Komu wszczepią czipy
CC0

16 minut czytania

/ Media

Komu wszczepią czipy

Aleksandra Przegalińska

O nastaniu Nowego Porządku Świata mówi wiele świadectw. Jednym z nich jest wszechobecny czip wszczepiany pod ludzką skórę oraz powszechna inwigilacja właścicieli owej skóry

Jeszcze 4 minuty czytania

Każdemu, kto śledzi rozwój teorii spiskowych, a także podziwia ich niezwykłą wręcz spójność, znany jest bez wątpienia termin Nowego Porządku Świata (NWO = New World Order; Novus Ordo Mundi). Termin ten, przypomnijmy, już jakiś czas temu przestał określać zmianę w międzynarodowej polityce polegającą na wdrożeniu planu Wilsona lub utworzeniu Ligi Narodów czy ONZ. Dzięki popularności teoriospiskowej wizji świata, NWO to dziś przede wszystkim próba utworzenia ładu opartego na absolutnej kontroli całej populacji Ziemi przez grupę decydentów (na przykład reptilian, UFO lub członków loży masońskich), którzy tejże populacji wcale dobrze nie życzą. Może to zostać osiągnięte w następujący sposób:

Zupełnie niewykluczone, że apokaliptyczna Bestia objawi się zupełnie prędko w pełnej krasie właśnie jako wszechobecny CHIP. Mówi o tym wiele świadectw. Na przykład strona poznańskiej organizacji STOP NWO, na której przeczytać można następujące passusy:

Tak, tak, żyjemy obecnie w czasach apokalipsy, gdzie decydują się losy Ziemi, losy ludzkości. Znamię bestii zostało odszyfrowane i rozpoznane, ale mimo to zagrożenie wcale nie mija! Ludzie nie chcą tego zrozumieć, patrzą i nie widzą, mają uszy, ale nie słyszą! Ludzkość w swej masie jest nadal ślepa i brnie jak te owce prosto w objęcia wilka.

A co robi wilk? Otóż wilk zachęca do „samozaczipowania się”. Już w 1989 roku – czytamy dalej – „włoski, katolicki miesięcznik «Chiesa Viva» poinformował, że w Brukseli w siedzibie ówczesnej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej (EWG) znajduje się superkomputer, służący do oznakowania wszystkich ludzi ze świata uprzemysłowionego, zwany BESTIĄ (Brussels Electronical Accounting Surveying Terminal)”. Autor lub autorka tekstu sugeruje wyraźnie, że taka nazwa komputera była świadomym, zuchwałym i urągliwym nawiązaniem  do tekstu z Apokalipsy św. Jana – ponurym żartem iluminatów. Ze świadectwa na stronie poznańskiego STOP NWO dowiadujemy się także, iż wybitny kanadyjski uczony dr Patrick Fisher poinformował niedawno świat, iż w Bestii „zakodowane [jest] nie tylko nazwisko danej osoby, ale również to czym zajmowała się w ciągu swego życia, to znaczy praca, uzdolnienia, kierunek myślenia i wszystko co może być przedmiotem zainteresowania”. Każda z „oznakowanych” osób miała w tym superkomputerze swój unikalny cyfrowy numer, zaczynający się od wspólnej dla wszystkich grupy cyfr 666. To, z kolei, jak skwapliwie uzupełnia autor (lub autorka) związane jest, rzecz jasna, z kolejnym tajnym projektem. Tym razem to LUCID (Logical Universal Communications Intractive Databank), zakładający zebranie w jednym centralnym komputerze wszystkich możliwych danych o każdym mieszkańcu naszej planety. W LUCID wymagane jest obowiązkowe posiadanie Universal Biometric Card, czyli uniwersalnej karty biometrycznej: wszczepionego pod skórę bioczipa.

