Każdy aspekt intymności
„Interior. Leather Bar”, reż. Travis Mathews, James Franco

Każdy aspekt intymności

Rozmowa z Travisem Mathewsem

W Stanach wystarczy pokazać penis na ekranie, aby narazić się na cenzurę lub niezdrową ekscytację mediów – mówi reżyser filmu „Interior. Leather Bar” nakręconego we współpracy z Jamesem Franco

Jeszcze 2 minuty czytania

ŁUKASZ KNAP: Homoseksualna erotyka wkracza do głównego nurtu kultury. Twój film „Interior. Leather Bar”, mimo że zawiera naturalistyczne sceny seksu gejowskiego,  jest pokazywany na takich prestiżowych festiwalach, jak Sundance czy Berlinale. Jak to wyjaśnić?
TRAVIS MATHEWS:
Przede wszystkim seks gejowski przestaje kojarzyć się ludziom ze śmiercią. Taki sposób postrzegania homoseksualności był związany z epidemią AIDS, którą początkowo identyfikowano jako zarazę dotykającą wyłącznie homoseksualistów i narkomanów. Wiele zmieniło się wraz z postępem badań i leczeniem tej choroby, duże znaczenia ma też walka o prawa mniejszości seksualnych. Ale jest druga strona medalu. Nagle okazało się, że wszyscy jesteśmy „tacy sami”, zapanowała poprawność polityczna, skutkiem której była seria miałkich filmów o coming oucie i homofobii.

Co jest złego w filmach o coming oucie?
Mówią o homoseksualności z pozycji ofiary. Mam wrażenie, że twórcy kina gejowskiego dopiero teraz mają szansę mówić własnym głosem. Możemy opowiadać o sobie szczerze i bez skrępowania. Nie musimy się wstydzić naszej seksualności ani tłumaczyć z uprawiania seksu.

Wróćmy do „Interior. Leather Bar”. Jak się stało, że nakręciłeś go z Jamesem Franco?
Franco pierwszy wpadł na pomysł, żeby zrobić film inspirowany thrillerem Williama Friedkina „Zadanie specjalne” z Alem Pacino. Ten film ma status homofobicznego. Franco nie chciał nakręcić remake’u, myślał raczej o filmowym eseju. Punktem wyjścia są usunięte z filmu Friedkina sceny z gejowskiego klubu sado-maso, ale właściwym tematem jest przekraczanie granic: społecznych, seksualnych, artystycznych.

Granic, których nie mógł przekroczyć Friedkin w 1980 roku?
„Zadanie specjalne” jest dzieckiem swoich czasów. Kiedy Franco zaproponował mi współpracę, znałem dobrze skomplikowaną historię i politykę tego filmu. Wokół „Zadania specjalnego” narosła mitologia. Nikt nie widział owych scen z klubu S&M, rzekomo usuniętych przez cenzurę, ale nie staraliśmy się ich odnaleźć ani nie kontaktowaliśmy się w tej sprawie z Friedkinem. Zataczając koło, zrobiliśmy współczesny film, który pokazuje, jak od tamtego czasu zmieniło się środowisko gejowskie i jak zmieniło się społeczeństwo. Franco, mimo statusu aktora z Hollywood, lubi eksperymentować. Gdy zobaczył mój debiutancki film „I Want Your Love”, uznał, że jest nam po drodze. Ale zanim ruszyliśmy ze zdjęciami, przeprowadziliśmy kilka rozmów, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że znajdziemy wspólny język i że nie będę musiał iść na kompromis w tym, co robiłem do tej pory.

Jak Franco wpłynął na film?
Mogę spekulować, ale sądzę, że bez niego „Interior. Leather Bar” nie miałby szans na taki rozgłos. Media są zainteresowane głównie tym, że James Franco wystąpił w hardcore'owej produkcji gejowskiej. To się sprzedaje. Przygotowaliśmy się na to, że pierwsze pytanie, jakie ludzie zadadzą, gdy usłyszą o naszym filmie, będzie brzmieć: czy Franco, ten z filmów Disneya, jest gejem? Ale gra jest warta świeczki, ponieważ większość widzów rozumie, że chodzi nam o przełamywanie schematów myślowych. Franco, gwiazdor angażujący się w tak ryzykowny eksperyment, idealnie to podkreśla.

Ale ci, którzy pójdą do kina, żeby zobaczyć Franco w akcji, rozczarują się.
Musieliśmy ograniczyć jego rolę. Gdyby James wcielił się w postać Steve’a [graną w „Zadaniu specjalnym” przez Ala Pacino], powstałby zupełnie inny film. Dlatego Franco występuje jako reżyser, jest odpowiednikiem Friedkina. Główną rolę gra Val Lauren, heteroseksualny aktor, który musi zmierzyć się z nietypowym wyzwaniem aktorskim, ale też własnym lękiem przed homoseksualnością.

