Olimpiada sztuki
Litewski Pawilon na 58. Biennale Sztuki w Wenecji, fot. Andrea Avezzu

15 minut czytania

/ Sztuka

Olimpiada sztuki

Matylda Taszycka

Tytuł weneckiego Biennale okazuje się kontrolowanym fake newsem, sensacyjną fałszywą wiadomością, która ma wprowadzić nas w błąd. „May You Live in Interesting Times” to chwytliwy nagłówek, za którym kryje się wszystko i nic

Jeszcze 4 minuty czytania

„May You Live in Interesting Times” („Obyś żył w ciekawych czasach”) życzy odbiorcom kurator 58. Biennale w Wenecji, Ralph Rugoff, powołując się na chińskie przysłowie. Tytuł tegorocznej edycji brzmi jak złowroga przepowiednia lub przewrotne życzenie. Główna wystawa Biennale prezentuje mroczną wizję współczesnego świata. Tragiczny los uchodźców, zagrożenie ekologiczne, dezinformacja – to tylko niektóre z objawów owej „ciekawej” współczesności. Czasy, w których żyjemy, są burzliwe i pełne niepokoju, choć jako mieszkający w Europie szczęściarze, globalni oglądacze sztuki, obserwujemy większość konfliktów i tragedii z dystansu, na ekranach komputerów.

Zdaniem wieloletniego prezesa Biennale, Paolo Baratty, powinno ono odzwierciedlać zmiany zachodzące w świecie i sztuce. Trudno wyobrazić sobie ekspozycję, która pomija dramatyczne wiadomości, jakie ciągle do nas docierają. Mimo to kiedy chodziłam po Pawilonie Centralnym i Arsenale, towarzyszyło mi wrażenie wyczerpania pewnych form wypowiedzi, ogólnego zobojętnienia widzów na prezentowane w ten sposób problemy, a nawet zwątpienie w celowość przekazu wystawy. Biennale w Wenecji jest przede wszystkim środowiskowym wydarzeniem; monumentalną wystawą, którą odwiedza co dwa lata 500 tysięcy widzów, w tym 8 tysięcy dziennikarzy, miejscem spotkań artystów i kuratorów z całego świata, windą do międzynarodowych karier.

Czy czasy, w których żyjemy, są rzeczywiście ciekawe? A jeśli tak, to dla kogo? Dla nas, czyli obserwatorów patrzących z dystansu na epokę? Publiczność Biennale zdaje sobie sprawę, że żyje w momencie upadku starego porządku i rodzącego się w konwulsjach nowego rozkładu sił i zależności. Na co dzień obserwuje w mediach liczne ofiary katastrofy ekologicznej i geopolitycznych przetasowań. Samo stwierdzenie oczywistości nie tworzy ciekawej wystawy. Trudno nie wyczuć ironii w tytule, który ma też drugie znaczenie. Wspomniane chińskie przysłowie jest popularnym angielskim wyrażeniem, użytym po raz pierwszy w latach 30. przez brytyjskiego dyplomatę. Kurator zwodzi nas na manowce. Tytuł weneckiego Biennale okazuje się kontrolowanym fake newsem, sensacyjną fałszywą wiadomością, która ma wprowadzić nas w błąd. „May You Live in Interesting Times” to chwytliwy nagłówek, za którym kryje się wszystko i nic.

Proponując zaproszonym artystom dwie odrębne wystawy, w Pawilonie Centralnym w Giardini i w Arsenale, Ralph Rugoff gra na tej dwuznaczności. Wszyscy artyści biorą udział w obu ekspozycjach, ale prezentują na nich odmienne, często alternatywne wobec siebie prace. Całość sprawia wrażenie połączenia dwóch równoległych światów. Włoska artystka Lara Favaretto stworzyła nad wejściem do Pawilonu Centralnego instalację z mgły wodnej. To efemeryczne działanie wydaje się zaprzeczeniem prac rzeźbiarskich wykonanych z betonu i prezentowanych w Arsenale. Z jednej strony nieuchwytny miraż, z drugiej twarda rzeczywistość materii i jej fizycznych właściwości. W tym samym budynku Ryoji Ikeda prezentuje monumentalne wideo „Data-Verse”, wygenerowane przez komputer na podstawie danych pochodzących z różnych instytucji badawczych (CERN, NASA). Natura została przetworzona przez japońskiego artystę na cyfrowy język obrazu i dźwięku. W Pawilonie Centralnym ten sam twórca zbudował oślepiającą immersyjną instalację zatytułowaną „Spectra III”. Białe światło LED jest tak intensywne, że jego obecność widzowie odczuwają jako fizyczną barierę.