RFID po wszczepieniu / fot. Amal Graafstra, flickr CC BY-SA 2.0RFID po wszczepieniu / fot. Amal Graafstra, flickr CC BY-SA 2.0Czym jest bioczip? Otóż, nie jest to bynajmniej przykład działania magii rodem z Hogwartu, lecz proste urządzenie elektroniczne: nadajnik mający głównie na celu identyfikację różnych obiektów, w tym ludzi i zwierząt (RFID), lub też ich lokalizację drogą radiową (na przykład podczas migrowania różnych gatunków zwierząt). Za autora bioczipów uważany jest Thomas W. Heeter, który w marcu 1999 r. w Houston opatentował swój wynalazek (nr 5.878.155) i nadał mu następujący opis: „sposób weryfikacji ludzkiej tożsamości podczas uczestniczenia w elektronicznej transakcji handlowej”. Bioczipy pod wpływem indukcji prądu elektrycznego wysyłają sygnał radiowy na odległość do kilkunastu metrów, a tym samym kod zawierający niezbędne informacje o jednostkach, na których się znajdują i do których są przyporządkowane. Mechanizm działania jest prawie taki sam jak w przypadku kodów kreskowych.

Wróćmy jednak do świadectw. Jeśli im wierzyć, czipowa BESTIA pojawiła się już kilkakrotnie, choć mało osób przyłożyło do tego należytą wagę. Na przykład w 2002 roku miliony widzów skupionych przed telewizorami w USA oglądały, jak jednej z rodzin wszczepiono bioczipy ADS VERICHIP w programie „Today Show”, zaś dr Peter Zhou, który jest szefem naukowców firmy ADS z powodzeniem zastosował bioczipy m.in. w tropieniu porwanych dzieci (projekt KIDSCAN), monitorowaniu więźniów, czy też odnajdywaniu chorych na Alzheimera. Mainstreamowe media także donosiły o innych przypadkach. Stacja ABC w znanym amerykańskim programie „Good Morning America” z 30 sierpnia 1998 pokazała pierwszego człowieka z wszczepionym bioczipem. Tytuł programu brzmiał „Half-man/half-machine”, jego bohaterem zaś był Kevin Warwick, znany szerokim gremiom jako pierwszy cyborg na świecie. Warwick to dziekan wydziału cybernetyki uniwersytetu w Reading w Wielkiej Brytanii, który jako pierwszy wszczepił sobie pod skórę mikronadajnik, dzięki któremu był rozpoznawany przez swoje laboratorium. Jego pomysł spotkał się z szerokim zainteresowaniem i był fetowany m.in. przez pismo „Wired”. Wszczepianie czipów to jednak nie tylko narcystyczne rozrywki postrzelonych naukowców. Strona parezja.pl informuje, iż na Filipinach prowadzona jest kampania wszczepiania czipów RFID w ciała ludzi. Ludzi chwyta się i zatrzymuje na ulicach, i wszczepia się w ich ciała czipy. „U zaczipowanych ludzi – jak zapewnia źródło na stronie parezji – jest coś takiego w rodzaju tatuażu na czole w kształcie trzech szóstek (…) Mówią także o tym, że zaczipowani ludzie tracą swoją wolę i stają się całkowicie sterowalni (bezwolni) i zależni od panów”.

kevinwarwick.comkevinwarwick.com

Tak to jednak w świecie jest, że tam gdzie jedni lamentują, inni się cieszą. Na przykład jeden z pracowników szwedzkiej firmy Epicenter radośnie raportuje: „nagminnie zapominałem zabierać karty korporacyjnej z domu lub swojego stanowiska pracy. Wskutek tego tkwiłem pod drzwiami swojego piętra/biura/pokoju i czekałem na dobrą duszę, która wpuści mnie do środka. Ale teraz jest czip”. Jemu oraz 400 innym osobom pracującym w Epicenter wszczepiono czipy, w których zakodowano podstawowe informacje na temat pracowników, umożliwiające – wedle tłumaczeń samej firmy – bezproblemowe poruszanie się po terenie firmy oraz korzystanie ze znajdujących się w niej urządzeń. Cóż w tym dziwnego, skoro cały czas dążymy do miniaturyzacji? Wszak komputery, co skwapliwie przypomina sztab PR-owców Epicenter, początkowo były wielkimi maszynami zajmującymi po kilkadziesiąt lub nawet ponad sto metrów kwadratowych, następnie trafiły na nasze biurka, potem kolana, a teraz je nosimy w kieszeni lub na ręce. Dlaczego zatem nie pójść krok dalej?