„Interior. Leather Bar” to przewrotna gra z filmem Friedkina, ponieważ zdejmuje z niego odium homofobii. Jak widzowie reagują na wasz film?
Byłem zaskoczony, jak wielu heteryków przychodzi do mnie po pokazach, żeby podzielić się wrażeniami.

Travis Mathews na planie 

I co mówią?
Że to dla nich terapia. Heteroseksualni mężczyźni mówią mi, że coś się w nich otworzyło. „Interior. Leather Bar” zmusza tych facetów do zastanowienia się, skąd biorą się w nich uprzedzenia oraz irracjonalna niechęć wobec widoku kochających się mężczyzn.

Nie było krytycznych uwag?
Najbardziej zaskoczyła mnie reakcja niektórych aktorów grających w „Interior. Leather Bar”. Moi współpracownicy nie przewidzieli fali popularności i obrazili się na mnie, bo nie sądzili, że nasza praca wzbudzi zainteresowanie poza gejowskimi mediami i festiwalami. Tak jakby miłość gejowska była zarezerwowana tylko dla gejów! Ale na takie reakcje nie mam wpływu. Cieszę się z powstania filmu o przekraczaniu granic seksualności, który trafia do osób heteroseksualnych. To trudniejsze niż nakręcić film o gejach dla gejów.

Twój debiut „I Want Your Love”, wyprodukowany przez studio porno, zebrał pozytywne recenzje w czołowych anglojęzycznych dziennikach. Szukałeś możliwości sfinansowania go poza branżą porno?
Film opowiada o grupie gejów i od początku zakładałem obecność scen nieudawanego seksu między mężczyznami. To znacząco ogranicza źródła finansowania. Producenci z góry zakładają, że taki film zainteresuje tylko gejów i branżowe festiwale. Recenzja w liberalnym „The New York Times” czy „The Guardian” nie zmieni od razu tego podejścia. Minie trochę czasu, zanim kultura popularna wchłonie homoseksualną erotykę, zresztą nie mam pewności, czy warto się o to bić.

Czy jest jakiś aspekt życia intymnego, którego filmy nie powinny pokazywać?
To zależy od kontekstu, ale zasadniczo reżyser powinien mieć odwagę, żeby pokazać każdy aspekt intymności kochających się osób, bez względu na to, czy komuś wydaje się to obsceniczne. Jeśli mówimy o relacji między dwojgiem dorosłych ludzi, nie ma niczego, czego z założenia nie powinno się pokazywać.

„Interior. Leather Bar”, reż. Travis Mathews, James Franco

 Czy obraziłbyś się, gdyby ktoś nazwał twoje filmy pornografią?
Pornografię produkuje się, żeby podniecić widza, a to nie jest główny cel mojej twórczości i nie po to zatrudniam aktorów uprawiających seks w moich filmach. Zawsze staram się współpracować z ludźmi rozumiejącymi, że chodzi mi o coś więcej, niż doprowadzenie widza do orgazmu. Nie mam problemu z tym, że ktoś masturbuje się albo uprawia miłość oglądając moje filmy. Nie uważam siebie za reżysera porno, ale prawdę mówiąc, niezbyt mnie obchodzi to, czy ludzie chcą widzieć moje filmy na półce z pornografią, czy gdzie indziej. Szkoda mi na to energii. 

Nie masz wrażenia, że obrazy intymności zdominowały przestrzeń publiczną?
W Stanach Zjednoczonych wystarczy pokazać penis na ekranie, aby narazić się na cenzurę lub niezdrową ekscytację mediów. Tymczasem nikt nie zgłasza sprzeciwu wobec przytłaczającej masy obrazów przemocy, wylewających się nawet z kreskówek dla dzieci. Nie każdy film powinien zawierać sceny seksu albo nagości, zwłaszcza gdy fabuła tego nie wymaga. Ale biorąc pod uwagę, jak wielką rolę odgrywa w naszym życiu seks, ignorowanie go to hipokryzja. Nie ma drugiego takiego doświadczenia jak seks, dlaczego go nie pokazywać?

Ale repertuar przedstawień seksu w mediach i kinie jest ubogi. Nie razi cię to?
Dwoje ludzi w łóżku generuje nieskończoną liczbę opowieści, które wcale nie muszą być seksowne. Seks bywa nudny, zwykły, śmieszny, ale zwykle pokazuje się go, żeby podniecać ludzi lub ich straszyć. Trochę upraszczając, sprowadza się to do sceny łóżkowej albo sceny gwałtu. Ja i moi znajomi nigdy nie czuliśmy się z tym dobrze, bo to fałszywy obraz tego, czego doświadczamy w naszym życiu. Nigdy nie planowałem kariery zbudowanej na filmach o seksie, ale czuję, że w tym temacie jeszcze jest dużo do odkrycia.


„Interior. Leather Bar” zostanie pokazany na festiwalach Off Plus Camera (12-21 kwietnia) i LGBT Film Festival (19-25 kwietnia). 

 


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.