O dźwiękach i zmysłach

Rozmowa z Ernstem Reitermaierem

Wybraliśmy się kiedyś na targ warzywny i ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że pocieranie dwóch porów wytwarza skrzypiący dźwięk. W warzywach tkwi muzyka. Przecież krojenie marchewek na kuchennym stole jest także źródłem dźwięków! Staramy się po prostu te dźwięki rozwijać i organizować

Jeszcze 2 minuty czytania

MONIKA ROKICKA: Na swojej stronie internetowej piszecie, że nie pamiętacie, kto wpadł na pomysł stworzenia Orkiestry Warzywnej. Jaka jest filozofia tego rodzaju muzyki? O co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi?
ERNST REITERMAIER: Podstawową filozofią Orkiestry Warzywnej jest przekonanie, że muzyka jest wszędzie, że dźwięki otaczają nas z każdej strony. Wybraliśmy się kiedyś na targ warzywny i ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że pocieranie dwóch porów wytwarza skrzypiący dźwięk, że w warzywach jest muzyka.
Ernst Reitermaier / fot. Monika RokickaPrzecież krojenie marchewek na kuchennym stole jest także źródłem dźwięków. Staramy się po prostu te dźwięki rozwijać i organizować. Tworzymy instrumenty, które wydają brzmienia znajome i naturalne, a jednocześnie bardzo neutralne. Ideą jest zatem eksplorowanie nowych dźwięków.

Tworzycie muzykę wyłącznie na warzywach, czy używacie do tego celu jakichś narzędzi?
Wykorzystujemy sprzęty kuchenne, choćby noże. Ale naszym celem jest tworzenie dźwięków wyłącznie z materiału organicznego, z warzyw. Nie używamy innych instrumentów, nie wykorzystujemy owoców, nie sięgamy po własny głos. Musimy trzymać się jednej rzeczy, bo w przeciwnym razie nie będzie w tym żadnego sensu.

Orkiestra Warzywna

Założona w 1998 roku w Wiedniu, koncertuje na całym świecie. Gra muzykę wyłącznie na instrumentach wykonanych z warzyw (m.in. marchewkowe flety, skrzypce z porów, selerowe bongosy, paprykowe trąbki). Tworzone w ten sposób brzmienia są unikatowe. Orkiestra porusza się w wielu stylach: muzyka współczesna, elektroniczna i eksperymentalna, free jazz, noise. Ostatnia płyta zespołu nosi tytuł „Automate”.

Trudno tworzy się takie instrumenty? Ile czasu zajmuje przygotowanie? I jak długo można je eksploatować?
To zależy od instrumentu, od warzywa. Gramy na gotowych instrumentach, na przykład na porowych skrzypcach, ale również na bardziej skomplikowanych, jak marchewkowe flety. Ich przygotowanie wymaga doświadczenia i dobrych narzędzi. Wykonanie takiego instrumentu, jeżeli umie się to robić, trwa jakieś 15 minut. Na koncercie używamy wielu instrumentów, ich przygotowanie zajmuje nam zwykle dwie godziny. Na każdy koncert przygotowujemy nowe instrumenty. Od zbudowania instrumentów do koncertu nie może upłynąć więcej niż pięć godzin, bo inaczej instrumenty zwiędną. Gdy jest gorąco, latem, musimy pamiętać, aby zraszać je wodą i trzymać w chłodnym miejscu.

Użyłeś słowa „organiczny”. Ciekawi mnie, czy wykorzystujecie typowe warzywa organiczne, tzw. ekologiczne, a jeżeli tak, to czy zauważacie różnicę w jakości dźwięku?
W języku niemieckim słowo „organiczny” ma trochę inne znaczenie. „Organiczne” oznacza coś, co jest biologiczne, naturalne. Oczywiście różnica w dźwięku jest bardzo zauważalna. Wiele warzyw ekologicznych, które są zdrowe i smaczne, wcale nie nadaje się do muzykowania, ponieważ mają zupełnie inną strukturę komórkową. Są bardziej suche, mają mocniejszą strukturę włókien. Nadają się do jedzenia, ale niekoniecznie do robienia instrumentów.

fot. Monika RokickaCzy jadąc do jakiegoś kraju – koncertujecie przecież w wielu miejscach świata – próbujecie lokalnych ciekawostek warzywnych?
Tak, lubimy odkrywać coś nowego. Chętnie próbujemy rzeczy, których nie znamy, w ramach improwizacji i odkrywania nowych brzmień. Jednak w naszym repertuarze używamy sprawdzonych warzyw, do których jesteśmy przyzwyczajeni.

Wracając do repertuaru, bo o tym wspomniałeś – czy gracie jakiś konkretny rodzaj muzyki? Jak można was sklasyfikować?
Na warzywach można w zasadzie grać wszystko, jednak w tej chwili wykonujemy prawie wyłącznie własne kompozycje stworzone na potrzeby określonego warsztatu dźwiękowego. Określiłbym to jako muzykę eksperymentalną, chociaż odnosimy się czasem do muzyki elektronicznej, bo akurat w niej też dobrze się czujemy. Staramy się jednak eksplorować brzmienia typowo warzywne i tworzyć kompozycje wykorzystujące takie właśnie dźwięki.

