Pia

25 minut czytania

/ Obyczaje

Pia

Joanna Ostrowska

Dlaczego społeczeństwo łatwiej akceptowało wizję „ruchomych burdeli” niż wspomnienia ofiar przemocy z domów publicznych? – przedpremierowy fragment książki o przemocy seksualnej w czasie II wojny światowej

Jeszcze 6 minut czytania

W czasopiśmie „Wolni Ludzie” w marcu 1948 roku ukazał się krótki artykuł „Pociąg rozrywkowy”. Jeszcze jedna zbrodnia hitlerowska. To jedyny tekst, który w jakikolwiek sposób nawiązywał do przymusowej prostytucji z okresu wojny od początku do końca istnienia tego pisma. Tekst dotyczył postaci Pii Wagner, pielęgniarki opiekującej się Adolfem Hitlerem w trakcie pierwszego puczu nazistowskiego. Później bardzo szybko awansowała „na szczeblach służby sanitarnej SS” i w końcu podjęła się zorganizowania domów publicznych dla żołnierzy, w szczególności „specjalnych wagonów, rezerwowanych dla wyższych oficerów”. Autor tekstu insynuował, że dzięki pieniądzom z burdeli i pociągu rozrywkowego Pia kupiła posiadłość w Bawarii. Świadkiem w trakcie procesu miała być Helga Hellmer, osobista adiutantka „siostry”:

Pensjonariuszki tego wędrownego domu publicznego, przydzielane były doń przemocą. Rekrutowały się one przeważnie spośród młodych kobiet ghetta warszawskiego, Presburga, Theresienstadt  – później zaś z więźniarek obozów koncentracyjnych, a w szczególności z Ravensbrück. Dostawców pani generał interesował tylko „świeży towar” – to znaczy te więźniarki, które zaledwie zostały do obozów przywiezione. Nieszczęśliwe ofiary były najpierw osadzane w obozie, istniejącym (w największym sekrecie) w małym miasteczku u stóp Łysej Góry, niedaleko Ostrowca i tam musiały się poddać specjalnej pielęgnacji. Kazano im dobrze odpocząć, potem zaś przechodziły przez różne zabiegi kosmetyczne. Niektóre uczono tańców nago, oraz pantomin. Pija Wagner traktowała swoje pensjonariuszki z pełną hipokryzji słodyczą, udając że nie wie nic o używaniu środków narkotycznych w obozie. Morfina, w jej pojęciu, była doskonałym sposobem na zwalczanie „oporu”. Po pewnym czasie, następowała selekcja i wówczas kierowano „wybrane” na jeden z pięciu specjalnych pociągów. W pociągu takim pozostawały one najwyżej miesiąc, potem zaś wysyłano je do zwykłych domów publicznych, przeznaczonych dla oficerów. Po krótkim czasie kończyły one wszystkie w komorach gazowych.

Według autora artykułu jeden z takich pociągów, kursujący na trasie Warszawa–Katowice, wizytował marszałek Hermann Göring. Z uznaniem wypowiadał się o instytucji. Pociągi miały przestać istnieć wraz z rozbiciem frontu. Wszystkie pensjonariuszki zagazowano, żeby zatrzeć jakiekolwiek ślady.

To nie jedyny artykuł dotyczący tajemniczych „pociągów rozrywkowych”. Pod koniec października w tygodniku „Przekrój” ukazał się kolejny zatytułowany „Schwester Pia i inne rodzynki”. Jego autorem był Karol Robert Stahl. Tym razem historia „domu rozkoszy na kółkach” rozpoczynała się od wspomnienia jedynej kobiety, przymusowej prostytutki, która przeżyła. Jej inicjały H.H. pokrywały się ze wspominaną ponad pół roku wcześniej adiutantką Pii:

Pani H. miała to „szczęście”, że spodobała się „odpowiednim czynnikom” w Ravensbrück i zamiast do komory gazowej powędrowała do obozu u stóp góry Kalberg, niedaleko Ostrowca na Śląsku. Tutaj odżywiano ją przez długi czas bardzo dobrze, codziennie kąpano, poddawano różnym zabiegom kosmetycznym, dawano jej wiele papierosów, dużo alkoholu i zastrzyki morfinum. Komendant obozu, kobieta-generał Pia Wagner [...] pieczołowicie troszczyła się tutaj o wygody dla przywiezionych dziewczyn. Sama namawiała je do upijania się i zażywania różnych narkotyków. Z chwilą gdy uznawała, że dziewczęta już się odpowiednio oszlifowały, wysyłała je do jednego z pięciu specjalnych pociągów, Unterhaltungszüge. Pociągi te były dostępne jedynie dla oficerów niemieckiej armii i wysokich urzędników partyjnych.

