W podróży
rys. Thé Tjong-Khing / Dwie Siostry

W podróży

Kalina Cyz

„Felek i Tola na wyspie”, Pani Flakonik, Henio Wieniawski i nowe tłumaczenie „Wyspy skarbów” – przegląd najnowszych książek dla dzieci

Jeszcze 2 minuty czytania

„Felek i Tola na wyspie” to najnowsza z przetłumaczonych na polski książka autorstwa Sylvii Vanden Heede. Ta holenderska pisarka, która od wielu lat tworzy wspaniały tandem z mistrzem grafiki książkowej, Thé Tjong-Khingiem, również Holendrem, bardzo często czyni zwierzęta bohaterami swoich opowieści. Seria w oryginale liczy już kilkanaście tomów i jest uznawana za wzór książek dla dzieci, które uczą się samodzielnego czytania. Tola to mała króliczka, Felek zaś to lis. Mieszkają razem w wielkim lesie, w maleńkiej norce. Mają wspaniałych przyjaciół: puchacza Henia, koguta Pipa, kurę Ko oraz kurczaka Jo (który w jednym rozdziale występuje również jako jajko). I właściwie dobrze jest wiedzieć, co działo się wcześniej: skąd wziął się Jo, dlaczego Ko była łysa, kto z kim mieszka i kto kogo postanowił odchudzić – choć to nie jest do końca konieczne. Można też czytać kolejną część przygód leśnych przyjaciół, nie mając tej wiedzy.

Sylvia Vanden Heede, „Felek i Tola na wyspie”.
Przeł. Jadwiga Jędryas, ilustracje Thé Tjong-Khing,
Dwie Siostry, 112 stron, w księgarniach od marca 2014
Oto Felek i Tola postanawiają przeczekać zimę z dala od zimnego, zaśnieżonego lasu. Wybierają się na południe, gdzie czeka ich gorąca plaża, grające muszle, skwar i upragnione morze. Słodkie nicnierobienie. Tylko że niemal po pierwszym łyku swobody przepełnia ich nagle tęsknota. Doświadczenia pary przyjaciół opowiadane są niesłychanie prostym językiem. Weźmy pierwsze z brzegu zdanie, na przykład o tym, jak okropne jest, gdy kończy się piękna książka, i choć można ją przeczytać jeszcze raz, to już nigdy nie będzie tak samo… Ponieważ zawsze po zimie przychodzi wiosna, wraz z pierwszymi przebiśniegami, dzięki staraniom Felka, para wraca do lasu. Bo przecież „nigdzie nie jest tak dobrze jak w domu”. Nie trzeba być człowiekiem, by to wiedzieć. W domu czeka ich powitalne przyjęcie, a czytelnika prawdziwa uczta.

Taką ucztą jest również książka, która po polsku dopiero co się ukazała, ale liczy sobie już 58 lat. To wydana w serii „Mistrzowie ilustracji” „Maleńka pani Flakonik” norweskiego pisarza i muzyka Alfa Prøysena. W oryginale tytułowa starsza pani to Pani Łyżeczka – która doczekała się nawet japońskiego serialu! Oto pewna starsza kobieta, która mieszkała tylko z mężem, bo dzieci były dawno dorosłe i „opuściły rodziców”, pewnego ranka spostrzegła, że jest mała. Wieczorem kładła się do łóżka duża, ale rano była jak flakonik na ocet lub oliwę. I jak tu żyć w takim rozmiarze? Nie ma kłopotu, nie dla starszej pani. Mieszkanie może przecież sprzątnąć myszka, kotka zmyć naczynia, pies pościeli łóżko i nawet z praniem nie będzie większego problemu. Na każdy kłopot zawsze znajdzie się rada albo przynajmniej bajeczka – jak ta o naleśniku, co sam toczył się drogą.

Alf Prøysen, „Maleńka pani Flakonik”.
Przeł. Andrzej Nowicki, ilustracje Krystyna Witkowska, Dwie Siostry,
84 strony, w księgarniach od marca 2014
Takich fantastycznych zwrotów akcji będzie całe mnóstwo: Pani Flakonik będzie podróżowała na kocie, zaprzyjaźni się z pewną samotną dziewczynką, zostanie królową wron i o mały włos nie udusi się w torebce z makaronem. Ale wszystko skończy się dobrze, bo ten mikrorozmiar jest przecież tylko na chwilę. Wspomniałam, że książeczka ukazała się w serii „Mistrzowie ilustracji” i jest rzeczywiście mistrzowsko opracowana graficznie przez Krystynę Witkowską, autorkę m.in. niezapomnianych ilustracji do „Myszki i ołówka” Władimira Sutiejewa („Poczytaj mi, mamo”,  Nasza Księgarnia, 1967).

