Paszoł won, Babilonie!
Borys Griebienszczikow, kadr z teledysku „Paszoł won, Babilonie!”

35 minut czytania

/ Muzyka

Paszoł won, Babilonie!

Konstanty Usenko

Od weteranów radzieckiego rocka po nu-skoolowych raperów. Nowe rosyjskie protest songi są lustrem społecznych nastrojów

Jeszcze 9 minut czytania

Przełom lat 10. i 20. w Rosji, jeszcze zanim nadeszła pandemia, przypominał bulgoczący czajnik. A flow obywatelskiej wściekłości, wbrew temu, co od lat różni zagraniczni korespondenci wałkują do znudzenia jak zaciętą płytę, dawno nie dotyczy już tylko moskiewskiej klasy średniej czy progresywnej młodzieży petersburskiej. Kraj kipi od mnóstwa lokalnych konfliktów, a sieć wzajemnych kontaktów rozwija się dzięki społecznościówkom i kanałom na Telegramie.

Trudno powiedzieć dziś, co jest w Rosji prowincją – bo na pewno nie milionowe metropolie. Te w azjatyckiej części Federacji pokazuje się jako wzorzec oddolnej obywatelskiej organizacji. Mówi się o Chabarowsku, ale są jeszcze Władywostok, Krasnojarsk, Irkuck. W Nowosybirsku w lokalnych wyborach 2019 roku dzięki strategii „sprytnego głosowania”, wymyślonej przez sztab Aleksieja Nawalnego (chodzi o wybór kandydatów spośród tak zwanej wewnątrzsystemowej opozycji, dla przykładu komunistów z KPFR, by pozbawić większości partię władzy – Jedną Rosję), do miejskiej Dumy dostało się kilku opozycyjnych deputowanych. Syberia dawno nie wierzy już moskiewskiej władzy centralnej i nie ma zamiaru płacić haraczów swoimi surowcami jej nuworyszom. Ten przestarzały feudalny mechanizm jest na granicy społecznej legitymizacji – ludzie chcą federalizacji nie tylko w oficjalnej nazwie kraju.

Mieszkańcy dalekiej Północy nie mają zamiaru być ciągle doświadczalnymi królikami dla antyekologicznych inwestycji, takich jak gigantyczne złomowiska chemikaliów czy odpadów z moskiewskiej metropolii. Nie chcą, by ich rzeki miały kolor czerwony od wyciekającego niklu, nie cieszy ich też niebiesko-fioletowy odcień sierści podwórkowych psów. Nie chcą być nękani przez firmy ochroniarskie naftowo-gazowych gigantów. Także Jekaterynburg, nieformalna uralska stolica, stanowi silny punkt na mapie protestów. To tutaj niedawno mieszkańcy miasta wywalczyli dla siebie jedyny park w centrum miasta, który miał zostać zmieciony pod budowę wielkiej nowej cerkwi. Walcząc przez kilka dni z ochroniarzami i „kosmonautami” (jak nazywa się tu oddziały OMON-u), wsparci przez byłego burmistrza (mera) miasta, uwielbianego przez mieszkańców progresywnego Jewgienija Rojzmana, pokrzyżowali plany deweloperów związanych ze strukturami RPC (jak mówi się w Rosji o Cerkwi jako instytucji).

 
 
 

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Victoria Khaliullina (@immortalpowny)

ikoniczne zdjęcie rosyjskich protestów, ludzie uciekają przed OMON-em po zamarzniętej tafli jeziora, Jekaterynburg, styczeń 2021

Buntuje się Ufa i industrialny Czelabińsk, Samara broni swej spuścizny drewnianych dziewiętnastowiecznych domków, snycerskich dzieł sztuki, tożsamościowo budzą się nadwołżańskie republiki etniczne. Osoby o wielkoruskiej mentalności mogą widzieć w tego typu zjawiskach widmo rozpadu Rosji – i do tego nastraja ich propaganda uprawiana przez prokremlowską telewizję, strasząca powrotem chaosu lat 90. Mówią o rusofobii, straszą wrogami zewnętrznymi i wewnętrznymi, ale nie wierząc sobie nawzajem, skazując siebie i innych na permanentny fatalizm dziejowy i brak perspektyw, sami okazują się największymi rusofobami. A młoda generacja ma dość wiecznego obywatelskiego ubezwłasnowolnienia i bezprawia mundurowych. Cynizm, konformizm i postironię poprzedniej dekady wypiera chęć działania na lokalnym podwórku. Ludzie o często zupełnie odmiennych poglądach politycznych wyobrażają sobie swój kraj już zupełnie inaczej – jako faktyczną federację, zbiór podmiotów zdolnych decydować o sobie, a nie autorytarnie sterowanych i łupionych przez szemrane oligarchie.

