Niby coś

Agnieszka Budnik

Jeśli „Oto ciało moje” Aleksandry Pakieły ma być próbą odsłonięcia przyczyn bulimii, to zwyczajnie rozczarowuje. Jest jednak wyraźna granica między konfesyjną opowieścią o borykaniu się z chorobą a powieścią na ten temat

Niby coś

Jeszcze 2 minuty czytania

Niby coś

Dawno debiut powieściowy nie ściągnął na siebie takiej uwagi. Krytyczne recenzje opublikowali m.in. Bernadetta DarskaMarcin Bełza, a nieprzychylna opinia Olgi Wróbel na Facebooku wywołała lawinę komentarzy. Wszystko to poniekąd w odpowiedzi na ciepłe przyjęcie powieści przez odbiorczynie (choć nie zawsze, jak się okazuje, czytelniczki). Wywiady z autorką pojawiły się w magazynie „Vogue”, w „Wysokich Obcasach”, a także w programie „Onet Radio”, w którym rozmawia się, będąc obwożoną samochodem po stolicy. Zdjęcia Pakieły w bieliźnie z naszytą hostią obiegły Instagram, razem z kolażową okładką z nagą kobietą. O szerokie działania promocyjne nie można oczywiście mieć pretensji, a wydanie książki i szum wokół niej stały się okazją do rozmów o bulimii. Dlaczego więc krytyka literacka postanowiła przebić balonik pierwszej fali huraoptymistycznego przyjęcia książki?

Bohaterką i zarazem narratorką „Oto ciało moje” jest borykająca się z zaburzeniami odżywiania Natalia. 29-latka wspomina swój czas dorastania poprzez kilka rwanych scen i postaci: mieszkanie z rodzicami, katolickie podstawówka i gimnazjum, wyprowadzka na studia polonistyczne do Warszawy, praca i życie w stolicy. Chronologię co jakiś czas zaburzają jadłospisy bulimiczki z 2016 roku, rozmowy przez telefon, wiadomości z Messengera i zawieszone poza czasem wyznania osoby chorej.

Aleksandra Pakieła, „Oto ciało moje”. ArtRage, 140 stron, w księgarniach od czerwca 2022

W części domowej dowiadujemy się na przykład, że opresyjny dziadek każe bohaterce jeść mięso na obiad, ta nie ma na to ochoty i w przypływie gniewu rzuca schabowym w portret papieża na ścianie, wprawiając rodzinę (i czytelniczkę) w konsternację. To tylko pierwszy z wyrazów dezaprobaty wobec Kościoła katolickiego. Pojawiają się tu również: opresja niedzielnej mszy w obowiązkowych lakierkach, warkoczach i niewygodnych sukienkach z kołnierzem, pogadanki o grzechu aborcji, seksu przedmałżeńskiego i rozpusty, a także dyscyplinowanie ciała. To zresztą jeden z głównych wątków książki. Kiedy wreszcie bohaterka przenosi się do Warszawy, choroba uderza z całą swoją mocą. Pakieła przedstawia szereg scen zwracania jedzenia i zestaw porad bulimiczki, jak robić to najbardziej efektywnie.

Podobnych historii o trudnych relacjach rodzinnych, bolesnym dorastaniu i nieprzynoszących ulgi ucieczkach do Warszawy pojawiło się w ostatnich latach sporo. W przypadku „Oto ciało moje” problemem nie jest jednak wtórność (tu broni się wątek zaburzeń odżywiania, nie tak często omawianych w literaturze), lecz po prostu warsztat. Kłopotów jest tu co najmniej kilka.

Właściwie jedynym spoiwem „Oto ciało moje” pozostaje temat. Książka Pakieły chce być opowieścią o dorastaniu w latach 90., problematycznych relacjach rodzinnych, piętnie katolickiego wychowania i niemożliwych oczekiwaniach stawianych młodym (ale przecież nie tylko) kobietom. A to wszystko na niecałych czterech arkuszach wydawniczych spiętych etykietą bulimii. Jeden wątek goni następny, przeszłość, przyszłość i teraźniejszość ciągle się mieszają, a opowieść co jakiś czas przetykają wstawki z zupełnie różnych porządków.

Z kolei styl momentami wypada infantylnie. Może się wydawać, że na początku książki mówi nastolatka, która na bieżąco opowiada o swojej trudnej relacji z jedzeniem. Nic bardziej mylnego. Ta sama Natalia tym samym językiem opowiada o przeszłości i przyszłości, choć zdrabnia i infantylizuje na potęgę: chce mieć „domek”, gdzie poczuje się bezpiecznie, przygarnie psa ze schroniska, „takiego nieco większego od kotów”.

