Męskie i kobiece w „The Last of Us”

Męskie i kobiece w „The Last of Us”

Bartłomiej Szleszyński

TLOU było pod wieloma względami przełomem w świecie gier wideo – komentarz do artykułu Kazimierza Rajnerowicza

Jeszcze 1 minuta czytania

Należę do tych, którzy „The Last of Us” cenią wysoko i zestawiają z „Drogą” Cormaca McCarthy’ego – o grze w kontekście traumy, historii i rodziny pisałem w artykule „Jak przeżyć traumę apokalipsy i odzyskać wiarę w ludzi (w grze The Last of Us)”. Zgadzając się z obszerną analizą dodatku „Left Behind” zamieszczoną w artykule „Dziewczyńska zadyma na Playstation 3” autorstwa Kazimierza Rajnerowicza, chciałbym odnieść się polemicznie do uwag dotyczących podstawowej wersji gry „The Last of Us”. Nie do końca mogę się zgodzić z tezami dotyczącymi „męskości” rozgrywki:

W podstawowej wersji „The Last of Us” większość czasu graliśmy Joelem i przez to rozgrywka była siłą rzeczy o wiele bardziej „męska” – mieliśmy te wszystkie irytujące, kipiące testosteronem potyczki wiecznie podenerwowanych, niestabilnych emocjonalnie twardzieli, mnóstwo przemocy i brudu, które miały pokazać, z jak szorstką i surową rzeczywistością świata przedstawionego mamy do czynienia. […]

Ellie spełniała w „The Last of Us” funkcję zawalidrogi i irytującego balastu, a na koniec gry Joel — jej „bodyguard z przypadku”, który stopniowo zaczyna traktować ją jako substytut córki – oczywiście musiał wtargnąć do obozu wroga, by ratować ją w stylu Bogusława Lindy w filmie „Sara”, Bogusława Lindy w filmie „Psy” i Bogusława Lindy w filmie „Tato” razem wziętych.

Autor tekstu zdecydowanie upraszcza sprawę, bowiem wątek Joel-Ellie dalece wykracza poza stereotypowo ogrywany w niezliczonych produkcjach wątek „damy w opałach”. W TLOU jego realizacje często podważają schemat, dowartościowując postać Ellie. W opanowanym przez „łowców” Pitsburgu to dziewczyna ratuje Joelowi życie, w decydującym momencie zabijając napastnika (i działając wbrew zaleceniom opiekuna). W ostatnich scenach gry Joel ocala ją wbrew jej woli i możemy przypuszczać, że Ellie nie byłaby z tego zadowolona (podobnie jak z licznych reakcji graczy wiemy, że część z nich podważała zasadność decyzji bohatera). Wreszcie, co chyba najważniejsze, w części „Zima” następuje odwrócenie ról i to Ellie musi początkowo dbać o Joela, później zaś sama ratować się przed polującymi na nią wrogami. Co prawda mężczyzna uparcie podąża za jej prześladowcami i mamy wrażenie, że wpadnie w ostatnim momencie, by ich pokonać, ale nic takiego się nie dzieje. Dociera do dziewczynki w momencie, gdy sama zabiła złowrogiego przywódcę społeczności kanibali – jedyne, co może uczynić, to przytulić ją i nazwać swoją „baby girl”. Watek „damy w opałach” i jej wybawcy w tym momencie zostaje znacznie (i w mojej ocenie w ciekawy sposób) zmodyfikowany.

TLOU było przełomowe dla gier wideo pod wieloma względami. Niebanalną wizję rodzicielstwa w grze rozważała Marzena Falkowska na blogu „Jawne Sny” w tekście „Egoizm rodzica: o relacji protagonistów w grze «The Last o Us»” , o istotnej roli zwierząt w odrodzeniu moralnym bohaterów mówiłem na konferencji „Zwierzęta i ich ludzie”. Upierałbym się, że gra studia Naughty Dog przełamuje stereotypy również w kwestii relacji tego co męskie i tego co kobiece. Dosyć wyjątkowy jak na grę głównonurtową jest fakt, że przez część rozgrywki gracz wciela się w postać czternastoletniej, prawie bezbronnej dziewczynki, ale warto też podkreślić, że w świecie gry spotykamy kilka silnych kobiet. Partnerka Joela Tess wydaje się dominować w ich „zespole”, Marlene jest przywódczynią ugrupowania Świetlików, zaś Marie, żona Tommy’ego przewodzi społeczności w Jackson. Żadna z postaci nie została zredukowana do roli obiektu seksualnego. Nie twierdzę, że nie można wymagać więcej, wydaje mi się jednak, że w świecie, w którym większość recenzentów uznała zmniejszenie rozmiaru biustu Lary Croft z gigantycznego na duży za znak poważnego potraktowania kwestii kobiecości, należy takie rozwiązania zauważać i chwalić.