Pieniądz, wymiana i przemiana wirtualna

Aleksandra Przegalińska

Zasoby finansowe, z których korzystamy i które są naszymi wytworami, rządzą się coraz mniej przejrzystymi zasadami organizacji. Ich ontologiczny status także nie jest jasny

Jeszcze 3 minuty czytania

„Zamienił stryjek siekierkę na kijek” – mówi wierszyk Brzechwy. W tym krótkim, pociesznym i jakże celnym stwierdzeniu zawiera się niezwerbalizowana intuicja wielu ludzi dotycząca istoty procesu wymiany. Wymiana jest zastąpieniem jednego dobra (materialnego lub niematerialnego) – innym dobrem. Na ogół opiera się na wcześniej wypracowanych i określonych zasadach, które można rozumieć jako społeczny stosunek zobowiązań pomiędzy jednostkami i grupami społecznymi (transakcja). Wymiana polega bowiem przede wszystkim na tworzeniu i utrzymywaniu stosunków międzyludzkich i międzyinstytucjonalnych. To niebagatelna rola. Z pewnością dlatego Michel Foucault umieszcza ją wśród najbardziej podstawowych działalności człowieka: reprezentowania, mówienia i klasyfikowania.
W społeczeństwach jej rola jest bezsprzecznie kluczowa. A jednak kryje się w niej coś niebezpiecznego, a wręcz drapieżnego. Implikuje ona bowiem konieczność pozbycia się tego, co już znamy na rzecz mniej znanego – pożądanego, ale nie do końca przewidywalnego.

Kwestię „niewiadomego” można konceptualizować rozmaicie, ale nad społecznym postrzeganiem wymiany krąży nadal duch darwinizmu. Wielu teoretyków postrzega wciąż każdą wręcz interakcję jako transakcję. Uważają oni, że jeżeli człowiek podejmuje jakiekolwiek działanie, robi to w oczekiwaniu długo – lub krótkofalowych korzyści dla siebie. Często chodzi o pożytek niematerialny, w postaci np. szacunku od innych, posłuszeństwa, etc. Ten, kto jest „silniejszy”, wymieni lepiej i uzyska więcej. Być może te kategorie wymagają ponownego przemyślenia?

Jeśli dobrze się przyjrzeć, wymieniamy niemal wszystko (od myśli po płyny ustrojowe). Jednakże pierwszą rzeczą, która większości zapytanych o wymianę przychodzi na myśl, są pieniądze. Pieniądz stanowi powszechny „środek wymiany” w wymianach, które dzięki jego pośrednictwu uzyskały własną, specjalistyczną nazwę: kupna-sprzedaży. Rzecz jasna, kupno-sprzedaż nie jest z nami od zawsze. Dawniej w wielu społeczeństwach stosowany był ze stosunkowym powodzeniem barter, czyli wymiana bezgotówkowa. Wykorzystanie barteru nie wynikało jedynie z nieznajomości innych środków wymiany. Na przykład w starożytnym Rzymie powodem jego stosowania była właśnie utrata wartości pieniądza. Ciekawe, że w dzisiejszych czasach stosowany jest zresztą nadal w celu obejścia restrykcji walutowych – nieprzyjemnej relacji z wymiarem spekulatywnym.

