Powiadom mnie o dostępności
fot. Twin Pics Studio

6 minut czytania

/ Teatr

Powiadom mnie o dostępności

Agata Becher

Najnowszy spektakl TEATR POLIŻ, płynąc na fali popularności innych zapoznanych rewolucjonistek, jak Jaremianka, Ginczanka czy Berezowska, odkrywa życie i twórczość kolejnej niepokornej – Świrszczyńskiej

Jeszcze 2 minuty czytania

Jest taka postać w polskiej literaturze, odkryta kiedyś dla świata przez samego Miłosza, ale pozostająca wciąż niedoceniona; postać, której twórczość wyprzedziła swoje czasy, a życiorys nadaje się na sensacyjny i pikantny scenariusz, jakiego nie powstydziłaby się sama Wisłocka, odkryta na szczęście niedawno dla współczesności i kina. Mam na myśli poetkę, dramaturżkę i publicystkę Annę Świrszczyńską, której twórczość i biografia zainspirowały tym razem teatr i młodą reżyserkę Barbarę Wiśniewską do stworzenia muzycznego spektaklu „Apetyt w dzień egzekucji” na bazie jednoaktówki „Człowiek i gwiazdy” pochodzącej z tomu „Teatr poetycki”.

Anna Świrszczyńska i jedyny w Polsce feministyczny kolektyw teatralny TERAZ POLIŻ, który tym spektaklem zainaugurował nowy sezon 2020/2021 w Teatrze Powszechnym w Warszawie, to nieprzypadkowa kolaboracja.

Świrszczyńska to świetny materiał na współczesną bohaterkę. Ktokolwiek, kto sądzi, że akcje #metoo, krytyka systemu patriarchalnego oraz dopominanie się o słyszalność głosu kobiet i osób wykluczonych to przejaw postępowości obecnych czasów – myli się. Świrszczyńska już niemal 50 lat temu z ekshibicjonistyczną szczerością, głosem dojrzałej kobiety pisała o kobiecej zmysłowości, frustracji, punktach widzenia różnych od męskich, o opresywności życia w patriarchalnym układzie społecznym. W opublikowanym w 1972 roku tomie poezji „Jestem baba” dokonała wiwisekcji kobiecej tożsamości w sposób, który dziś może być bliski wielu współczesnym kobietom, ale na tamte czasy był to głos, który nie miał podatnego gruntu, aby się wybić i być słyszalny. Świrszczyńska zostawiła po sobie dużo dobitnej, oszczędnej w wyrazie i mocnej poezji i utworów scenicznych, ale na przestrzeni lat zostały one zapomniane. Dopiero niedawno wydane „Jeszcze kocham – zapiski intymne” podbijają nieco zainteresowanie tą niezwykłą artystką. Ale mimo to świadomość siły twórczości poetki ma taki sam status jak wiele książek z jej poezją w księgarniach – „powiadom mnie o dostępności”.

„Apetyt w dzień egzekucji” w reżyserii Barbary Wiśniewskiej„Apetyt w dzień egzekucji”, reż. Barbara Wiśniewska. TEATR POLIŻ, Teatr Powszechny w Warszawie, premiera 30 sierpnia 2020Toteż muzyczny spektakl kolektywu TERAZ POLIŻ o tej dostępności próbuje widzów powiadomić, o dostępności i aktualności sposobu widzenia świata Anny Świrszczyńskiej.

Spektakl podzielony jest na dwie części. W pierwszej siedzimy pogrążeni w ciemności i słyszymy performatywne czytanie tekstu sztuki „Człowiek i gwiazdy”. Ponieważ nie mamy nic innego do roboty, siedząc na zaciemnionej widowni, wyrzuceni nagle z mobilnego świata online w totalny offline, musimy siłą rzeczy zastanawiać się nad ponownym sensem symboli i haseł padających z ust aktorek za kotarą. Są to symbole dużego kalibru: Edyp, kat, Ozyrys, bogowie, sądy, prawa, osądy, występki, sprawiedliwość. Wszystko to podlane sosem absurdalnych skojarzeń i słownych gier. Oszczędność formalna pierwszej części na początku oszałamia, bo pozbawieni bodźców musimy wrócić do korzeni swojej wiedzy i kulturowych odniesień, o których na co dzień się nie myśli.
Dorota Glac, jedna z członkiń TERAZ POLIŻ, w wywiadzie dla radia RDC podkreślała, że jest to spektakl o rewolucji, o kwestionowaniu zastałych kodeksów i praw, o poszukiwaniu wagi, równowagi i balansu w życiu i o tym, że choć to trudne – każdy moment w życiu na nowe poszukiwania jest dobry.

Druga część to już muzyczne show trzech kobiet – Marty Jalowskiej, Doroty Glac i Nataszy Aleksandrowitch, show klimatem kojarzące się z obrazami z „Córek dancingu” Agnieszki Smoczyńskiej czy transowego teledysku Brodki z nową aranżacją hitu Izabeli Trojanowskiej „Wszystko czego dziś chcę”.

W rytm elektrobitów aktorki melorecytują lub wyśpiewują los kobiet artystek w tym świecie i w tamtym świecie Świrszczyńskiej. Że niewiele w sumie się zmieniło. Następuje wieczne proszenie instytucji o dotacje dla kulturowych przedsięwzięć i artystycznych inicjatyw.

Życia artystycznego Świrszczyńskiej nie można było nazwać łatwym. Mając na głowie utrzymanie niewiernego męża, dziecka i starzejących się rodziców, ledwo wiązała koniec z końcem, co nie przeszkadzało jej pisać o swojej sytuacji starzejącej się kobiety mającej ciągle nadzieję na nowe rozdanie. Ta część przedstawienia to mocne muzyczne protesty kobiet przeciwko zaistniałym sytuacjom społecznym, a jednocześnie manifest ich siły, walki o należne im miejsce i docenienie. Szczególnie wyrazista w tej emanacji sprzeciwu jest Natasza Aleksandrowitsch, w odróżnieniu od koleżanek ze sceny przebranych na brokatową modłę ubrana po męsku, w białą koszulę pospinaną łańcuchami i elegancki garnitur. Przypomina i z wyglądu, i charyzmatycznej aury bohaterkę kultowego serialu „Seks w wielkim mieście” Mirandę Hobbes (graną przez Cynthię Nixon). Nie powiedziałam potem Nataszy tego, bo pewnie każdy jej to mówi, ale upominała nas, widzów, i zarządzała nami ze sceny z pewnością siebie charakterystyczną dla rudej serialowej prawniczki z Manhattanu.

Spektakl z Powszechnego, płynąc na fali popularności innych zapoznanych rewolucjonistek, jak Jaremianka, Ginczanka czy Berezowska, odkrywa życie i twórczość kolejnej niepokornej – Świrszczyńskiej. Oby dołączyła do tego panteonu sztandaru ze spódnicy.