Po obejrzeniu „Kongresu” Ariego Folmana, opartego na opowiadaniu Stanisława Lema z 1971 roku, wyszłam z kina z mieszanymi uczuciami. Historia mnie uwiodła, ale na poziomie futurologicznych spekulacji czułam się oszukana. Z ekranu wyzierał stary dobry, matriksowy motyw rzeczywistości wirtualnej jako szkodliwej iluzji. Co więcej, rzeczywistość ta nie była nawet ufundowana technologiczne, lecz oparta o farmakologię rodem z ery hipisów. Bierzesz tabletkę i odjeżdżasz w matriks.
Foresight
Zarówno „foresight”, jak i „forecast” na język polski tłumaczone są jako polsku „prognoza”. Jednak w języku angielskim jest istotna różnica między tymi pojęciami. „Forecast” odnosi się do prognozowania zjawisk, na które nie mamy wpływu (np. pogoda). Natomiast „foresight” dotyczy prognozowania rozwoju sytuacji, na którą po drodze możemy wpływać, bo zależy ona od podejmowanych przez nas decyzji. Chodzi precyzyjniej o tworzenie scenariuszy rozwoju.
Pomysły Folmana w warstwie prezentowania wizji świata przyszłości, która w każdym filmie sci-fi interesuje mnie najbardziej, rozczarowują zachowawczością i brakiem futurologicznego zacięcia na miarę XXI wieku. Minęło kilka tygodni. Na potrzeby niniejszego artykułu zaczęłam poszukiwać informacji na temat trendów w zakresie rozwoju nowych technologii w ciągu najbliższych 5–10 lat. I wtedy okazało się, że futurologiczną konserwą jestem jednak ja, a nie Folman. Nie tylko robota należy bowiem oczekiwać, lecz przede wszystkim chemiczno-technologicznego wzmocnienia i wzbogacenia naszych zmysłów. Wprawdzie rok 2025 niektórzy z nas powitają być może w towarzystwie przyjaciół-androidów podczas sylwestrowych pląsów w inteligentnych domach, ale wielu innych – celem wzmocnienia wrażeń – wybierze swoiste technologiczne dopalacze, które zdecydowanie zmienią nasze zmysłowe wrażenia i postrzeganie rzeczywistości. Przed nami era turbo-odczuwania dzięki technologicznym ekwiwalentom dobrze znanych pigułek, kapsułek, syropów i bajkowych eliksirów. Zatem, by użyć słów znanego polskiego profety z Youtube’a, czeka nas „woda, ziemia, proszki, hemoglobina i mistyfikacja. Taka sytuacja”.
Co roku kilku ważnych graczy na rynku nowych technologii ogłasza swoją prognozę, a ściślej biorąc foresight, dotyczący trendów rozwojowych na najbliższe kilka lat. Massachusetts Institute of Technology (MIT) rokrocznie ogłasza ranking dziesięciu przełomowych technologii, podobnie czyni poczytne pismo „Wired”. IBM publikuje „Next 5 in 5”, przyglądając się pięciu technologiom, które zmienią życie ludzi w ciągu najbliższych pięciu lat. O ile MIT faktycznie skupił się na wynalazkach i osiągnięciach w zakresie robotyki i urządzeń codziennego użytku, o tyle IBM skierował swoją uwagę na technologiach, które położą „podwaliny pod następną epokę przetwarzania komputerowego”. Epokę tę autorzy raportu nazywają „epoką systemów poznawczych”. Z opracowania dowiadujemy się, że nowa generacja maszyn będzie „doświadczać świata, uczyć się i przystosowywać na bazie swoich doświadczeń”. Maszyny nie mają już myśleć za nas, lecz uwrażliwić, spotęgować lub zastąpić nasze zmysły. Autorzy raportu obiecują, że maszyny „pozwolą nam dostrzec prostotę w złożoności i powtarzalne wzorce w chaosie, dotrzymać kroku przyrostowi informacji, podejmować lepsze decyzje, wzbogacić życie i znieść ograniczające nas bariery”. Dodają, iż efekty prac dostrzeżemy najszybciej w przypadku wzroku i słuchu. Zobaczmy zatem, jakie przemiany czekają, zdaniem ekspertów, nasze sensoryczne repozytorium już za parę lat.