źródło: www.techcrunch.comTym niemniej, w większości przypadków, w których w grę wchodzi wymiana dóbr materialnych, posługujemy się pieniądzem. Pieniądz może być w każdej chwili zamieniony na potrzebny towar. Jest on najbardziej płynnym aktywem majątkowym jaki posiadamy. Można go w każdej chwili wykorzystać na rozmaite sposoby. W literaturze przedmiotu wyróżnia się rozliczne funkcje pieniądza: funkcję obrachunkową – ponieważ pieniądz jest ekwiwalentem towarów przy jego pomocy możliwe jest wyrażenie wartości innych towarów (jej wyrazem jest cena); funkcję tezauryzacyjną, czyli funkcję środka przechowywania wartości, którą pieniądz spełnia wtedy, gdy środki pieniężne są oszczędzane (interesujące jest tutaj, iż aby pieniądz prawidłowo spełniał funkcję tezauryzacyjną, musi posiadać zaufanie ludzi i podmiotów gospodarczych); funkcję motywacyjną, ponieważ chęć posiadania pieniądza motywuje ludzi do podejmowania działań w celu jego pozyskania; funkcję komunikacyjną, ponieważ pieniądz jest komunikatem i to poważnym – stanowi bowiem źródło informacji o sytuacji ekonomicznej państwa, które je emituje, zaś sam wygląd oraz materiał z jakiego został wykonany informują o poziomie kultury społeczeństwa (w dzisiejszych czasach ma to, rzecz jasna, malejące znaczenie); funkcję integracyjną i dezintegracyjną zarazem – pieniądz wpływa na powstanie i kształtowanie się stosunków między ludźmi. Na ich podłożu powstają instytucje społeczno-finansowe (giełdy, fundacje, banki), które mają za zadanie zaspokajanie społecznych potrzeb. Jednocześnie pieniądz powoduje rozpad struktur społecznych i powstawanie nowych, ponieważ dążenie do wzbogacenia się wywołuje wiele różnic między grupami społecznymi; funkcję płatniczą – pieniądz stał się środkiem płatniczym poprzez oddzielenie się ruchu towarów i świadczonych usług w czasie od ruchu pieniądza. To dzięki niemu dokonała się niezwykła i brzemienna w skutki ontologiczne (!) rewolucja, którą można określić mianem temporalnej. Rozdzielenie w czasie transakcji kupna-sprzedaży na dwie odrębne czynności – transakcję kupna oraz transakcję sprzedaży – zniosło bowiem konieczność zachowania jedności czasu i miejsca i spowodowało, iż trajektorie obu tych ruchów zaczęły rezydować w innych wymiarach.

Sama wymiana za pomocą pieniądza ma wiele wymiarów, które zyskiwała stopniowo. Podobnie jak pieniądz – wymiana występuje w rozważaniach wielu teoretyków jako forma reprezentowania. Początkowo, jak zauważają Condillac, Galiani i Graslin, proces wymiany pełni rolę podobną do tej, jaką pełni czasownik w systemie językowym. Czasownik jest spoiwem, który odnosi pozostałe części zdania do siebie, a w efekcie nadaje zdaniu sens, zaś wymiana towarów przebija wszystkie ograniczenia bezpośredniej wymiany indywidualnych i lokalnych produktów i rozwija – jak twierdzi Karl Marks – proces przemiany sensu ludzkiej pracy. Nie tylko ustanawia związek między reprezentowanym przedmiotem a jego wartością, ale także relację między tymi, którzy posiadają i tymi, którzy potrzebują. „Przed wymianą nie ma nic – pisze Foucault – tylko rzadka lub obfita realność natury” – całkowicie pozbawiona sensu z ludzkiego punktu widzenia.

Z czasem „ontologiczny rozjazd” staje się coraz poważniejszy, co nie znaczy, że jest widoczny dla oka człowieka, który w nim uczestniczy. Wymiana, we własnym, nieustannym procesie, napędza się niczym kula śniegowa. Wymienna wartość nie tylko reprezentuje stosunek towarów, ale także wchodzi „w prywatną relację z samą sobą” (to znów Marks), bo wyłania się z samej siebie jako wartość dodana. Piszący o tym samym mechanizmie Foucault zauważa tutaj zresztą, że tworzenie wartości dodanej nie ma nic wspólnego z postulatem spełnienia większej ilości potrzeb większej ilości ludzi. Wręcz przeciwnie: wymiana rozpięta jest między nadmiarem a brakiem i to balans między nimi wytwarza i zwiększa wartość.

