Pokątnik złowieszczek: koniec
Pasikonik / fot. Didier Descouens, CC BY-SA 4.0

16 minut czytania

/ Ziemia

Pokątnik złowieszczek: koniec

Karolina Iwaszkiewicz

Owady były tu przed nami. Pojawiły się jakieś 400 milionów lat temu, na długo przed dinozaurami. Jako pierwsze ze zwierząt zaczęły latać. Przetrwały pięć masowych wymierań. Teraz padają ofiarą szóstego, które spowodowaliśmy my – czwarta i ostatnia część eseju o fascynującym życiu insektów

Jeszcze 4 minuty czytania

W pierwszej części cyklu autorka opowiadała o bujnej klasyfikacji owadów oraz ich egzotycznym życiu seksualnym, w drugiej – o irracjonalnym strachu przed insektami i ćmach o tygrysich twarzach, w trzeciej – o uczłowieczeniu owadów i zowadzeniu ludzi.

I

Piszemy bajki o gadających pszczołach, ale na co dzień często postrzegamy owady jako robociki – odmawiamy im nawet zwierzęcości, o bardziej zaawansowanych umiejętnościach czy zdolności odczuwania nie wspominając. Postrzeganie owadów jako maszynek nie odpowiada jednak rzeczywistości.

„Często myślimy o owadach jak o małych automatach – pisał w 2014 roku neurolog Oliver Sacks w «The New York Review of Books» – robocikach, które mają wszystko wbudowane i są zaprogramowane. Ale to coraz bardziej oczywiste, że owady potrafią zapamiętywać, uczyć się, myśleć i komunikować w sposób wszechstronny i nieoczekiwany. Wiele z tego jest niewątpliwie wbudowane – ale wiele zależy też od indywidualnego doświadczenia”.

Niektóre gatunki os klecanek rozpoznają się po pyszczkach, a klecanki z gatunków, które zwykle nie dysponują tą umiejętnością, potrafią ją sobie przyswoić. Muszki owocowe podejmują decyzje i zajmuje im to więcej czasu, jeśli zetkną się z sytuacją trudną do oceny. Pszczoły miodne umieją liczyć do czterech, rozpoznają ludzkie twarze i za pomocą tańca informują swoje siostry o położeniu atrakcyjnych źródeł nektaru. Mrówki i trzmiele uczą się od siebie nawzajem. A rzeczywistość owadzich społeczeństw jest dużo ciekawsza i dużo bardziej skomplikowana niż nasze utopie i antyutopie.

Jak to jest być pokątnikiem złowieszczkiem? Nie mam pojęcia, oczywiście, że nie, i wiem, że nigdy nie będę miała. Wiem, jak to jest być człowiekiem, któremu się czasem zdaje, że zmienia się w chrząszcza, ale to wedle wszelkiego prawdopodobieństwa nie ma nic wspólnego z rzeczywistymi chrząszczami.

Nie dowiemy się, co mógłby nam przekazać profesor Mmaa, o ile w ogóle miałby nam coś do przekazania, a my bylibyśmy w stanie to pojąć. Themerson dostarcza jednak pożytecznej wskazówki – możemy uświadomić sobie ograniczenia naszej perspektywy.

A wówczas być może zechcemy ją nieco zmienić. Nie dowiemy się, jak to jest być pokątnikiem złowieszczkiem, ale możemy spojrzeć na niego bez uprzedzeń. Zobaczymy wtedy, że jest inny, ale nie obcy, bo stanowi część systemu, do którego my także należymy, że jest zwierzęciem jak my, że jesteśmy od siebie nawzajem zależni. Możemy uznać inność złowieszczka i podejść do niej z ciekawością i szacunkiem. A kiedy dowiemy się o nim więcej, być może zdołamy zrozumieć go bez oswajania. I być może zechcemy się zastanowić, czy jesteśmy mu coś winni.