W dalszej części artykułu po raz kolejny pojawiają się informacje o „odwiedzinach” marszałka Rzeszy, miesięcznym okresie przymusowej pracy w pociągach i zagazowaniu kobiet. Tym razem autor podaje, że przymusowe prostytutki zamordowano w komorach gazowych KL Auschwitz-Birkenau. Dodatkowo dziennikarz występuje z apelem o odszukanie świadków działalności Pii Wagner, którą miano sądzić w Norymberdze. Przeciwko „siostrze” zeznawała tylko pani H.H. Do artykułu dołączono zdjęcie oskarżonej.

W kolejnych numerach „Przekroju” pojawiły się jeszcze dwa teksty na ten temat. Pierwszy z nich to list ks. Karola Minknera, pastora za Szczecina, który odpowiedział na apel redaktora Stahla: „Szanowny Panie! W związku z artykułem «Schwester Pia i inne rodzynki» zamieszczonym w nrze 185 «Przekroju» mam zaszczyt zawiadomić Pana, że złożyłem wczoraj na ręce Prokuratora Jodziewicza w szczecińskim Sądzie Okręgowym oświadczenie”. Rzeczywiście 29 października 1948 roku Prokuratura Sądu Okręgowego w Szczecinie przesłała do GKBZN zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez obywateli niemieckich na terenie obozu koncentracyjnego w Dachau. Do zawiadomienia dołączono zeznania Karola Minknera, złożone przez niego dwa dni wcześniej.

Przedpremierowy fragment książki Joanny Ostrowskiej „Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej”, która ukaże się 19 września nakładem wydawnictwa MarginesyPrzedpremierowy fragment książki Joanny Ostrowskiej „Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej”, która ukaże się 19 września nakładem wydawnictwa MarginesyKarol Minkner był pastorem Kościoła metodystycznego. Urodził się w 1903 roku w Łodzi. Mieszkał na stałe w Szczecinie. Został aresztowany przez Gestapo na początku lutego 1940 roku i oskarżony o działalność na szkodę państwa niemieckiego. Następnie przetransportowano go do KL Dachau, gdzie trafił do tak zwanej karnej kompanii. We wrześniu 1940 roku został przeniesiony do KL Mathausen i kamieniołomów w Gusen, po czym ponownie do KL Dachau. Minknera wyzwoliły wojska amerykańskie 29 kwietnia 1945 roku.

Pastor w swojej relacji twierdził, że na własne uszy słyszał rozmowę między Schwester Pią a Oswaldem Pohlem (szefem WVHA  – Głównego Urzędu Gospodarczo-Administracyjnego SS) w jednym z pomieszczeń komendantury obozowej. W spotkaniu brał udział jeszcze jeden oficer SS, który nie został zidentyfikowany przez świadka. Rozmowa trwała około dwóch godzin i miała pozostać w ścisłej tajemnicy. Karol Minkner w trakcie tego spotkania leżał pod ławką w podziemiach gmachu komendantury. Odpoczywał tam po ciężkim ataku malarii. Należał do komanda Straßenreinigung wraz z pięcioma innymi duchownymi:

Komando nasze miało jedną osobliwość, odróżniającą je od wszystkich innych komand pracy. Mianowicie było wypuszczane poza obóz bez eskorty SS-manów i bez psa policyjnego [...]. Mogliśmy więc pracować gdzie i ile nam się podobało, byleby ulice prowadzące do obozu były wszystkie czyste, a latem polane codziennie przynajmniej dwukrotnie wodą. [...] Jest rzeczą oczywistą, że na skutek sprzyjającej aury, pracy było nieraz stosunkowo niewiele. Zimą zaś, gdy wysokość śniegu dochodziła do połowy metra, dawano nam stu, dwustu lub nawet i trzystu ludzi [...] przeważnie Rosjan do pomocy.