Wymiana to także transformacja. Gdy proces wymiany jest już rozpędzony, pieniądz zyskuje moc reprezentowania siebie samego i wynajdowania sobie substytutów, które będą go zastępować (wtórnie: towary!). Zatem, to nie towar określa stosunek do pieniądza, lecz pieniądz jako system znaków określa ten stosunek na własnych zasadach. Proces wymiany towarów wędruje do świata reprezentacji, w którym ustawione zostają wszystkie stosunki równości i nierówności między pieniędzmi, dobrami, a ostatecznie także ludźmi. Tworzy to niekończącą się możliwości wymiany, która ma sens tylko wtedy, gdy jej sposobem bycia jest pozbawianie wartości wszystkiego innego. Ale to jeszcze nie koniec.

Dzisiaj, z uwagi na poziom skomplikowania procesu, wymiana staje się coraz bardziej odniesieniem do rzeczywistości wirtualnej. Rzeczywistość wirtualna jest często opisywana jako efekt skrzyżowania się dwóch pragnień: symulacji i interakcji, w którym symulacja jest rozumiana jako próba oszukania zmysłów (tworzenia iluzji), ale także kreacja zaś interakcja jako możliwość nawiązania pośredniego, zmediatyzowanego kontaktu z innymi. Te dwa pragnienia są jak dwie osi. Ich punkt przecięcia jest „miejscem”, gdzie rodzi się nowe, wirtualne medium. Symulacja, rozumiana jako kreacja czegoś, co nie istnieje namacalnie oraz interakcja są także podstawami wymiany pieniądza.

Idąc dalej, musimy odrobinę się cofnąć: w średniowiecznej scholastyce pojęcie „wirtualności” znaczyło to samo co pojęcie „potencjalności”. Jego antonimem nie była rzeczywistość (jak myślimy współcześnie), lecz aktualność, zaś „wirtualność” i „aktualność” były dwoma równorzędnymi trybami istnienia rzeczywistości. Gdy przeniesiemy się z powrotem do czasów współczesnych i przyjrzymy obiegowi pieniądza, możemy zauważyć, że sama wymiana jest również całkowicie wirtualnym procesem. Rzeczywistość wirtualna i sfera wymiany pieniędzy są bardzo podobne – obie są potencjalne właśnie w filozoficznym rozumieniu tego pojęcia. Potencjalność w filozofii oznacza, że istotna różnica pomiędzy zjawiskami i istotami (esencjami) zostaje zniesiona. Podobnie, w przypadku wymiany pieniędzy, nie możemy odróżnić wartości od ceny, od momentu gdy proces wymiany już się rozpoczął. Ale nie możemy również powiedzieć, że cena nie istnieje.

Co więcej, tak jak w sferze rzeczywistości wirtualnej działamy za pomocą wirtualnych agentów, których nazywamy awatarami, w sferze wymiany działamy pieniędzmi. Pieniądze – przede wszystkim te, których nigdy nie widzimy – które gromadzimy na naszych kontach i kartach – są same w sobie ucieleśnieniem doskonałości: dzięki swej przejrzystości są w pełni zdolne do reprezentowania czegokolwiek kiedykolwiek. Są potencjalne. Nigdy nie są ostateczne i mogą przekształcić się w coś zupełnie innego niż to, czym były wcześniej.

Zasoby finansowe, z których korzystamy i które są naszymi wytworami, rządzą się zasadami organizacji (a raczej ciągłej reorganizacji), które stają się dla człowieka coraz mniej przejrzyste. Ich ontologiczny status także nie jest jasny. Wydaje się jednak, iż powoli zdobywamy tropy pozwalające się w tym wszystkim odrobinę lepiej zorientować. Warto tu czerpać z podejścia holistycznego, które rozwija się od lat siedemdziesiątych w naukach ścisłych i dla którego kluczowe są pojęcia homeostazy oraz autopoietyczności.

