Pytanie o wyobraźnię zwierząt wydaje się jednocześnie pytaniem o ich myślenie i pamięć.
W sprawie zdolności intelektualnych zwierząt spektakularny pogląd wygłosił był kiedyś stoik Chryzyp, mówiąc o psie, że zwierzę to „para się nawet przesłynną dialektyką”, stosując „piąte wieloczłonowe, niewymagające dowodu wnioskowanie, kiedy wbiegłszy na trójdroże i obwąchawszy dwie drogi, przez które zwierzyna nie przeszła, od razu biegnie dalej trzecią, nie wąchając jej zgoła”. Relacjonujący ów pogląd Chryzypa, Sekstus Empiryk powiada dalej w „Zarysach pirrońskich”: „Staruszek twierdzi, że pies zasadniczo tak rozumuje: «zwierzyna przeszła albo tędy, albo tędy, albo tędy – nie przeszła jednak ani tędy, ani tędy – a więc tędy»”.
Ma się rozumieć, że nie wszyscy podzielają zdanie Chryzypa.
W wieku XVII jesteśmy świadkami interesującej wymiany poglądów na temat duszy i myślenia zwierząt w korespondencji More’a z Kartezjuszem. Oto poczciwy More najwyraźniej cierpi z powodu „morderczego i zabójczego twierdzenia” z „Rozprawy o metodzie”, gdzie Kartezjusz, odmawiając zwierzętom „duszy ożywiającej i zdolności świadomego odczuwania”, stawia je w jednym rzędzie „z marmurami i maszynami”. Pisząc swój list w grudniu 1648 roku w Cambridge, More nie zgadza się z Kartezjuszem i między innymi zwraca uwagę Francuza na przebiegłość i chytrość lisów oraz psów. Powiada ponadto, że papugi naśladujące ludzkie głosy, choć nie rozumieją sensu powtarzanych słów, czynią tak w celu otrzymania pożywienia, gdyż, jak wyjaśnia, „dzięki takiej właśnie gadaninie ich pragnienia były dotychczas zaspokajane”. Broniąc z kolei zdolności świadomego odczuwania przez zwierzęta, mówi tak: „A zgłodniały pies, gdy ukradnie coś skrycie, dlaczego chyłkiem się przemyka jakby świadom tego, co uczynił; dlaczego lękliwie i nieufnie przekrada się, unikając wszystkich; dlaczego pysk odwracając i zwieszając ku ziemi, biegnie daleko w poszukiwaniu kryjówki, aby nie zostać ukaranym za popełniony występek? Czyż to wszystko byłoby możliwe bez wewnętrznej świadomości czynów?”
Przebywający podówczas w Holandii, Kartezjusz 5 lutego 1649 roku w Egmond kreśli arcyciekawą odpowiedź na te zarzuty. Po pierwsze powiada, że przekonanie, jakoby zwierzęta myślały, jest jednym z silniejszych przesądów prześladujących wszystkich ludzi od najwcześniejszego dzieciństwa oraz że przesąd ów ma podstawę w podobnej budowie ciała, ukształtowaniu członków, które odpowiadają za podobieństwo ruchów wykonywanych przez ludzi i zwierzęta, co z kolei każe nam przypuszczać, że w zwierzętach żyje dusza podobna do duszy ludzkiej. Następnie informuje More’a, że owe rzekomo „ludzkie” zachowania zwierząt bez trudu dadzą się wyjaśnić za pomocą samej „siły tchnień” i rzeczonego ukształtowania zwierzęcych członków.
FANTAZJA – numer tematyczny
O czym marzymy i jakie mamy – jako jednostki i społeczeństwa – koszmary? Polskie fantazjowanie o heroicznej śmierci („czy poszedłbyś?”), telewizyjne fantazje o wspaniałym życiu, fantazjowanie o końcu świata i wojnie, fantastyczne wizje przyszłości i fantasmagorie współczesności. Współczesna niepewność przyszłości, rozłam politycznego status quo, rozwój mediów i zjawisko postprawdy zdają się sprzyjać fantazjowaniu. Tam, gdzie realność traci grunt pod nogami, a mechanizmy rządzące światem stają się niejasne – otwiera się przestrzeń dla pracy wyobraźni.
