Łańcuszek książek
Gustav Klim / Flickr Attribution 2.0 Generic

Łańcuszek książek

Kalina Cyz

Jeszcze 3 minuty czytania

Dziesięć najciekawszych książek dla dzieci, na które w końcu roku 2014 warto zwrócić uwagę. Wybór subiektywny, ale przede wszystkim trudny, bo ostatnio wydawane książki są coraz doskonalsze, jeszcze lepiej ilustrowane, słusznie nagradzane i — jakby tego było mało — dobrze przyjmowane przez dzieci. 

1. Zofia Stanecka, „Basia i urodziny w Muzeum”

Zofia Stanecka, „Basia i urodziny w Muzeum”. Ilustracje
Marianna Oklejak, Wydawnictwo Literacki Egmont i Muzeum Narodowe
w Warszawie, 24 strony, w księgarniach od marca 2014
Kolejna z przygód Basi, wydana we współpracy z Muzeum Narodowym w Warszawie, obala mit, że w muzeum jest nudno. Nadchodzi czas urodzin Anielki, najlepszej przyjaciółki Basi. Dziewczynka zaprasza dzieci na przyjęcie urodzinowe do Muzeum Narodowego, na specjalne zajęcia dla rycerzy i księżniczek. Miejsce nietypowe na urodzinowe przyjęcie, więc te urodziny zapowiadają się absolutnie wyjątkowo. Dzieci najpierw zrobiły własne chaperony i henniny, a potem, w pełnym anturażu, ruszyły oglądać ekspozycję. 

Kolejny tom przygód Basi oswaja z muzeum jako instytucją kultury, przygotowuje do odbioru sztuki, uczy aktywnej obserwacji. Basia w kolekcji MN szukała obrazów z niedźwiedziami, bo chciała je pokazać Miśkowi Zdziśkowi. Czy je znalazła i czy dobrze szukała — można się przekonać na dwa sposoby: przeczytać książkę albo pójść do muzeum. A najlepiej zrobić i jedno, i drugie. Brawo dla duetu Zofii Staneckiej i Marianny Oklejak. Lektura nie tylko domowa, znam jedno warszawskie przedszkole, w którym przygody tej dziewczynki śledzą z wypiekami na twarzy i Starszaki, i Maluchy.

2. Ashild Kanstad Johnsen, „Pieniek otwiera muzeum”

Åshild Kanstad Johnsen, „Pieniek otwiera muzeum”.
Przeł. Milena Skoczko, ilustracje Åshild Kanstad Johnsen, 
Wydawnictwo Dwie siostry, 32 strony,
w księgarniach od lipca 2014
Podobno jak już raz się polubi bywanie w muzeum, to zostaje mu na całe życie. Oto Pieniek. Mieszka w lesie, w małym drewnianym domku. Ma przyjaciół i babcię. We wtorki chodzi na spacery i trudni się zbieractwem. Pieniek zbiera wszystko, co wydaje mu się fantastyczne. Rozkłada na podłodze i ogląda. Opisuje, segreguje i układa w pudłach, potem w szufladach. Gdy już wszystkiego jest za dużo, za radą Babci otwiera muzeum. Schodzą się tłumy. Jest to powód do dumy, ale też powód do zmartwień — za kolejną radą babci Pieniek fotografuje swoje eksponaty i tworzy katalogi zbiorów. W ten sposób uwalnia się od zdradliwej pasji. Podczas kolejnego spaceru odkłada na miejsce większość rzeczy, które zgromadził. Tylko tych zniszczonych nie wyrzuca. Z nich Pieniek tworzy prawdziwe dzieła sztuki. Kto wie, może kiedyś otworzą Muzeum Sztuki Pieńka?