„Dlaczego, choć tak bogaci w surowce, jesteśmy tacy biedni jako społeczeństwo?” – zadaje dziś pytanie Nawalny w telefonicznej transmisji z pseudosądowej farsy w areszcie śledczym. Zmiany, tak czy inaczej, są nieuniknione – jedyne pytanie, to w jaki sposób będą przebiegały, przez ile czasu i jaką cenę przyjdzie za nie zapłacić. „Ta ziemia kiedyś była nasza, póki nie ugrzęźliśmy we wzajemnych wojnach/ Ona umrze, jeśli będzie niczyja – pora już zwrócić ją sobie” – śpiewał ojciec rosyjskiego rock’n’rolla, Borys Griebienszczikow z zespołem AKWARIUM już pod koniec lat 80.Muzyka zawsze była ważnym elementem demonstracji – już podczas pierwszej dużej fali protestów w latach 2011–2013 na moskiewskim Prospekcie Sacharowa odbywały się koncerty. Na scenie pod hasłem „Za uczciwe wybory!” z symbolicznymi białymi wstęgami pojawiali się weterani tacy jak Jurij Szewczuk z zespołu DDT i popularny wśród nastolatków raper Noize MC. Po pierwszych masowych akcjach ulicznych na Wyspie Błotnej trwale zmienił się wizerunek rosyjskiej stolicy – o czym pisałem już kilka lat temu w artykule „Moskwa nie jest z gumy” dla „Dwutygodnika”. Lata 10. miały kształt sinusoidy – po prodemokratycznym zrywie i politycznym ożywieniu nastąpił marazm i ochłodzenie: areszt dla akcjonistek z Pussy Riot po akcji w cerkwi Chrystusa Zbawiciela, kontrofensywa konserwatyzmu, olimpiada w Soczi, a po niej Majdan, „Krym-nasz” i wojna w Donbasie, operetkowe parady neokozaków i całkiem realne blokowiska ostrzeliwane z obu stron z moździerzy i wyrzutni rakiet. Społeczna znieczulica znów sięgnęła dna przy akompaniamencie codziennych krzykliwych talk shows Władimira Sołowiowa i tasiemcowych pogadanek Dmitrija Kiseliowa, naczelnego telewizji w moskiewskim Ostankino.

Wtedy pojawiły się też pierwsze głębokie podziały, także wśród artystów – jedni zajmowali twarde stanowisko antywojenne, inni jeździli grać koncerty na Krym albo wspierali separatystów Donbasu i projekt Noworosji. Andriej Makarewicz ze starej rockowej Maszyny Wriemieni, jeszcze niedawno dobry kumpel eksprezydenta Dmitrija Miedwiediewa, kolekcjonera winyli Deep Purple i Uriah Heep (!), przeistoczył się we wroga publicznego wspierającego banderowcówtak grzmiały głosy telewizyjnych propagandystów. W medialną niełaskę popadł też Borys Griebienszczikow, wśród fanów od dawna nazywany po prostu BG. Zawsze po buddyjsku spokojny i zdystansowany, operujący metaforami i lewitujący ponad syfem doczesności, na stare lata zamienił się w niepokornego barda, śpiewającego o tym, co boli tu i teraz. Od pamiętnego songu „Miłość w czasach wojny” poświęconego wydarzeniom w Kijowie („Wszyscy mamy zakryte twarze i nie wiemy, kto z nas jest po której stronie”) ballady Griebienszczikowa stawały się coraz bardziej zjadliwe i bolesne. Jego głównym medium jest kanał YouTube, w którym zamieszcza filmiki z koncertów w przejściach podziemnych – bo prekursor rosyjskiego rock’n’rolla powrócił na starość do swych korzeni. Tak robił jeszcze w Leningradzie lat 70., co, jeśli chodzi o sytuację polityczną, w połowie lat 10. nabrało symbolicznego znaczenia.Gdy po fałszerstwach podczas wyborów do moskiewskiej Dumy latem 2019 rok sinusoida rosyjskiej rzeczywistości na nowo wzniosła się ku pułapom społecznego wkurwu, Griebienszczikow nagrał wymowny komentarz w formie piosenki poświęconej telewizyjnym propagandzistom. A właściwie jednemu, najbardziej perfidnemu z nich – Władimirowi Sołowiowowi. „Wiecziernij M, czyli Wiecziernij Mudozwon” (w luźnym tłumaczeniu „Wieczorny K, czyli Wieczorny Kutafon”), prosty klip zarejestrowany przez reżysera Iwana Wyrypajewa, momentalnie zebrał rekordową liczbę wyświetleń i komentarzy, niezostawiających suchej nitki na adresacie piosenki. Wszyscy od razu domyślili się, komu poświęcony jest kawałek, choć jego nazwisko nie jest wspomniane ani razu. Na dzień dzisiejszy klip ma cztery miliony wyświetleń. Od mniej więcej dwóch lat taką popularność osiągają w Rosji podobne treści, co jeszcze kilka lat wcześniej byłoby nie do pomyślenia.

 

W internetowy mem zamieniła się nerwowa reakcja samego Sołowiowa na tę piosenkę. Z ciężko ukrywaną obrazą skomentował on utwór kilka razy na antenie, twierdząc, że to „o dziennikarzach z konkurencyjnych kanałów” i że „Griebienszczikow z poety zdegradował się do nieudanego satyryka, nieudolnego wierszoklety”. Innym razem niedorzecznie zasugerował, że adresatem „Wieczornego K” najprawdopodobniej jest nowy prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, również telewizyjny showman i komik. Za to youtubowi komentatorzy zgodnie piszą „brawo, maestro!”, dziękując BG za rozjechanie „propagandonów” (jak często Rosjanie nazywają swych telewizyjnych propagandzistów). Sam Sołowiow, zwany przez niektórych Słowiczym Pomiotem, gdy już przyszła pandemia i opublikował na swoim Instagramie zdjęcie w masce, zawalony został komplementami w rodzaju „najbardziej do twarzy ci z zakneblowaną mordą”. Sam Griebienszczikow opublikował niedługo później nowy hit, pod starą nazwą AKWARIUM – lekki i eteryczny jak klasyczne produkcje fanów dorobku anglosaskiego rock’n’rolla w mieście nad Newą. „Paszoł won, Babilonie!” (oglądalność – ponad trzy miliony) to takie samo AKWARIUM jak przed laty, w swojej bardziej jamajskiej wersji – pogodne, dostojne, przepojone wolnomyślicielskim duchem i ukazujące światło na końcu tunelu.

