Wstyd
Francja w XXI wieku, 1899/1910

15 minut czytania

/ Literatura

Wstyd

Iwona Komór

Édouard Louis, Didier Eribon i słabiej znana w Polsce Annie Ernaux – łączy ich pochodzenie z prowincji, pisarstwo o zacięciu socjologicznym i badanie własnego doświadczenia, z którego wysnuwają szerokie polityczne obserwacje

Jeszcze 4 minuty czytania

Na fejsbukowym profilu Didiera Eribona pod datą 21 października 2017 roku widnieje jego zdjęcie z targów książki we Frankfurcie, na którym towarzyszą mu Annie Ernaux i Édouard Louis. Eribona i Louisa nie trzeba już nikomu przedstawiać, ale jedyna na tym zdjęciu kobieta wciąż jest właściwie w Polsce nieznana.

Nic nie jest tu przypadkowe. Cała trójka czerpie inspirację z socjologicznych analiz Pierre’a Bourdieu, choć tylko Eribon jest socjologiem i miał okazję z Bourdieu współpracować. Twórca teorii przemocy symbolicznej, która ujawnia mechanizmy dominacji i reprodukcji klas dominujących, wywarł ogromny wpływ na ich pisarstwo. W nekrologu opublikowanym w „Le Monde” po śmierci Bourdieu w 2002 roku Annie Ernaux wspomniała, że jego teksty wywołały u niej „szok ontologiczny”, odkrycie siebie jako rezultatu działających w ukryciu mechanizmów społecznych. Pisarka porównała to zdarcie zasłony zakrywającej trybiki machiny społecznej do zrozumienia kondycji kobiet, które dała jej lektura „Drugiej płci” Simone de Beauvoir. W zeszłym roku Annie Ernaux była nominowana do Bookera za „Les années” [Lata] z 2008 roku. Autobiograficzny esej Didiera Eribona „Powrót do Reims” (tłum. Maryna Ochab) ukazał się rok później, w 2009 roku. W 2010 roku wykładu Eribona w Amiens wysłuchał uczeń liceum, Edouard Louis, a po czterech latach ujrzał światło dzienne zadedykowany starszemu koledze „Koniec z Eddym” (tłum. Joanna Polachowska). Międzynarodowa popularność książek Louisa odnowiła zainteresowanie Eribonem – do kolejnego francuskiego wydania „Powrotu do Reims” wstęp napisał sam Louis. W „Powrocie do Reims” natomiast Eribon czterokrotnie wspomina starszą od niego Ernaux. Uczniowie rekomendują mistrzów.


Oprócz fascynacji Bourdieu łączy ich pochodzenie z prowincji i pisarstwo o zacięciu socjologicznym, które często określa się autoetnografią, czyli badaniem własnego doświadczenia, z którego wysnuwa się szersze polityczne i społeczne obserwacje. Pikardię, z której pochodzi Louis, Szampanię, gdzie wychował się Eribon, i rodzinną Normandię Ernaux łączy podobna odległość od Paryża – około dwóch godzin. Gdyby na mapie połączyć rodzinne miejscowości trojga autorów ze stolicą, otrzymalibyśmy promieniście rozchodzące się linie.

Z ich trojga tylko Annie Ernaux zdecydowanie odmówiła przeprowadzki do Paryża. Od 1975 roku mieszka w Cergy-Pontoise, połączonym ze stolicą kolejką miejską peryferyjnym miastem bez właściwości. Tam też napisała wszystkie swe książki, oprócz debiutanckiej „Les Armoires vides” [Puste szafki] z 1974 roku, której tematem jest bolesny proces uwalniania się od własnego otoczenia, odrywania się od swojej klasy społecznej. Narratorka powieści, Denise Lesur (jedyna fikcyjna postać Ernaux), buntuje się przeciw rodzicom i odczuwa wobec nich coraz większy dystans, a wydarzeniem, po którym nie ma już powrotu do dawnego życia, jest wykonana pokątnie aborcja, symboliczne odcięcie się od świata rodziców.