Komando Minknera dysponowało „stacją rozrządową ogrzewania centralnego, wodociągów, kanalizacji, głównych przewodów elektrycznych i gazowych”, która służyła jako przechowalnia sprzętu. Więźniowie ukrywali się w niej także w trakcie nalotów. Z pomieszczenia można było przejść przez małe okienko do lokalu jadłodajni w podziemiach komendantury obozu, gdzie doszło do spotkania między Pią Wagner i Oswaldem Pohlem. Minkner leżał pod jedną z ławek. Rozmówcy usiedli „nad nim”. Zgodnie z relacją pastora „siostra” opowiadała Pohlowi, że właśnie organizuje szósty pociąg, tak zwany Vergnügungs- und Unterhaltungszug:

Padły miejscowości Koblenz, Aachen, oraz cały szereg miejscowości w Nadrenii, a później nagle wymieniono Salzburg, Linz i inne, których nie pamiętam i których z pewnością nie powtórzył bym. Na pytanie generała Pohla, skąd rekrutuje się kobiety służące „zum Unter haleten unserer Jungen” [dla rozrywki naszych chłopców], odpowiedziała Schwester Pia: „W większości przypadków na terenie GG i jestem zdziwiona i zaskoczona, jak szybko kobiety uczą się używać języka niemieckiego”.

Ze wspomnianych przez „siostrę” pociągów mogli korzystać bohaterowie lotnicy, ludzie jadący do Führera po odznaczenia oraz wracający ze specjalnymi wytycznymi: „Generał Pohl zauważał wtedy nie bez humoru, że [kobiety] są to nowe Walkirie, a pociągi te przypominają mityczną germańską Walhallę”. Pojawiły się również „anegdoty” z działalności Schwester Pii, która między innymi wspominała o tym, w jaki sposób zmusza kobiety do oddawania się Niemcom czy jak wpływa na potencję „klientów”. Oswald Pohl bardzo chciał odwiedzić jeden z takich pociągów.

Pastor, na prośbę GKBZN w Polsce, uzupełnił swoje zeznanie w połowie listopada 1948 roku. W protokole przesłuchania świadka z 18 listopada pada data podsłuchanej rozmowy między Pohlem a Wagner. Miało do niej dojść wiosną lub latem 1944 roku. Dodatkowo świadek opisał Pię Wagner:

Znałem [ją] od 1940 roku. Była to osoba tego rodzaju, że wszyscy więźniowie ją znali z widzenia, szczególnie księża, gdyż wymieniona od czasu do czasu odwiedzała niemiecki blok księży, tak że można było ją idącą po głównej ulicy widzieć. [...] Często mi się zdarzało, że widziałem Pię Wagner na terenie tak zwanego dużego obozu (poza drutami kolczastymi) i zrywałem przed nią wraz z innymi na rozkaz czapkę.

Minkner wspominał również malowidło w podziemiach komendantury przedstawiające Pię: „W sali ogólnej był zaś na sklepieniu rysunek samej siostry Pii (dobrze udany zresztą), zaopatrzony w wierszyk, z treści którego wynikało, że Pia jest jedną z najlepszych i najgorliwszych opiekunek dbających o wygody SS-manów obozowych. [...] Mniej więcej tej treści: Niech mówią co chcą, ale nasza Pia jest jedną z najlepszych”. Na koniec zeznania świadek podawał rysopisy trzech rozmówców. Pia Wagner była „więcej niż średniego wzrostu”. Nosiła długie suknie do kostek, krótszy fartuch i czarny czepiec: „Suknia była granatowa w białe kropki, akurat taka, jaką niegdyś jeszcze przed pierwszą wojną światową nosiły niewiasty robotnice do fabryki. Rysy twarzy grube bez specjalnego wyrazu. Robiła wrażenie kobiety wiejskiej. Twarz ciemna pokryta jak gdyby lekkim meszkiem. Wiek około czterdziestu lat”. Do zeznania Minknera dołączono rysunek  – mapę tej części obozu, na której zaznaczono miejsce, gdzie miała miejsce podsłuchana rozmowa. To ostatni dokument w teczce sprawy Pii Wagner prowadzonej przez GKBZN w Krakowie od listopada 1948 roku. Śledztwo zostało po prostu przerwane.

