Mieć wizję na miarę marzeń
fot. Michał Dembiński / arch. KBF

Mieć wizję na miarę marzeń

Rozmowa z Magdaleną Sroką

Chcę wierzyć, że nie chodzi wyłącznie o kwestie polityczne czy irracjonalną niechęć radnych do Krakowskiego Biura Festiwalowego. Ale ostatnie wydarzenia sprowadzają się do konkluzji, że ukarana została instytucja

Jeszcze 3 minuty czytania

TOMASZ HANDZLIK: Festiwal Muzyki Filmowej do odwołania, Art Boom i Boska Komedia zagrożone, Opera Rara okrojona o połowę, Coke Live Music Festival chcą Krakowowi podkupić Katowice, a Filip Berkowicz odgraża się na Facebooku, że zorganizuje Sacrum Profanum pod inną nazwą w innym mieście. Zmysły prysły?
MAGDALENA SROKA
: Nie prysły! Wciąż trwają bardzo intensywne prace nad tym, aby jak najwięcej festiwali udało się zorganizować. Kraków zbyt wiele zainwestował w ostatnich latach w wydarzenia z cyklu „6 Zmysłów”, żeby teraz bez walki z któregokolwiek z nich rezygnować.
Za nami dziesiątki spotkań budżetowych. Analizujemy różne rozwiązania. Jedno jest pewne: festiwale o największym znaczeniu promocyjnym, wizerunkowym, oddźwięku medialnym, ale też te, które przyciągają sponsorów, na pewno w mieście pozostaną. Kraków, jak każde liczące się europejskie miasto, nie może dzisiaj pozwolić sobie na zaniedbanie promocji poprzez kulturę.
Z agencją AlterArt (organizatorem Coke Festival i Selector Festival) jesteśmy bardzo precyzyjnie umówieni w sprawie warunków, na jakich ma on zrealizować Selectora i Coke Festival. Jeżeli wypełnimy te warunki, festiwale odbędą się w Krakowie, bez względu na to, kto i czym by ich organizatora nie kusił. Powtórzę jeszcze tylko, że obie imprezy są na szczycie naszej listy priorytetów.

Ale zmysły się zachwiały.
Sytuacja budżetowa zmusiła nas do cięć, czasem niestety radykalnych, ale w obecnej sytuacji nieuniknionych. Część wydarzeń będziemy zmuszeni odwołać: na pewno nie będzie w tradycyjnej formule Wianków ani Sylwestra z gwiazdami, czy też mniejszych wydarzeń w rodzaju koncertu na Święto Miasta na Rynku Głównym. Zagrożone są także duże festiwale: Boska Komedia, Art Boom czy Festiwal Muzyki Filmowej. Głosy o możliwym odwołaniu tego ostatniego uruchomiły lawinę protestów: fanów, dziennikarzy, a także gwiazd, które na tym festiwalu mieliśmy przyjemność gościć, m.in.: Tan Duna, Shigeru Umebayashiego, Joe Hisaishiego czy Abla Korzeniowskiego. To pokazuje, że udało nam się stworzyć coś, co ludzie kochają, wykreować markę znaną i docenianą na świecie. Nie można tego zaprzepaścić.

Magdalena Sroka

Od 1 stycznia 2011 roku wiceprezydent Krakowa ds. kultury i promocji miasta. Manager kultury, producent i koordynator wielu międzynarodowych projektów, znawca problematyki związanej z kulturą i sztuką. W latach 1998-2003 związana z Biurem Festiwalowym Kraków 2000. Była jednym z autorów pierwszej strategii promocji Krakowa na lata 2003-2007. W roku 2005 współpracowała z biurem programowym EXPO 2005. Członek założyciel Stowarzyszenia im. Ludwiga van Beethovena i do 2008 roku dyrektor biura Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena. W latach 2008-2010 roku dyrektor Krakowskiego Biura Festiwalowego. Twórca Krakowskiej Komisji Filmowej i Regionalnego Funduszu Filmowego w Krakowie. Ekspert Kongresu Kultury Polskiej, współinicjator zmian legislacyjnych dotyczących przede wszystkim ustawy Prawo Zamówień Publicznych, a także pakietu ustaw regulujących funkcjonowanie sektora kultury.