W kolejnych książkach, eksplorujących doświadczenia autorki, coraz bardziej do głosu dochodzi świadomość kosztów, jakie ponosi uciekinier ze swojej klasy społecznej. Najbardziej jest to widoczne w nagrodzonym Prix Renaudot w 1984 roku i poświęconym ojcu „Miejscu” (to jedyna przełożona na polski powieść autorki, ukazała się w 1989 roku w tłumaczeniu Iwony Badowskiej). Autorka opisuje awans społeczny rodziców, którzy z robotników przekształcili się we właścicieli sklepiku połączonego z barem, gdzie coraz bardziej nie na miejscu czuje się ich jedyna córka. Rodzice nie chcą, żeby pomagała im w pracy, aby nie traciła cennego czasu przeznaczonego na naukę. Ale nauka coraz bardziej oddala ją od otoczenia, a nawet sposobu mówienia matki i ojca. Oprócz normandzkiego dialektu i niewłaściwej wymowy coraz bardziej drażni ją zapach sklepu i biedni klienci, niepokoi ją jednak zarazem świadomość, że to, co się z nią dzieje, to bezpowrotna podróż, za którą trzeba zapłacić. Tytułowe „miejsce” to normandzkie Yvetot, ale też miejsce jej ojca w hierarchii społecznej, jego miejsce i rola w jej życiu, punkt, w którym on się zatrzymał, a do którego ona nie mogła już powrócić. Z tym miejscem łączy się wstyd i „zbijające z tropu poczucie, że się jest u siebie, a jednocześnie w obcym świecie” – jak pisze Eribon o Ernaux. Po śmierci matki Annie Ernaux wróciła po raz ostatni do historii rodziców, poświęcając jej książkę „Une femme” [Kobieta].

Edouard Louis, „Koniec z Eddym”. Przeł. Joanna Polachowska, Pauza, w księgarniach od października 2019Édouard Louis, „Koniec z Eddym”. Przeł. Joanna Polachowska, Pauza, w księgarniach od października 2019Yvetot (Ernaux), Reims (Eribon), Hallencourt (Louis) to miejsca, z których się ucieka, ale też miejsca, które w latach dwutysięcznych znów zaczęły przykuwać uwagę – zmienił się kontekst społeczny, a populizm zaczął przybierać na sile. Ten kontekst zadecydował o rozgłosie, który zdobył Louis. „Koniec z Eddym” ukazał się pod koniec nieudanej prezydentury socjalisty Hollande’a, a rosnąca popularność Frontu Narodowego spowodowała wzrost zainteresowania elit Francuzami z prowincji. Opowieść o piekle dorastania w małym miasteczku umieściła temat pogłębiającej się przepaści klasowej ponownie we francuskiej debacie publicznej. Ostrze krytyki, która dotąd zajmowała się alienacją drugiego i trzeciego pokolenia imigrantów, skierowano na robotniczą prowincję głosującą na Le Penów, najpierw na ojca, potem na córkę. Podobnie jak w Stanach Zjednoczonych Trumpa, do głosu doszła spauperyzowana i zaniedbana klasa społeczna zbrojna w karty do głosowania i przekonana, że populiści rozwiążą jej problemy. Na tym tle wybiła się przecież „Elegia dla bidoków” amerykańskiego pisarza J.D. Vance’a (tłum. Tomasz Gałązka), daleko jej jednak do głębszych analiz socjologicznych Francuzów, dokonywanych poza tym z zupełnie inne pozycji ideologicznej.

Również w „Les années” Ernaux poświęca nieco miejsca zmieniającemu się układowi sił na scenie politycznej i dramatycznym wyborom prezydenckim w 2002 roku, w których drugiej turze Francuzi musieli wybierać między Jacques'em Chirakiem i Jeanem-Marie Le Penem z Frontu Narodowego. Najdokładniej jednak fenomen popularności ksenofobicznej prawicy analizuje w „Powrocie do Reims” Eribon. Ich książki to jednak coś więcej niż próba wyjaśnienia tego zjawiska. Opis opresyjnego i homofobicznego środowiska, w którym dorasta i z którego z ulgą ucieka Eddy Bellegueule, to nie tylko portret francuskich bidoków, ale też opowieść o wstydzie.

W „Retour à Yvetot” [Powrót do Yvetot] Annie Ernaux opisuje napięcie, jakie czuła między przekazywanym w szkole językiem literackim klasy dominującej a językiem rodziców – językiem zdominowanych, którego należało się wstydzić. Wstyd to słowo klucz w twórczości całej trójki: wstyd pochodzenia społecznego ukrywanego przez Ernaux przed szkolnymi koleżankami z dobrych domów, wstyd zapachu sklepiku rodziców, którym przesiąknięte są jej ubrania, wstyd akcentu i regionalizmów, którymi naszpikowany jest w domu język; wstyd za wstydzenie się swojego pochodzenia analizowany przez Eribona w „Powrocie do Reims”; wreszcie wstyd Eddy’ego z powodu niezdolności dostosowania się do oczekiwań otoczenia („Koniec z Eddym”).