58. Biennale Sztuki w Wenecji, Francja, Filipiny fot. (od lewej): Francesco Galli, Italo Rondinella, zdjęcia dzięki uprzejmości Biennale w Wenecji

Często prace pokazywane na Biennale różnią się między sobą nie tylko techniką wykonania lub tematyką, ale też siłą wyrazu. Nagrodzona wyróżnieniem nigeryjska artystka Otobong Nkanga przedstawia w Arsenale kompleksową instalację „Veins Aligned”. Trudno przejść obojętnie obok 26-metrowej formy wykonanej z nakładających się na siebie warstw marmuru i weneckiego szkła. Nkanga kontynuuje refleksję na temat wydobywania naturalnych dóbr jako formy wyzysku i dominacji nad ciałem jednostki i społeczeństwa. Jej rysunki prezentowane osobno w Pawilonie Centralnym pozostają jednak właściwie niezauważone. Poszczególne dzieła wyjaśniają się nawzajem i pogłębiają, oddzielając od siebie rzeźbę i prace na papierze, kurator osłabia ich moc.

Ralph Rugoff nie wykorzystuje całkowicie potencjału tej strategii. Podział ekspozycji na dwie części uwalnia wprawdzie artystów od przymusu prowadzenia jednolitej narracji, ale sprawia też, że publiczność z trudem dostrzega dzieła jako części składające się w spójną całość. Poza tym koncentrując się na współpracy wyłącznie z żyjącymi artystami, kurator stawia na pierwszym miejscu próbę odpowiedzi na problemy współczesności – rezygnuje z nadania wystawie osadzonego w historii, bardziej uniwersalnego sensu. Ekspozycja momentami sprawia przez to wrażenie katalogu aktualnych tendencji w sztuce.

Weneckie Biennale po raz pierwszy zostało zorganizowane w 1895 roku i jest odzwierciedleniem XIX-wiecznej koncepcji, która stawia na pierwszym miejscu państwa narodowe. Giardini della Biennale pokazuje geopolityczny porządek dominujący w ostatnim stuleciu, a układ pawilonów do dziś wyznacza kolejność zwiedzania, wpływając na to, w jaki sposób odbieramy sztukę danego kraju i jakie miejsce przypisujemy jej w niepisanej, ale obecnej hierarchii kultur. Państwa, które posiadają własne pawilony, stanowią elitę wydarzenia. Belgowie mogą pochwalić się najstarszym budynkiem, ale główna aleja prowadzi na swoisty Akropol, na którym rywalizują ze sobą Francja, Wielka Brytania i Niemcy. Reprezentowanie jednego w tych trzech krajów jest dla artysty gwarancją znalezienia się w centrum uwagi. Pawilon polski leży w nowszej części Giardini, za wąskim kanałem. Choć fizyczna granica jest niewielka, nie jest pozbawiona symbolicznego znaczenia; to część na marginesie głównego obiegu, widzowie odwiedzają ją w drugiej kolejności.

Inną kategorię stanowią państwa wystawiające swoich artystów w wynajętych przestrzeniach w Arsenale. To trzecie miejsce na olimpiadzie sztuki. Biedniejszym lub bardziej oszczędnym muszą wystarczyć miejsca poza podium, czyli pałace lub inne dostępne przestrzenie w pozostałych częściach Wenecji. Kraje, które nie posiadają własnego pawilonu, zmuszone są wydać na ten cel od 80 do 250 tysięcy euro. To ogromny koszt dla mniej zamożnych, a pieniądze wydawane co dwa lata na udział w Biennale w Wenecji mogłyby być przeznaczone na powstanie muzeum sztuki nowoczesnej lub pomoc finansową dla miejscowych artystów. Kosowo wydało ćwierć miliona euro na udział w wydarzeniu, a połowę tej sumy pochłonął wynajem przestrzeni w Arsenale. Niektórzy bogatsi uczestnicy, jak Turcja, Meksyk i Argentyna, zdecydowali się wynająć pomieszczenia w Arsenale na 20 lat, finansując renowację hali wystawowej.