WZROK
Już McLuhan wieszczył, iż oko zdominuje pozostałe narządy zmysłu. Akcentował, iż w kulturze zachodniej stało się tak za sprawą pisma. Wprawdzie dzisiaj pismo zdaje się być raczej w defensywie, ale wzrok nie przestaje dominować. Wielki ekran komputera, rozpostarty nad ¾ populacji cywilizacji zachodniej jest tego dobitnym przykładem. Współcześnie ogromna ilość danych przechowywana jest w postaci obrazów. Jednak my z dekodowaniem tych obrazów, podsuwanych nam przez komputery, radzimy sobie znacznie lepiej niż one same. Większość systemów komputerowych nie rozpoznaje treści obrazów, jeśli ich nie otagujemy, czyli nie opatrzymy opisami. Wielu badaczy obiecuje, iż za pięć lat, dzięki systemom analizy koloru, faktury, kształtu i gęstości obiektu widzianego ulegnie to diametralnej zmianie. Nie chodzi tu jedynie o wyszukiwarki. Badacze podają bowiem przykład inteligentnej analizy obrazów rentgenowskich, która pozwoli wychwycić patologie i zmiany w organizmie niedostrzegalne dla ludzkiego oka. Do tego dokładają dynamiczny rozwój systemów eksperckich, które pomogą powiązać obraz zmienionych tkanek z informacjami zawartymi w karcie pacjenta i literaturze medycznej, wspierając (lub – jak kto woli – zastępując) tym samym pracę lekarza. W dalszej przyszłości będziemy dla lekarzy (a raczej medycznych systemów ekspertowych) transparentni. Dzięki inteligentnemu oprogramowaniu wszczepialnemu w ciało lekarze będą mogli w ciągu sekundy analizować skład krwi, oglądać naczynia krwionośne i pracę serca. A to jeszcze nie wszystko. Eksperci IBM radują się tym, że automatyczna analiza zdjęć publikowanych w serwisach społecznościowych umożliwi sprzedawcom dopasowanie oferty do preferencji klientów. Będziemy widziani na wskroś.
źródło: saskiakeultjes.tumblr.coSŁUCH
McLuhan uważał, iż kultura ucha, pielęgnująca narrację i opowieść, jest coraz bardziej zagrożona. Słuchanie opowiadanej na głos historii jest wprawdzie doświadczeniem hipnotycznym i immersyjnym, ale to, co słyszymy, nie wsysa nas tak bardzo jak to, co widzimy. Mimo to, jak dowiadujemy się z raportu ekspertów IBM, zmysł słuchu nie pozostanie porzucony. Wręcz przeciwnie, w dziedzinie audialnej także należy spodziewać się rewolucji.
Rozproszone systemy inteligentnych czujników wychwycą zmiany ciśnienia, wibracje i fale dźwiękowe o różnych, również niesłyszalnych dla ludzkiego ucha częstotliwościach, wysyłając ostrzeżenia o niebezpieczeństwach – na przykład o zbliżającej się lawinie czy groźbie zawalenia się budynku nad budowanym podziemnym tunelem. Dane dźwiękowe w połączeniu z informacją wizualną pozwolą uczącym się systemom interpretować zachodzące wokół nich zjawiska na bazie ogromnej bazy danych historycznych. Eksperci obiecują, iż systemy tego rodzaju mogą okazać się szczególnie użyteczne tam, gdzie ludzie przebywają rzadko, oraz w sytuacjach, które występują sporadycznie i których większość ludzi nigdy wcześniej nie doświadczała. Na przykład udoskonalona elektroniczna niania poda matce przyczynę płaczu dziecka, dysponując nie tylko umiejętnością rozpoznawania niemowlęcej mowy, lecz także informacją o dziecięcym pulsie i temperaturze (matka tego nie wie). To jeszcze nic: systemy rozpoznające emocje w głosie, umożliwią płynne przekraczanie granic kulturowych i prowadzenie efektywniejszych rozmów.
