Naturszczycy bez suflera

Naturszczycy bez suflera

Marta Zdanowska

Jaki teatr zaprosicie do domu wraz z projektem KWARANTANNA? Bardzo nierówny. Czasem absolutnie zbędny. Taki, w którym coś się nie klei. Choć zdarzają się „momenty” intrygujące i zabawne

Jeszcze 2 minuty czytania

Jest kilka tekstów piosenek, które nie zestarzeją się chyba nigdy. W klasycznej interpretacji znają je babki, w rockowej matki, a córki dziwią się, że to już zaśpiewano tyle razy. I właśnie taki tekstowy evergreen chciałabym zadedykować Projektowi KWARANTANNA / Studio online, realizowanemu przez Teatr Studio i Komunę Warszawa. Oraz wszystkim czytającym ten tekst – obecnie w stanie online / stand by. Na pocieszenie.  

Więc nie martwmy się, bo w końcu,
nie nam jednym się nie klei.
Ważne, by choć raz w miesiącu
mieć dyktando u nadziei
[Wojciech Młynarski] 

O ile państwo czytający ten tekst nie należycie do grup, których nikt nigdy nie docenia, aż do czasu, kiedy dziękuje się im wylewnie za istnienie, czyli do zbioru lekarzy / pielęgniarek / policjantów czy sprzedawców w sklepach, jest możliwość, że egzystujecie obecnie głównie online. Bo do internetu przeniosło się niemal całe życie. Praca, edukacja, sztuka i polityka. Strach przed realnym wirusem jest znacznie mocniejszy niż obawa przed wirusami komputerowymi. W sieci znalazł swoje miejsce także teatr. Od zapisów spektakli po rozmowy z reżyserami i dramaturgami. To wspomnienia ze świata sprzed epidemii. 

Projekt KWARANTANNA. Teatr Studio, Komuna Warszawa, od 30 marca 2020Projekt KWARANTANNA. Teatr Studio, Komuna Warszawa, od 30 marca 2020Ale jest też nowość rozgrywana „tu i teraz”, czyli onlinowy mikroserial teatralny KWARANTANNA / Studio online. Kurator: Tomasz Plata. Pomysł dość ciekawy i prosty w realizacji, więc z szansą na sukces. Artyści teatralni i twórcy sztuk performatywnych przygotowują w prywatnych mieszkaniach mikroprzedstawienia. Muszą przy tym trzymać się prostych zasad: ustawić stół i użyć jego powierzchni w spektaklu, sfilmować wszystko w jednym ujęciu, nagrywać się wyłącznie z osobą (osobami), z którymi przebywa się w domu w czasie kwarantanny, choć można też poprosić kogoś o współudział przez internet/telefon. Rozbrajająca jest lista produktów, których performerzy mogą używać w swoich działaniach – to m.in. makaron, ryż, spirytus, papier toaletowy, cebula czy chemia piorąca. Słowem: produkty, o które toczymy hipermarketowe bitwy pod Grunwaldem. 

Filmy są krótkie, żaden nie przekroczył magicznej granicy 10 minut. Możemy je oglądać cztery razy w tygodniu, po jednym spektaklu dziennie, do 13 kwietnia (a być może do wyczerpania pomysłów lub pieniędzy?). Za nami cztery pierwsze realizacje: „La Maladie”, „Moment”, „Antyteatr”, „Przydałoby się”. Za wcześnie, żeby podsumować, ale widać już coś na horyzoncie. Można taki projekt ograć humorem, autoironią, dystansem („La Maladie”), potraktować poważnie (i wtedy nagle, niespodziewanie, widzimy sztukę – „Moment”), absolutnie olać i nie mieć z tym problemu („Antyteatr”) lub przy dobrych, czytelnych intencjach społecznych stworzyć przypadkowo (?) mistrza drugiego planu („Przydałoby się”).

„La Maladie” (Małgorzata Biela, Klaudia Hartung-Wójciak, Witold Mrozek) to – jak wskazuje wiele znaków – wirtualny debiut aktorski Witolda Mrozka i to od razu na wysokim, kampowym C. Rola w negliżu gustownie osłoniętym niemieckim proszkiem do prania, z nogą w gipsie i w oprawie muzycznej „Precz z moich oczu” (duet wszech czasów, słowa: Adam Mickiewicz, muzyka: Fryderyk Chopin). Trudno będzie przeskoczyć tak wysoko zawieszoną poprzeczkę! Jeśli dodamy do tego Hartung-Wójciak nacierającą delikwenta spirytusem i na końcu zdradziecko wbijającą mu śmiertelny zastrzyk w pośladek (dramatycznie schowany za zasłoną niemieckiej chemii użytkowej) oraz francuskie dialogi na temat miłości – „Mówię po francusku, bo ten język, moim zdaniem, najlepiej oddaje to, co było między nami” / „Nasza miłość przechodzi kwarantannę” – to dostajemy całkiem dowcipny pakiet antywirusowy. Łącznie z przetworzeniem jednego z najbardziej szkodliwych haseł europejskiego romantyzmu, które brzmiało: „Miłość jest chorobą”... Dystans, królestwo za dystans, chciałoby się powiedzieć. 

