Aby Warburg
i jego przybrane dzieci

Tomasz Szerszeń

Warburg nie był artystą. Ale jego życie i fragmentaryczne dzieło jest dziś bardziej inspirujące właśnie jako sztuka niż jako nauka

Jeszcze 3 minuty czytania

Aby Warburg – a kto to taki? Niemiecki historyk sztuki. Ale również: prorok, wizjoner, pacjent szpitala psychiatrycznego. Autor nigdy nieukończonego projektu, który miał wstrząsnąć podstawami naszej wiedzy o obrazach. Psychohistoryk, który (jak sam pisał) badał schizofreniczne rozdarcie wewnątrz naszej kultury. Mimo że zmarł ponad osiemdziesiąt lat temu, a jego życie bardziej niż do późnej nowoczesności przynależy do czasów środkowoeuropejskiego fin de siécle’u, niewiele jest w dzisiejszej humanistyce postaci równie fascynujących. Za życia niedoceniony, po śmierci szybko zapomniany, a z pewnością zrozumiany tylko częściowo – dziś powraca triumfalnie, by uwiarygodnić niektóre snute przez nas narracje.

Ślady jego widmowych obecności, a także ślady naszych równie widmowych ich poszukiwań, odnaleźć można w wielu miejscach: to właśnie dziś, myśląc o nowoczesności, o historii kultury, historii obrazów i ich meandrach, coraz częściej „myślimy Warburgiem”. A może raczej jest tak, jak pisał Georges Didi-Huberman: niepostrzeżenie Warburg stał się naszą obsesją; widmem, dybukiem, który nawiedza nas bezustannie. Ten utajony, senny wpływ ujawnia się również, coraz mocniej, w świecie dzisiejszej sztuki. Już nie tylko wśród akademickich badaczy, ale także kuratorów i artystów.

Współczesna sztuka poszukuje Warburga, próbuje wykorzystać go do swoich celów. Historii takich spotkań, i powstających z nich przeplatających się narracji, jest przynajmniej kilka. Opowiem dwie.

*
Aby Warburg w indiańskiej masce, 1896
[źródło: „Konteksty”]
Pierwsza zaczyna się ponad sto lat temu, w 1895 roku, gdzieś na pustkowiach Nowego Meksyku. Młody badacz – niemiecki Żyd, który jednak wyrzekł się swej religii, syn hamburskich bogaczy, który jednak zrezygnował z prawa do dziedziczenia fortuny – wyrusza w podróż do Ameryki, do krainy zamieszkanej przez Indian Hopi. Co odnajduje? Rytuały, które przypominają mu renesansowe widowiska dworskie… Nawet jeśli, jak udowodniono ostatnio, z tą analogią i w ogóle z jego indiańskim epizodem wiąże się wiele nieporozumień, to właśnie tam, na pustkowiu, które było wówczas prawdziwym końcem świata, rodzi się Warburg, jakiego znamy i jakiego potrzebujemy.

Podróż Warburga to dziś mit, okryty tajemniczą aurą w chyba jeszcze większym stopniu, niż o wiele późniejsza podróż Artauda do Tarahumarów. Stało się tak, gdyż jego życie dopisało do niej zaskakujący epilog. Wiele lat później, po ataku szału i próbie zabicia siebie i własnej rodziny Warburg trafił do szpitala psychiatrycznego w Kreuzlingen (w którym siedzieli zresztą, mniej więcej w tym samym czasie, Niżyński i Kirchner). To demony wojny spadły na niego niepostrzeżenie – próbował je zakląć, tworząc swoje olbrzymie archiwum wojennej ikonografii. Tam w szpitalu, w 1923 roku Warburg odczytał, lub może raczej odegrał swoje doświadczenia i wspomnienia związane z młodzieńczą podróżą. Dał wykład-performens, którego stawką było odzyskanie tożsamości i powrót do normalnego życia. Co bardziej wnikliwi zwrócili uwagę, że w rzeczywistości wykład był rodzajem autoterapeutycznego rytuału – podobnie jak obrzędy Indian Hopi, których tańce z żywymi wężami w ustach miały odegnać zło i przepędzić suszę.

