Pianohooligan
„Experiment: Penderecki”

Tomasz Handzlik

Jedną z najciekawszych wizji muzyki Pendereckiego w interpretacji Orzechowskiego jest „Stabat Mater”. Błogiego nastroju nie doświadczymy jednak zbyt długo

Jeszcze 1 minuta czytania

To nie jest ten Orzechowski, jakiego lubię najbardziej. Wyżej cenię jego autorskie dokonania na polu stricte jazzowym. A zwłaszcza kapitalne próby odskoczenia, oderwania się od współczesnej i mocno dziś przewidywalnej klasyki tego nurtu. „Experiment: Penderecki” z jazzowym światem niewiele ma wspólnego. Oczywiście poza elementem improwizacji, który w przedsięwzięciu takim jak to, musi mieć (i ma) zarezerwowane sporo przestrzeni.

Piotr Orzechowski podjął się reinterpretacji kilku kompozycji Krzysztofa Pendereckiego. Głównie tych z lat 60., z okresu sonorystycznego, ale nie tylko. Sięgnął również po utwór znacznie późniejszy: „Sinfoniettę per archi” z 1992 roku. Z obsady orkiestrowej czy chóralnej wszystkie przetransponował na fortepian solo (bądź elektryczny Rhodes Piano), mocno posiłkując się elementem preparacji obu instrumentów.

Pianohooligan „Experiment: Penderecki”. 1 CD, Decca
Universal 2012
Na początek „Capriccio per oboe” i dość często poddawana w ostatnim czasie procesom reinterpretacji „Polymorphia” (m.in. w wykonaniu Jonny’ego Greenwooda i Aphex Twina w ramach ubiegłorocznego Europejskiego Kongresu Kultury we Wrocławiu). Pianista wykorzystuje tu pełną paletę możliwości brzmieniowych instrumentu: od efektów szmerowych po eksplozję dźwięków. Napięcie i dramatyzm buduje jednak ostrożnie, rozważnie, poruszając się najpierw po rozmaitych obszarach ciszy („Polymorphia”), z której powoli, dodając coraz to nowe efekty, prowadzi do orgiastycznej niemal kulminacji.

Jedną z najciekawszych wizji muzyki Pendereckiego w interpretacji Orzechowskiego jest „Stabat Mater”, z niepokojącym, świetnie zrytmizowanym i poddanym preparacji basowym brzmieniem, wreszcie dodaną gdzieś pośrodku ckliwą melodyjką. Błogiego nastroju jednak nie doświadczymy zbyt długo, burzą go powracające niczym bumerang i przyprawiające o dreszcze basowe uderzenia w klawisze. W podobnym stylu utrzymane jest Larghetto, gdzie Orzechowski znów przeciwstawia melodyjną frazę środkowego i wysokiego rejestru z kapitalnie zmodyfikowanym brzmieniem fortepianowych basów.

Od tych, bardzo ciekawych improwizacyjno-wizjonerskich prób odbiega nieco „Lacrimosa”, będąca wirtuozowskim popisem pianisty i, niestety, niewiele więcej. Kapitalne są za to jego zmagania z „Sinfoniettą per archi” (Allegro molto, Vivace). Wierny oryginałowi Orzechowski zaczyna od ostrych, akordowych uderzeń naśladujących smyczki, by za chwilę przenieść się w wyimaginowany, groteskowy świat dźwięków, z lekkimi, zwiewnymi, ni to jazzowymi, ni to musicalowymi frazami, sprawnie powiązanymi z atonalnymi odlotami. To zresztą chyba najpełniejszy obraz jego pianistycznych, improwizatorskich i twórczych możliwości.

Ale to nie koniec: jest jeszcze Aria z „Trzech utworów w dawnym stylu” i wynikający z niej cykl wariacji. Nie mają one tematu głównego, przewodniego, bo nie oparł ich Orzechowski wprost na żadnej z kompozycji Pendereckiego. To raczej swobodne impresje na temat wszystkiego, co wydarzyło się w świecie dźwiękowym tego projektu. A jednocześnie kolejny popis muzycznej elokwencji i bogatej inwencji twórczej w temacie improwizacji.

Choć mocno już utytułowany, Piotr Orzechowski (aka Pianohooligan) jest jeszcze bardzo młody. „Experiment: Penderecki” to jego płytowy debiut i – jak wskazuje tytuł – to tylko eksperyment. Czy udany i co mu przyniesie – o tym dopiero się przekonamy.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.