Dmitrocy książki dla dzieci

Kalina Cyz

Zbigniew Dmitroca, jak na mistrza słowa przystało, prowadzi swą narrację tak, że sami już nie wiemy, czy to my rymujemy, czy to się nam skojarzyło, przyśniło, napisało i zaśpiewało

Jeszcze 1 minuta czytania

We współczesnej literaturze dla dzieci autorów, którzy potrafią odciągnąć małego człowieka od telewizora czy komputera, jest kilku, ale nie oszukujmy się – to wciąż kropla w morzu potrzeb. Na rynku w czołówce wciąż znajdują się bajeczki wybierane przez NadNianię, mnóstwo bajek terapeutycznych (sic!) oraz tłumaczenia, tłumaczenia, tłumaczenia (których, żeby było jasne, jestem wielką fanką – szczególnie, jeśli tłumaczeniu poddane są dzieła skandynawskie).

Od chwili już przyglądam się pewnemu polskiemu pisarzowi. Dossier wspaniałe – tłumacz poezji rosyjskiej (Achmatowa!), autor opracowań o poezji, dramatopisarz – pisze też dla dzieci. Zanim jednak z mych ust padnie deszcz pochwał…

Kropla pierwsza
Pewnego dnia pięknie zapakowana, z dedykacją, trafia do naszego domu „ta” książka. „Księga Czarownic” – od niej wszystko się zaczęło! W pierwszej chwili nie kryłam niechęci – Czerwony Kapturek, Królewna Śnieżka, Kopciuszek to tak, ale Ciamajdulla, Nochalina czy Zgryzolda to nie są wymarzone bohaterki dla małej dziewczynki. Zwyczajnie myślałam, że dziecko będzie się ich bało. Nic takiego nie miało jednak miejsca – przynajmniej nie w tym przypadku – a może w myśl zasady „one są naprawdę wszędzie: w sklepie, w kinie i w urzędzie…”. Od tego czasu Bogna jest z czarownicami za pan brat.

Zb. Dmitroca, „Księga Czarownic”.
Świat Książki, Warszawa 2007, 40 stron
„Księga Czarownic” jest napisana z dużą swobodą, lekkością; to książka trochę śmieszna, trochę straszna. Ale dzieci uwielbiają ten dreszczyk emocji. Czytana na różnych dziecięcych przyjęciach wywołuje rumieńce również u chłopców. A to chyba zdarza się rzadko – bo targetowanie ze względu na płeć jest chyba obecne w literaturze dziecięcej równie mocno jak w przypadku, nomen omen, obuwia przeciwdeszczowego.

Kropla druga
Zdecydowałam o trzech nowych książkach dla dzieci Zbigniewa Dmitrocy napisać razem, bo „Literki na cztery fajerki”, „Kolorowy zawrót głowy” i „Raz, dwa, trzy… liczysz Ty” – w zamyśle – są podobnymi zbiorami bezpretensjonalnych wierszyków, które wzajemnie się dopełniają i dobrze jest czytać je razem. Już dawno, jako rodzic i jako logopeda, nie byłam tak usatysfakcjonowana po lekturze książeczek dla dzieci.

Zb. Dmitroca, „Kolorowy zawrót głowy”.
Świat Książki, Warszawa 2009, 40 stron
Lubię, kiedy dziecko jest dla pisarza partnerem. Lubię, kiedy autor docenia jego inteligencję, polot i poczucie humoru, kiedy go szanuje. Lubię też książeczki bez nachalnego dydaktyzmu, bo nic nie nuży czytelnika bardziej niż opowieści o świecie tak idealnym, że aż sztucznym. Na szczęście w książeczkach Zbigniewa Dmitrocy żadnego takiego niebezpieczeństwa nie ma.

Rymy same wchodzą do głowy, a ich podatność na łączenie z dźwiękiem i tańcem przywodzi na myśl trójjedyną choreę. Swą pedagogiczną misję autor potraktował poważnie, acz z wielką swadą. Najmłodsi poznają znaczenie wielu zasłyszanych słów, utrwalają sobie te, którymi się sprawnie posługują, ale poznają też słowa zupełnie nowe. I to właśnie w tych książeczkach podoba mi się najbardziej, bo gdy w „Literkach…” przykładowo weźmiemy takie „i”, to poznajemy irchę, irbisa czy iguanę, a nie i-poda czy i-phone’a.

Zb. Dmitroca, „Raz, dwa, trzy... liczysz Ty!”.
Świat Książki, Warszawa 2009, 40 stron.
Zbigniew Dmitroca, jak na mistrza słowa przystało, prowadzi swą narrację tak, że sami już nie wiemy, czy to my rymujemy, czy to się nam skojarzyło, przyśniło, napisało i zaśpiewało. I jeszcze jedna ważna uwaga – wszystkie trzy książeczki zdobią wspaniałe ilustrację. Do każdej jednak zaproszono innego ilustratora, co czyni te pozycje jeszcze bardziej nowatorskimi i ciekawymi. A ilustracje Krystyny Lipki-Sztarbałło („Literki na cztery fajerki”), Hanny i Bartłomieja Kuźnickich („Kolorowy zawrót głowy”) i Elżbiety Jarząbek („Raz, dwa, trzy… liczysz Ty!”) dopełniają tekst w sposób niespotykany; pomagają czytać ze zrozumieniem, zachęcają do własnych rysunków i zabawy w słowno-obrazkowe skojarzenia.

Kropla trzecia

Zb. Dmitroca, „Literki na cztery fajerki".
Świat Książki, Warszawa 2010, 40 stron.
Kiedy przeglądałam te publikacje po raz pierwszy pomyślałam, że to chyba alternatywne podręczniki. Przecież w myśl nowej ustawy od 2012 roku sześciolatki pójdą do szkoły. Od tego, jak zostaną przygotowane (psychologicznie i merytorycznie), zależy ich edukacyjny start. Brawa także dla wydawcy – „Świat Książki”, wydając takich autorów jak Zbigniew Dmitroca, doskonale wpisuje się w najskuteczniejsze nurty wychowania młodego czytelnika. Nawet jeśli jest to taktyka czysto marketingowa, to i tak chylę czoła. I dziękuję.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.