3. Rafał Witek „Mur. O historii powojennego Berlina”

Rafał Witek, „Mur. O historii powojennego
Berlina”.
 Ilustracje Dorota Łoskot-Cichocka, 
Wydawnictwo Egmont, 58 stron,
w księgarniach od września 2014
Historia małej dziewczynki, która wraz z rodzicami mieszka w Berlinie. Nie lubi tego miasta, jest dla niej obce, nie zna tu nikogo. Pewnego dnia rodzice proponują Lili spacer na plac zabaw, do parku, ZOO i na lody. Spacerują długo, do zmroku. Lili dawno tak wspaniale się nie czuła. Niestety tata nie zabrał mapy i rodzina gubi się w mrokach miasta. Nagle przed oczyma wyrasta im z ulicy betonowy mur. Wysoki i pomazany. Lili stoi jak zaczarowana. Nie może uwierzyć, że to nie jest dekoracja do filmu albo żart. Przy tej okoliczności poznajemy wraz z Lili tragiczną historię wojenną i powojenną Berlina. Piękna, mądra opowieść o 150-metrowej ranie tego miasta i o tym, jak rok 1989 zmienił oblicze Europy i Niemiec.

4. Ulrich Janssen i Ulla Steuernagel, „Uniwersytet Dziecięcy. Semestr drugi”

Ulrich Janssen i Ulla Steuernagel, „Uniwersytet
Dziecięcy. Semestr drugi”
. Przeł. Robert Kędzierski,
ilustracje Klaus Ensikat, Wydawnictwo Dwie siostry,
224 strony, w księgarniach od czerwca 2014
Kolejny semestr wykładów na Uniwersytecie Eberharda Karola w Tybindze, spisanych przez redaktorów dziennika „Schwäbisches Tagblatt” — twórców idei Uniwersytetu dziecięcego. Ta książka ma podtytuł: „Mądre odpowiedzi na trudne pytania”. I owszem, odpowiada na pytania, z jakimi dzieci często przychodzą do rodziców: dlaczego śnimy, dlaczego gwiazdy nie spadają z nieba, dlaczego greckie rzeźby są nagie, dlaczego słyszymy. Profesorowie, których krótkie noty biograficzne zamieszczone są na końcu książki, odpowiadają na nie w sposób wciągający, ale prostym językiem. To przemyślany zabieg, by zainteresować młodego człowieka nauką. Zabawne ilustracje Klausa Ensikata, zwanego „niekoronowanym królem niemieckiej ilustracji książkowej”, doskonale dopełniają całości.

Rodzicom małolatów polecam rozpocząć lekturę od rozdziału: „dlaczego dorosłym wolno więcej niż dzieciom”. Może choć jeden wieczór ich pociechy pójdą spać bez zwyczajowego: „liczę do trzech i jesteś w łóżku!”. Ale uwaga, po lekturze wykładu: „dlaczego słyszymy”, odmowa mycia uszu będzie miała poważne merytoryczne uzasadnienie.

5. Toon Tellegen, „Urodziny prawie wszystkich”

Toon Tellegen, „Urodziny prawie wszystkich”.
Przeł. Jadwiga Jędryas, ilustracje Ewa Stiasny, 
Wydawnictwo Dwie siostry, 136 stron, 
w księgarniach od czerwca 2014
Las, w którym odbywają się wszystkie opisane przyjęcia urodzinowe (49 przyjęć!), to las, który holenderski autor Toon Tellegen przedstawił w książce „Nie każdy umie się przewrócić”. „Urodziny prawie wszystkich” to dla mnie lektura numer jeden ostatniego roku. Tellegen opisuje różne taktyki na obchodzenie urodzin: niektórzy, jak łasica, nie radzą sobie z niczym, a zwłaszcza z urodzinami; inni jak wróbel pouczają wszystkich w kwestii wszystkiego — nawet tego, w jaki sposób powinni obchodzić urodziny; jeszcze inni jak meszka chcą tylko ziarenka cukru bez życzeń, świętowania i śpiewania „wszystkiego najlepszego”. Ale znam też takich, którzy są jak szerszeń, który obchodził małe, markotne urodziny, bardzo trudne dla wiewiórki. Książka klasyk. Rewelacyjny prezent na urodziny, dla prawie wszystkich!