Kto zawinił? „Tuba polityczna Majchrowskiego”, jak przeciwnicy polityczni obecnego prezydenta miasta nazywali Krakowskie Biuro Festiwalowe?
Pewne decyzje podjęto zbyt pochopnie. Nie chcę mówić, że były polityczne, ale jeśli w trudnej sytuacji budżetowej dyskutowano o finansowaniu KBF-u i prezydent – po długiej analizie – wziął te głosy pod uwagę i powiedział: dobrze, ograniczymy budżet KBF-u o 7 mln zł, to nie bardzo rozumiem, dlaczego radni postanowili pójść na całość i podjąć decyzję o zniszczeniu całości.
Mówiłam to wielokrotnie i powtórzę raz jeszcze: zarzut, że jesteśmy „tubą polityczną Majchrowskiego”, jest absurdalny. My jesteśmy „ludźmi Prezydenta” nie dlatego, że on nas sobie wybrał, żebyśmy realizowali jego cele polityczne. To my wybraliśmy jego, ponieważ zrozumiał, jak ważne jest kształtowanie strategii rozwoju kultury. Dał nam możliwość zobaczenia, jak wygląda zarządzanie kulturą w nowoczesny sposób: współpracując, słuchając i dając możliwość realizacji projektów zakrojonych na bardzo szeroką skalę.

Cele, na jakie radni przeznaczyli zabrane z budżetu KBF pieniądze wskazują, że wcale nie chodziło im o ratowanie krakowskiej kultury.

Chcę wierzyć, że nie chodzi wyłącznie o kwestie polityczne czy irracjonalną (z mojego punktu widzenia) niechęć radnych do Krakowskiego Biura Festiwalowego. Ale ostatnie wydarzenia sprowadzają się do konkluzji, że ukarana została instytucja, która z wizerunkowego i promocyjnego punktu widzenia uczyniła dla krakowskiej kultury – i po prostu dla Krakowa – najwięcej.

Czy to koniec polityki kulturalnej w Krakowie?

Powiem raz jeszcze: Kraków zbyt wiele zainwestował w wydarzenia „6 Zmysłów”, żeby teraz bez walki z któregokolwiek z nich rezygnować.

A może cały projekt „6 Zmysłów” był błędną koncepcją, bo doprowadził do podziału na wydarzenia artystyczne ważniejsze i drugiego sortu?
„6 Zmysłów” to jeden z najdoskonalszych przykładów na odpowiedzialne, konsekwentne i skuteczne myślenie o kulturze. Na festiwale przyjeżdża międzynarodowa publiczność, która – co szczególnie ważne – wraca na kolejne edycje. O mieście jest głośno w światowej prasie, a nasze wydarzenia kulturalne wygrywają prestiżowe rankingi i zdobywają najważniejsze nagrody. Trudno o lepszy dowód na skuteczność tego programu. Pamiętajmy również, że zgodnie z pierwszą w Polsce strategią promocji, która powstała w Krakowie w 2003 roku, miasto i radni świadomie podjęli decyzję, że najlepszą formą promocji jest promocja poprzez kulturę. Zatem działalność Krakowskiego Biura Festiwalowego od zawsze była dla sektora kultury komplementarna i od zawsze pełniła funkcję służebną. Była i jest nowoczesnym sposobem myślenia o tym, jak budować wizerunek, który oddziałuje na wszystkie obszary aktywności życia miasta – turystkę, inwestycje, jakość życia mieszkańców, atrakcyjność dla wyboru studiów etc. Wyniki badań ruchu turystycznego pokazują wyraźnie, czy strategia była dobra czy nie.

A program mecenatu, a więc wsparcia dla dużych i mniejszych festiwali prowadzonych przez organizacje pozarządowe, a nie KBF? Radni miasta zabrali także pieniądze z tego programu. Udało się ogłosić jedynie granty trzyletnie na najbardziej prestiżowe wydarzenia, jak Festiwal Kultury Żydowskiej czy Miesiąc Fotografii. Organizatorzy mniejszych imprez stoją na przepaści.
Będę się starać – mam nadzieję, że wspólnie z radnymi – żeby jak najszybciej znalazły się środki na ten program. Ewidentnie na mocy podjętych decyzji doszło do „wylania dziecka z kąpielą”. Najważniejsze więc jest, żebyśmy teraz możliwie szybko ograniczyli te straty. Nie zgadzam się natomiast na próby znalezienia związku przyczynowo-skutkowego między tą kwestią, a strategią „6 Zmysłów” – właśnie w dużej mierze pozbawioną środków na realizację. Pamiętajmy również, że wiele festiwali skupionych w projekcie „6 Zmysłów” organizowanych jest przez organizacje pozarządowe wspierane w ramach konkursu grantowego. Realizacja strategii nie jest zatem tylko domeną Krakowskiego Biura Festiwalowego, ale całego krakowskiego środowiska kulturalnego.