Wstawiamy kije w szprychy naturze/ Produkujemy wiosnę w fabrykach/ Zamknęliśmy się szczelnie we własnym ogrodzie/ Rozmawiamy o świecie w rodzaju nijakim (…) Niby siedzimy po tej samej stronie, lecz nie jesteśmy zjednoczeni/ Jak rzekł patriarcha do narzeczonej: witam i proszę skorzystać z łazienki.

Paszoł won, Babilonie! Babilonie, paszoł won/ Ryczysz dziś jak ranny słoń/ ale jesteś już martwy, jesteś tylko własnym klonem.


Głos weteranów radzieckiej kontrkultury we współczesnym kontekście brzmi donośnie także dzięki Fiodorowi Czistiakowowi z zespołu NOL’, mistrzowi gry na akordeonie guzikowym i autorze hitów, w których brudny punkowo-rock’n’rollowy pazur mieszał się z liryzmem rosyjskiej akordeonowej nuty. Kiedyś Wujek Fiodor, który wziął sobie ksywę z kultowej bajki dla dzieci autorstwa Edwarda Uspienskiego, o mały włos nie dołączył do grona rockowych straceńców – jego życiowe perypetie z lat 90. mogłyby posłużyć za fabułę powieści Dostojewskiego. Później wyciszył się, zaczął grać Bacha, poświęcił się piosenkom dla dzieci, dołączył do świadków Jehowy. W połowie lat 10. jednak coś w Fiodorze pękło – nagrał konceptualny album „Bez wygłupów!” w stylu muzycznej bajki dla dzieci, ale z apokaliptycznym geopolitycznym podtekstem, o świecie pełnym medialnego chaosu, w którym ścierają się ze sobą fregaty wrogich pirackich bander z arsenałem jądrowym. Czistiakow nie ukrywał odniesień do powrotu globalnej zimnej wojny po Arabskiej Wiośnie i wydarzeniach ukraińskich. Gdy zżerany przez wewnętrzne dylematy, w końcu odmówił koncertowania w anektowanym Krymie, wylała się na niego fala hejtu. Kiedy w 2017 roku odbywał trasę koncertową po Stanach, dotarła do niego wiadomość, że Duma Federacji Rosyjskiej pod dyktando Cerkwi zaliczyła jego świadków Jehowy do organizacji ekstremistycznych i zakazała im działalności. Niewiele myśląc, Fiodor złożył wniosek o azyl polityczny w USA. Dołączył do nowojorskiej rosyjskiej emigracji, do muzyków poruszających się pomiędzy Brooklynem i Brighton Beach. Jednym z pierwszych utworów, które opublikował w nowym miejscu zamieszkania, była pełna wściekłości piosenka „Sprzątnąć świadków!” utrzymana w stylu najstarszych kawałków zespołu NOL’, z wyraźnym, skądś znanym przesłaniem: gdy przyszli po świadków Jehowy, nie protestowałem, bo nie byłem świadkiem Jehowy.


W rosyjskiej popkulturze temat informacyjnych wycieków i ujawniania sekretów sprawującej władzę mafii jako pierwszy otwarcie podjął raper Husky jesienią 2019 roku. Dedykowany prezydentowi Rosji mroczny trapowy numer „Siódmego października” (oglądalność – ponad cztery miliony użytkowników) ukazał się w dniu urodzin głowy państwa. Wywołujący ciarki tekst pełen ukrytych znaczeń, kryptonimów, czy nawet grypsery rosyjscy internauci zaczęli rozbierać na czynniki pierwsze, jednocześnie wyrażając obawę o zdrowie i życie Husky’ego. Pochodzący z Ułan Ude, stolicy autonomicznej Republiki Buriacji, raper od początku roztaczał wokół siebie straceńczą, autodestrukcyjną aurę. Jego wcześniejszy flirt z narodowobolszewicką ideologią i znajomość z pisarzem Zacharem Prilepinem, który stworzył w Donbasie własny batalion, nie zrobiła z Husky’ego beneficjenta i ulubieńca władzy – wręcz przeciwnie. Progresywna moskiewska branża nowych mediów uczyniła z Husky’ego, naturszczyka z głubinki, dekadencką artystowską ikonę – w odpowiedzi na to jego teksty stawały się coraz bardziej radykalne i desperackie. W teledysku do „Siódmego października”, który można zaliczyć do videoartu, przy użyciu modnej w społecznościówkach aplikacji do postarzania twarzy, ukazano, jak z dnia na dzień będzie potwornieć i rozpadać się facjata kraju rządzonego dożywotnio przez jedną i tę samą osobę.