Postaci rysowane są grubą kreską. Pojawiają się tylko na chwilę i charakteryzują je papierowe dialogi, wiązka przymiotników i garść klisz. Mama pachnie więc jak proszek do prania i krem Nivea, ma „stalowe spojrzenie”, „czerwone włosy i krwisty charakter”, zło wcielone. Podobnie jest z naturalistycznymi opisami wymiotowania, pochłaniania jedzenia i katowania ciała, które ograniczają się do kilku czasowników: żreć, rzygać, ruchać się. I to by było na tyle.

Jednak najważniejszy problem jest taki, że „Oto ciało moje” składa obietnicę, której nie potrafi spełnić. Etykieta powieści ma tu chyba sugerować: to nie (w całości) moje doświadczenie, to fikcja, skonstruowany świat, który jest wart opisania. Mimo to w prozie Pakieły emocje pozostają poza kontrolą pisarki: w końcu do rąk czytelników trafia fabularyzowany pamiętnik, który dryfuje w bliżej nieokreślonym kierunku. Stąd największy zgrzyt: zamiast próby opowieści o dojrzewaniu w chorobie i z chorobą – jakiejś uniwersalizacji przy pomocy literatury – autorka zamienia swój debiut w coś na kształt krótkiej sesji terapeutycznej splecionej z rekonstrukcją wspomnień i publicystycznym komentarzem.

Przygodne sceny z przeszłości mają, jak sądzę, zarysować jakiegoś rodzaju nieuchronność, a więc i powszechność choroby. Nie ma tu jednak miejsca na półcienie, psychiczne uwarunkowania, badanie wpływu środowiska czy pogłębione relacje. Ubierasz się na czarno i słuchasz metalu? Będziesz się okaleczać. Twoja mama miała surowe spojrzenie? Nie stworzysz zdrowych relacji towarzyskich. Chodziłaś do katolickiej szkoły? Czekają cię problemy psychiczne i przynajmniej jedno ekstremalne doświadczenie erotyczne. Pisarka wykłada wszystkie karty na stół, dociska puenty i próbuje stworzyć wizję patologicznej przeszłości. Ta jednak, jak na złość, patologiczna być nie chce.

Ostatecznie to osobnicza historia, w której trudno odnaleźć miejsce dla doświadczeń innych niż te, które należą do autorki czy bohaterki. Wbrew biblijnej aluzji zawartej w tytule trudno uwierzyć, że za bulimię Natalii odpowiadają egoistyczna matka, złowrogi dziadek, katolicka szkoła czy presja życia w stolicy wśród szczupłych koleżanek i siłowni na każdym rogu. Jeśli „Oto ciało moje” ma być próbą odsłonięcia przyczyn bulimii, to zwyczajnie rozczarowuje. Jest jednak wyraźna granica między konfesyjną opowieścią o borykaniu się z chorobą a powieścią na ten temat. „Oto ciało moje” jest niestety zaskakująco anachroniczną propozycją: opartą na uproszczeniach, drogach na skróty i stereotypach, opowiedzianą do tego nieumiejętnie i nieinteresująco.

*

Czy debiut Pakieły jest literacko sprawny? Nie. Czy krytyczna lektura powieści o zaburzeniach odżywiania przekreśla wagę samego doświadczenia? Oczywiście nie. Skoro zaburzenia odżywiania są niedostatecznie reprezentowane w dyskursie społecznym, literatura może posłużyć do uzupełnienia tych braków. W końcu w pisaniu nie zawsze chodzi o stworzenie najlepszej książki roku. Jeśli jednak próbuje się opowiedzieć o tego rodzaju doświadczeniu akurat przy użyciu medium powieści – a nie reportażu, pamiętnika czy filmiku na YouTubie – trzeba liczyć się z jego wymaganiami. Jeśli się o tym zapomina, ani temat, ani literatura nie wychodzą na tym dobrze.

Literacki Sopot


Cykl tekstów poświęconych debiutom literackim powstaje we współpracy z Goyki 3 Art Inkubatorem, organizatorem festiwalu Literacki SopotJedenasta edycja odbędzie się w dniach 18-21 sierpnia 2022 roku, a motywem przewodnim będzie literatura irlandzka.