Pia pojawia się także w książce „Dachau: 1933–1945” przy okazji sprawy domu publicznego dla więźniów obozu, który według autora opracowania został otwarty na początku maja 1944 roku i w którym pracowały przymusowo więźniarki z Ravensbrück. „Siostra” miała podobno wygłosić przemówienie w trakcie „uroczystości otwarcia bloku 32”. Musioł cytuje jego fragment: „Moje drogie dziewczęta, cieszę się bardzo, że przybyłyście do Dachau, aby więźniom pracującym w przemyśle zbrojeniowym umilić czas. W ten sposób oddajecie niemieckiemu przemysłowi zbrojeniowemu cenną przysługę i przyczyniacie się do końcowego zwycięstwa”.

Postać siostry jest emblematyczna  – łączy fantazję o „pociągach rozkoszy” i historię instytucji przymusowego nierządu w okresie II wojny światowej. A jak było naprawdę?

Prawdziwe imię i nazwisko „siostry” Pii to Eleonore Baur. Więźniowie w KL Dachau nazywali ją die alte Hure („stara dziwka”), nie wiadomo więc, dlaczego w polskiej prasie funkcjonowała jako Pia Wagner. Wszystkie fakty dotyczące jej życiorysu pochodzą z zeznań, które złożyła w trakcie procesu denazyfikacyjnego i postępowania przygotowawczego w Monachium. Pii nigdy nie sądzono przed trybunałem w Norymberdze. 26 sierpnia 1949 została skazana na dziesięć lat obozu pracy, a więc jedną z najcięższych kar w procesach denazyfikacyjnych. Dwa lata później kara została zredukowana do ośmiu lat, co nie miało wpływu na życie „siostry”. Kobieta już w czerwcu 1950 roku została zwolniona ze względów zdrowotnych. Pięć lat później otrzymała odszkodowanie i mogła wrócić do swojego domu w Oberhaching, który wcześniej, w 1949 roku, został jej odebrany. Eleonore Baur do końca życia pozostała nazistką i bohaterką lokalnych grup neonazistowskich. Artykuły poświęcone jej osobie pojawiały się w miejscowych radykalnie prawicowych gazetach. Kobieta zmarła 18 maja 1981 roku. Na jej grobie umieszczono napis: Ein Leben für Deutschland („Życie dla Niemiec”).

Eleonore Baur skończyła szkołę powszechną, pracowała jako pomoc położnicza. Jej nazwisko panieńskie to Mayr. W 1905 roku wyjechała do Kairu na czterotygodniowy kurs pielęgniarski do niemieckiego szpitala. Dwa lata później pracowała jako opiekunka do wynajęcia. Na jej przydomek w polskiej prasie światło rzuca Katherine Kompisch:

Blisko współpracowała również z punktem pośrednictwa pracy stowarzyszenia pielęgniarek Żółty Krzyż, który wyszukiwał dla niej zlecenia od osób prywatnych. Ówczesna przewodnicząca organizacji nadała Eleonore Mayr przydomek „siostra Pia”, chcąc być może nadać stowarzyszeniu charakter zakonu, przypominającego specyfiką diakonisy lub zgromadzenia sióstr w Kościele katolickim.

W 1909 roku wyszła za mąż za Ludwika Baura, inżyniera budowy maszyn. Mężczyzna zaadoptował jej nieślubne dziecko. Po pięciu latach para się rozwiodła. Niewiele wiadomo o jej życiu w trakcie I wojny światowej. Sama twierdziła, że opiekowała się rannymi żołnierzami w swoim mieszkaniu w Monachium. 19 lutego 1920 roku w trakcie podróży pociągiem poznała Adolfa Hitlera. Wkrótce przystąpiła do NSDAP (numer członkowski: 511). W trakcie puczu monachijskiego w 1923 roku maszerowała w czwartym rzędzie, później opatrywała rannych. W tym samym roku wyszła ponownie za mąż za dyrektora hotelu, Georga Sponseila. To małżeństwo przetrwało niecałe dziesięć lat. W 1934 roku Heinrich Himmler mianował ją „Fürsorgeschester der Reichsführung der SS” (siostrą-opiekunką dowództwa SS) i odznaczył Blutorden (Order Krwi) dla uczestników puczu monachijskiego. Od tego momentu mogła odwiedzać KL Dachau, kiedy tylko chciała. Była jedyną kobietą, która miała taki przywilej.