Husky, fot. Husky, fot. aliina s., CC BY 2.0

Tekst „Siódmego października” rozpoczyna autentyczny napis na nagrobku: „Nie żyję, lecz mafia jest nieśmiertelna”. To nagrobek Leonida Uswiacowa, jednego z ważniejszych kryminalnych autorytetów w Petersburgu lat 90., znanego pod pseudonimem Lonia Sportowiec wieloletniego nauczyciela judo Władimira Putina i jednego z najbardziej zaufanych mu oligarchów, Arkadija Rotenberga. Dalej jest gęsto od aluzji. Husky porusza temat między innymi sfingowanych przez FSB wybuchów w blokach mieszkalnych, po których w 1999 roku zaczęła się druga wojna czeczeńska, a do władzy doszedł Władimir Putin. Przeciwstawia high life rosyjskich elit rozpaczliwym warunkom życia górników z syberyjskiego zagłębia Kuzbasu, gdzie w kopalniach regularnie dochodzi do eksplozji metanu. Nawiązuje też do lojalnego wobec Putina czeczeńskiego lobby z Ramzanem Kadyrowem na czele i wpływowych rosyjskich oligarchów. W końcu wprowadza wątek ludzi od mokrej roboty z Kaukazu Północnego (jak ci, którzy zlikwidowali w centrum Moskwy Borysa Niemcowa) oraz trującego preparatu nowiczok używanego przez służby specjalne. „Zamieszkam w wynajętej kawalerce/ będę się masturbować, myśląc o byłej partnerce” – tu z kolei komentatorzy dopatrują się alegorii na temat permanentnej histerii w rosyjskich oficjalnych mediach związanej z Ukrainą.


Czy Husky specjalnie szuka problemów? Warto przypomnieć, że problemy miał już wcześniej. Jesienią 2018 roku, zaraz po mundialu, przez Rosję przetoczyła zespół IC3PEAK na proteście przeciwko cenzurze rosyjskiej siecizespół IC3PEAK na proteście przeciwko cenzurze rosyjskiej sieci, marzec 2019, fot. DonSimon, PD , się fala odwołanych koncertów. Dotknęła ona kilku artystów – między innymi otwarcie antykremlowskiego witchhouse’owego zespołu IC3PEAK i właśnie kontrowersyjnego rapera z Buriacji. Lokalne władze w Nowosybirsku, Permie i Niżnym Nowogrodzie na wniosek enigmatycznego Stowarzyszenia Rodziców wzięły się do kontroli koncertów artystów podejrzanych o „propagowanie ekstremizmu, rozwiązłości, narkomanii i samobójstw”. Ma się rozumieć, że Husky rapujący o tym, że „chce być karabinem strzelającym w twarze” i piromanem krzyczącym „zdekapitować, obszczać i spalić”, natychmiast trafił na tę listę – nie trzeba było do tego żadnych treści niebezpiecznych politycznie. Po którymś z kolejnych odwołanych koncertów, gdy na salę jednego z klubów w południowym Krasnodarze weszła policja i odłączyła prąd, wkurzona młodzież wraz z raperem wyszła przed budynek, by kontynuować występ na ulicy w wersji unplugged. Husky wskoczył na dach jednego z zaparkowanych aut i zaczął rapować. Prawie natychmiast został ściągnięty na dół przez funkcjonariuszy i aresztowany na dwanaście dni za „chuligaństwo”. 

Rozpoczęła się medialna kampania w obronie Husky’ego, za którym wstawili się ludzie kultury: artyści starej daty, jak radziecki śpiewak Lew Leszczenko, czy znani dziennikarze, jak Leonid Parfionow. Odbył się koncert pod tytułem „Będę śpiewać swoją muzykę”, w którym udział wzięły gwiazdy gatunku: raperzy Oxxxymiron, Noize MC i jak dotąd zachowawczy i koniunkturalny Basta. Całe honorarium miało zostać przekazane Husky’emu, którego pozbawiono możliwości koncertowania. Koncert przyciągnął rekordową widownię i zmienił się w manifestację w obronie wolności słowa i artystycznej wypowiedzi. O hip-hopie i raperach zaczęły pisać czołowe rosyjskie media, także te najbardziej mainstreamowe. Doszło do kuriozalnych wydarzeń – dwóch dresiarskich raperów Ptaha i Roma Żygan, do tej pory w tekstach raczej lojalnych wobec władzy, wparowało do rosyjskiej Dumy, by zaprotestować przeciw cenzurze. Faktycznie, presja wobec chłopaków nie ma sensu – zawyrokował szef administracji prezydenta Siergiej Naryszkin, proponując nawet… system prezydenckich grantów dla raperów. Prób rapowania na antenie podjął się nawet król telewizyjnych propagandzistów, Dmitrij Kisielow – i natychmiast stał się memem. Władza na najwyższym szczeblu oficjalnie stwierdziła, że nie ma powodów, by zaprzątać sobie głowę raperami. Po czterech dniach Husky został zwolniony z aresztu. Raper podziękował kolegom za wsparcie i zadeklarował przekazanie uzbieranych funduszy dla organizacji broniących praw człowieka, Otwartej Rosji i Mediazony (stworzonej przez akcjonistę Piotra Wierziłowa i członkinie kolektywu Pussy Riot, Nadieżdę Tołokonnikową i Marię Aliochinę).

W ten sposób doszło do symbolicznego zjednoczenia się środowisk z różnych bajek w obliczu systemowych represji. Jednocześnie Husky złożył skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. W międzyczasie zablokowano mu kilka klipów na terenie Rosji. Sam Husky na pewien czas zapadł się pod ziemię, by w „Siódmym października” wystrzelić ze zdwojoną siłą.