Pokątnik złowieszczek / fot. Fritz Geller-Grimm, CC BY-SA 3.0Pokątnik złowieszczek / fot. Fritz Geller-Grimm, CC BY-SA 3.0

Kiedy jako dziecko stykałam się z nową formą życia, zaczynałam od ustalenia, czy jest „giząca i scypiąca” czy nie (babcia od „W pustyni i w puszczy” do dziś wspomina, że zapytałam o to także przy pierwszym kontakcie z Matką Boską na obrazku). Teraz, jako że tę podstawową wiedzę już w zasadzie posiadam, zadaję sobie raczej odwrotne pytanie – czy ta istota odczuwa ból?

Inność insektów sprawia, że trudno nam sobie wyobrazić, że w ogóle cokolwiek odczuwają. Naukowcy nie tylko bez większych oporów mówią o eksperymentowaniu na owadach, ale też niekiedy wręcz entuzjastycznie zachwalają je jako pożywienie przyszłości. „Owady są tak naprawdę bardzo zdrowe – pisze Sverdrup-Thygeson. – Oczywiście zależy to od gatunku, ale ogólnie rzecz biorąc, zawierają tyle białka co wołowina, a jednocześnie niewiele tłuszczu. Insekty oferują też wiele innych substancji odżywczych: mąka ze świerszczy może zawierać więcej wapnia niż mleko i dwa razy więcej żelaza niż szpinak”, a ich hodowla, dodaje, jest dużo bardziej ekologiczna niż hodowla dużych zwierząt. W „Gąsienicach w czekoladzie” Krzysztofa Pabisa fragmentowi o zjadaniu owadów towarzyszy ilustracja z szyldem „Restauracja u motyla – szef kuchni poleca makaron z gąsienicami” (choć trzeba autorowi przyznać, że zwraca uwagę na krzywdę jedwabników: „Zachwycając się fenomenem jedwabnika, warto pamiętać, że nie odwdzięczamy mu się należycie. Aby otrzymać dobrej jakości surowiec do produkcji materiału, motyla trzeba zabić. Nasze piękne jedwabne ubrania są więc okupione ofiarą życia tych niewielkich owadów”). „Najważniejsze to przyzwyczaić ludzi do myśli, że owady da się lubić, a nawet zjadać – mówi dziennikarzowi «Newsweeka» biolog Łukasz Łuczaj – bo coś, co budzi obrzydzenie, nie wyląduje w garnku”.

„Lubić, a nawet zjadać”. Być może chodzi tu o tę specyficzną niewrażliwość, którą Adam, mój mąż, nazywa skazą biologa, a która według mnie bierze się z tego, że biolodzy zbyt dobrze wiedzą, że w przyrodzie wszystko się nawzajem pożera. A może o przekonania innego rodzaju – bo na pytanie o to, czy owady czują ból, naukowcom zdarza się z zadziwiającą pewnością siebie odpowiadać: oczywiście, że nie.

Owady, wyjaśnia na przykład w serwisie Quora entomolog Matan Shelomi, czują, gdy dzieje im się krzywda, i potrafią jej unikać, ale nie odczuwają bólu. Bylibyście w stanie, pyta, polować i kopulować bez nogi albo zaraz po operacji na otwartym sercu? Z ewolucyjnego punktu widzenia cierpienie nie miałoby w przypadku owadów sensu, bo zbyt krótko żyją. Ból ma zmusić zwierzę, by wycofało się ze swoich życiowych aktywności i dało sobie chwilę na wyzdrowienie. Owady nie mają na to czasu.

Istnieją jednak badania, które sugerują, że insekty, owszem, są zdolne do cierpienia. „Z całą pewnością owady odczuwają bodźce awersyjne, czyli np. zapachowe i świetlne – tłumaczy biolog Paweł Mazurkiewicz. – Ich reakcją jest zazwyczaj ucieczka, która ma odsunąć od nich takie nieprzyjemne odczucie. Podanie morfiny wydłuża czas reakcji albo zupełnie ją blokuje”.