Tu jednak znowu przypomnieć należy świadectwa poznańskiej STOP NWO:

Stajemy się proszę Państwa świadkami początku świadomej zagłady ludzkości przez władców tego Świata. Pisząc zagłada ludzkości wcale nie mam na myśli tego, że zginiemy. Właściwie to wręcz przeciwnie, gdyż będziemy dalej funkcjonować. Skąd ta zagłada ludzkości? Uważam, że człowiek w momencie kiedy daje się zaczipować, przestaje tym człowiekiem być.

Warto odnotować, iż kilka lat temu hollywoodzki reżyser i autor filmów dokumentalnych, Aaron Russo (zm. 2007 r.), powiedział w wywiadzie radiowym, jak to zwrócił się do niego Nick Rockefeller i poprosił go o wstąpienie w szeregi członków Rady Stosunków Zagranicznych (CFR). Russo nie był zainteresowany, ale zapytał Rockefellera: „O co w tym wszystkim chodzi? Macie wszystkie pieniądze na świecie, jakich potrzebujecie, macie całą władzę, jakiej potrzebujecie, więc o co chodzi, jaki jest ostateczny cel?”. Rockefeller przyznał wówczas – zgodnie z podaniami ustnymi świadków – że ostatecznym celem jest zaczipowanie wszystkich ludzi, kontrola całego społeczeństwa – kontrola świata przez bankierów i ludzi elit.

Autor świadectwa dodaje także, iż władze USA już od 2013 roku wprowadziły legitymację wyposażoną w czip z GPS. Uczniowie uczęszczający na zajęcia m.in. w John Jay High School i Anson Jones Middle School w Teksasie od tego roku musieli mieć przy sobie legitymacje, które pozwalały na śledzenie praktycznie każdego ich kroku – poinformował serwis RT. Zgodnie z założeniami, jeśli pilotażowy projekt osiągnie sukces (gdzie definicją sukcesu zapewne jest nie tyle zgromadzenie wszelkiej wiedzy o uczniach, ale także wniknięcie do ich umysłów i przejęcie nad nimi kontroli), to docelowo program – wedle naszego źródła – obejmie aż 112 szkół, do których uczęszcza ok. 100 tysięcy uczniów (nieśmiało zauważam, iż w skali Stanów Zjednoczonych to raczej skromna liczba).

Tym, którzy czują się w Polsce zbyt bezpieczni, oznajmiam z pewną, lekko perwersyjną satysfakcją, iż czipowa BESTIA czynna jest także na Starym Kontynencie. Jeszcze w 2013 roku CorrierediRoma.it opublikowała wiadomość, że wszystkie dzieci urodzone po 2014 roku w Europie będą obowiązkowo otrzymywać czip wszczepiony pod skórę. Nie stało się tak, ale co z tego? Prędzej czy później każdy z nas dostanie układ scalony – zabezpieczony i zastosowany w tkance podskórnej. Parezja.pl donosi, iż już niebawem „usługę” wszczepiania mikroczipów będzie można wykonać w każdym publicznym szpitalu. Podczas „wykonywania usługi” będzie również zakładana kartoteka informacyjna, zawierająca dane osoby (nazwa, grupa krwi, data urodzenia, itp.). Na stronie napotykamy imponujący, szczegółowy opis procedury czipowania:

Baterię w takim mikroczipie będzie trzeba wymieniać co 2 lata w szpitalach państwowych, ma to związek z silnym sygnałem GPS, który zużywa stosunkowo dużo mocy. Zastosowany czip GPS jest nowej generacji, a więc pozwala na margines błędu wykrycia równej lub mniejszej niż 5 metrów. Będzie on podłączony bezpośrednio do satelity, który będzie zarządzać połączeniami. Każdy, kto będzie chciał na własną rękę wyposażyć swe ciało w ten cud techniki będzie mógł mieć go wszczepionego za darmo, wypełniając formularz wniosku o członkostwo w ASL. Co zaś z tymi urodzonymi przed 2014 roku i równocześnie nie chcącymi skorzystać z promocji darmowego wszczepienia? (…) Otóż obowiązkową instalację do obywateli należy dokonać do końca 2017. Instalacja będzie całkowicie bezbolesna dzięki temu, że układ zostanie wszczepiony pod skórę na lewym łokciu, wolnych zakończeń nerwowych.

Przejdźmy teraz w nieco inny rejestr. W ciągu ostatnich kilku lat analitycy odnotowują coraz większe zainteresowanie technologiami przy i w ciele. Wraz z miniaturyzacją postępuje też coraz większa chęć integrowania rozmaitych gadżetów z naszym ciałem. Dowodem na to są coraz popularniejsze technologie ubieralne (wearable technologies). Niektóre z nich mają bardzo kompleksowe funkcje, jak choćby Apple Watch wprowadzony na rynek w ubiegłym roku. Apple Watch posiada multum możliwości działania: odbiera i nawiązuje połączenia telefoniczne, mierzy różne rodzaje naszych aktywności w ramach aplikacji Workout, dokonuje płatności za pomocą Apple Pay, obsługuje portale społecznościowe w nowych, dostosowanych do jego małego ekranu apliakacjach, pomaga meldować się w hotelach, zamawiać kursy dojazdu w ramach aplikacji Uber oraz wspiera zdrowie i aktywność. Dzięki funkcji Digital Touch może nawet przesłać rytm naszego serca innym użytkownikom zegarka.Technologie ubieralne widzą i wiedzą coraz więcej. A to, co wiedzą, mogą wykorzystywać na różne sposoby. Nie tak dawno sensację wzbudził tracker aktywności Pavlok , który nie tylko skrupulatnie monitoruje nasze działania, ale także aplikuje elektrowstrząsy za niewykonanie zadań, które sami sobie postawiliśmy. Pavlok – nazwany tak, rzecz jasna, na cześć Iwana Pawłowa – aplikując elektrowstrząsy, obiecuje nauczyć układ limbiczny (czyli tzw. „stary mózg” człowieka) szybkiego znielubienia nawyków, które chcielibyśmy u siebie wyeliminować: przesiadywania na Facebooku, objadania się słodyczami, uzależnienia od nikotyny czy alkoholu. Co więcej, obiecuje, iż dokona tego w raptem cztery, pięć dni. Tyle wystarczy, by pozbyć się natrętnych przyzwyczajeń. Przynajmniej na jakiś czas.