Pokolenie milenialsów reprezentuje w Rosji Face (Iwan Driomin), chłopak z wydziaraną twarzą pochodzący z Ufy, stolicy Republiki Baszkortostanu. Zaczynał dość mało ambitnie, ale wystrzałowo – jego trapowe imprezowe bangery z tekstami w rodzaju „Ona wcina moją pałę jak burgera” rozbrzmiewały z telefonów nastolatków na co drugim osiedlowym murku. Dlatego dla wszystkich szokiem był kolejny album rapera z początku 2019 roku o enigmatycznym tytule „Niezbadane są wyroki” – na jego okładce zamiast chłopaków w dresach obwieszonych łańcuchami czy tuningowanych fur widniała improwizacja na temat… państwowego godła. Dwugłowy orzeł dzierży w lewej łapie sierp, w prawej młot, nad nim widniała radziecka gwiazda otoczona aureolą z kolczastego drutu – niczym z klasycznych kryminalnych tatuaży popularnych wśród więziennych rosyjskich subkultur już od czasu stalinowskich łagrów. W centralnym punkcie godła, w miejscu brzucha znalazła się wieża wiertnicza z symbolem petrorubla. Album otwiera nawiązanie do kanonicznych wersów Osipa Mandelsztama: „Jestem kradzionym powietrzem!” rapuje Face, dodając w finale: „Wciąż jeszcze żyjemy, nie czując pod stopami ziemi”, co można tłumaczyć: nie czujemy pod stopami własnego kraju. Za ten wiersz i wersy poświęcone Stalinowi poeta trafił do łagrów. 

Face, mat. promocyjneFace, mat. promocyjne

Kolejny numer z albumu, który momentalnie stał się kamieniem milowym w narracji o przemocy państwa w rosyjskiej popkulturze, jest jednym z najmocniejszych w rosyjskim rapie. W komentarzach w YouTube powtarzają się opinie: jak to możliwe, że kiedyś nie dało się słuchać Face’a, a teraz nie da się przestać go słuchać? Albo: jaka sprytna strategia – wedrzeć się na szczyty z burgerami, by zacząć nawijać o łagrach.

Jestem taki sam jak wy, jeszcze niedawno myślałem tak samo/ że trzeba by kogoś zajebać, by zwrócić na siebie uwagę dorosłych/ Oglądasz wiadomości: w Rosji szczęśliwi są wszyscy/ Jeśli nic nie mówisz – nie martw się, opowiemy o tym za ciebie/ Dzieci tną się nożami, strzelają w siebie i w inne dzieci/ Dzieci nienawidzą i zabijają nauczycieli/ Alkoholowy tryb życia tych pierwszych to krajowy standard/ Przyzwyczajcie się do nowego standardu – samobójstw tych drugich/ W oczach ludzi widzę tu tylko bezsilność/ Ofiary są tu winne, jeśli zostaną zgwałcone/ Głupota, chamstwo, złodziejstwo – po ich stronie jest siła/ Wolność słowa dostała tu dożywocie – elo, jesteś w Rosji.


Iwan to dziecko przedmieść Ufy, blokowego getta, w którym od małego trzeba było kombinować, by przeżyć. Już jako dzieciak miał na swoim koncie dilerkę, rozboje, próby samobójcze, pobyt w psychiatryku. To dość standardowa biografia i doświadczenia bliskie milionom nastolatków, zwłaszcza z prowincji – dlatego osiedlowe dzieciaki od razu pokochały Face’a i przyjęły go jako swego. W tych kręgach popularność zdobywa dzisiaj radykalnie antypolicyjna ideologia i estetyka A.Y.E. (czytaj A.U.Je) – dosłownie oznaczająca Jedność Układu Aresztanckiego. Romantyzacja więziennej rosyjskiej kultury wraz z jej mistyczną symboliką, tatuażami, grypserą i hierarchią wylała się z online’u na ulice rosyjskich miast, zwłaszcza w zauralskiej i zabajkalskiej części kraju.

Klasowe podziały to fundament zaangażowanej twórczości Face’a: „Pochodzę z Rosji – pańszczyźnianej” – przedstawia się w jednym z kawałków. Często w wywiadach wśród błędów młodości Iwan wspomina uczestnictwo w bandzie skinheadów i bieganie po ulicach swojego osiedla za migrantami z Azji Środkowej. Dopiero później dostrzegł, że dla państwa on i jego koledzy są takimi samymi pariasami i że system bawi się nimi, napuszczając słabych na jeszcze słabszych. „Masz coś przeciw gejom, masz coś przeciw emigrantom/ lecz czy zrobiłeś kiedyś coś przeciw prawdziwym okupantom?” – pyta swych byłych koleżków w piosence „Pańszczyźniana”. Jednocześnie szydzi z poważnego traktowania ideałów A.Y.E. przez ziomków z osiedla, przypominając im, że struktury siłowe i kryminalne są w Rosji częścią tego samego układu: Mister Policja i Mister Kryminał/ Jedli z jednej miski, byli z tego samego podwórka/ Pili z jednego kubka, usuwali niewygodnych/ Możesz wywróżyć mi przyszłość ze wzorków na moim dywanie”. Głęboka samoświadomość Face’a i jego przemiana zrobiły wielkie wrażenie na nastrojonym prodemokratycznie moskiewskim środowisku artystycznym. Jego występ na wielkim antykremlowskim wiecu przeciw fałszerstwom w moskiewskich wyborach regionalnych na Prospekcie Sacharowa latem 2019 roku stał się gwoździem programu. Zagrał tam pod wymownymi hasłami: „Wypuścić! Dopuścić!”. Wykonał między innymi radykalny numer „Salam wszystkim moim braciom!”, podkreślając przywiązanie do lokalnych tradycji swojego miasta, jak by nie patrzeć, stolicy muzułmańskiej republiki autonomicznej.