Zobacz wszystkie teksty albo pobierz numer tematyczny jako e-book w formacie EPUB lub MOBI
W chwilę później pisze jednak zdanie, które sprawia mi prawdziwą przyjemność. A mianowicie: „O ile jednak uważam za dowiedzione, że nie można wykazać, jakoby zwierzęta posiadały myślenie, o tyle nie sądzę, aby można było dowieść, że go nie posiadają, albowiem umysł ludzki nie przenika do ich serc”. Zaraz ponownie jednak mówi, że przekonanie o posiadaniu przez nie myślenia najprawdopodobniej bierze się stąd, że ponieważ zwierzęta mają oczy, uszy, język itd., podobne do ludzkich, skłonni jesteśmy sądzić, że również one „podobnie jak my odczuwają, a że w naszym sposobie odczuwania zawiera się myślenie”, przypisujemy im również i tę zdolność.
Według Kartezjusza „bardziej prawdopodobne jest, iż wszelkie robaki, komary, gąsienice i pozostałe stworzenia poruszają się na takiej zasadzie jak maszyny” i wcale nie są obdarzone nieśmiertelną duszą. Zwierzęta jawią się wybitnemu Francuzowi jako automaty zbudowane przez naturę, na podobnej zasadzie co maszyny budowane przez ludzi, z tą jednak różnicą, że konstrukcje natury są doskonalsze.
Dodaje również, że trudno byłoby znaleźć argument za tym, że samo podobieństwo ukształtowania członków ludzi i zwierząt miałoby skutkować pojawieniem się myślenia u tych ostatnich. Zgadza się, że zwierzęta głosem i ruchami przekazują nam swoje naturalne popędy, takie jak gniew, strach czy głód, jednocześnie jednak zauważa, że nigdy nie zaobserwowano, aby posługiwały się mową, słowem bądź znakiem, który mógłby się odnosić do myślenia samego, a nie do naturalnego popędu. To zaś, według Kartezjusza, byłoby „jedyną pewną oznaką myśli ukrytej w ciele, posługują się nią bowiem wszyscy ludzie, także najbardziej głupi i szaleni, a nawet pozbawieni języka i pozostałych organów mowy, lecz żadne zwierzę”. Podsumowując, stwierdza, że odmawiając zwierzętom myślenia, nie odmawia im bynajmniej zdolności doznawania zmysłowego.
W odpowiedzi na ten list 5 marca 1649 roku w Cambridge More przyznaje, że i on tkwi w sieci owego przesądu o myśleniu zwierząt. Po drugie wyraża nadzieję, że Kartezjusz w piątej i szóstej części „Fizyki”, których on, czyli More nie może się już doczekać, udowodni, iż wszelkie przypominające ludzkie zachowania postępki zwierząt można wyjaśnić ukształtowaniem ich członków, na koniec zaś, najwyraźniej nie do końca przekonany przez Francuza zauważa, że jeśli nawet najbardziej głupi i szaleni dają oznaki myśli ukrytej w ciele, ale nie zwierzęta, to przecież również nie maleńkie dzieci, „przynajmniej przez okres wielu miesięcy po urodzeniu, chociaż w tym czasie płaczą, uśmiechają się, są zagniewane itp. Sądzę jednak, że nie wątpisz, iż dzieci są uduchowione i posiadają myślącą duszę”.
Wróćmy teraz do starożytności.
W jednym ze swoich esejów poświęconym fascynującej kwestii głosów wydawanych przez zwierzęta ze szczególnym uwzględnieniem szczekania psa Umberto Eco, omawiając wizję duszy i języka zwierząt panującą w starożytności, sprawozdaje między innymi poglądy Arystotelesa na temat, czy zwierzęta „mają duszę lub przynajmniej formę rozumu”. Eco powiada, że choć Filozof nie odmawia zwierzętom duszy, to „często nie jest jasne, jaki typ «rozumu» zamierzał im przypisać, zważywszy, że nie tylko wyraźnie odróżniał duszę zmysłową od duszy rozumnej, lecz także („O duszy”, II, 413b-414a) przypisywał różne rodzaje duszy rozmaitym gatunkom zwierząt, nie wypowiadając się na ten temat obszerniej”.