Anna Czerwińska-Rydel, polska autorka dla odmiany, również opisuje w swej nowej książce niezwykłą podróż. Tym razem jest to podróżowanie po czterech strunach, czyli „W podróży ze skrzypcami. Opowieść o Henryku Wieniawskim”, wydana przez łódzkie Wydawnictwo Literatura, wespół z poznańskim Towarzystwem im. Henryka Wieniawskiego. Ta przygoda rozpoczyna się w Lublinie, 5 grudnia 2012 roku, kiedy to dwunastoletni Maciek, młody wirtuoz, dostaje mailem zaproszenie od anonimowego posiadacza skrzypiec, wykonanych przez XVII-wiecznego mistrza lutnictwa, tego samego, który wykonywał instrumenty m.in. dla Henryka Wieniawskiego czy Niccolo Paganiniego. Maciek oczywiście przyjmuje zaproszenie, jedzie do Moskwy i tam w rezydencji milionera doznaje zaszczytu zagrania na TYM instrumencie. Gra „Legendę” Wieniawskiego.

Anna Czerwińska-Rydel, „W podróży
ze skrzypcami. Opowieść o Henryku Wieniawskim”
.
Ilustracje Dorota Łoskot-Cichocka, Wydawnictwo Literatura,
 112 stron, w księgarniach od marca 2014
Dźwięk okazuje się nieprawdopodobny. Maciek zamyka oczy i wtedy… ożywają wspomnienia. Chłopiec znów ma trzy lata, jest na swych pierwszych lekcjach – dokładnie jak mały Henryk Wieniawski. W ten sposób przywołany muzyk otwiera kolejny rozdział tej książki. Oto znów Lublin, ale w roku 1838. Henio słucha gry swojej matki, ona oczarowana jego zdolnościami rozpoczyna muzyczną edukację syna i od tej chwili poznajemy przyszłego wirtuoza. Od jego pierwszych skrzypiec, pierwszych pedagogów, po naukę w paryskim Konserwatorium, „słodkie” spotkanie z Fryderykiem Chopinem, koncerty z bratem Józefem i podróże po całym świecie. Dowiadujemy się też, jak smutny finał miała kariera geniusza, jak zmarł, dlaczego był wtedy zupełnie sam i gdzie jest jego grób. Ale uwaga: książka kończy się w przyszłości, czyli w roku 2016, podczas kolejnej edycji Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu. To wspaniałe zaproszenie na ten Konkurs i przybliżenie dzieciom postaci skrzypka, który w swoim czasie stawiany był na muzycznym podium wespół z Fryderykiem Chopinem. W książce znajdziemy zdjęcia z Archiwum Towarzystwa, które od roku 1935 roku wspomniany konkurs organizuje.

I jeszcze jedna książkowa podróż, tym razem po skarby. Roberta Louisa Stevensona nie trzeba specjalnie przedstawiać, jest on bowiem (według Indexu Translatorium przygotowywanego przez UNESCO) częściej tłumaczonym autorem niż Balzac, Hemingway czy Tolkien. „Wyspa skarbów” została na nowo przełożona przez Andrzeja Polkowskiego – istnieje też tłumaczenie Józefa Birkenmajera – i wspaniale (aż żal, że tak ilościowo skromnie) zilustrowana. Roberto Innocenti, urodzony we Florencji artysta samouk, który polskiemu czytelnikowi jest znany głównie jako twórca ilustracji do wydanego w 2011 roku „Pinokia” – i tym razem nie zawodzi.

Robert Louis Stevenson, „Wyspa skarbów”
Przeł. Andrzej Polkowski, ilustracje Roberto
Innocenti, Media Rodzina, 312 stron,
w księgarniach od lutego 2014
Bohaterem książki jest Jim, chłopak pracujący w portowej tawernie. Dzięki zbiegom okoliczności Jim trafia na statek, którego załoga poszukuje skarbu legendarnego kapitana piratów. Wśród załogi statku są też dawni towarzysze wspomnianego kapitana i bynajmniej nie podróżują, by umilać sobie i innym czas śpiewem szant... Pragną za wszelką cenę odzyskać utracone łupy. Jak na klasykę powieści awanturniczej przystało, zwrot akcji następuje nagle – skarb ginie w tajemniczych okolicznościach. Książka ma jeszcze jednego bohatera, a właściwie bohaterkę. To mapa, która prowadzi do celu, a która stała się inspiracją i kanwą tej opowieści. Stevenson wpadł na pomysł napisania „Wyspy skarbów”, kiedy to dla zabawy narysował małą mapę dla swojego dwunastoletniego siostrzeńca i opisywał ją wymyślanymi historyjkami o piratach. Początkowo wydawał je w odcinkach w magazynach dla młodzieży, w całości książka ujrzała światło dzienne w 1883 roku. Dziś możemy powiedzieć, że nie straciła na swej atrakcyjności, a wręcz przeciwnie: „Jo ho ho, i butelka rumu!”.

A gdyby literatury drogi było komuś mało, to zapraszam na blog Polony i do Włoch. „Od Rzymu do Krakowa. Z pamiętnika Stasi”(część 1część 2) Marii M. Sokołowskiej (Nakład Redakcji „Przyjaciela Dzieci”, Warszawa 1911). Rzym, Castellammare, Neapol, Sorrento, Wenecja, Florencja. Wszystkie te miejsca opisane z perspektywy dziecka i oczyma dziecka. Filtrowane przez tęsknotę za domem. Mała Stasia wyjeżdża bowiem nie z rodzicami, ale z ciotką. Ogląda, poznaje, chłonie i wciąż porównuje. Ta książka to prawdziwa szkoła patrzenia. 


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.