Gdy jesienią po wielkich demonstracjach w Moskwie doszło do masowych zatrzymań i wyroków za rzekome ataki na funkcjonariuszy Rosgwardii, Face postanowił wesprzeć jednego z zatrzymanych, antyfaszystę Jegora Lesnych. Nagrał klip z wizytą w jego domu, zachęcając widzów, by wysyłali listy do aresztu, i dając szczegółową instrukcję, jak się podobne listy wysyła.   Moskiewskie uliczne zadymy sprzed półtora roku zaowocowały jeszcze jednym hiphopowym incydentem – nietypową kolaboracją gwiazdy gatunku, petersburskiego zawadiackiego rapowego intelektualisty Oxxxymirona z jednym z aresztowanych. Pochodzący z Tadżykistanu, urodzony w małym podmoskiewskim miasteczku Samariddin Radżabow (rocznik 1998) już od dzieciństwa marzył o tym, że zostanie raperem, ćwiczył sambo i taekwondo, pracował w budowlance. Jego życie radykalnie się zmieniło, gdy podczas moskiewskiej demonstracji w lipcu 2019 roku rzucił w jednego z OMON-owców napierających na tłum pustą plastikową półtoralitrową butelką. Funkcjonariusz w sądzie w roli oskarżyciela oznajmił, że został zaatakowany, otrzymał cios w szyję i odczuł przeszywający fizyczny ból – później zmienił zeznania, mówiąc, że się „wystraszył”. Charakterny Samariddin w areszcie śledczym odmówił składania zeznań i ogłosił dziesięciodniową głodówkę. Rozprawy Samariddina i innych figurantów „sprawy moskiewskiej”, jak rosyjskie media internetowe nazwały aresztowanych po letnio-jesiennych demonstracjach, były żywo śledzone i relacjonowane. Jedną z aktywnych osób w tarapatach stał się raper Oxxxymiron, który na fali aktualnych wydarzeń powrócił do swego dawnego dynamicznego londyńskiego stylu hartowanego przez lata w beefach i versusach. Samariddin jako pierwszy powiedział w jednym z wywiadów po aresztowaniu, że jego marzeniem jest nagranie feata z Oxxxymironem. Podczas kolejnych rozpraw sądowych chłopak próbował freestyle’ować wprost z klatki, w której siedział. Wzruszony Oxxxymiron natychmiast przygotował i wrzucił do YouTube’a kawałek, który stał się wymarzonym featem Samariddina, oczekującego na decyzję sądu za murami słynnego moskiewskiego aresztu Matrosskaja Tiszyna (Cisza Morska):

Jaki ze mnie polityczny aktywista/ Jestem zwykłym Tadżykiem i sambistą/ Grałem w gry, wyrywałem laski w necie, robiłem drobne biznesy/ Ze zwykłego typa zrobili demona i prawie że dekabrystę/ Za wystraszenie psa – do pięciu lat, prawie jak za morderstwo.

Ostatnie wersy zmontowane z nagrań z telefonu rapuje wprost z sali rozpraw sam Samariddin: „Nie naruszałem prawa, nie tknąłem nikogo z mundurowych/ To sprawa na zamówienie – przyszywają je każdemu, komu chcą/ Dla studenta – prycza, prokuratorowi– medal/ Wolność to coś, co masz w sercu, reszta to tylko detal”. Radżabowowi groziło trzy i pół roku kolonii karnej; zwolniono go po czterech miesiącach, w grudniu. 31 stycznia tego samego roku, po demonstracji w obronie Aleksieja Nawalnego, Samariddina ponownie zatrzymano w Moskwie. Oxxxymiron również wylądował w policyjnej ciężarówce (awto-zaku) – w rodzinnym Petersburgu, w dniu urodzin.


Jedną z perfidnych taktyk stosowanych podczas protestów wobec zatrzymanych młodych ludzi coraz częściej jest sprawdzanie w bazie danych, czy mają „uregulowany stosunek do służby wojskowej”. Nieraz zdarzało się, że nastolatki w wieku poborowym czy studenci wprost z komisariatów trafiali do wojenkomatu (punktu poborowego). W kanałach na Telegramie relacjonujących protesty z różnych rosyjskich miast roi się od ostrzeżeń w rodzaju: na tej ulicy lub przy wyjściu ze stacji metra legitymują wszystkich nastolatków, uważajcie na siebie!

Temat militaryzacji jest obecny w rosyjskiej kontrkulturze praktycznie od zawsze jako jeden z ważniejszych. Być może jednak to epoka putinizmu, zwłaszcza w swej fazie rozkwitu na początku lat zerowych, ożeniła militaryzację z przebojową popkulturą, na wzór amerykański z czasów Reagana. Billboardy reklamujące służbę kontraktową jako „męską przygodę”, żołnierze pozujący z długonogimi modelkami, koncerty rockowe i niezliczone filmy akcji.