Naturalnie od razu pojawiają się zastrzeżenia – no dobrze, owady zachowują się, jakby je bolało i jakby morfina je znieczulała, ale czy są świadome swoich doznań? Bo jak nie, to to są tylko odruchy i chemia i się nie liczy. To jednak jest takie samo pytanie jak to, czy patrząc na Pantone 283 C, widzisz ten sam kolor co ja.

Skoro są powody, by podejrzewać, że jakaś istota jest zdolna do odczuwania bólu, postąpimy życzliwiej, jeśli założymy, że faktycznie może go odczuwać, choć nasze życie nie stanie się od tego przyjemniejsze. Nie da się odwrócić wszystkich leżących na grzbiecie żuczków ani uratować wszystkich ciem przed kotami. Szczypanie towarzyszące śmierci muszek, które wpadają do oczu podczas jazdy na rowerze, nabiera niespodziewanej goryczy. Pojawia się też pytanie, gdzie postawić granicę. Czy zabijanie komarów jest okej? (Znam człowieka, który je łapie i wypuszcza za okno). Czy to w porządku, że spryskałam środkiem owadobójczym mszyce, które pojawiły się na moim doniczkowym baobabie?

Mszyce na baobabie / fot. Karolina IwaszkiewiczMszyce na baobabie / fot. Karolina Iwaszkiewicz

II

Gdybym mimo wszystko miała jednak na potrzeby tego tekstu wymyślić gadające owady, byłby to chór pasikoników.

Wyobraźcie sobie: bezchmurny letni wieczór, one cykają, tak pięknie, że wydaje się, jakby to mrugały gwiazdy. Wsłuchajcie się. Cykają tak: „Ludzie to obcy. Nie są jak my, nie wyglądają jak my, nie postępują jak my. Mnożą się na potęgę, jest ich masa. Wykorzystują nas, polują na nas, niszczą nasze domy. Zjadają nasze jedzenie, zatruwają nasz świat”.

Owady były tu przed nami. Pojawiły się jakieś 400 milionów lat temu, czyli na długo przed dinozaurami, około 350 milionów lat temu jako pierwsze ze zwierząt zaczęły latać, przez ponad 150 milionów lat były jedynymi, które to potrafiły, i przetrwały pięć masowych wymierań. Teraz padają ofiarą szóstego, które spowodowaliśmy my.

Był początek lat 90., mieliśmy po trzynaście, może czternaście lat. Uczyliśmy się jeździć na wygrzebanym z garażu simsonie mojego ojca. Łukasz, mój brat, podjechał do mnie z głośnym pyrkotem. Kiedy zsiadł, uważnie obejrzał reflektor, a potem z dumą pokazał mi kilka przyklejonych do szkła martwych owadów. „Zobacz – powiedział. – Moje pierwsze muszki”.

Martwy komar / fot. Karolina IwaszkiewiczMartwy komar / fot. Karolina Iwaszkiewicz

W 2017 roku w czasopiśmie „Plos One” opublikowano wyniki obserwacji entomologów amatorów z Entomologischer Verein Krefeld. Wynikało z nich, że liczebność owadów latających w rezerwatach przyrody i na obszarach chronionych w zachodniej Europie w ciągu 30 lat spadła o ponad 75%. BBC informowało: „Nazywa się to efektem przedniej szyby. Kiedy parkujesz samochód, na szybie jest mniej owadów niż kiedyś. Naukowcy od dawna podejrzewali, że liczebność owadów drastycznie spada, ale teraz zostało to potwierdzone”.

Rok później w „New York Timesie” ukazał się duży artykuł Brooke Jarvis pod wiele mówiącym tytułem „The Insect Apocalypse Is Here”. Można się z niego dowiedzieć, że w Wielkiej Brytanii zmniejszyła się liczebność co najmniej 30% gatunków owadów, w holenderskich rezerwatach przyrody liczba chrząszczy i ciem spadła o 72 i 54%, w USA natomiast w ciągu ostatnich 20 lat populacja danaidów wędrownych zmalała o 90%, a trzmieli z gatunku Bombus affinis o 87%. „Jeśli chodzi o inne, rzadziej badane gatunki owadów – pisze Jarvis – jeden z naukowców powiedział mi: Możemy jedynie wzruszyć ramionami i stwierdzić: «Już ich tu nie ma!»”.