6. „Aż tu nagle… Bajki ze zbiorów Oskara Kolberga”

„Aż tu nagle… Bajki ze zbiorów Oskara Kolberga”,
opr. Elżbieta Millerowa. Ilustracje Tomasz Pląskowski, 
Instytut im. Kolberga i Instytut Muzyki i Tańca, wydawnictwo
Media Rodzina, 180 stron, w księgarniach od czerwca 2014
Bajki ze zbiorów Oskara Kolberga to nie są bajki literackie. To wybrane i starannie opracowane przez Elżbietę Millerową ludowe teksty przekazywane drogą ustną z pokolenia na pokolenie. Są wyborem z różnych regionów Polski, z różnych tomów Kolbergowych „Dzieł wszystkich”. W 200. rocznicę urodzin najwybitniejszego z polskich etnografów i folklorystów podążamy jego śladami, by ocalić od zapomnienia ludową twórczość dedykowaną dzieciom. Proste to bajki, przez prostych ludzi opowiadane podczas prostych, codziennych czynności. Świat, który opisują, też jest prosty: jest w nim dobro i zło, szczęście i nieszczęście, bogactwo i bieda. Są też złe macochy, okrutne siostry, biedne sieroty i wdowy, ale i dzielny szewczyk, bogaty młynarczyk, kwiat paproci czy Śmierć. Jest i Baba, co diabła nie raz, a dwa razy oszukała, i tak go tym strasznie rozwścieczyła, że on podobno już nigdy więcej z babami nie chce mieć nic do roboty.

Szkoda tylko, że książka nie jest ilustrowana przez twórcę ludowego lub twórców z różnych regionów — analogicznie do regionu, z którego pochodzi bajka. Byłoby to dopełnieniem lektury i okazją do pełniejszego popularyzowania folkloru. Cieszy natomiast dołączony na końcu książki słowniczek zwrotów gwarowych i dawniej używanych.

7. Agnieszka Taborska, „Licho i inni”

Agnieszka Taborska, „Licho i inni”. Ilustracje Lech 
Majewski. Wydawnictwo BOSZ, 96 stron,
w księgarniach od października 2014
Kolejna lektura, w ludowym tonie, która bardzo mnie zaskoczyła. Piętnaście rozdziałów, a w nich piętnaście opowiadań napisanych współcześnie, ale na kanwie ludowych podań, wierzeń i legend. Cudownie zwięzłe, precyzyjnie literackie, niewymuszenie dowcipne. I zaskakujące. Zaskoczyło mnie Licho z moich rodzinnych stron, że tyle o mnie wie. Zaskoczyły mnie grające w bezika Boginki, że ich trzy było i że „to liczba magiczna, ulubiona przez dobre i złe czary”. Zaskoczyły mnie Utopce, że w deszczowy dzień wylegają na ulice niejednego miasta z nadzieją, że nikt ich nie rozpozna. Zaskoczyła też opowieść o góralce Zochnie z Zakopanego i pewnej Myszy, czyli legenda o tym, jak powstały kierpce. I wiele innych doskonałych przykładów, jak i czym można się niezmiennie inspirować, pisząc dla dzieci. A także kongenialne ilustracje Lecha Majewskiego. Nawiązujące do folkloru, ale jednak współczesne; część z nich to właściwie małe, indywidualne plakaty.

8. Anna Piwkowska, „Franciszka”

Anna Piwkowska, „Franciszka”. Ilustracje Emilia
Bojańczyk, Fundacja Zeszytów Literackich, 180 stron,
w księgarniach od maja 2014
Druga już książka z serii „małe zeszyty”, wydana od patronatem Uniwersytetu Dzieci, uznana książką roku 2014 przez Polską Sekcję IBBY. Autorka jest poetką, eseistką, autorką biografii poetów i nauczycielką języka polskiego w jednym z warszawskim społecznych gimnazjów. „Franciszka” to opowieść o dziewczynie właśnie w wieku gimnazjalnym. Franciszka, lat trzynaście, staje na życiowym zakręcie. Jej mama trafia do szpitala, a Franciszka pod opiekę Babska, czyli nieznanej dotąd babci. Początkowo dramatyczna walka o życie jej matki rozgrywa się poza świadomością Franciszki co do prawdziwego oblicza choroby, ale tylko do czasu. To książka nie tylko o chorobie. Dziewczynka fascynuje się słowem. Powoli karty książki wypełnia poezja. Autorka prowadzi nas między wersami Safony, Hildegardy z Bingen, Sylvii Plath, Anny Achmatowej (tak doskonale znanej Annie Piwkowskiej), Emily Dickinson czy Wisławy Szymborskiej — aż do pierwszych poetyckich prób tytułowej bohaterki. Poza poezją w książce jest jeszcze teatr (miejsce pracy Babska) i malarstwo (wzruszająca historia jednego obrazu). Jednak najsilniej oddziałuje słowo. Każdy kolejny wiersz odbudowuje poczucie bezpieczeństwa i pomaga układać rozwibrowane do nieprzytomności emocje.  Wyrazy uznania także dla ilustratorki, Emilii Bojańczyk — za dyskretność ilustracji.

