O szczekaniu psów
José António Fundo / CC BY-NC-SA 2.0

O szczekaniu psów

Robert Pucek

Cóż takiego wyrażają psy ujadające o zmierzchu i nocą, gdy nic godnego uwagi – przynajmniej z punktu widzenia człowieka – już się nie dzieje?

Jeszcze 3 minuty czytania

Rok temu było mroźno, ale z jakichś tajemniczych powodów zamiast śniegu padał deszcz i szybciutko zamarzał na gałązkach. Potem wszystkie gałązki zatopione były w lodowych, przezroczystych rurkach, wskutek czego orzech przy sąsiednim domu przypominał kryształowy kandelabr, który podzwaniał przy najlżejszym podmuchu wiatru.

I właśnie wówczas – czas bajeczny – pewnej nocy, idąc przez szklany las z labradorką, po raz kolejny w swoim życiu zwróciłem uwagę na dalekie ujadanie psów i przypomniałem sobie rozważania sprzed wielu lat, gdy po raz pierwszy odkryłem, że pieśń ta towarzyszy mi przy zasypianiu od najwcześniejszego dzieciństwa – i że znał ją również Wang Wei, opiewający spokojną wiosenną noc, sprzed tysiąca dwustu pięćdziesięciu lat, podczas której zza lasu dobiegało szczekanie psów…

Takie zjawisko domaga się wyjaśnienia.

Archeozoologowie utrzymują, że psy zostały udomowione przed mniej więcej dwudziestoma pięcioma tysiącami lat i od tej chwili, jak ładnie napisze później Eco, stały się dla człowieka „nieodgadnionymi towarzyszami podróży, kryjącymi w sobie obietnicę objawienia niepokojących, ale i oświecających prawd”.

Włóczą się praktycznie w każdym zakątku ziemi, podziemi i niebios. Są obecne w tradycji ustnej i piśmiennictwie, włącznie z księgami natchnionymi, a także w wytworach sztuk pięknych. Nie brak ich w sylogistycznych rozważaniach Chryzypa, gilgulach kabały luriańskiej, ani w zmysłowych snach Emanuela Swedenborga. Niektóre, jak Argos Odyseusza, wzruszają, inne są doskonale tajemnicze, jak piesek, który podróżował z Tobiaszem i aniołem Pańskim Rafałem, gdy owo starotestamentowe towarzystwo udawało się do Medii, bądź jak po dwakroć tajemniczy, a nieposłuchany Gardewias, na którego smyczy królowa Klaudyta napisała list, którego, jak się zdaje, nikt nigdy już nie przeczytał. Jedne cierpią niewyobrażalne męki, poddawane rozmaitym doświadczeniom w pracowni Swammerdama i innych siedemnastowiecznych przyrodników, inne wiodą żywot raczej szczęśliwy – choćby owe pięćdziesiąt tysięcy psów karmionych ryżem i suszonymi rybami na koszt państwa za rządów Tokugawy Tsunayoshiego, przekonanego, że w poprzednim wcieleniu on również był psem.

Większość jest jednak całkiem zwyczajna, mniej lub bardziej sumiennie służy swoim panom, a najwierniejsze z nich potrafią wyzionąć duszę wkrótce po ich śmierci, niczym w podobnych okolicznościach stające bez pozornej racji zegary, co jakoś przywodzi na myśl automata Kartezjusza.

Pies człowiekiem podszyty. Przypadek 1

„Pewien uczony w Niemczech miał ten zwyczaj, iż wieczorem położywszy się, długo czytywał w łóżku. Bardzo często znużony czytaniem zasypiał, zapomniawszy zgasić świecę. Jest to atoli nawyknienie bardzo niebezpieczne, i już nieraz smutne wyniknęły z tego wypadki. […] Ów tedy uczony budził się w nocy, przypomniawszy sobie ze strachem, że świecy nie zgasił. Atoli zawsze znalazł ją zgaszoną. Drzwi od pokoju zawsze sam na klucz zamykał; nie mógł więc pojąć, kto świecę gasi. Nareszcie chcąc koniecznie dociec tego, zostawił świecę niezgaszoną, udał, że śpi, a przymrużywszy oczy, uważał, co będzie dalej. Nie leżał długo, gdy ulubiony pudel jego, który w kącie na posłaniu sypiał, wstał, wskoczył na krzesło, a przypatrzywszy się dobrze panu, czy śpi, łapą świecę zgasił”.

Eugeniusz Janota, „Obrazki z życia zwierząt”, 1870. Źródło: polona.pl

Tym niemniej owa większość, choć zwyczajna, bezustannie szczeka i ujada, zwłaszcza wieczorami i wczesną nocą. Jest oczywiste, że psy szczekają czasem z najbardziej przyziemnych i zrozumiałych powodów, takich jak obcy, który przechodzi opodal, bądź zwierzę, które podkrada się do wioski. Szczekanie może być również zaproszeniem do zabawy. Ale to nie takie szczekanie mnie ciekawiło. Nie. Pragnąłem się dowiedzieć, cóż takiego wyrażają psy ujadające o zmierzchu i nocą, gdy nic godnego uwagi – przynajmniej z punktu widzenia człowieka – już się nie dzieje.