Podróż na obrzeża cywilizacji ku „źródłom sztuki” i wykład w szpitalu psychiatrycznym, łączący ściśle naukę z patologią, obrzędy indiańskie z autobiografią. Bez wątpienia życie Warburga – życie, w którym często to, co przeżywane, splata się ściśle z tym, co jest przedmiotem badania – stanowi temat wprost stworzony dla współczesnych artystów. Wymykające się jednoznacznym, totalistycznym podziałom na to, co „naukowe” i „artystyczne” – sytuujące się gdzieś w ruchliwej i stale przemieszczającej się przestrzeni „pomiędzy”.

Aby Warburg, Atlas Mnemosyne. Fragment wystawy
„Atlas. Jak unieść świat na własnych barkach?” w Museo
Reina Sofia w Madrycie, 2010/11 [źródło: „Konteksty”]
W 2009 roku polsko-brytyjska artystka Goshka Macuga wyrusza śladami Warburga w podróż na pustynię. Ku źródłom jego mitu. Podróżująca w towarzystwie antropologa, Macuga odgrywa w pewnym sensie scenariusz klasycznej wyprawy etnograficznej, powtarzając historię, ale równocześnie włączając w nią siebie. Rezultatem podróży jest film „Snake Society” (prezentowany m.in. na wystawie „Particolare. Sztuka, która wznieca niepokój” w siedzibie Fundacji Signum w Wenecji w 2011 r.), który stanowi część projektu „I Am Become Death” (obejmuje on również obszerne archiwum fotograficzne kupione od weterana wojny w Wietnamie, oraz rekonstrukcję pochodzących z tego samego okresu prac Roberta Morrisa). Macuga wplata historię Warburga w nowy kontekst – w problem neokolonialnej polityki USA i kwestię ikonoklazmu (ten temat podjęła również na swojej wystawie w warszawskiej Zachęcie). Tym samym przemieszcza Warburga, wprawia w ruch, pozwalając mu opuścić przypisane historycznie miejsce. Dokonuje gestu w stylu Warburga, który sam przecież nie pozwalał dziełom i artefaktom (jak również własnym o nich narracjom) zastygnąć w trwałych układach, nieustannie przemieszczając je i zestawiając.

W pewnym sensie cała twórczość Macugi jest próbą ucieczki od wąskiego (a więc ograniczającego i obciążającego) rozumienia pojęcia „artysta”. „Jestem artystką, która próbuje rozszerzyć swoje działania o bycie kuratorem, historykiem, opowiadaczem historii, krytykiem, archiwistą, projektantem wystaw, architektem, kompozytorem, galerzystą, socjologiem, biologiem, filmowcem, kolekcjonerem, fotografem, performerem, magikiem itd.” – mówi o sobie. A przecież dziś raczej myślimy o sobie wąsko, bardziej dzieląc i mnożąc granice (zawodów, specjalności, specjalizacji), niż je unieważniając. Skoro tak, to kim dziś byłby dla nas Aby Warburg? Historykiem sztuki, historykiem, specjalistą od obrazów, pisarzem, kolekcjonerem, archiwistą, bibliotekarzem, opowiadaczem historii, kuratorem i projektantem wystaw (we własnym Instytucie)?

*
Druga historia zaczyna się kilkadziesiąt lat później, w połowie lat 20. Po opuszczeniu szpitala Warburg próbuje zrekonstruować, wydobyć z niepamięci przerwane dzieło. Niczym podczas seansu psychoanalizy odtwarza prześladujące go lub inspirujące wątki, śledzi przeobrażenia pewnych artystycznych tematów od starożytności aż po współczesność. Na kilkudziesięciu tablicach z czarnego płótna zestawia, zderza, przekształca nie tylko same obrazy, ale również swoje (i nasze) wyobrażenia i wiedzę o nich. To, co stare i nowe, artystyczne i nieartystyczne, centralne i marginalne, sakralne i świeckie – coś na kształt pozbawionych hierarchicznego centrum konstelacji, w których czarna przestrzeń między obrazami jest równie ważna, jak one same.