Monetoczka, fot. Oli Zitch, CC BY-NC-ND 2.0Monetoczka, fot. Oli Zitch, CC BY-NC-ND 2.0

Wraz z początkiem kampanii w Donbasie militaryzacja dosięgła największego młodzieżowego rockowego spędu w Rosji – festiwalu Naszestwije. Koncerty odbywały się na tle pokazów nowych modeli czołgów i samolotów, wśród barw narodowych i patriotycznych wizualizacji. Noize MC, już od kilkunastu lat odgrywający rolę sumienia rosyjskiego rapu i rocka (artysta eklektyczny, uniwersalny i niezmiennie popularny), nie zbojkotował Naszestwija jak niektóre zespoły, ale też nie wystąpił na nim, udając, że nic się nie stało. W 2018 roku zagrał tam jedną piosenkę, „Ludzie z karabinami”, nagraną wspólnie z Monetoczką – pochodzącą z Jekaterynburga najjaskrawszą songwriterką pokolenia milenialsów, łączącą postironię z liryzmem i feministyczną Nadia Tołokonnikowa (Pussy Riot) w popularnym w ostatnich latach w Rosji t-shircieNadia Tołokonnikowa (Pussy Riot) w popularnym w ostatnich latach w Rosji t-shircie: transporter policyjny jako autobus szkolny, fot. Barkingstore.ru, :wrażliwością. Monetoczka, inaczej Liza Gyrdymowa, od dziecka wychowana na piosenkach i tekstach Noize’a, wreszcie zaczęła z nim nagrywać. Polityczny ciężar jej lekkich, nastoletnio niefrasobliwych, lecz zjadliwych i celnych wersów w niczym nie ustępuje przekazowi Noize’a MC.

O co ci chodzi, jacy ludzie z karabinami?/ Po parkiecie skaczą laski nawciągane / W kiblu ktoś dzieli grama kredytowymi kartami/ Jacy ludzie? Z jakimi karabinami?

Dopóki liberałowie bełkoczą, a prawica jest żądna krwi/ Póki nastolatki łapią fazy na rejwach i zrywają sobie filmy na domówkach/ Pojutrze muszą iść już do szkoły, popojutrze – szukać roboty/ Ale wszystko to może się nie zdarzyć – zależy, jak kto spędzi tę sobotę/ Za jednego kaucję wpłaci stary, inny – do punktu poborowego z rzeczami/ chill out w koszarach, parkiet na placu – kurz kłębi się pod kamaszami.

Wydawałoby się, że podczas moskiewskich protestów z 2019 roku środowisko raperów w większości stanęło po stronie demonstrantów, opowiadając się za wolnymi i uczciwymi wyborami. Świat rosyjskiego rapu to jednak również limuzyny, jachty, złota biżuteria i rolexy, koncerty na daczach oligarchów gdzieś na Cyprze czy w południowo-wschodniej Azji albo instagramowe zdjęcia z przyjęć u Ramzana Kadyrowa, prywatnie fana stylu gangsta. Zarobki takich raperów bywają wyższe niż niewychodzących z rodzicielskiego telewizora lukrowanych tuzów estrady pokroju Filipa Kirkorowa. Co się jednak stało, gdy syn oligarchy, honorowy pasażer superjachtów i nadworny głaskacz tygrysów Ramzana, raper Timati opublikował okolicznościowy klip z okazji Dnia Moskwy, w którym znalazły się wersy: „Jestem moskwianinem od piątego pokolenia wstecz/ Nie chodzę na żadne wiece, nie trawię tych dzikusów”? W przeciągu kilku dni kawałek zebrał około półtora miliona dislajków, ustanawiając rekord w historii rosyjskojęzycznego YouTube’a i w rezultacie został usunięty z serwisu. Był akurat początek września, sam środek ulicznych starć z OMON-em.

Noize MC, fot. Oli Zitch, CC BY-NC-ND 2.0Noize MC, fot. Oli Zitch, CC BY-NC-ND 2.0

Tego samego dnia, gdy usunięto klip Timatiego, swoją nową piosenkę opublikował Noize MC – była to przeróbka kultowej syberyjskiej Grażdańskiej Obrony, „Normalnie, po ludzku”. Na motywach punkowej poezji Jegora Letowa, która jest w Rosji abecadłem każdego kontestatora, Noize, przywdziewając klasyczne letowowskie okulary niewidomego, nakreślił kontekst tego, co dzieje się w kraju tu i teraz, ze znamiennym „żeby wrogowie się bali, bij swoich jak najmocniej się da”. Rozpoczynające się głosem Putina „Normalnie, po ludzku” miało dwadzieścia jeden milionów odsłon – licznik dodał kolejne miliony w styczniu tego roku.        

Dziewczyna z konnej policji, z białym i-Phone’em na białym koniu/ wyczekuje w insta lajka i niskich cen w czarny piątek/ Miarowo stukają po bruku kopyta/ Koledzy z pracy zwijają demonstrantów do suki/ Koleżanki debatują nad przepisami w jeszcze niezablokowanym Telegramie/ Jedna chce kupić dziecku w markecie meganowy zestaw Lego/ W zestawie – resorak z napisem „policja”, a w środku trójka ludzików/ Dwóch gliniarzy na jednego – normalnie, po ludzku.


Podczas gdy hiphopowi beneficjenci systemu pokroju Timatiego nagrywają na zamówienie laurki dla miejskich włodarzy, outsider Husky idzie coraz dalej w przeciwną stronę, jakby próbował sprawdzić, gdzie znajduje się w Rosji czerwona linia. Jego ostatni album „Hoszhonog” wziął nazwę od buriackiej potrawy z baranich jelit. Stężenie turpizmu i naturalizmu osiąga apogeum w piosence „Do czego się brandzluję”, w której Husky streszcza swój narkotyczno-erotyczny koszmar senny z Putinem w roli głównej: bohater piosenki w więziennym baraku zostaje zgwałcony przez prezydenta.