W trzeciej książce Louisa „Qui a tué mon père” [Kto zabił mojego ojca] autor opisuje powrót ze szkoły pod wielkim wrażeniem lekcji historii, na której mowa była o budowie muru berlińskiego i podzielonym nagle mieście. Eddy wraca do domu z nadzieją, że ojciec opowie mu o tym wydarzeniu coś więcej, podzieli się wspomnieniami o dramacie berlińczyków, w 1989 roku miał w końcu ponad 20 lat! Eddy biegnie szybko do domu i opowiada, czego dowiedział się na lekcji, po czym zasypuje ojca pytaniami. Ojciec jednak nie reaguje, odpowiada półsłówkami. Pod gradem pytań dwunastolatka zaczyna w końcu krzyczeć, aż Eddy orientuje się, że ojcu jest wstyd, że nie wie. Podobne sceny rozgrywają się w książkach Annie Ernaux, gdy francuski jej rodziców zbyt odbiega od tego używanego w szkole, aż w końcu Annie krzyczy zdesperowana: „Tak się nie mówi!”, po czym rodzice milkną.

Trzy wspomniane przeze mnie książki Ernaux korespondują z trzema dotychczasowymi książkami Louisa. „Koniec z Eddym”, jak „Les Armoires vides”, opisuje ucieczkę dzięki edukacji, choć w przypadku Eddy’ego jest to opowieść bardziej dramatyczna, bo ucieka wbrew rodzinie i bez jej wsparcia, musi też zaakceptować swój homoseksualizm. W „Historii przemocy” Louis znów wraca do dzieciństwa, dosłownie oddaje głos siostrze, Clarze, bo to ona relacjonuje gwałt, którego ofiarą padł Louis. Nawiasem mówiąc, wygląda na to, że Louis zmieniał nieco kolejne wydania „Historii przemocy”, przesuwając akcenty podkreślające wielogłosowość narracji. Porównałam pierwsze strony dwóch francuskich wydań i w tym, które było podstawą przekładu na angielski, początek pierwszego zdania brzmi: „Stoję ukryty za drzwiami i podsłuchuję, a ona opowiada (...)”. W drugiej wersji natomiast, stanowiącej podstawę przekładu na polski i niemiecki, którą po francusku odnalazłam w wydaniu kieszonkowym, dopiero po kilku stronach mowa jest o Clarze. W jeszcze innej, podobno pierwotnej wersji powieści (według Aurelie Charon, radio France Culture), Louis miał napisać w pierwszym zdaniu: „Teraz mówię ja”. Świadczy to tylko o tym, że ten najistotniejszy aspekt „Historii przemocy”, jej piętrowa narracja, to element konstrukcji, któremu autor poświęca najwięcej uwagi. Ten sposób opowiadania, w którym na przemian pojawia się narrator i jego siostra, podkreśla różnica języków: język Louisa to staranny język osoby wykształconej, natomiast język Clary jest potoczny, pełen błędów, niewyszukany. Jest to dodatkowy, zawarty w formie, sygnał alienacji i dystansu klasowego, a jednocześnie, jak pisze Zofia Król, przywrócenie „głosu tym, których nikt nie słucha, ofiarom, oraz niemym i porzuconym przez społeczeństwo członkom rodziny pisarza”. (W listopadzie 2019 roku ukazała się jeszcze jedna wersja książki – sztuka „Au coeur de la violence” [Jądro przemocy], której autorami są Édouard Louis i Thomas Ostermeier. Ten zmieniony tytuł to tłumaczenie „Im Herzen der Gewalt” – pod takim tytułem „Historia przemocy” ukazała się w Niemczech).

Didier Eribon, „Powrót do Reims”. Przeł. Maryna Ochab, Karakter, 224 strony, w księgarniach od kwietnia 2019Didier Eribon, „Powrót do Reims”. Przeł. Maryna Ochab, Karakter, 224 strony, w księgarniach od kwietnia 2019Przemoc i wstyd są ze sobą nierozłącznie związane: „Tak jakby najbardziej wyraziste w życiu wspomnienia wiązały się zawsze, jak twierdzi Didier, ze wstydem” („Historia przemocy”). W „La Honte” [Wstyd] Ernaux najbardziej bolesnym wspomnieniem rodzinnym, do którego wraca pisarka, jest gwałtowna kłótnia między rodzicami, po której ojciec o mały włos nie zabił matki. Podobne, budzące wstyd i pierwotny strach sceny przemocy znajdują się także w „Powrocie do Reims”: mały Didier zapamiętał pijanego w sztok ojca rzucającego w rodzinę czym popadnie, a Louis w „Qui a tué mon père” analizuje z poczuciem winy scenę bójki między ojcem i przyrodnim bratem, którą sam niebacznie sprowokował. Każde z trojga pisarzy odmawia jednak uznania tych scen za prywatną historię nadającą się do gabinetu psychoanalitycznego. Jak za Bourdieu pisze Eribon, są one „pochodną historii i geografii (miejskiej), to znaczy życia klas społecznych”. Autorzy nie zgadzają się, by odbierać tym scenom wymiar polityczny i społeczny, ponieważ są one wyrazem bezradności ich rodziców wobec doświadczanej przez nich przemocy symbolicznej.