Po wojnie zarzucano jej między innymi, że asystowała w pseudomedycznych eksperymentach dr. Zygmunta Raschera, prof. Ernsta Holzlöhnera i dr. Ericha Finkego, skupionych na wymrażaniu organizmu („doświadczenia dotyczące śmierci z wychłodzenia”).

„Siostra” brała w nich udział dwukrotnie z własnej woli. Zabierała głos w sprawie narkozy dla więźniów poddawanych próbom. Twierdziła, że jakiekolwiek osłabienie eksperymentu poprzez środki uśmierzające ból to działanie przeciwko niemieckim żołnierzom. Pod koniec 1942 roku Eleonore ponownie uczestniczyła w „badaniach” Raschera i zgodnie z zeznaniami jednego ze świadków tych eksperymentów to właśnie ona wymyśliła, żeby nieprzytomnego po wychłodzeniu ciała mężczyznę „ogrzewać” ciałami dwóch kobiet. Nagie kobiety kładły się obok więźnia, a Rascherowi szczególnie zależało, żeby doszło między nimi do stosunku seksualnego. Pia zachęcała kobiety, żeby porzuciły wstyd. W trakcie procesu oskarżona zeznawała, że rzeczywiście była obecna podczas pseudoeksperymentów Raschera, ale nie miała na nie wpływu. Pamiętała epizod z kobietami, ale nie zachęcała ich do niczego. W konsekwencji została uniewinniona.

We wspomnieniach więźniów KL Dachau Eleonore Baur występuje zarówno jako bezwzględna, okrutna kobieta, która chwaliła SS-manów znęcających się nad więźniami, jak i „anioł” czuwający nad nimi w trudnych chwilach. Od 1934 roku wykorzystywała więźniów obozu Dachau w swoim domu. W latach 1937–1945 przeprowadziła całkowitą renowację swojego majątku w Oberhaching. Wszystkie prace wykonywali więźniowie (budowa basenu, garażu, bunkra, przebudowa ogrodu, sprzątanie). Na początku osadzeni zatrudnieni u pani Baur pracowali od jednego do kilku dni w tygodniu. Noce spędzali w obozie. Od 1940 roku w Oberhaching przebywała na stałe grupa od dwunastu do czternastu więźniów przekazanych tylko i wyłącznie do dyspozycji właścicielki domu. Po jakimś czasie zamieszkali na terenie domostwa i wracali do KL Dachau tylko na weekendy. Grupę nazwano „komandem pracy Pia” (Arbeitskommano Pia). Więźniów pilnowała straż obozowa. Świadkowie wspominają, że w tym specyficznym podobozie mieli lepsze warunki niż w obozie macierzystym, ale ich los zależał od humoru właścicielki domostwa. Siostra nigdy nie uderzyła ani nie zamordowała żadnego z więźniów, ale zarzucano jej szantaże i szykany. Obawiano się, że może donieść na kogoś do komendantury. Zdarzało jej się grozić więźniom śmiercią. Po wojnie podejrzewano ją również o kontakty seksualne z więźniami z komanda. Żaden ze świadków nie potwierdził tych informacji, podobnie jak jej osobisty szofer.

W 1943 roku zakazano jej wstępu do KL Dachau. Podobno szmuglowała listy więźniów. Pozytywnie wspominają ją ocalali z bloku niemieckich i austriackich duchownych. Kilku świadków zeznawało po wojnie, że Pia pomagała w zwolnieniach kapłanów, przynosiła jedzenie i wspierała chorych. Służyła pomocą tylko i wyłącznie Niemcom i Austriakom. Otwarcie mówiła o nienawiści do Polaków, Rosjan i przede wszystkim Żydów.