Następnie znakomity Włoch powiada, że „Arystoteles dostrzega u wielu zwierząt znamiona stanów psychicznych”, przywodzące na myśl te, które są udziałem człowieka. I wreszcie, że w „Metafizyce” Filozof mówi, iż „zwierzęta są z natury obdarzone zdolnością postrzegania, ale te, u których ze spostrzeżeń tworzy się pamięć (i do tych moglibyśmy zaliczyć psa) są inteligentniejsze i bardziej pojętne niż te, które nie mają zdolności zapamiętywania”. I tu dochodzimy do ważkiej kwestii pamięci, na temat której Arystoteles – jak podaje Eco – w „Etyce nikomachejskiej” „stwierdza, że mając pamięć przeszłości, niektóre zwierzęta są zdolne przewidzieć, co będzie dla nich pożyteczne”.
Jeżeli chodzi o pamięć, to w „O pamięci i przypominaniu sobie” Filozof pisze ponadto, że pamięć, podobnie zresztą jak myślenie, „nie może się obejść bez wyobrażenia”, a zatem „tylko przypadkowo przynależy do rozumu”, wskutek czego „znajduje się ona także w niektórych innych zwierzętach, a nie tylko w ludziach i jestestwach posiadających sąd i myśl”. Po czym dodaje, że pamięć przynależy do tej części duszy, od której zależy wyobraźnia, tę ostatnią zaś w traktacie „O duszy” przypisał wcześniej wszystkim istotom obdarzonym życiem zmysłowym, choć nie wszystkim równie jasną i dokładną. Niektóre z nich bowiem mają ją tylko mglistą i niedoskonałą, ale mają, albowiem stanowi ona fundament wszelkiego pożądania, które posiada każde zwierzę, gdyż inaczej zginęłoby z głodu.
Według Arystotelesa wyobraźnia „jest czymś różnym zarówno od postrzegania, jak od myślenia, chociaż nie powstaje ona niezależnie od postrzegania, jak znów bez niej nie ma mniemania. Jednak to, że wyobrażenie nie jest identyczne z mniemaniem, jest rzeczą oczywistą. Wyobrażenie bowiem jest w naszej mocy – kiedy chcemy – możemy wywoływać coś przed oczyma, jak czynią to ci, którzy ustawiają przedmioty według metody mnemotechnicznej i tworzą z nich obraz”.
Z kolei mniemaniu, które jest najniższą z funkcji rozumu, a zatem czymś poza zasięgiem zwierząt, „towarzyszy wiara [przekonanie o prawdzie], ponieważ jest niemożliwe, aby ten, kto ma o czymś mniemanie, nie wierzył w to, co mu się wydaje [prawdziwe]. Otóż żadne ze zwierząt nie ma wiary, lecz wiele z nich posiada wyobraźnię”. I nieco dalej: „spośród zwierząt niektóre posiadają wyobraźnię, nie mają jednak rozumowego poznania”.
Podsumowując, według Filozofa zwierzęta, w odróżnieniu od ludzi, nie mają ani myślenia, ani rozumowania, a tylko wyobraźnię.
Chociaż Chryzyp i More zdają się odnosić do naszych braci mniejszych z większą życzliwością niż Arystoteles i Kartezjusz, wydaje się jednak, że dużo więcej racji w kwestiach dotyczących duszy zwierząt mają dwaj ostatni filozofowie. Dużo, ale moim skromnym zdaniem bynajmniej nie całą.
Zważywszy że na gruncie samej obserwacji i rozumowania niepodobna odpowiedzieć na pytanie o zdolności intelektualne zwierząt, albowiem umysł ludzki – jak pięknie zauważył Kartezjusz – nie przenika do ich serc, właściwej odpowiedzi jak zwykle szukam w naukach ukrytych.
Otóż trzeba wiedzieć, że zgodnie z ich gnozą człowiek w największym uproszczeniu składa się z czterech części: ciała fizycznego, niczym ów marmur Kartezjusza, które pozostawione samo sobie jest martwe niczym kamień; duszy, powiedzmy, wegetatywnej, jak nazywa ją Arystoteles, którą dzieli z roślinami; duszy zmysłowej lub zwierzęcej, którą ma wespół ze zwierzętami właśnie, dzięki czemu u tych ostatnich możemy obserwować stany emocjonalne, takie jak radość, smutek bądź gniew; i wreszcie z części czysto ludzkiej, którą nazwijmy po prostu Ego i która umożliwia indywidualne myślenie i rozumowanie.
Co ciekawe, zwierzęta również posiadają Ego, tyle że nie tu na Ziemi, wskutek czego nie jest to Ego poszczególnych osobników, ale Ego całego gatunku, które w otoczce duszy gatunkowej przebywa w jednej z warstw świata duchowego. Tu muszę powtórzyć, co pisałem już wcześniej gdzie indziej („Pająki pana Roberta”), a mianowicie, że owo zwierzęce Ego – Arystoteles nazwałby je być może duszą rozumną – łączy z poszczególnymi osobnikami danego gatunku relacja podobna do tej, jaka łączy kukiełkarza z jego lalkami.
W tej sytuacji być może najbezpieczniej będzie uznać, że jakąś formę zapamiętywania i wyobrażania sobie zwierzęta mają wyłącznie dzięki pośrednictwu duszy gatunkowej, która, zapamiętując i wyobrażając sobie, a jednocześnie myśląc i rozumując, nieustannie dostarcza poszczególnym osobnikom, niczym kukiełkarz pociągający za sznurki, duchowych bodźców do zachowań, jakie im przystoją wedle ich rodzaju.
Jeżeli chodzi o samą pamięć, przemawiałoby za tym choćby dość znane zjawisko polegające na tym, że na przykład konie bywają agresywne wobec ludzi, których widzą pierwszy raz w życiu, a którzy zachowywali się kiedyś okrutnie wobec innych koni. Wgląd owych koni powstaje prawdopodobnie w wyniku podpowiedzi duszy gatunkowej, czyli kukiełkarza – same konie, nie znając owego człowieka, nie mogłyby przecież pamiętać jego niepięknych uczynków, jest również mało prawdopodobne, aby rozpoznawały jego charakter na pierwszy rzut końskiego oka, albowiem nie mamy żadnego rozsądnego powodu, aby sądzić, że ich dusza zmysłowa przenika do ludzkich serc. Podobne podpowiedzi mogą być przyczyną subtelnych stanów emocjonalnych u zwierząt, takich jak widome zawstydzenie psa, który zwędził z kuchni kawał mięsa bądź spsocił w jakiś inny sposób i teraz jest surowo napominany przez duszę gatunkową.
Na pytanie, dlaczego dusza gatunkowa „zmusza” swoich podopiecznych do zachowywania się wedle ich rodzaju, wskutek czego zoologowie mogą mówić o jakimś tajemniczym i wrodzonym instynkcie, należy odpowiedzieć, że na tym etapie évolution divine dusza gatunkowa nie dysponuje taką samą wolnością jak Ego człowieka i musi postępować tak, jak oczekują od niej istoty wiekuiste i szczęśliwe. Z kolei na pytanie, czy Arystoteles ma rację, twierdząc, że niektóre zwierzęta mają wyobraźnię jaśniejszą i doskonalszą niż inne, a także że niektóre mają zdolność zapamiętywania, dzięki czemu są inteligentniejsze i bardziej pojętne niż inne, odpowiedzieć należy, że dusze gatunkowe, podobnie jak indywidualne dusze ludzkie, również znajdują się na różnych poziomach rozwoju.
Najtrudniejszym pytaniem zdaje się to, czy dusza gatunkowa fantazjuje, marzy, jak czynią to ludzie, o rzeczach niezwiązanych z codziennymi potrzebami jej podopiecznych. Na to pytanie nie mam dobrej odpowiedzi, a tylko nadzieję, że tak właśnie jest. Podobnie jak nie mam odpowiedzi na pytanie o marzenia senne poszczególnych zwierząt. Faktem jest, że widzimy czasami, jak nasze psy „biegną i szczekają” przez sen, Kartezjusz wyjaśniałby to pewnie bezładnym pałętaniem się rozmaitych tchnień po ciele zwierzęcia o tak, a nie inaczej ukształtowanych członkach. Ponieważ jednak za sprawą nauk ukrytych wiemy, że stany świadomości zwierząt wyższych różnią się od stanów świadomości człowieka, a to w ten sposób, że w przypadku zwierzęcia istnieje dużo mniejsza różnica między jego świadomością na jawie a świadomością w czasie snu niż w przypadku człowieka, skłonny jestem uznać, że raczej pałętają się tam wspomnienia duszy gatunkowej, trochę na zasadzie „resztek z dnia”, jak Freud nazwał zjawisko polegające na tym, że w snach ludzi pojawiają się fragmenty tego, czym owi śniący zajmowali się na jawie. Czy tak jest rzeczywiście, nie mam pojęcia. Jeżeli nasz umysł nie przenika do ich serc, to ileż bardziej nie ma dostępu do ich snów.