Warzywa w Lublinie:

20 maja 2010 roku Orkiestra Warzywna wystąpiła w Lublinie podczas festiwalu „Kody”. Na marchewkowych fletach, dyniowych bębenkach, ogórkofonach, porowych skrzypcach i naciowych grzechotkach zespół zaprezentował bogaty repertuar z własnej eksperymentalnej twórczości (od nastrojowych swingów po minimalistyczne techno) oraz aranżacje utworów klasycznych („Święto wiosny” Strawińskiego na kapusty i sałaty!). Dmuchając i uderzając w nietypowe instrumenty – przy okazjonalnej pomocy różnych urządzeń kuchennych – warzywni muzycy wyczarowywali subtelne i artystycznie niebanalne krajobrazy dźwiękowe. Niedosyt spowodowany niedługim występem orkiestry (w związku z szybkim zużyciem materiału warzywnego) zrekompensowała gorąca zupa jarzynowa serwowana po koncercie przez członków zespołu oraz możliwość muzykowania z artystami, a nawet zabrania instrumentów do domu.
MR

Porozmawiajmy o zmysłach. Tworzycie dźwięki angażujące zmysł słuchu, ale dbacie również o wrażenia wzrokowe, zapachowe i smakowe, oczywiście poprzez wykorzystywanie warzyw. Czy zdajecie sobie sprawę z tej wielozmysłowości?
Oczywiście. Jest to jedno z założeń naszego zespołu, ponieważ nie jesteśmy tylko muzykami, nie tylko muzykami o klasycznym wykształceniu. Wielu z nas to także artyści sztuk wizualnych. Poruszaliśmy się wcześniej w różnych obszarach twórczych – poezji śpiewanej, muzyce elektronicznej, architekturze, projektowaniu, a teraz spotkaliśmy się w strefie dźwięku. Naszym głównym celem jest właśnie dźwięk. Oczywiście przy budowie instrumentów w grę wchodzi jeszcze aspekt optyczny, a podczas gotowania zupy z resztek instrumentów – również aspekt smakowy. Jest to więc sztuka wielozmysłowa. W jednym z projektów skupiamy się na aspekcie optycznym warzyw. Zgłębiamy je z zewnątrz i wewnątrz, aby lepiej poznać ich strukturę.

Przyjechaliście do Polski na festiwal „Kody”, łączący muzykę tradycyjną z awangardową. W jakim sensie jesteście tradycyjni, a w jakim awangardowi?
Rozdzielenie tradycji i awangardy jest – według mnie – bardzo trudne, ponieważ są to elementy powiązane. Gdy przyjrzymy się bliżej muzyce warzywnej, czy artystom takim jak John Cage, który eksperymentował z gałęziami, spostrzeżemy, że jesteśmy mocno ugruntowani w tradycji, choć tworzymy oczywiście własne dźwięki i własną sztukę. Naszym zamiarem nie jest wcale kontynuowanie pewnej tradycji, pomimo tego, że jesteśmy z nią związani. Wspomniałem o Johnie Cage’u, ale równie dobrze mógłbym tu wymienić Franka Zappę, Johna Zorna, czy innych artystów. Efekt ten widać też w tradycyjnej muzyce ludowej, w której wykorzystuje się przedmioty codziennego użytku (np. łyżki), a z naturalnych materiałów tworzy się instrumenty (choćby bębny).

Czy zdarza wam się współpracować z innymi artystami spoza tzw. warzywnego kręgu?
Zwykle pracujemy samodzielnie. Jesteśmy zespołem i samo to stwarza pewne problemy, ponieważ u nas każdy głos liczy się jednakowo. Adaptowanie istniejących kompozycji na warzywa nie jest wcale takie proste, ale oczywiście zdarza nam się współpracować z innymi – z kompozytorami muzyki klasycznej, co jest bardzo interesujące, bo zwykle mamy inne podejście, czy z zespołem grającym eksperymentalną muzykę pop, z którym na przykład gramy w grudniu w Paryżu koncert.

Co jest najważniejszym elementem waszej muzyki?
Dźwięk, brzmienie, ale również aspekty rytmiczne, które dają intrygujące efekty. Wykorzystujemy też melodie, ale nie aż tak często, ponieważ są one zwykle bardzo konkretne i wymagają precyzyjnego stroju, a to przy warzywach nie jest możliwe, bo do końca nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Ująłbym więc to tak: dźwięk, rytm i melodia. Bardzo trudny jest element harmoniczny.

Jak tworzycie muzykę? Czy stosujecie improwizację?
Improwizację – oprócz innych elementów – wykorzystujemy jako środek do tworzenia kompozycji. Myślę, że najważniejszym aspektem jest pozyskiwanie dźwięku z nowych instrumentów. Tworząc je, myślimy od razu o nowych utworach. Ktoś wychodzi z pewnym pomysłem, ktoś inny go przejmuje i tak to się zaczyna. Czasami zdarza się, że ktoś przychodzi z nowymi dźwiękami, do których następnie tworzymy instrumenty, ale proces zawsze rozpoczyna się od zainicjowania pomysłu przez jedną osobę.

Gdy gracie, zastanawiacie się nad tym, jak publiczność zareaguje na waszą muzykę?
Nie chcemy się nad tym skupiać, ale oczywiście podczas koncertów czujemy reakcję publiczności. Wykonujemy również programy tworzone na specjalne okazje. Ale najbardziej lubimy grać w miejscach, które nie są zbyt duże i gdzie widownia widzi, co dzieje się na scenie.

Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?
Ostatnio nagrywaliśmy nową płytę i to zabrało nam dużo czasu. Musieliśmy stworzyć nowe instrumenty i odpowiednio opracować kompozycje, więc był to naprawdę długi proces. We wrześniu rozpoczynamy tournée po Wielkiej Brytanii, Holandii i Francji, więc będziemy dość zajęci. Ale to akurat dobrze, bo jesienią jakość warzyw jest najlepsza.

 Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).