Na początku roku 2019 w czasopiśmie „Biological Conservation” ukazała się analiza 73 badań dotyczących spadku liczebności insektów, przeprowadzonych w ciągu ostatnich 40 lat w różnych miejscach na świecie. Wynika z niej, że w najbliższych dekadach może wyginąć 40% gatunków. Z owadów lądowych najbardziej zagrożone są motyle, błonkoskrzydłe i chrząszcze. Wśród owadów wodnych już odnotowano bardzo duże straty.

O ile w 2017 roku naukowcy nie mieli pewności, jakie są przyczyny tego zjawiska, teraz jest to już w zasadzie jasne. Owady – czytamy w analizie Sáncheza-Bayo i Wyckhuysa – wymierają wskutek powodowanej przez rolnictwo wielkoobszarowe i urbanizację utraty siedlisk, zanieczyszczenia środowiska pestycydami i nawozami sztucznymi, pojawiania się w ich siedliskach obcych gatunków i patogenów oraz wskutek globalnego ocieplenia.

Też macie wrażenie, że kiedyś było więcej motyli?

Wymieranie owadów jest niebezpieczne, bo są one ważną częścią ekosystemu. Naturalnie nie wyginą wszystkie. Te pospolitsze i mniej wymagające pewnie nawet skorzystają na wymieraniu tych bardziej wyspecjalizowanych. Tyle że te wyspecjalizowane to te, które najbardziej lubimy i których najbardziej potrzebujemy. W niektórych rejonach Chin sadownicy już muszą ręcznie zapylać swoje drzewa.

Raz lub dwa razy w roku, poza sezonem, Adam i ja spędzamy kilka dni w Helu. Jest tam wtedy przyjemnie pusto i cicho. Wiosną przy nadmorskiej promenadzie można zobaczyć kwitnącą śliwę. Drobne białe kwiatki na tle jasnego piasku i zielononiebieskiej wody wyglądają może nieco egzotycznie, ale bardzo malowniczo. Obok drzewa znajduje się tablica z następującym pouczeniem: „Tej śliwy nie usunięto z wydmy specjalnie. Jej obecność ma zaświadczać o tym, jak niefrasobliwie postępujemy, będąc w miejscach, gdzie gospodarzami powinny być wyłącznie gatunki rodzime danemu siedlisku. Porzucając na wydmach nasiona obcych roślin, niepotrzebnie ingerujemy w naturalny stan rzeczy. Z pozostawionego ogryzka, pestki czy orzecha może w sprzyjających okolicznościach wyrosnąć okazałe drzewo. Rosnąc, wpływa na otoczenie. Prawdziwość krajobrazu ulega zniszczeniu z każdym następnym obcym drzewem lub krzewem. Oryginał zamiera, a my stopniowo zaczynamy się nawet przyzwyczajać do tego falsyfikatu”.

Śliwa w Helu / fot. Mariusz PartykaŚliwa w Helu / fot. Mariusz Partyka

Taka surowość w odniesieniu do obsypanego kwiatami drzewka wydała mi się za pierwszym razem nieco śmieszna. Bez przesady, pomyślałam. Co to jest prawdziwość krajobrazu? Czy gdyby tę pestkę przyniósł ptak, to byłoby w porządku? Czy rozrzucający pestki człowiek nie jest częścią przyrody?

Kawałek dalej, przy tej samej promenadzie, stoi jednak groźnie wyglądająca, najeżona drutem kolczastym wieżyczka z aparaturą do pomiaru antropopresji. Liczba i zawartość rozstawianych pod koniec wiosny wzdłuż głównej ulicy Helu budek z rozmaitymi towarami i atrakcjami dla letników wskazują na to, że w sezonie jest to presja naprawdę potężna i straszliwa.