58. Biennale Sztuki w Wenecji, Ghana, fot. Italo Rondinella 58. Biennale Sztuki w Wenecji, Ghana, fot. Italo Rondinella

Łączny koszt jednorazowego udziału w Biennale wynosi od 250 tysięcy do blisko 2 milionów euro. Spektakularna wystawa Laure Prouvost kosztowała 1,75 miliona euro, ale tylko jedna trzecia budżetu była zapewniona przez Instytut Francuski. Podczas wernisażu nikt nie ukrywał, że sukces wystawy nie byłby możliwy bez hojnego mecenatu Funduszu Chanel na rzecz kobiet w sztuce i kulturze, a artystka i kuratorka założyły kreacje tej luksusowej marki. Znaczenie sponsorów jest więc coraz większe, a ich udział nie ogranicza się już do organizacji wystaw i wernisaży w prywatnych fundacjach. Wielkie firmy i zamożni kolekcjonerzy sztuki są dziś elementami „systemu Biennale”, a ich oczekiwania rosną wraz z finansowym apetytem i zapotrzebowaniem organizatorów. Niejedna inicjatywa artystyczna nie byłaby możliwa bez ich pomocy, ale ceną za oferowane wsparcie jest akceptacja coraz bardziej wszędobylskiej reklamy i product placement już nie tylko podczas imprez towarzyszących, lecz także w samym sercu wydarzenia.

Czy mniejsze i biedniejsze kraje mogą w tej sytuacji zajmować znaczące miejsca na mapie i w hierarchii weneckiej imprezy? Pawilon Litewski, który otrzymał Złotego Lwa za performans „Sea & Sun (Marina)”, odtwarza zwycięski spektakl tylko raz w tygodniu z powodu braku środków. Godzinę po ogłoszeniu nagrody przed trudnym do znalezienia budynkiem floty wojskowej ustawiła się wielogodzinna kolejka. Najtrudniej jest zaistnieć w sposób trwały. Angola, która zwyciężyła w 2013 roku, była nieobecna na tegorocznym Biennale, podobnie jak Tunezja i Nigeria.

58. Biennale Sztuki w Wenecji, Belgia, fot. Francesco Galli58. Biennale Sztuki w Wenecji, Belgia, fot. Francesco Galli

Choć państwa Europy Zachodniej i Stany Zjednoczone nadal pozostają w centrum wydarzenia, krytycy i publiczność coraz częściej doceniają mniej znanych artystów. Nie wiadomo jeszcze, czy jest to tylko efekt mody, nowości rynku, czy też symptom trwałych zmian zachodzących w globalnym świecie sztuki. Okwui Enwezor, nieżyjący już amerykańsko-nigeryjski kurator i dyrektor artystyczny Biennale w 2015 roku, zmienił paradygmat wydarzenia, zapraszając licznych twórców z niedoreprezentowanych dotąd części świata, przede wszystkim siedemnaścioro artystów i artystek z Afryki. Od tego czasu zbudowanie głównej wystawy wyłącznie z prac europejskich i północnoamerykańskich wydaje się niemożliwe. Tak też jest w przypadku tegorocznej edycji, w której obok Otobong Nkanga biorą udział między innymi Njideka Akunyili Crosby, nigeryjska malarka mieszkająca w Los Angeles, i Kenijczyk Michael Armitage. Wielu widzów zwraca uwagę na czarno-białe autoportrety południowoafrykańskiej fotografki Zanele Muholi. Wśród azjatyckich artystek znajdziemy koreańską rzeźbiarkę Suki Seokyeong Kang czy Japonkę Mari Katayamę, która za pomocą zdjęć sublimuje swoją niepełnosprawność. Ralph Rugoff zaprosił także do udziału dwóch meksykańskich twórców: posługującego się językiem pop-artu Gabriela Rico i znaną z polemicznych prac Teresę Margolles, która postawiła w przestrzeni Pawilonu Centralnego mur ze śladami strzelaniny. 