Homeostaza (gr. homoíos – podobny, równy; stásis – trwanie) – jest zdolnością utrzymywania stałości parametrów wewnętrznych w systemie, zasadniczo sprowadza się to do utrzymania stanu stacjonarnego płynów wewnątrz- i zewnątrzkomórkowych. Uważana jest za warunek zdrowia (większość chorób u swego podłoża ma zaburzenia mechanizmów utrzymania homeostazy). Pojęcie homeostazy silnie wiąże się z pojęciem system autopoietycznego, czyli systemu samowytwarzającego się. Autopoietyczność jako koncepcja została zastosowana przez dwóch chilijskich biologów Humberto Maturanę i Francisco Varelę do opisania istoty organizacji systemów żywych. Idea autopoiesis zrodziła się ona z obserwacji Vareli i Maturany dotyczących systemów immunologicznych organizmów żywych. Zdaniem badaczy, procesy przebiegające w układzie immunnologicznym można wyjaśnić w oparciu o dynamiczny, wciąż cyklicznie rozwijający się proces. Varela i Maturana, podobnie jak L. von Bertalanffy – twórca ogólnej teorii systemów – proponowali porzucenie nurtu mechanistycznego, który opiera się na koncepcji odwracalności zjawisk, na rzecz pojmowania rzeczywistości w kategorii nieskończonego zbioru procesów nieodwracalnych, z których każdy jest możliwy. Żywy system poprzez zarządzanie tymi procesami adaptuje się do swojego otoczenia: oddziela się od niego, jednocześnie w nim pozostając. Autopoiesis to dialog między żyjącą jednostką a jej otoczeniem, które istnieje nie obok, lecz dla niego. Dialog bez żadnych jasnych wytycznych.

Porównując system finansowy z systemem autopoietycznym już na pierwszy rzut oka widać jedną ważną zbieżność: nie dzielimy się w nich tym, co naprawdę mamy – dzielimy się „rzeczami”, które są dla nas abstrakcyjne. Niebawem, w miarę rozwoju ery cyfrowej, może się okazać, że ten problem dotyczy ogromnej masy zjawisk, dóbr i koncepcji. Dlatego też, współcześnie wiele kluczowych kategorii, również pojęcie wymiany, wymaga ponownej konceptualizacji. Wymiana, zarówno pieniędzy jak i na przykład prądu (patrząc na rozwój inteligentnych sieci zarządzania energią) przenika coraz bardziej do sfery wirtualnej. Ale to paradoksalnie znaczy, że istnieje coraz bardziej. Zyskuje na aktywności, choć tę aktywność coraz trudniej nam rozpoznać, bowiem staje się coraz mniej namacalna i konkretna. Jako elementy tego systemu przestajemy jasno rozpoznawać, gdzie występuje przyrost, a gdzie brak i coraz trudniej jest nam rozróżnić jest, czy dysponujemy nadmiarem czy niedoborem. Być może widać to będzie jaśniej dopiero wtedy, gdy przyjrzymy się całemu systemowi – zarówno w marko- jak i ultra-mikroskali (zasadniczo obie są dla nas w sensie naocznym nieosiągalne i wymagają wielu intelektualnych ćwiczeń).

Napędzane wymianą społeczeństwa, w których żyjemy, są układami radykalnie zmiennymi, o nieograniczonym potencjale reorganizacji. Są jak gigantyczne samoorganizujące się twory lub ekosystemy, w których trudno jest świadomie nawigować, zwłaszcza jeśli używa się do nich odrobinę spóźnionych kategorii. Powinniśmy się starać nadgonić, nawet jeśli narazi nas to na konieczność zmierzenia się z paradoksami.

Koniec wierszyka Brzechwy jest następujący: „Zyskał wiele-mało, dobrze mu się działo”. To najlepszy opis homeostazy systemu autopoietycznego jaki kiedykolwiek czytałam.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.