Mogąc budować strategię „6 Zmysłów” od nowa zmieniłaby ją Pani, czy pozostawiła w tym samym kształcie? Sprawdziła się?
Absolutnie tak. Podawanie jej w wątpliwość jest według mnie próbą stworzenia rzeczywistości równoległej. Oczywiście można się zastanawiać nad jednostkowymi decyzjami – bo stara prawda mówi, że błędów nie robi tylko ten, kto nie robi nic. Ale proszę sobie przypomnieć pierwsze lata po zakończeniu programu Kraków 2000. Mało wydarzeń kulturalnych, mało turystów, pusty i smutny Rynek. Potem – inwazja imprez masowych w najlepszym przypadku średniego lotu i utyskiwanie na rozrabiających turystów zwabionych do Krakowa głównie niską ceną piwa...
Dziś – a właściwie wczoraj – wielkie europejskie wydarzenia, obecność w polskich i europejskich mediach, wysokie miejsca naszych wydarzeń i Krakowa w rozmaitych rankingach, bogatsi przyjezdni, rozwój sektora turystycznego. Nie uprawiam propagandy sukcesu, ale czy te zależności powinniśmy wszyscy uznawać – nie obrażając wzajemnie swojej inteligencji – za przypadkowe zbiegi okoliczności?

Więc na czym polega problem tego miasta?

Na oczywistym braku pieniędzy w miejskiej kasie i braku dobrego porozumienia, co do sposobu zaradzenia kryzysowi. A także na braku zrozumienia dla dobrych intencji i sensowności dotychczasowej strategii kulturalnej. Decyzja radnych – niezależnie od ich motywacji – rozregulowała w miarę sprawnie funkcjonujący mechanizm. Problem miasta polega chyba najbardziej na tym, że natura nie znosi próżni i z taką konsekwencją wypracowana pozycja Krakowa w polskim i europejskim obiegu kulturalnym jest przedmiotem łakomych spojrzeń innych ośrodków. Nie możemy się okazać impregnowani na to zagrożenie, musimy znaleźć kompromis. Doraźne zastrzyki finansowe dla kilku instytucji też temu nie zaradzą.

To tak jakby Kraków chciał się teraz karmić panującą na miasto modą i mitem wielkiej tradycji. Zapomina jednak, że strategia kultury to program, który może przynieść spektakularne efekty nie po miesiącach, ale dopiero po dziesiątkach lat.
Najcenniejszym zasobem Krakowa jest jego silne dziedzictwo kulturowe. To rozpoznawalny w Polsce i na świecie wizerunek miasta. Ale dziedzictwo to nie tylko zabytki – architektura, urbanistyka, dzieła sztuki. To także dziedzictwo niematerialne – pamięć i tożsamość, tradycje, zwyczaje, wzorce.
Ten olbrzymi zasób jest kluczowy w strategii rozwoju miasta. Jest dźwigną, bo sprzyja powstawaniu przemysłów kreatywnych i innowacyjności, napędza rozwój lokalny, zwiększa kapitał społeczny, przyciąga inwestorów. Ale elementem dziedzictwa jest też silna pozycja Krakowa jako miasta kultury, tętniącego życiem festiwalowym i setkami wydarzeń w teatrach, salach koncertowych, galeriach, klubach, przestrzeniach postindustrialnych i plenerach; miasta awangardy i cyganerii, nowych kierunków działań artystycznych i nowych idei.
W 2003 roku Kraków wykorzystał tą wiedzę tworząc pierwszą w Polsce strategię promocji. Zadał sobie pytanie, czym jest unikatowa, wyróżniająca je cecha, co jest spoiwem identyfikacji mieszkańców i wyróżnikiem, na tle innych jednostek samorządu terytorialnego. Odpowiedź była prosta: Kraków to  k u l t u r a. Przyjmując strategię promocji na lata określono kierunek myślenia o mieście i jego wizerunku, zbudowano strategię komunikacji z określonymi grupami docelowymi, wpisano się w naturalny kontekst wyróżniający Europę na tle innych kontynentów. Zauważono wreszcie, że najważniejszym zasobem gospodarczym Krakowa jest turystyka, bo dziś ponad 70 procent przyjeżdżających jako źródło decyzji o przyjeździe do naszego miasta podaje kulturę, jej zasoby, dziedzictwo, atmosferę, wydarzenia.

Jest jakiś realny scenariusz rozwiązanie tego kryzysu?

Trudno o tym mówić dzisiaj, gdy ciągle trwa dyskusja na temat strategii kulturalnej Krakowa, Krakowskiego Biura Festiwalowego, przyszłości programu „6 Zmysłów” i generalnie potrzeby dalszego funkcjonowania krakowskich festiwali. Jeśli będzie merytoryczna i odpowiedzialna – wierzę, że znajdziemy rozwiązania, które pozwolą nam na podtrzymanie najważniejszych osiągnięć. Natomiast z padającymi już argumentami typu: „Po co nam festiwale, skoro promować nas będzie Euro 2012” naprawdę trudno dyskutować. Aby się rozwijać musimy mieć wizję nas samych i wizję Krakowa. Wizję na miarę marzeń, a nie miarę możliwości.



Tomasz Handzlik jest dziennikarzem „Gazety Wyborczej”.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.