ZAPACH
Arystoteles uważał węch za najniższy z ludzkich zmysłów, zaś Kant umieścił na dnie zmysłowej hierarchii, argumentując, iż jest najmniej godnym zaufania sensorycznym źródłem wiedzy. Naukowcy XX wieku zaczęli stopniowo przywracać zmysłowi powonienia utracony respekt. Freud widział w lekceważącym stosunku do wrażeń węchowych ukryty lęk przed ich wielką siłą, mocno związaną ze sferą erotyczną. Zaczęła wzrastać także liczba dowodów, wskazujących na doniosłą rolę węchu w życiu człowieka – odkryto, że zmysł powonienia oprócz swoich typowych zadań dostarcza także informacji z pozoru nie mających z węchem nic wspólnego. Zapachy wpływają u ludzi na aktywność seksualną, stymulują do zwiększonego wysiłku, a nawet wpływają na chęć wydawania pieniędzy. Dostarczają informacji o charakterze społecznym – pozwalają łatwiej definiować „przyjaciela” i „wroga”. Pojęcie „swojskiej atmosfery” ma bardzo istotną węchową konotację. Potęgę węchu docenili też wojskowi – w laboratoriach amerykańskiej armii trwają eksperymenty z bronią zapachową, mającą służyć do bezkrwawego rozpędzania demonstracji. Ten niezwykły, pierwotny i szalenie subtelny zmysł może, zdaniem ekspertów, służyć nam także w przyszłości do autodiagnozy. Dzięki analizie wydychanych molekuł odbierających od normalnego wzorca, wielkie czujniki wbudowane w telefon komórkowy, a w przyszłości bezpośrednio w naszą tkankę, ostrzegą nas o rozwijającej się chorobie płuc, nerek czy wątroby, zbliżającym się ataku astmy czy epilepsji. Takie czujniki będą rozproszone w całym naszym otoczeniu, szczególnie zaś znajdą się w miejscach, gdzie narażenie na chorobę wzrasta. I tak czujniki w szpitalach wychwytywać będą niebezpieczne bakterie szpitalne i monitorować przestrzegania procedur dezynfekcji. Czujniki pośród łanów zboża będą natomiast nadzorować uprawy rolne i analizować poziom zanieczyszczeń. Czujniki miejskie, o których autorzy nie piszą, gdzie będą rozmieszczone, uchronią nas natomiast w tajemniczy sposób od epidemii rozprzestrzeniających się w miastach.
SMAK
Najmłodszy ze zmysłów – choć związany niewątpliwie z czynnościami pochłaniania i połykania – będzie miał z substancjami, które można sobie wszczepić lub skonsumować, najmniej wspólnego. Tutaj przyszłość wyznaczy jednak współpraca z maszynami. Trwają bowiem prace nad robotami rozpoznającymi smak i wspierającymi pracę szefów kuchni, łącząc znajomość chemii z wiedzą o ludzkich upodobaniach. Odpowiednio skomponowane, opracowane komputerowo smaki dopasują się do naszych, niejasnych dla nas samych, smakowych preferencji. Co więcej, ułatwią nam życie i uczynią nas piękniejszymi, bowiem dopasowując się do naszych gustów smakowych, będą je także stopniowo zmieniać: zwiększą ludzką chęć na warzywa, a zmniejszą na chipsy. W przyszłości personalizowane pod kątem naszych upodobań systemy przedstawią zestawienia zaspokajające nasze specyficzne potrzeby zdrowotne. Jednocześnie przepisy będą dostosowane do pór roku i dostępności produktów. Przyszłość rysuje się wspaniale!
DOTYK
źródło: traceloops.tumblr.com W rozmaitych eksperymentach wykazano, że dotyk jest podstawowym elementem definiującym odbieranie rzeczywistości przez zwierzęta (w tym człowieka). Zmysł dotyku spełnia bardzo ważną funkcję obronną. W momencie zadziałania czynnika szkodliwego, powodującego ból, następuje automatyczny ruch ciała, mający na celu uniknięcie kontaktu z czynnikiem wywołującym ból. Eksperci, starając się wzmocnić ten zmysł, koncentrują się głównie na narządach czucia powierzchniowego, występujących w skórze w postaci tzw. ciałek odbierających wrażenia dotykowe: ciepła, zimna, nacisku, pieczenia, swędzenia itp. Są rozmieszczone nierównomiernie (najwięcej znajduje się na wargach, opuszkach palców, podeszwach stóp, a najmniej w skórze grzbietu). Narządy czucia głębokiego leżą głęboko pod skórą (np. w mieśniach i stawach) i odbierają z nich różne wrażenia (np. ból przy stanach zapalnych tych narządów). Są one bardzo podobne do ciałek czucia powierzchniowego. Dzięki nim oceniamy też kształt, ciężar, elastyczność, twardość itp. ujmowanego ręką przedmiotu. W przyszłości, na co cieszą się już eksperci IBM, zyskamy możliwość doświadczania dotykiem, za pośrednictwem wibracji telefonu komórkowego, faktury zamawianego na drugim końcu świata materiału. Każdy materiał zostanie skojarzony z unikalnym wzorcem wibracji, który możliwie dokładnie odda rzeczywiste doświadczenie. Jeśli uda się zrozumieć i oddać zmysłowe wrażenie dotyku, producenci odzieży i wyrobów artystycznych z całego świata mogą zyskać nowe rynki zbytu, lekarze uzyskają możliwość prowadzenia zdalnej diagnostyki, a w bardziej wyrafinowanych zastosowaniach kierowca może, dla przykładu, pozyskać od systemu informację, że jest zbyt zmęczony, by prowadzić.