Odwołujący się do piosenki E.T. Mensah „Ghana Freedom” pierwszy w historii Pawilon Ghany jest uważany za jedno z najważniejszych wydarzeń Biennale. Kuratorka, Nana Oforiatta Ayim, której doradzał strategicznie Okwui Enwezor, zaprosiła do udziału najbardziej cenionych twórców różnych pokoleń, urodzonych w Ghanie i wywodzących się z diaspory. Wystawę otwierają wielkoformatowe gobeliny ze spawanych nakrętek i innych metalowych opakowań wykonane przez jedną z gwiazd współczesnej sztuki afrykańskiej, El Anatsui, a kończy monumentalna konstrukcja z drewnianych skrzyń i odpadów stworzona przez młodego artystę Ibrahima Mahama, który posługując się techniką recyklingu i objet trouvé, nawiązuje do dzieł swojego słynnego poprzednika. Najstarszą uczestniczką jest 83-letnia Felicia Abban, pionierka profesjonalnej fotografii i oficjalna fotografka pierwszego prezydenta niepodległej Ghany Kwame Nkrumaha. Na wystawie możemy obejrzeć serię czarno-białych portretów z lat 60., do których odwołują się współczesne malarskie sylwetki Lynette Yiadom-Boakye. Całości dopełniają najnowszy film Johna Akomfraha i instalacja Selasi Awusi Sosu. Wnętrze pawilonu zostało opracowane przez znanego londyńskiego architekta Davida Adjaye. Eliptyczne pomieszczenia przypominające tradycyjne domy budowane w Afryce Zachodniej spajają w całość wszystkie części wystawy. Pawilon Ghany podkreśla ciągłość poszukiwań w dziełach artystów różnych generacji, doświadczenie kolonizacji i niepodległości oraz potrzebę określenia się na tle innych kultur. Ale przede wszystkim zarysowuje wspólnotę artystyczną, której ramy wybiegają daleko poza ścisłe granice jednego kraju.

58. Biennale Sztuki w Wenecji, Brazylia, fot. Francesco Galli58. Biennale Sztuki w Wenecji, Brazylia, fot. Francesco Galli

Zupełnie inna jest strategia ukraińskiego kolektywu Open Group. Artyści Yuriy Biley, Pavlo Kovach, Stanislav Turina i Anton Varga stworzyli projekt zatytułowany „The Shadow of Dream* cast upon Giardini della Biennale” (Cień marzenia padający na Giardini della Biennale). W odróżnieniu od Ghany, której ekonomiczny wzrost utrzymuje się na wysokim poziomie, Ukraina jest od kilku lat zanurzona w spotęgowanym aneksją Krymu i wojną w Donbasie kryzysie gospodarczym. Zamiast spektakularnej scenografii i gwiazdorskich nazwisk widzowie odkrywają pawilon, w którym odbywają się całodzienne performanse, przywołujące marzenie o mitycznym locie największego na świecie samolotu towarowego An-225 Mriya (co po ukraińsku znaczy dosłownie „marzenie”). To wyobrażenie pawilonu idealnego, w którego ładowni znajduje się twardy dysk z katalogiem wszystkich ukraińskich artystów i artystek, którzy zgodzili się wziąć udział w przedsięwzięciu. Projekt trafnie stawia pytanie o definicję artystycznej wspólnoty i reprezentacji kraju w kontekście współzawodnictwa miedzy narodami, jakim istotnie jest Biennale. Gdy Ghana proponuje wybór artystów skrojony na miarę potrzeb międzynarodowego rynku sztuki, Open Group wybiera działanie skrajnie niekomercyjne. Nie bez humoru i autoironii ukraiński pawilon kwestionuje potrzebę legitymizacji lokalnej sceny artystycznej przez zachodnie instytucje. Artyści zdają sobie sprawę ze swojego miejsca w hierarchii międzynarodowej wystawy i proponują zaburzenie istniejącego porządku: tworzą mit o cieniu prowincjonalnego samolotu rzuconego na newralgiczne centrum Biennale. 

Coraz liczniejsze pawilony narodowe są paradoksalnym odzwierciedleniem postępującej globalizacji w sztuce. W czasach wszechobecnego rynku, ale także w chwili, gdy środowisko artystyczne jednogłośnie sprzeciwia się nacjonalizmom, nacisk kładziony na reprezentację każdego z krajów staje się zaskakujący. Udział w weneckim Biennale nadal widziany jest jako szansa na zostanie zauważonym w międzynarodowym kontekście. W eseju „Who’s Afraid of a National Pavillion” brytyjska pisarka Taiye Selasi podkreśla, że celem powstania Pawilonu Ghany nie jest wyciągnięcie jednoznacznych wniosków na temat kultury tego kraju, ale rzucenie wyzwania założeniom i stereotypom dotyczącym Ghany, Afryki i „sztuki afrykańskiej” w ogóle. Wystawa jest próbą opowiedzenia o sobie bez pośredników. Po zamknięciu Biennale w listopadzie ekspozycja zostanie przeniesiona do Ghany. Artysta Ibrahim Mahama marzy o tym, aby sukces pawilonu stał się punktem wyjścia do stworzenia lokalnego muzeum sztuki. Kto powiedział, że marzenia nigdy się nie spełniają?