 
Pod koniec roku 2020 ożywili się weterani z grupy DDT pod wodzą Jurija Szewczuka, który od końca lat 80. pełni funkcję naczelnego komentatora rosyjskiej rzeczywistości. To rockowy bard bliski wielu zwykłym obywatelom, zwłaszcza na rosyjskiej prowincji. Jedni pamiętają, jak w 1995 roku przyjechał z gitarą na front pierwszej wojny czeczeńskiej, by wesprzeć poborowych szeregowców, którzy zostali rzuceni jak armatnie mięso. Inni, jak w 2011 roku, u progu pierwszych nowożytnych rosyjskich protestów, na jakimś wieczorku charytatywnym u petersburskich oficjeli zadał przy włączonych kamerach pytanie Putinowi, ówczesnemu premierowi (prezydentem był Miedwiediew): kiedy wreszcie nastanie w naszym kraju społeczeństwo obywatelskie i skończy się samowolka służb mundurowych? Dziś, w epoce oligarchicznego turbokapitalizmu, DDT staje się rosyjskim odpowiednikiem australijskiego Midnight Oil. Teledysk „2020” poświęcony rosyjskim ofiarom pandemii został nagrany dronem w niedokończonych szkieletach dwudziestopiętrowych kolosów na petersburskich przedmieściach, gdzie deweloperzy po raz kolejny oszukali ludzi, zainkasowali zaliczki i zwinęli interes.
 
W reakcji na wydarzenia białoruskie, jak wielu innych rosyjskich artystów, intelektualistów i dziennikarzy, Szewczuk wsparł protestujących w liście otwartym. Oglądając klip do piosenki „Proust” z punktu widzenia osoby skopanej przez trzech niezidentyfikowanych osobników w jakimś obskurnym pomieszczeniu, nie sposób nie odnieść się do bestialstwa mińskich OMON-owców i tajniaków, do relacji z katowni – aresztu przy ulicy Okrestina. W odniesieniu do skontrastowanej Białorusi część rosyjskiego społeczeństwa wciąż wydaje się uśpiona i konformistyczna – zwłaszcza ta lepiej zarabiająca i bardziej wpływowa. A piosenka Szewczuka nie jest piosenką o Białorusi.

Gdzie wczoraj byłem? Z kim wczoraj piłem?/ Komu dowaliłem? jak Spartańczyk pod Termopilami/ Komu nabluzgałem? Komu naflugałem? I z kim się kochałem? otoczony gorylami. (…)

Moja żywa Rosjo – ty nie śpisz, śpimy tylko my/ szczęśliwi, zwarci, ociekając śliną/ Moskwa kwitnie, a moskwianie – porobieni w chłam/ Póki co panuje tu pokój, wasza mać! – póki co.

 

Wyjdźmy na spacer

Poświęcony walczącym Białorusinom, i nie tylko o Białorusi, jest „Wyjdźmy na spacer” – nowy kawałek starego hiphopowego składu Kasta. Od grudnia zebrał on już ponad siedem milionów odsłon. Nowa jakość przekazu polega w nim na Kasta, fot. Katia Mozina, CC BY-SA 3.0Kasta, fot. Katia Mozina, CC BY-SA 3.0przekreśleniu wiecznego rosyjskiego fatalizmu, nihilizmu i zwątpienia, na bezpośrednim i spokojnym wezwaniu do społecznego oporu, pomimo wszystko. Kasta z Rostowa nad Donem dla rosyjskiego rapu jest niczym DDT dla rosyjskiego rocka, to pionierzy gatunku z końca lat 90. Władi Kasta, uliczny chłopak twardo trzymający się zasad, który jest trochę jak nasz Włodi, sygnalizuje, że nadszedł czas obywatelskiego nieposłuszeństwa i tak jak śpiewał przed laty BG z Akwarium, „zwrócenia sobie swojej własnej ziemi”, faktycznego powstania z kolan w obliczu własnych pasożytów i oprawców. Nikt się nie łudzi, że zwrot nastąpi natychmiast i bezboleśnie, ale jeśliby zrobić duży zoom na rosyjską historię ostatnich dziesięciu lat, tendencje pokoleniowych i mentalnych zmian widać jak na dłoni.    

Pistolecik na wodę, lep na muchy czy spluwaczkę – nic nie trzeba brać, wyjdź tylko na spacer/Świecę dymną, procę, hokejowy kijek czy skakankę – nic nie trzeba brać, wyjdź tylko na spacer/ Będą tam kozacy i zbójnicy, pionki i koniki/ Wyjdź ze mną na spacer, zejdź już z tego parapetu/ Możesz być i na rolkach, nakręcimy niezłe klipy/ Będą hełmy, ochraniacze, kółka i krzyżyki/ W grze w kółko i krzyżyk będziemy kółkami, lecz nie stawiajmy na sobie krzyżyków/ Chciałbyś dać kuksańca – dadzą ci trzy latka.

Będą ciąć? Będą bić? Wytrzymaj, spokojnie/ To i tak ty prowadzisz tę furę/ Wyłaź wreszcie z domu/ Siedzieli na złotej werandzie car i carewicz/ Karuzela się kręci i tego nie zmienisz/ Raz dwa trzy cztery pięć – już lecą mnie szukać/ Nie schowałem się – znaczy jestem niewinny.

Wyjdź ze mną, wyjdź ze mną na spacer.

 

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych)