Ustawianie głosu

Karolina Rychter

W debiutanckiej powieści Wiktorii Bieżuńskiej „Przechodząc przez próg, zagwiżdżę” rzeczywistość dzieciństwa jest brutalna, ale wszystko jest w niej możliwe. Również momenty piękna i niesamowitości

Ustawianie głosu

Jeszcze 2 minuty czytania

Ustawianie głosu

Świat bohaterki „Przechodząc przez próg, zagwiżdżę”, debiutanckiej powieści Wiktorii Bieżuńskiej, jest mroczny i brutalny. Rządzi się niezrozumiałymi prawami, pełno w nim fizycznej i psychicznej przemocy. Życie toczy się w cyklach uzależnień i „naturalnej kolei rzeczy”. Jest jak sen, z którego trudno się obudzić, albo jak oblepiający kokon. Jednak sposób, w jaki tę zamkniętą, mroczną rzeczywistość opisuje narratorka – mała dziewczynka – jest pełen nieoczekiwanego piękna.

Nie dowiadujemy się, jak się nazywa. Gdy ją poznajemy, wychowuje ją babcia, troskliwa i okrutna, usłużna i despotyczna zarazem. Matka jest obok, pełna pretensji i obojętna. Ojciec jest budzącym grozę alkoholikiem. Nikt tu się nie przejmuje uczuciami dziewczynki – dorośli używają jej do swoich rozgrywek, przestawiają, mówią o niej w trzeciej osobie „ona”. Patrzą poprzez nią, a nie na nią. Ten motyw wielokrotnie wybrzmiewa w powieści Bieżuńskiej: „Ojciec stoi w kuchni i wygląda przez okno. Patrzy przez bloki, przez drzewa, przez kominy. Patrzy przez babcię. Stoi w rzece jej gadania. Patrzy przeze mnie. Z oczu i ust sączy mu się szarość. Dłoń z papierosem opiera o parapet”.

Dorośli nie patrzą na dziecko, ale nie patrzą również na siebie. Żyją w swoich transach, w swoich żalach i wspomnieniach. Wokół nich roztaczają się cienie przemocy, traumy, poczucie przegranego życia i niewykorzystanych możliwości, szara atmosfera biedy i beznadziei przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Ta somnambuliczna, pełna obojętności atmosfera jednak aż kipi od napięcia. Dorośli nie widzą się nawzajem, nie widzą dziecka, ale ciągle sobie przeszkadzają, potykają się o siebie, przypominają sobie nawzajem o swoich porażkach, wybuchają agresją. Konflikty najczęściej rozgrywają się w drzwiach pokoju lub mieszkania.

Wiktoria Bieżuńska, „Przechodząc przez próg, zagwiżdżę”. Wydawnictwo Cyranka, 125 stron, w księgarniach od czerwca 2022

To stąd tytułowy próg. Pojawia się niemalże na samym początku powieści, wraz z pierwszym pojawieniem się matki dziewczynki: „Skrzypi próg. W drzwiach staje matka. Jej powrót jest zawsze trochę zaskoczeniem, nagłym szarpnięciem czasu, podobnym do tego, gdy zostaje się przyłapanym na gorącym uczynku. Niedbale opiera się o framugę”. Potem stanie w drzwiach pojawia się w różnych wariantach. Zazwyczaj zwiastuje kłopoty i awanturę, zarazem jednak jest jednym z nielicznych punktów w czasoprzestrzeni, kiedy bohaterowie się ze sobą konfrontują – w brutalny, namacalny sposób przestają być dla siebie niewidzialni.

Choć dziewczynka jest dla dorosłych niemal zawsze przezroczysta, a jej głos jest niesłyszalny, to właśnie on prowadzi nas po tym ponurym świecie. Bieżuńska doskonale uchwyciła dziecięcy sposób przeżywania rzeczywistości – każdy, nawet jeśli w jego dzieciństwie nie było tyle przemocy i cierpienia, odnajdzie tu własne wspomnienia. Poczucie bycia ignorowanym i nieważnym, strach, że zrobiło się coś złego, chociaż nie wiadomo właściwie co, spadające znienacka, miażdżące, niemal unicestwiające słowa krytyki, które sprawiają, że nagle zaczynamy się zupełnie inaczej postrzegać. Ale też życie w ciągłym zdziwieniu. Bo chociaż u Bieżuńskiej rzeczywistość jest brutalna, to równocześnie wszystko jest w niej możliwe, również momenty piękna i niesamowitości. „W kuchni arbuzy wyglądają jak owoce zerwane w ogródku olbrzyma, które przypadkiem wturlały się do lilipuciego domku. Jedna kula leży w zlewie, drugą babcia kroi na łódki o czerwonych żaglach i układa na ceracie. Siorbiemy miąższ aż do zielonych, gorzkawych skórek. Sok nam leci po brodzie i po dłoniach, kapie na taborety i dalej na podłogę. Rozsiewamy pestki”.

Między innymi dlatego pełna bezkompromisowego realizmu powieść Bieżuńskiej przypominała mi niekiedy surrealistyczne opowiadanie „Ciemna wiosna” pisarki i rysowniczki Unici Zürn, w którym przyglądamy się dorastaniu małej dziewczynki doświadczającej absurdalnego okrucieństwa i całkowitego niezrozumienia. Jest w nim jednak nadzieja, której u Zürn brakuje.

Kiedy rodzina wyprowadza się od babci, a dziewczynka przystępuje do pierwszej komunii, opisanej z całą towarzyszącą jej pustą rytualną otoczką i terrorem spowiedzi, głos naszej bohaterki, wrażliwy na niuanse i przenikliwy, staje się coraz bardziej dojrzały. Nabiera doświadczenia, wchłania głosy z przeczytanych książek. Domyślamy się, że w przyszłości stanie się silny, własny, nie będzie tylko słabym echem czy akompaniamentem jak wtedy, gdy dziewczynka prosi babcię, by nauczyła ją gwizdać: „Wydobywam cichy dźwięk, wciąż jeszcze podobny do świstu wiatru. No widzisz, jak umiesz? Pięknie umiesz, mówi babcia. Nie, mówię, wcale nie umiem. Umiesz, umiesz, kiwa głową ona. A teraz razem. Babcia przymyka oczy. Gwiżdże. Głośniej i wyżej. Dołączam do niej. Ona jest jakby ptakiem, a ja wiatrem. Od spodu głaszczę gałąź, na której siedzi”.

To właśnie w tym zdradzającym przyszłą mądrość dziecięcym głosie prowadzącym nas przez ponury i beznadziejnie zamknięty świat można odnaleźć coś na kształt szczęśliwego zakończenia. To głos kogoś, kto ten świat przekroczy, wyjdzie z zaklętego kręgu powtórzeń, stanie się podmiotem, opowie swoją historię. Kto napisze książkę.

Literacki Sopot


Cykl tekstów poświęconych debiutom literackim powstaje we współpracy z Goyki 3 Art Inkubatorem, organizatorem festiwalu Literacki SopotJedenasta edycja odbędzie się w dniach 18-21 sierpnia 2022 roku, a motywem przewodnim będzie literatura irlandzka.