Laurie Anderson (skrzypce), John Zorn (saksofony), Bill Laswell (bas). Dziedziniec Zamku Królewskiego w Lublinie, 15 maja 2010 (w ramach II Festiwalu Tradycji i Awangardy Muzycznej „Kody”).
Pierwsza edycja festiwalu „Kody” odbyła się w 2009 roku (m.in. Jan Garbarek i The Hilliard Ensemble, Tomasz Stańko plus zespół Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej z Lublina). Tegoroczną otworzył wspólny koncert legend nowojorskiej awangardy: Laurie Anderson (skrzypaczki, piosenkarki i performerki), Johna Zorna (saksofonisty, kompozytora i założyciela wytwórni Tzadik) oraz Billa Laswella (basisty i producenta).
Co to są „Kody”?
Idea Festiwalu Tradycji i Awangardy Muzycznej „Kody” (w tym roku 15–22 maja, Lublin) zrodziła się w 2007 roku, kiedy to Jan Bernad – dyrektor artystyczny Ośrodka Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych „Rozdroża” w Lublinie i założyciel Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej – rozpoczął pracę nad utworem opartym na trzydźwiękowej frazie, a inspirowanym pytaniem o pierwsze melodie człowieka. Wstępne próby wprowadziły go w stan zdziwienia. Przecież to, co powstaje, to czysta muzyka współczesna! Wtedy Bernad zwrócił się z pomysłem stworzenia festiwalu łączącego tradycję z awangardą do kompozytora Jerzego Kornowicza. Ideą festiwalu jest żywe łączenie i przenikanie tradycji muzyki archaicznej i nowoczesnych poszukiwań muzycznych.
Program składał się wyłącznie z muzyki improwizowanej. Miłośnicy niekończących się eksplozyjnych improwizacji z pewnością nie mieli powodów do rozczarowań – otrzymali bowiem dużą dawkę awangardowo-eksperymentalnych brzmień w gwiazdorskim wydaniu. Zaśpiewy skrzypiec, modyfikacje głosowe, transpozycje elektroniczne, sekwencje rytmiczne (na przemian wzmacniane i wyciszane); dynamiczne fragmenty przeplatały się z nastrojowymi alikwotami. Pojawiły się też gdzieniegdzie inicjowane przez Zorna wariacje na żydowską nutę. Niektórzy twierdzili, że nawet wiatr zdawał się wiać zgodnie z muzycznym rytmem…
Ton spotkaniu nadawała Anderson. Jak twierdzi, tworząc, zawsze stara się opowiadać jakąś historię (znana z multimedialnych występów, podczas których równie dobrze czuje się w roli kompozytorki, wokalistki i instrumentalistki, co poetki, fotografki czy reżyserki), eksperymentuje z nowymi brzmieniami i instrumentami (skrzypce z taśmą magnetofonową zamiast smyczka). Anderson świetnie partnerował Zorn – guru nowojorskiej awangardy, multiinstrumentalista swobodnie żonglujący muzycznymi stylami, eksplorujący nowe gatunki. Bill Laswell miał tylko zastąpić niedysponowanego Lou Reeda, ale dość szybko dał o sobie znać jako świetny muzyk.
II „Kody” za płoty
W programie festiwalu znalazły się m.in. „Gorzke żale” Aleksandra Kościówa (zespół Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej i Cellonet pod dyrekcją Andrzeja Bauera); projekt „Quasi Rublev” Gośki Isphording i Katarzyny Głowickiej (inspirowany filmem Tarkowskiego); „Wyliczanki polskie” Małych Instrumentów i lubelskiego chóru dziecięcego „La Musica”; koncert wiedeńskiej Orkiestry Warzywnej; monograficzne koncerty Philipa Glassa (z udziałem kompozytora) oraz Arvo Pärta (polska premiera „Symfonii nr 4 Los Angeles”, dedykowanej Michaiłowi Chodorkowskiemu, prapremiera „Veni Creator”).
Takie koncerty zawsze wzbudzają skrajne emocje. Czy nowojorczykom udało się stworzyć historię, o której wspominała Anderson? Zabrakło może bardziej lirycznej Laurie A., trochę bardziej jazzującego Johna Z. i bardziej ambientowego Billa L. Nie brakowało natomiast elementu zaskoczenia, atmosfery niespodzianki i gorącego oczekiwania. I było mocno improwizująco. Niekiedy kolizyjnie. Trzy różne osobowości. Trzy różne muzyczne estetyki. I może dobrze. W końcu taki był zamysł koncertu. Improwizacje.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).