Jednakże Pavlok – mimo swoich imponujących zdolności – to skromniutki gadżet w porównaniu z rosnącymi w siłę trackerami aktywności, które przenikają do najmniej transparentnego organu człowieka, czyli mózgu. Te urządzenia trackingowe nowej generacji mają na celu nie tylko mierzyć, ale także poprawiać poznawczą wydajność organizmu. Neuro-trackery, bo o nich mowa, wykorzystują elementy laboratoryjnej aparatury do mierzenia aktywności mózgu. Inkorporują przenośne elektroencefalografy, eye-trackery i elektromiografy. Dzięki temu uzyskują daleko posunięty „wgląd” w aktywność umysłową swojego użytkownika. Rozwija się także informatyka afektywna, która pracuje przede wszystkim nad tym, żeby nasze emocje skwantyfikować, starając się uporządkować ich wir i uczynić przystępniejszym do rozumienia, zarówno dla nas samych, jak i dla maszyn. Aplikacje i program informatyki afektywnej mogą lub w niedalekiej przyszłości będą mogły mierzyć emocje na różne sposoby: za pomocą analizy tekstu, badania parametrów fizjologicznych, obserwowania mimiki twarzy czy rozpoznawania emocji zawartych w głosie. Możliwości te wykorzystują projekty takie jak Affectiva czy Ellen (polskie narzędzie zaprojektowane w Quantum Lab w Gdańsku). Za pomocą precyzyjnego pomiaru mimiki twarzy badają emocje użytkownika w odpowiedzi na to, jakie treści mu się prezentuje (czy podoba mu się film, czy reklama go nie nudzi, czy gra jest dość wciągająca). Swoje wyniki mogą sprzedawać działom marketingu i reklamy wielu producentów kontentu, a także choćby sklepom, które mogą dowiedzieć się, jak badany reaguje na produkty na półkach i jak organizować prezentację towaru. A to – trzeba przyznać – znacznie więcej niż ograniczone możliwości prostego czipa, który wypada przy nich jak ubogi krewny.

Tym niemniej według ubiegłorocznego Raportu Gartnera, bardzo ciekawego źródła wiedzy o technologiach, które zrobią karierę w bliższej i dalszej przyszłości, zarówno informatyka afektywna, jak i bioczipy najlepsze czasy mają jeszcze przed sobą – prawdopodobnie jako zaawansowane i zintegrowane narzędzia. Nie ma wątpliwości, że kolejne etapy miniaturyzacji i integracji gadżetów to właśnie wszczepianie znanych już gadżetów pod skórę w celu możliwości ciągłego zbierania przez nie danych zdrowotnych i przesyłania ich do urządzenia mobilnego lub bezpośrednio do służby zdrowia albo innych zainteresowanych instytucji (wieje grozą). Jeden ze szwedzkich dziennikarzy poddał się procedurze wszczepiania czipu, którą muszą przejść chętni pracownicy firmy Epicenter. Doniósł, iż jest to krótkotrwały, ale nie bezbolesny zabieg. Wiadomo, iż dodawanie co kilka lat kolejnych czipów do ciała jest niefortunnym pomysłem, ale nie wydaje się, żeby wielu myślało o tym scenariuszu poważnie. Dalsza integracja takich układów z naszym ciałem raczej zakłada, iż mamy jeden potężny bioczip, który może się łączyć z naszym układem nerwowym, a tym samym odbierać i wysyłać odpowiednie sygnały do mózgu. Dzięki temu my sami moglibyśmy korzystać z wielkiej mocy obliczeniowej komputerów oraz sieci internetowej bez żadnego urządzenia, a funkcję używanego przez nas ekranu pełniłby sam mózg. Z drugiej strony bioczip wysyłałby także sygnały bezpośrednio z naszego mózgu do wielkiej instytucjonalno-społecznej noosfery. W połączeniu z ludzką kreatywnością byłoby to bez wątpienia potężne narzędzie. Możliwe jest, że tak rozpoczęłaby się era nowego człowieka, czy też postczłowieka, którego śmiało można by nazwać także homo illuminatus: człowiekiem oświeconym. Od illuminatusa niedaleko już do reptilian, loż masońskich, zakapturzonych elit Illuminati i Nowego Porządku Świata. W ten sposób zataczamy ciekawe koło. Zatem bać się czipów czy nie? Zamiast udzielać odpowiedzi na pytanie zacytuję fragment Starego Testamentu, który często pojawia się w źródłach przestrzegających przed NWO: „Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemność w światłość, a światłość w ciemność, zamieniają gorycz w słodycz, a słodycz w gorycz ” (Iz 5,20).


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.