Rozważając to zagadnienie, natrafiłem przypadkiem na esej Umberto Eco, który – cóż za koincydencja! – nosi tytuł „Szczekanie psa (z archeologii zoosemiotycznej)”. Choć erudycyjny esej Eco, będący przeglądem poglądów starożytnych i średniowiecznych, nie przynosi odpowiedzi na zadane pytanie, to jednak podsuwa pewne tropy, o których godzi się wspomnieć.          

Z owego dzieła dowiadujemy się bowiem, że choć w starożytności i wiekach średnich pojawiały się różne stanowiska – nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, że dusza, rozum oraz głosy wydawane przez psy budziły tak wielkie zainteresowanie najznakomitszych umysłów – większość myślicieli zdaje się zgadzać, iż pies szczeka, aby „wyrazić swoje stany wewnętrzne”, jak stawia sprawę Porfiriusz – Boecjusz zaś dodaje, że szczekający pies może mówić do innego psa bądź do człowieka, który owo szczekanie może rozumieć bądź nie. Przy czym ta druga możliwość nie wzbudza w nim najmniejszego niepokoju, albowiem, jak wcześniej zauważył już Porfiriusz, „fakt, że my ich nie rozumiemy, nie jest bardziej niepokojący niż to, że nie rozumiemy języka Hindusów czy Scytów”.

W tej kwestii miałem jednak nieco odmienne zdanie, gdyż, zgadzając się, ma się rozumieć, że psy szczekają, aby intencjonalnie wyrazić swoje stany wewnętrzne, byłem właśnie zaniepokojony owym brakiem zrozumienia tego, co owo szczekanie lub wycie wyraża. Szukałem dalej.

Echo rozważań, sprawozdawanych przez Eco, rozbrzmiewa jeszcze w korespondencji More’a z Descartesem, gdzie ten ostatni stwierdza, iż „do żadnego przesądu nie jesteśmy jednak bardziej przyzwyczajeni od najmłodszych lat jak do tego, że zwierzęta myślą”. Jeżeli zaś nie myślą, to ujadanie psów może wyrażać jedynie emocje. Niby niczego innego nie mogliśmy się spodziewać po Kartezjuszu, a jednak w sławnym liście z 5 lutego 1649 do More’a właśnie, skreślonym w Egmond, wypowiada on opinię, która robi duże lepsze wrażenie: „O ile jednak uważam za dowiedzione, że nie można wykazać, jakoby zwierzęta posiadały myślenie, o tyle nie sądzę, aby można było dowieść, że go nie posiadają, albowiem umysł ludzki nie przenika do ich serc”.

rys. Juliusz Makarewicz, 1912 / polona.pl

Nawet wtedy, gdy owe zagadnienia przechodzą z rąk filozofów w ręce zoologów, nie dzieje się nic istotnego. „Prawdopodobnie nigdy nie będzie można dokładnie wyjaśnić przyczyny poszczególnych głosów, czyli początku poszczególnych głosów wydawanych w różnych stanach psychicznych – w 1872 roku informuje Karol Darwin w dziele „O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt”. – Wiemy, że niektóre zwierzęta po swojemu nabyły zwyczaju wydawania głosów, których w stanie dzikim nie używały. I tak udomowione psy, a nawet oswojone szakale, nauczyły się szczekać, co nie jest głosem właściwym wszystkim gatunkom tego rodzaju, z wyjątkiem Canis latrans z Ameryki Północnej, który podobno szczeka”.

I to, ma się rozumieć, niczego nie wyjaśnia, zgodnie zresztą z zapowiedzią.

Ale jakieś wyjaśnienie tego, najogólniej rzecz biorąc, zoosemiotycznego zjawiska musi istnieć i na jego trop wpadam, raz jeszcze niemal przypadkiem, kartkując „Pieśni Maldorora”, pozycję odłożoną na półkę już dawno temu, w czasach patetycznej młodości.

Lautréamont, który pisał ponoć tylko nocą, siedząc przy pianinie, deklamując i biorąc akordy, już w „Pieśni pierwszej” wylicza, na co nocą ujadają psy – a mianowicie na gwiazdy północne, wschodnie, południowe i zachodnie, księżyc, góry, zimne powietrze, rozmaite zwierzątka, ale także na „światła migocące u szczytu masztów niewidzialnych statków; na głuchy łoskot fal; na wielkie ryby, które pływając pokazują czarne grzbiety i nikną w głębinach; na człowieka, który je czyni niewolnikami”.

Czuję, że urugwajski młodzieniec w Paryżu jest na dobrym tropie, ale właściwą i niemal wyczerpującą odpowiedź słyszę dopiero z ust Celestyny Davezac, matki poety, która w tejże samej „Pieśni” powiada do syna: „Kiedy leżąc już w łóżku usłyszysz szczekanie psów na polach, schowaj się pod kołdrę i nie szydź, z tego co robią – są trawione nienasyconym głodem nieskończoności, jak ty, jak ja, jak wszyscy ludzie o twarzy bladej i wydłużonej. Pozwalam ci nawet stawać przy oknie i patrzeć na to widowisko, które jest nader wzniosłe”.

PIES CZŁOWIEKIEM PODSZYTY. PRZYPADEK 2

„Wiadome są wypadki, iż pincze[ry] znały się na pieniądzach i same sobie kupowały za nie rzeczy do jedzenia. Pewien pincz kradł drobne pieniądze, gdziekolwiek mu się to udało, biegł do piekarza i kupował sobie pieczywo. Gdy mu raz piekarz dał przypaloną bułkę, przestał chodzić do niego i przeniósł się do innego mieszkającego na przeciwnej stronie ulicy”.

Eugeniusz Janota, „Obrazki z życia zwierząt”, 1870. Źródło: polona.pl

Tylko taką odpowiedź może dać dziecku kochająca matka, którą miłość zmusza do mówienia prawdy.

Rozmyślając nad słowami pani Celestyny, mam już niemal pewność, że owo nocne ujadanie, wyrażające głód nieskończoności, jest niczym innym jak modlitwą psów, a dokładniej modlitwą duszy zbiorowej psiego gatunku, czyli – jak rzekłby Leibniz – jednego z „obywateli państwa wszechświata, którego władcą jest Bóg”. Albowiem jeżeli – jak pouczył nas Boecjusz – psy mogą mówić do siebie nawzajem, a także do ludzi, to zapewne mogą się zwracać również do bogów – skąd to rozumowanie, o tym za chwilę.

A zatem owe ujadające psy w ten właśnie sposób modlą się żarliwie, gdyż nie wystarcza im dusza zbiorowa jako universale in re – jak rzekłby Arystoteles – ale pragną jaźni indywidualnej. Innymi słowy, pragną być jak ludzie, pożądają duszy rozumnej w porządku indywidualnym, w tym podświecie, a nie tylko w świecie duchowym, i zuchwale wyobrażają sobie, że już im się ona należy, choćby ze względu na ich wierną służbę i przyjaźń, które gwarantują im miejsce w awangardzie świata zwierzęcego. Przy czym z zuchwalstwa swego zdają się zdawać sobie sprawę, wskutek czego – jak powiada Lautréamont – czasami ujadają „na swoje własne szczekanie, które budzi strach w nich samych”.

Trzeba ci bowiem wiedzieć, drogi czytelniku a nieznany przyjacielu, że zgodnie z tajemną gnozą i wiekuistymi regułami évolution divine w dalekiej przyszłości Pies (w towarzystwie innych zwierząt) wzniesie się na poziom zajmowany dzisiaj przez Człowieka i wcielony będzie nosił duszę rozumną we własnym ciele. W owym przyszłym czasie Człowiek zaś wzniesie się na poziom Anioła, który sam z kolei w bardzo dalekiej przeszłości znajdował się na stopniu rozwoju dzisiejszego człowieka.

Sébastien Lefèvre, Les Étoiles qui filent, 1832 / polona.plOwa ciągłość, stopniowalność bytu nie uchodzi uwagi Dantego, którego w ezoterykę wtajemniczał sam Brunetto Latini. Czego dowodzi przytoczony przez Eco, a potwierdzający naszą intuicję ustęp z „Biesiady”: „Ponieważ w intelektualnym porządku wszechświata wznoszenie się i zstępowanie odbywa się po ciągłych niemal stopniach skali od najniższej formy do najwyższej i od najwyższej do najniższej, jak obserwujemy w porządku zmysłowym – tak, że pomiędzy naturą anielską, która jest intelektualna, a duszą ludzką nie ma żadnego stopnia, lecz jedna jest jakby kontynuacją drugiej w porządku stopniowania, i również między duszą ludzką a najdoskonalszą duszą zwierzęcą również nie ma niczego pośrodku, widzimy bowiem wielu ludzi tak podłych i tak niskiej natury, że zdają się niemal być zwierzętami – podobnie przypuszczać należy i mocno wierzyć w to, że istnieją też tak szlachetni i tak wzniosłej natury, że są jakby samymi aniołami. Inaczej rodzaj ludzki nie miałby kontynuacji z obu stron, co jest niemożliwe”.

Otóż to. Co przemawia za takim wyjaśnieniem? Co mogłoby nam kazać „przypuszczać i mocno wierzyć”, że jest ono prawdziwe?

Wiele, ale najbardziej chyba to, że jest piękne…

Ponadto, gdy w owym niezwykłym miesiącu szklanych rurek wędrując w towarzystwie swych „kontynuacji z obu stron”, czyli Anioła Stróża i labradorki, niczym – toutes proportions gardées – Tobiasz z Rafałem i tajemniczym psem, relacjonuję swoje rozmyślania biszkoptowej suczce, ta, węsząc nieustannie po rowach, od czasu do czasu przystaje i kiwa łbem, jak gdyby chciała powiedzieć, że tak właśnie jest…

Za pomoc w wyszukaniu materałów towarzyszących publikacji dziękujemy portalowi Polona.pl

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.