Ernaux, Eribona i Louis łączy analityczna zdolność do wyjścia poza siebie i obserwowania swojego losu jako części większej całości. Taką antropologiczną obserwację, aż po porzucenie pierwszej osoby, do perfekcji doprowadziła Ernaux. W „Les années” oddaje głos już nie rodzicom, ale pamięci zbiorowej i nie tracąc z oczu kobiecej perspektywy, umieszcza siebie – „ją” – w palimpseście, w którym znajdują się tylko nieliczne wzmianki autobiograficzne. Pisze: „Żadnego «ja» w tym, co postrzega jako rodzaj «bezosobowej autobiografii» – tylko «my» i «nas» (...)”. I jeszcze: „Nie będzie to praca nad odzyskaniem pamięci, tak jak zwykle ją pojmujemy, której celem jest opowieść o czyimś życiu, objaśnienie czyichś losów. Ona [narratorka] będzie spoglądać na siebie tylko po to, aby odnaleźć świat, pamięć i punkty widzenia minionej epoki, uchwycić zmiany przekonań, opinii i wrażliwości”.

Annie Ernaux, „Les années”. Gallimard, 2008Annie Ernaux, „Les années”. Gallimard, 2008„Les années” to proustowski fresk, najobszerniejsza powieść Ernaux, której ambicją jest opisanie kształtujących pokolenie zmian społecznych, od 1945 do 2006 roku. Dlatego Ernaux pisze wypranym z metafor i emocji językiem – wcześniej uznała go za jedyny godny, aby sportretować rodziców, ludzi niewykształconych – używa stylu niewyszukanego, prostego, niezwracającego uwagi, pozbawionego dramatyzmu, niemal przezroczystego. W „Les années” słyszymy jej głos, ale na tle wielu innych głosów. „Ja” autorki – drążącej okoliczności, w których dorasta, klasowe podziały, które ją ograniczają, i przemoc, która ją otacza – znika w „my”. To skądinąd wspaniała odtrutka na cyniczny egoizm Michela Houellebecqa, zresztą prawie rówieśnika Eribona: Ernaux przedstawia pełniejszy obraz Francji, bogatszy o kobiecą perspektywę, zwłaszcza w interpretowaniu zmian, jakie przyniósł rok 1968, jak choćby zniknięcie Kościoła jako potężnej siły kontrolującej kobiety i moralność.

1 stycznia 2020 roku Ernaux skończy równo 80 lat. Po „Les années”, które zbierają nagrody na całym świecie (nominacja do Bookera, a niedawno Warwick Prize for Women in Translation, do której nominowana była też Olga Tokarczuk), opublikowała jeszcze dwie ważne książki: „Mémoire de fille” [Wspomnienia dziewczyny] i „L’autre fille” [Ta druga], powracające do wspomnień z dzieciństwa i młodości. „Les années” okazały się jednorazowym, ale niezwykle udanym eksperymentem z formą, bezosobową autobiografią pokolenia. Ewolucja pisarska Annie Ernaux, od pierwszoosobowych mikropowieści o rodzicach i wstydzie klasowym po „Les années”, sprawia, że intrygująco rysuje się także przyszła kariera Louisa. Zadebiutował w wieku 21 lat (Eribon wydał rozliczeniowy „Powrót do Reims” w wieku 56 lat, Annie Ernaux debiutowała, mając 34 lata), a teraz ma ich dopiero 27 i trzy dobre książki w dorobku.

Eribon i Louis trafili na dobry moment, zapełnili lukę: zapotrzebowanie na szczerą i osobistą opowieść o własnym pochodzeniu i o homofobii. Bardzo dobry odbiór ich książek w Polsce domaga się, aby przetłumaczyć brakujące ogniwo tej pisarskiej układanki. Wydawców powinien zachęcić też fakt, że ta autorka ponad dwudziestu książek, mieszkająca na prowincji nauczycielka, która kultywuje własny, odrębny głos, dostała już nominację do Bookera, a „Les années” ukazały się po niemiecku, angielsku, hiszpańsku, portugalsku i włosku, a nawet katalońsku.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).