Sprawa „ruchomych domów publicznych”, którymi podobno kierowała „Schwester Pia”, była omawiana jedynie w polskich artykułach prasowych z 1948 roku. Trudno wyjaśnić, skąd wzięła się koncepcja „pociągów rozrywki”. Nie wiadomo również, dlaczego ten temat pojawił się w zeznaniach pastora Karola Minknera. W trakcie składania zeznań mężczyzna zaznaczył, że robi to tylko dlatego, że rzecz nie dotyczy jego samego. W czterech innych przypadkach, kiedy proszono go o relację obciążającą, odmówił, tłumacząc: „W myśl maksymy Starego Testamentu 5. Mojż. 32, 35 «Moją jest pomsta, albowiem sądzić będzie Pan lud swój». W powyższym wypadku muszę to jednak zrobić, gdyż inaczej wpadłbym w konflikt z moim własnym sumieniem”. Warto również zwrócić uwagę, że w zeznaniach pastora Minknera Pia składała rzekome sprawozdanie Pohlowi w połowie 1944 roku na terenie obozu Dachau, gdzie zabroniono już jej wstępu.

Postać „siostry” w każdym ze źródeł kojarzona jest z rozpasaną seksualnością. Podejrzewano ją o relacje seksualne z więźniami z komanda zatrudnionego na terenie jej posiadłości. Nikt nie potwierdził tych informacji, choć świadkowie wspominali, że lubiła obserwować nagich mężczyzn w obozie. Dodatkowo brała udział w próbach dr. Raschera, w trakcie których więźniów i więźniarki zmuszano do stosunków seksualnych. Nie wiadomo, czy rzeczywiście wygłosiła przemówienie do przymusowych prostytutek w Sonderbau w KL Dachau. W kwietniu 1944 roku obowiązywał ją już przecież zakaz wstępu na teren obozu.

Najprawdopodobniej historia Pii  – „sutenerki oficerów”, podobnie jak koncepcja „pociągów rozkoszy”, to fantazja zbudowana na podstawie fragmentów różnych relacji byłych więźniów i więźniarek, w których oprócz tematyki przemocy seksualnej i przymusowego nierządu kobiet pojawia się jeszcze figura kobiety sprawczyni. Pię Wagner z polskich artykułów prasowych i zeznań pastora Minknera można bardzo łatwo skojarzyć choćby z postacią Ilse Koch i ogólnie z konceptem okrutnej nazistowskiej sprawczyni, wykorzystującej seksualność więźniów, tak popularnym w powojennych tekstach popkulturowych.

Na początku lat 60. w Izraelu dużą popularnością cieszyła się literatura popularna, tak zwane stalagi  – czyli książki, których narracja opierała się zwykle na dwóch wzorach. W pierwszej wersji aliancki żołnierz, najczęściej lotnik, trafiał do stalagu (obozu jenieckiego dla podoficerów i szeregowców), gdzie rządziły okrutne i jednocześnie bardzo seksowne strażniczki. Kobiety wykorzystywały seksualnie mężczyzn. Po wyzwoleniu mężczyźni gwałcili nazistki i mordowali je. Druga wersja opierała się na mechanizmie „odwrócenia ról”. Ofiarą była kobieta  – Żydówka wykorzystywana seksualnie w obozie przez Niemców. W drugiej połowie lat 80. w USA w magazynach dla mężczyzn (między innymi „Man’s Book”, „New Man”, „World of Men”, „Man’s Adventure”, „Man’s Prime”, „True Men”, „Man’s Life”, „Guy”) zaczęto publikować podobne historie wraz z obrazkami. W końcu pod koniec lat 70. i w latach 80. wątki pornografizacji Holokaustu i II wojny światowej pojawiły się w kinie klasy B, w nazi exploitation films. Co ciekawe, motyw „pociągu rozrywki dla SS” pojawił się w 1977 roku, kiedy Alain Payet napisał scenariusz „Train spécial pour SS”, opierając się na historii „pociągu rozkoszy”, w którym podróżują prostytutki przeznaczone dla wysokich funkcjonariuszy III Rzeszy i samego Führera.