Jesteśmy gatunkiem, który osiągnął sukces kosztem pozostałych – i kosztem planety. Przekształciliśmy środowisko – zanieczyściliśmy je, zniszczyliśmy i pofragmentowali – i zmieniliśmy skład atmosfery, co doprowadziło do wciąż rosnącego zakwaszenia oceanów i globalnego ocieplenia. Wskutek tych zmian w zastraszającym tempie wymierają zwierzęta i rośliny. I jeśli czegoś z tym nie zrobimy, to jeszcze trochę, a sami będziemy mieli się z pyszna.

W maju tego roku naukowcy z australijskiego think-tanku Breakthrough – National Centre for Climate Restoration przedstawili scenariusz, z którego wynika, że jeżeli nie podejmiemy radykalnych działań na rzecz zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, to już za 30 lat wywołane ociepleniem klimatu zmiany, takie jak zmniejszenie powierzchni terenów nadających się do zamieszkania oraz niedobory wody i pożywienia, mogą doprowadzić do upadku naszej cywilizacji.

Planeta sobie z tym poradzi, tak jak poradziła sobie w ordowiku, w permie i w kredzie. Pewnie nawet dobrze jej to zrobi. Gorzej może być z nami i z naszą najbliższą rodziną: Pszczółką Mają, pokątnikiem złowieszczkiem i śliwą, której nie usunięto z wydmy specjalnie.

*

Polskie nazwy owadów nieodmiennie napawają mnie pełnym osłupienia zachwytem. Kilka pierwszych z brzegu przykładów znalezionych na Polskim Forum Entomologicznym: natrupek niebieski, parówka pozłotka, paśnik rozwodnik, pędruś długoryjek, plujka burczało, pomrok ciemniak, pustosz kradnik, srogoń napastnik, wydłubka oczateczka, złodziejaszek rypidełko.

Pokątnik złowieszczek (Blaps mortisaga) to nieduży czarny chrząszcz, żyjący zwykle w piwnicach, spiżarniach i tym podobnych; według wierzeń ludowych jego pojawienie się zapowiada śmierć któregoś z domowników.

„No tak – skwitował Adam. – Milion gatunków, jakoś trzeba sobie radzić”.

Źródła

„Are Insects Capable of Feeling Pain?”, bit.ly/2Zw5OEL.
„Czy owady czują ból?”, bit.ly/2KktFUa.
„Existential Climate-Related Security Risk: A Scenario Approach”, Breakthrough – National Centre for Climate Restoration, 2019, bit.ly/2WKl2J6.
Andrzej Hołdys, „Jadalne owady. I ty zostaniesz robakożercą!”, bit.ly/2FqvFI5.
Brooke Jarvis, „The Insect Apocalypse Is Here”, nyti.ms/2Aq0jMX; wersja polska: „Zjawisko przedniej szyby. Co zabija owady?”, przeł. Krzysztof Cieślik, bit.ly/2WSZQg7 (cytat za tym przekładem).
Barbara J. King, „Osobowość na talerzu”, przeł. Adam Pluszka, W.A.B., Warszawa 2018 (cytat z Sacksa).
Elizabeth Kolbert, „Szóste wymieranie”, Tatiana i Piotr Grzegorzewscy, W.A.B., Warszawa 2016.
Krzysztof Pabis, „Gąsienice w czekoladzie”, Multico, Warszawa 2018.
Francisco Sánchez-Bayo, Kris A.G. Wyckhuys, „Worldwide Decline of the Entomofauna: A Review of Its Drivers”, bit.ly/2thoIRK.
Brian Tomasik, „Do Bugs Feel Pain?”, bit.ly/2INFT4p.
Anne Sverdrup-Thygeson, „Terra insecta. Planeta owadów”, przeł. Witold Biliński, Znak, Kraków 2019.

Tekst powstał we współpracy z Nagrodą Literacką Gdynia.

Nagroda Literacka Gdynia