Warburg w SERii „BIBLIOTEKA MNEMOSYNE”

W serii „Biblioteka Mnemosyne” w wydawnictwie słowo/obraz terytoria w 2010 roku ukazały się „Narodziny Wenus i inne szkice renesansowe” – pierwsze polskie tłumaczenie pism Warburga. Tom został opatrzony wstępem Ryszarda Kasperowicza, prezentującym sylwetkę Warburga oraz notą edytorską badaczki jego twórczości – Katti Mazzucco. Redaktorem serii, której nazwa ma swoje źródło w „Atlasie Mnemosyne” Warburga, jest Piotr Kłoczowski.

Nigdy nieukończony „Atlas Mnemosyne” to dziś mit. Kolejny, zapewne znacznie silniejszy niż ten dotyczący życia jego twórcy. Ta fascynująca, utopijna próba opowiedzenia na nowo „wszystkiego” jest wydarzeniem niemalże bez precedensu w XX-wiecznej humanistyce. Nie bez powodu zatem to raczej w świecie sztuki szukać należy projektów, które choćby połowicznie – poprzez skalę zamierzenia i swą formę – zbliżają się do poszukiwań Warburga. Dwa najbardziej oczywiste to „Atlas” Gerharda Richtera i „Historie kina” Jean-Luca Godarda.

Warburg zdaje się inspirować również kuratorów. W zeszłym roku w Museo Reina Sofia w Madrycie (a następnie w centrach sztuki współczesnej w Hamburgu i Karlsruhe) odbyła się fascynująca wystawa „Atlas. Jak unieść świat na własnych barkach?”, wymyślona i przygotowana przez Georges'a Didi-Hubermana (który, co prawda, typowym kuratorem nie jest). Organizuje ją metoda Warburga: zwracająca się ku temu, co fragmentaryczne, zapomniane, unieważnione, marginalne, traktująca na równi – jako pewne dokumenty – sztukę i nie-sztukę, skupiona na relacjach, nie zaś na obiektach. Dlatego na wystawie „pełnoprawne dzieła” sąsiadują z wydobytymi z niepamięci archiwaliami, również z notatkami czynionymi przez pisarzy i teoretyków. Marcel Broodthaers i Walter Benjamin, Ulrike Ottinger i Samuel Beckett, Christian Boltanski i Artur Rimbaud, Robert Smithson i Roberto de Martino, Becherowie i Bertolt Brecht, Sol LeWitt i Guy Debord, Goya i Michaux, Rauschenberg i Borges – to zaledwie drobna część zebranej w Reina Sofia kolekcji. Te pary można mnożyć, zmieniać konfiguracje, te z kolei wzajemnie naświetlają się i/lub podważają.

*

Warburg w „Kontekstach”

Warburgowi, jego życiu, dziełu i ich recepcji, a także „Atlasowi Mnemosyne” poświęcony jest numer 2-3/ 2011 kwartalnika „Konteksty”. Zawiera archiwalne materiały, teksty krytyczne m.in. Giorgio Agambena, Georges’a Didi-Hubermana, a także prezentację opisywanego tu projektu Goshki Macugi i wystawy „Atlas. Jak unieść świat na własnych barkach?” w Museo Reina Sofia w Madrycie.

 

Usłyszane w księgarni albo na wernisażu. Warszawa, początek drugiej dekady XXI wieku: „Warburg, słyszałem o nim. Czy to jakiś współczesny artysta?”.

To oczywiste, że Warburg nie był artystą i nie mamy prawa tak mówić. Po prostu dziś jego życie i fragmentaryczne dzieło bywają często bardziej inspirujące i otwierające właśnie w kontekście „sztuki” nie zaś „nauki”. Więcej to mówi o nas, niż o nim samym.

Śledząc podróż pewnych motywów (a wraz z nimi znaczeń) na przestrzeni wieków, Warburg zwrócił uwagę na ich współczesne reinkarnacje. Na jednej z tablic „Atlasu” znaleźć można reklamy z wizerunkami kobiet – to wcielenie wędrującej przez stulecia antycznej nimfy. Warburg na pocztówce lub folderze jednego z centrów sztuki? Kto wie… Pewnie uśmiechnąłby się pod wąsem.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.



Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.