BĘDZIE JESZCZE CIEKAWIEJ
Z cytowanych powyżej raportów widać, że przed nami, globalną publicznością, której co i rusz podsuwa się nowe technologiczne propozycje, jeszcze wiele atrakcji. Czy myśleli już Państwo o tatuażach z obwodów scalonych albo sztucznej skórze? Czy są Państwo otwarci na dodatkowe receptory, ewentualnie na przysposobienie sztucznego nosa? Naukowcy z MIT już znaleźli sposób na produkcję sztucznych receptorów węchowych. Innowacyjna technologia ma w przyszłości zastąpić psy policyjne tresowane do wyszukiwania narkotyków lub ładunków wybuchowych, a także umożliwić wczesną diagnostykę chorób nowotworowych. Czy są Państwo zainteresowani?
Transhumanizm
Nurt intelektualny, który narodził się w drugiej połowie XX wieku, silnie skorelowany z rozwojem sztucznej inteligencji. Transhumanizm zakłada stopniowe scalenie człowieka z technologią, dzięki któremu człowiek (jako gatunek) uzyska wyższy stopień rozwoju w zakresie fizycznym, intelektualnym i duchowym, a także – w perspektywie – nieśmiertelność i zdolność do dynamicznej ekspansji we wszechświecie.
Podejrzewam, że reakcje na te wszystkie nowinki niekoniecznie uwzględniają euforię i szalony optymizm. Większość osób, z którymi rozmawiam, prezentuje – całkiem słusznie zresztą – raczej zachowawcze postawy. I nie ulega to zmianie, mimo że do wizji tego typu powinniśmy się już zdążyć przyzwyczaić. Tzw. human enhancement, czyli wzmocnienie zdolności fizycznych, intelektualnych, a nawet społecznych człowieka za pomocą technologii, jest pomysłem relatywnie starym. Prawdopodobnie, z uwagi na swoją ekscentryczność, wiele z jego postulatów było przez dekady wyciszanych. Dopiero w XX wieku wskrzesił go prąd intelektualny zwany transhumanizmem.
Transhumanizm to cała sfera ideologiczno-metafizyczna, która nadbudowała się nad projektem cybernetyki i sztucznej inteligencji w XX wieku, w okresie zimnowojennym. Wówczas to ukuwała się koncepcja budowania inteligentnych maszyn, które będą walczyć w imieniu człowieka z wrogiem i dbać o jego bezpieczeństwo, a także wykonywać wiele zadań, które człowiekowi wydają się trudne bądź żmudne. Do tej koncepcji dołączono w pewnym momencie metafizyczny w swojej istocie postulat przekształcenia człowieka w maszynę. Tak narodził się transhumanizm.
Oficjalnie funkcjonują dwie formalne definicje transhumanizmu, które zostały opublikowane na stronie Światowego Towarzystwa Transhumanistycznego. Po pierwsze, jest to aspirujące do obiektywizmu badanie konsekwencji, obietnic i potencjalnych zagrożeń wynikających z użycia nauki, techniki, a także innych środków twórczych, mających na celu przezwyciężenie podstawowych ludzkich ograniczeń. Po drugie, transhumanizm jest ruchem o charakterze politycznym, głoszącym potrzebę fundamentalnej zmiany ludzkiej kondycji poprzez wykorzystanie technologii do wyeliminowania procesu starzenia się i do udoskonalenia intelektualnych, fizycznych i psychicznych możliwości człowieka.