Marta Malikowska i Wojtek Brożek w realizacji „Moment” (Malikowska/Brożek/Szymkiewicz/Balba) prezentują to, co wychodzi im w duecie najlepiej, czyli muzykę (niedowiarków odsyłamy do albumu „Nasza miłość”). I to jedyny moment (nomen omen), kiedy w projekcie KWARANTANNA naprawdę dotykamy sztuki. Biały pokój, laptop z przodu, za nim okno, z którego pada na ścianę światło słoneczne. Światło przemieszcza się wraz z ruchem ziemi. Jaśniej, ciemniej, mocniej, delikatniej. Zarysy. Momenty. Cienie. Ona kilkadziesiąt razy zaśpiewa: „Kochać chcę, Ziemio, twój ruch”. On jej odpowie. Ona będzie starała się z wdziękiem nie roześmiać. Ruch widać tylko w świetlistym prostokącie za siedzącą parą. Czasem zapada cisza. Słychać ptaki. Dopisek do realizacji brzmi: „Najpierw przyszła pieśń. Potem zjedliśmy po pół cebuli, tyle mogliśmy. A potem przyszło słońce, które uruchomiło nasz moment”. Udało się. Nadgryziona cebula leży na stole. Sztuka potrzebuje czasem bardzo niewiele. 

Na pewno jednak nie tak niewiele jak w realizacji trzeciej, zatytułowanej „Antyteatr” (Mateusz Atman/ Agnieszka Jakimiak), której twórcy siedzą na kanapie i oglądają swój spektakl zrealizowany w Komuna Warszawa pod kuratorium Tomasza Platy. I to by było na tyle. W tle napisy: „Agnieszka i Mateusz siedzą w domu. Myją ręce. Kluski trzymają w szafce. Mrożonki w lodówce. W bezproduktywnych czasach w obliczu nadprodukcji zamiast produkować – reprodukują. Zamiast robić nowe, oglądają stare...”. W mojej głowie napisy: Po co to jest? Czy nie można reprodukować starego prywatnie? Trzeba publicznie? 

I na koniec „Przydałoby się” (Maciej Pesta, Weronika Szczawińska, Piotr Wawer). Weroniki Szczawińskiej przedstawiać nie trzeba, ale na pewno warto przypomnieć jej orędzie na Międzynarodowy Dzień Teatru, w którym pisała: „Lubimy powtarzać, że teatr jest sztuką wspólnotową. Nie martwię się więc o przyszłość teatru jako sztuki – ale o tworzących go ludzi. (...) To nie czas na minimum przyzwoitości, tylko na maksimum troski. Zwracajmy uwagę na osoby w szczególnie trudnej sytuacji – freelancerów, debiutantów, ludzi tworzących teatry poza głównym nurtem. (…) Przyjmijmy do wiadomości, że teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musimy się dzielić: scenami, pieniędzmi, uwagą widowni”. To ważne orędzie, bo wśród ludzi sztuki, w kryzysie, nierówności widać dramatycznie szybko i mocno. Taką drogą poszła też Szczawińska w swojej prezentacji, która zaczyna się od telefonu z pytaniem: „Maciek, czy przydałoby ci się zarobić 1200 zł?”. Przez kolejnych kilka minut widzimy na smartfonach oczy i usta Maćka, wypowiadające w różnej intonacji tekst: „No, przydałoby mi się”, „No, bardzo by się przydało”. Widz rozumie problem społeczny, ale pech chce, że nie bardzo mu się to wszystko klei, zastanawia się natomiast, co też dzieje się na drugim planie. A na drugim planie postać męska podlewa strzykawką i naświetla lampami tajemnicze coś w donicy. Co to jest, nie wiadomo. Metafora wzrostu? Wirus? „Przydałoby się” wiedzieć, co tam rośnie. Ale się nie wie. I tak oto mistrz drugiego planu oraz ludzka ciekawość pokonały finansowe kłopoty Maćka.

I taki właśnie teatr zaprosicie do siebie wraz z projektem KWARANTANNA. Bardzo nierówny. Czasem absolutnie zbędny. Taki, w którym coś się nie klei. Choć zdarzają się „momenty” intrygujące i zabawne. I może jeszcze wiele takich przed nami? Zobaczymy, mamy czas... Gorzej z ochotą. Jak na ironię w opisie projektu autorzy nawiązują do podobnych rozwiązań teatru minimalistycznego, jak na przykład „Complete Works: Table Top Shakespeare” Forced Entertainment. Grupy, która potrafiła opowiedzieć historię Hamleta, używając dwóch rolek po papierze toaletowym do przedstawienia postaci Rozenkranca i Gildensterna oraz solniczki jako Gertrudy. Hamleta zagrała butelka. Dalszą część wieczoru autorka tego tekstu spędziła, szukając każdej ich realizacji w internecie. Są grupą fenomenalnie świadomą tego, co i jak robią. A także po co. Choć nie wszystko musi mieć cel. Ale czasem go miewa.
I posiadania takiej świadomości życzę wszystkim twórcom KWARANTANNY.