Wspaniałych książek dla dzieci mamy już na szczęście coraz więcej. Dla młodzieży jeszcze nie. Książka Piwkowskiej jest napisana z delikatnością, szacunkiem i zrozumieniem, ale przede wszystkim z szacunkiem do młodego czytelnika.

9. Ruth Krauss, „Dołek jest do kopania. Książka pierwszych definicji”

Ruth Krauss, „Dołek jest do kopania. Książka pierwszych
definicji”
. Przeł. Katarzyna Domańska, ilustracje Maurice Sendak, 
Wydawnictwo Dwie siostry, 48 stron,
w księgarniach od września 2014
Polskie wydanie cudnej, maleńkiej książeczki, do tworzenia której w 1952 roku Ruth Krauss — prawdziwa gigantka amerykańskiej literatury dla dzieci — zaprosiła… właśnie dzieci. Tak powstała książka do czytania, oglądania, zaśmiewania się i podziwiania. Lapidarne definicje dopełnione ilustracjami Maurice’a Sendaka stworzyły właściwie metadefinicje pełne podprogowych, jakbyśmy to teraz modnie powiedzieli, treści. Oto bowiem „ziemniaki są do nakładania każdemu, ile kto chce”; „psy są do całowania ludzi”; „kamyki są do zbierania i układania w kupki”; a „koty są po to, żeby były małe kotki”. Szkoda, że dorośli nie umieją już tak patrzeć na świat. Świat pierwszych definicji, świat widziany i redefiniowany nam przez dzieci. To dziś aktualne pewnie bardziej niż pół wieku temu.

10. India Desjardins, „Wigilia Małgorzaty”

India Desjardins, „Wigilia Małgorzaty”. Przeł. Jadwiga
Jędryas, ilustracje Pascal Blanchet, Wydawnictwo
Dwie Siostry, 72 strony, w księgarniach od października 2014
Najbardziej uniwersalna spośród wszystkich wymienionych. W historię Małgorzaty Goden wprowadza nas mimochodem Pascal Blanchet. Pierwsze karty lektury to nastrojowe, zimowe pejzaże; oddające atmosferę Bożego Narodzenia. Bo rzecz jest o tym szczególnym dniu w roku. Choć dla Małgorzaty to nie jest dzień szczególny. Niewiele będzie się od innych dni różnił. Małgorzata nigdzie nie wyjdzie, nikogo nie zaprosi (choć ma dzieci i wnuki), nic więcej poza oglądaniem telewizji nie zaplanuje. Dlaczego? Po pierwsze ma 82 lata, czuje się stara i chora; jest też samotna — przeżyła śmierć męża, przyjaciółki, brata, sąsiadki i innych bardziej lub mniej bliskich; a, po drugie, to nie chce nikomu robić kłopotu. Boi się też tego, co „poza domem”. Boi się swojej ułomności, infekcji, wypadku komunikacyjnego, kradzieży. Po prostu starsza pani się boi śmierci. Kiedy nadchodzi Wigilia Bożego Narodzenia, zasiada do kolacji przed telewizorem. I wtedy wydarza się coś, co możemy nazwać cudem Świąt Bożego Narodzenia. Zbieg okoliczności sprawia, że Małgorzata jednak wyjdzie ze swojego domu i nie będzie już pamiętała, czego tak bardzo się obawiała. Książkę kończy cudowne zdanie: „Tak bardzo bała się śmierci, że w końcu zaczęła bać się życia”. Bardzo mądra, ciepła książka, choć trudna.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.