Pasiecznik śpiewa Lutosławskiego

Karolina Kolinek

W „Śpiewokwiatach i śpiewobajkach” Lutosławski niezwykle udanie przedstawia obszar, w którym świat dziecka graniczy ze światem dorosłego, gdzie małych problemów nie traktuje się pobłażliwie, a wielkie nie zasługują na śmiertelną powagę

Jeszcze 1 minuta czytania

Rok Witolda Lutosławskiego, rozpoczynający się już za kilkanaście dni, a związany z 100. rocznicą urodzin kompozytora, stwarza świetną okazję nie tylko do przypomnienia dzieł zmarłego zaledwie 18 lat temu twórcy aleatoryzmu kontrolowanego, ale także do ich prezentacji w szerszym kontekście historyczno-muzycznym. Taka zapewne myśl przyświecała twórcom programu grudniowego koncertu w Filharmonii Narodowej. Dwóm niecodziennym dziełom wokalno-instrumentalnym – „Szeherezadzie” Ravela i „Chantefleurs et chantefables” Lutosławskiego – towarzyszyły dwie kompozycje o tradycyjnym układzie formalnym: „II Sinfonietta” Tansmana oraz „II Symfonia Es-dur” Gounoda. O ile sinfonietta Tansmana wyrazowo nie odbiega od utworu Lutosławskiego, o tyle symfonia Gounoda w zestawieniu z kompozycjami XX-wiecznymi brzmi już nieco anachronicznie. Po ożywczych, pobudzających wyobraźnię „Chantefleurs…”, powrót do sentymentalnej estetyki muzycznej twórcy nieśmiertelnego „Fausta” może nieco wytrącać z równowagi. Zapewne lepsze wrażenie sprawiłoby ustawienie utworów w kolejności chronologicznej – każdą część koncertu kończyłby wtedy występ solistki, bohaterki tego wieczoru.

 

A. Tansman, M. Ravel, W. Lutosławski, Ch. Gounod. Oleg Caetani (dyr.), Olga Pasiecznik (sopr.), Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Narodowej, Filharmonia Narodowa w Warszawie, 14-15 grudnia 2012.

Olga Pasiecznik – znana z niezwykle wartościowych interpretacji muzyki XX wieku (wystarczy wspomnieć choćby jej wspaniałą kreację w „La Voix Humaine” Poulenca na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej) – doskonale wypadła także w baśniowym repertuarze Ravela i Lutosławskiego. Ubrana w nieco orientalizującą pomarańczową suknię, niczym Szeherezada swym pięknym głosem odsłaniała przed słuchaczami poetyckie obrazy Bliskiego Wschodu. W barwnej orkiestracji Ravela można było niemalże ujrzeć żywe kolory Orientu, poczuć zapach arabskiej fajki czy usłyszeć zaczarowany flet, którego dźwięk błąka się po pustych uliczkach nocnego miasta. W „L’Indifférent” („Obojętny”) sopranistka zmysłowo kusiła nieczułego na kobiece wdzięki młodzieńca z poezji Tristana Klingsora, wcielając się w postać Arabki, której miłość zostaje odrzucona.

„Chantefleurs et Chantefables” Lutosławskiego – prawdziwy popis kunsztu kompozytorskiego w zwartej i dowcipnej formie – zostały przyjęte przez publiczność z ogromnym entuzjazmem. Przezabawne pomruki głodnego gada w „Aligatorze” czy dziarskie podskoki owadów w „Koniku polnym” budziły dziecięcą radość na twarzach poważnych przecież melomanów. Trudno bowiem zaprzeczyć, że w „Śpiewokwiatach i śpiewobajkach” Lutosławski niezwykle udanie przedstawia obszar, w którym świat dziecka graniczy ze światem dorosłego, gdzie małych problemów nie traktuje się pobłażliwie, a wielkie nie zasługują na śmiertelną powagę. Wiersze Roberta Desnosa napisane zostały dla dzieci, lecz kompozytor zastrzegał: „Nie mogę tego samego powiedzieć o napisanej przeze mnie muzyce, jakkolwiek ich «dziecięcy» charakter ma w niej swoje odbicie”. Olga Pasiecznik z ogromną charyzmą opowiadała śpiewem przedziwne dzieje zwierząt i kwiatów, nie oddalając się zbytnio od baśniowego charakteru świata „Szeherezady.

Warto było usłyszeć także stosunkowo rzadko wykonywaną „II Sinfoniettę” Tansmana. W części drugiej utworu – Scherzetto popolaresco – kompozytor zacytował kilka popularnych melodii polskich („Umarł Maciek, umarł, „Wlazł kotek na płotek” i „Krakowiaczek jeden), co przywodzi na myśl nieco ironiczną grę z tradycją budowania formy sonatowej w oparciu o tematy zaczerpnięte z muzyki ludowej, jak na przykład „Symfonii charakterystycznej” Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego. Oleg Caetani, który z utworami Tansmana mierzył się nie po raz pierwszy, poprowadził orkiestrę z polotem, dowodząc, że symfonika tego kompozytora za rzadko gości w polskich filharmoniach.

Miejmy nadzieję, że nadchodzący Rok Lutosławskiego przyniesie wiele dobrych wykonań muzyki polskiej. Przecież nie tylko Chopinem Polska stoi.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.