Autorem samego terminu „transhumanizm” jest Julian Huxley, brat Aldousa Huxleya, autora „Nowego Wspaniałego Świata”. Julian Huxley był pierwszym dyrektorem generalnym UNESCO, propagatorem ewolucjonizmu, ale także eugeniki. Jednakże o zorganizowanym transhumanizmie jako ruchu promującym symbiozę człowieka z technologią można mówić dopiero od lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Za jego propagatorów uważa się Raya Kurzweila, Hansa Moraveca, Ericha Drexlera, Vernora Vinge’a, a przede wszystkim FM-2030, czyli Fereidouna M. Esfandiary’ego, profesora akademickiego, który zmienił imię i nazwisko na robotyczny pseudonim. Wszyscy ci autorzy zaczęli publikować naukowe rozprawy na tematy, które wcześniej stanowiły domenę science fiction. Jednocześnie sam ruch transhumanistyczny podzielił się na kilka różnych odmian, m.in. ekstorpianizm (nawiązujący do idei odwracania entropii, a więc doskonalenia zamiast rozpadu), postgenderyzm (ruch postulujący odrzucenie tradycyjnych biologicznych podziałów płciowych, swobodną zmianę płci oraz przenoszenie czynności seksualnych poza ciało), singulitarianizm (wieszczący rychłe przejście z epoki ludzkiej do postludzkiej za sprawą coraz bardziej przyspieszającego postępu naukowo-technicznego), technogaianizm (nurt rodzący się w punkcie przecięcia transhumanizmu i nurtów ekologicznych, który nawołuje do wykorzystywania nowych i nieinwazyjnych technologii w celu odtworzenia naturalnego ekosystemu), immortalizm (nurt skoncentrowany na kształtowaniu naukowych sposobów osiągania nieśmiertelności).
Wszystkie nurty transhumanizmu postulują daleko idącą ingerencję w człowieka z wykorzystaniem technologii należących do tak zwanej rewolucji GNR, uwzględniającej dynamiczny rozwój genetyki, robotyki oraz nanotechnologii. Genetyka dostarcza możliwości manipulowania genomem istot żywych w celu zatrzymania starzenia i likwidacji chorób. W ostatecznym rezultacie ma nas uczynić nieśmiertelnymi. Robotyka ma pozwolić na stworzenie sztucznej inteligencji, potrafiącej symulować proces myślenia istot ludzkich, a także zespolenie jej z inteligencją biologiczną oraz możliwość przeniesienia umysłów ludzkich do rzeczywistości wirtualnej. Nanotechnologia, czyli miniaturyzacja komputerów oraz maszyn, która w kontekście manipulacji zmysłowością jest dla nas najbardziej interesująca, obiecuje konstruowanie tzw. nanobotów, mogących ingerować w strukturę molekularną materii. To może być z kolei wykorzystane w celu naprawy uszkodzeń ludzkiego ciała, wzmocnienia wrażeń sensorycznych, ale także produkcji wytrzymałych materiałów, które przydadzą się na przykład w eksploracji kosmosu.
Program transhumanizmu jest młody, ale też bardzo stary, przynajmniej deklaratywnie. Jego twórcy argumentują, iż jeśli przyjrzeć mu się uważniej, staje się jasne, iż bazuje on na podstawowych ludzkich instynktach, jak strach przed śmiercią i chęć przekroczenia własnych słabości. Nick Bostrom (2005), jeden z głównych działaczy transhumanistycznych, odwołuje się w swojej „Historii Transhumanizmu” do wzorców wziętych ze starożytnych mitologii: chcący osiągnąć nieśmiertelność Gilgamesz, Prometeusz – tytan, który obdarzył ludzi ogniem czy wynalazca i konstruktor Dedal.
Transhumanizm proponuje scalenie człowieka z jego technologią, opanowanie wszelkich barier biologicznych i technologicznych. Finałem tej pogoni postępu będzie rozprzestrzenianie się postludzkiej, technologicznie wzmocnionej cywilizacji po wszechświecie i przejęcie nad nim kontroli (słynny futurysta Ray Kurzweil czeka na ten moment bezpiecznie zamrożony w kriokabinie w Arizonie). Zdaniem transhumanistów błędem byłoby, nie pokierować swoją ewolucją tak, by przekroczyć na stałe nasz stan biologicznego uposażenia. Futuryści i transhumaniści podkreślają jednak, że aby człowiek w ten sposób wyewoluował, konieczny jest jeszcze bardziej dynamiczny postęp w dziedzinach biotechnologii, informatyki i inżynierii. Przyglądajmy się uważnie temu postępowi, bowiem oferty sztucznych nosów to zaledwie początek. Obyśmy tylko pozostali świadomymi konsumentami tych niezwykłych dóbr.