Jednak jeśli chodzi o recepcję postaci „Schwester Pii” w Polsce w 1948 roku, warto przede wszystkim zastanowić się, dlaczego byłym więźniom i polskiemu społeczeństwu łatwiej przychodziło zaakceptować fantazyjną wizję „ruchomych burdeli”, gdzie wykorzystywano polskie i żydowskie kobiety oraz zmuszano je do relacji seksualnych z Niemcami, niż wspomnienia rzeczywistych ofiar przemocy seksualnej z domów publicznych dla Wehrmachtu, robotników przymusowych i więźniów? Dlaczego z chęcią zwracano uwagę na fakt przymusu i otumanienia narkotykami w historii werbunku kobiet do pociągu, a rzeczywiste ofiary różnych form przemocy seksualnej powszechnie uważano za chętne? Dlaczego łatwiej zaakceptować postać i biografię sprawczyni niż ofiary? Omer Bartov, izraelski historyk, twierdzi, że w przypadku izraelskiego społeczeństwa temat seksualności ofiar i sprawców z okresu Holokaustu i II wojny światowej został całkowicie wyparty, co skutkowało powstawaniem „fantazyjnych”, wyolbrzymionych narracji, gdzie ofiara uwewnętrzniała się w postaci sprawcy: „Dla młodego Izraelczyka w latach sześćdziesiątych jedynym sposobem uniknięcia roli ofiary było przyjęcie roli kata”. Bartov zwraca uwagę, że młodzież w Izraelu w latach 50. i 60. czytała książki Yehiela Dinura (pseudonim: Ka-tzetnik), ponieważ była to jedyna dostępna forma literatury eksplorującej motywy seksualne i sadystyczne. Takie książki jak „Dom lalek” czy „Piepel”, które miały stanowić relacje ofiar obozów zagłady i jednocześnie opierały się na motywach pornograficznych, stanowiły punkt wyjścia do łączenia zjawiska Holokaustu z seksualnym przekroczeniem. Książki Dinura cieszyły się powodzeniem również w Niemczech czy USA.

Na’ama Shik, izraelska badaczka, która zajmuje się tematem przemocy seksualnej w obozach koncentracyjnych, zwraca uwagę, że między innymi w wyniku recepcji twórczości Ka-tzetnika powstał mit „dziwki polowej”  – Feldhure, prostytutki żydowskiej wykorzystywanej w niemieckich burdelach obozowych. Po wojnie w Izraelu niektórym ocalałym kobietom sugerowano wprost, że przeżyły, ponieważ świadczyły usługi seksualne sprawcom. Jak twierdzi Shik, piętno „dziwki polowej” dotykało głównie młode, piękne kobiety rezygnujące z założenia rodziny. Ofiary naznaczano i piętnowano za domniemane bądź istniejące relacje seksualne z okupantem. Uważano je za zdrajczynie i kolaborantki. Opisywany przez Ka-tzetnika w książce „Dom lalek” „obóz rozkoszy” odnoszono bezpośrednio do domu publicznego dla więźniów w bloku 24a w obozie Auschwitz I. Pornografizującą fikcję literacką autora traktowano jako coś w rodzaju jedynej dostępnej relacji kobiet z obozowego puffu. Pseudoświadectwo opisujące piekło, nie rezygnując z erotycznych fantazji, uruchamiało wyobraźnię. W wyniku tabuizacji zjawiska przemocy seksualnej z okresu II wojny światowej doszło więc do paradoksalnej sytuacji: fantazyjne, często pornograficzne narracje o przeszłości wojennej zapisały się na trwałe w pamięci zbiorowej, jednocześnie wypierając prawdziwe relacje ofiar podobnej przemocy.

Na podstawie kilku tekstów prasowych można zaryzykować stwierdzenie, że historia Pii Wagner i „pociągów rozkoszy” była w Polsce jednym z bardzo wczesnych skutków wyparcia tematyki przemocy seksualnej w historii powojennej. Radykalna wizja „ruchomych burdeli” dla oficerów, podobnie jak w przypadku twórczości izraelskiego pisarza Ka-tzetnika, stała się w tamtym okresie (koniec lat 40.) jedyną dopuszczalną, akceptowaną wizją pamięci o przemocy seksualnej i przymusowej prostytucji w okresie okupacji. Fikcja szła w parze z milczeniem.