Kitts karaibski pisarz, a od lat profesor Yale, w pierwszej połowie lat 80. XX wieku podróżował po Starym Kontynencie, w którym od powojennej dekolonizacji szło nowe. Idąc w ślad za trynidadzko-brytyjskim filmowcem Horace’em Ové, współautorem satyrycznego „Czarnego Safari” (1972), Phillips, jeden z bohaterów-rozmówców „Afropejczyków”, odwraca spojrzenie metropolii na zamorskie peryferia. Wedle słów Pittsa: „W sposób przewrotny podszedł do perspektywy, jaką zazwyczaj przyjmują biali odwiedzający Afrykę – perspektywy outsidera obserwującego dziwaczne plemię odprawiające swoje dziwaczne rytuały. (…) w roli Innego obsadza Europejczyków, czyniąc z nich postaci osobliwe i egzotyczne”.

Spotkanie pisarzy, których książki dokumentują inne etapy zmian na kontynencie (Phillips podróżował po Europie, nim jej mieszkańcy „powoli zaczęli dostrzegać fakt, iż osoby czarnoskóre odgrywają aktywną rolę w społeczeństwie europejskim”), jest rewizytą (Pitts fotograf i Phillips eseista współpracowali w 2012 roku przy projekcie „A Bend in the River”) i przykładem budowania afropejskiej wspólnoty w praktyce. Łączy ich też James Baldwin. Do Saint-Paul-de-Vence, miasteczka na Lazurowym Wybrzeżu, gdzie w willi przy route de la Colle mieszkał autor „Innego kraju”, z którym trzy dekady wcześniej rozmawiał Phillips, zawitał i Pitts (nie zdradzę jednak finału peregrynacji Brytyjczyka).

Warto wspomnieć, że i Pitts, i Phillips uwzględniają zimnowojenny wątek współpracy edukacyjno-politycznej między blokiem wschodnim a krajami postkolonialnymi, zakończonej z początkiem lat 90. (jej symbolem stał się moskiewski Uniwersytet imienia Patrice’a Lumumby, nazwany na cześć zamordowanego w 1961 roku przywódcy Demokratycznej Republiki Konga). Co prawda w książce Pittsa, jak sam przyznaje, „wschodnia i południowa część kontynentu” afropejskiego jest niedoreprezentowana, ale o osobach studenckich z Afryki w czasach Polski Ludowej opowiada zredagowany przez Magdę Lipską i Monikę Talarczyk zbiór esejów „Nadzieja jest w innym kolorze” (2022), który przy okazji przypomina, że za sprawą Afropolek i Afropolaków także Polska jest częścią afropejskiej całości.

Całości, gdzie – jak przekonuje reportażysta – próżno szukać realizacji postrasowej utopii, a gdzie on sam odnalazł „kolaż czy też zlepek rozmaitych odsłon czarności”. Ta wielość, poszerzająca doświadczenia znane z wydanych w ostatnich latach w Polsce przekładów klasycznych książek Afroameryki i Afrokaraibów (Maya Angelou, Angela Y. Davis, Frantz Fanon), to jeden z atutów pisarstwa Pittsa.