Mila popełnia samobójstwo, mając zaledwie piętnaście lat i całe życie przed sobą. Jej rodzice nie potrafią znaleźć odpowiedzi na pytanie, dlaczego do tego doszło, ani tym bardziej uporać się ze stratą. Zdruzgotanej matce, Sylwii – kobiecie sukcesu zatrudnionej w firmie przyszłości – najbliżsi mogą zaoferować jedynie „ciepłe kluski pocieszenia i litości”, czyli naiwne zapewnienia, w które im samym chyba trudno uwierzyć: że „jeszcze będzie mieć dzieci, jeszcze będzie szczęśliwa”. A przecież dokładnie 12 czerwca 2021 roku, o godzinie 22.48, czas stanął dla niej w miejscu.
Pewnego dnia bohaterka najnowszej powieści Jarosława Kamińskiego otrzymuje pierwszą z całej serii osobliwych wiadomości. Zawiera ona zrzut ekranu z internetowego czatu, w którym uczestniczyły – być może knując intrygę przeciwko przyszłej ofierze – ukrywające się pod najróżniejszymi nickami rówieśniczki zmarłej. Zupełnie nieoczekiwanie pojawia się zatem cień szansy na zrozumienie tego, co się stało, na znalezienie winnych i zrzucenie z siebie choćby części poczucia odpowiedzialności za tragedię. Gotowa na wszystko, Sylwia zakłada konto na popularnym portalu społecznościowym. Regularnie tworzy i wrzuca własne treści, na bieżąco śledzi komentarze – te pozytywne i te wulgarne. W centrum jej zainteresowania pozostaje YZBL2. Pusty albo raczej widmowy profil. „YZBL2 nie obserwuje nikogo poza mną. I nikt nie obserwuje jej albo jego poza mną. Liczba followersów zerowa. Poza mną. YZBL2 istnieje, ale tak bardzo osobno, że wydaje mi się... Aż boję się dokończyć zdanie. Że został stworzony do komunikacji wyłącznie ze mną” – czytamy. Im bardziej zdeterminowana i/lub zdesperowana jest protagonistka, tym bardziej wszystko wokół niej się gmatwa, tym szybciej jej dotychczasowe życie „ściera się jak podeszwa buta”, a ona sama z ledwością nadąża za wyznaczanym przez wirtualny rytm tempem wydarzeń. Współpracownicy uparcie kontrolują każdy krok, były mąż nie przestaje pouczać, kochanek nie potrafi pomóc, córka pozostaje martwa, a na horyzoncie pojawia się… nienarodzony syn.
Jarosław Kamiński, „Psy pożrą ciało Jezebel”. W.A.B., 376 stron, w księgarniach od października 2019
Gdyby sceny osuwania się w inną – alternatywną? równoległą? wyobrażoną? – rzeczywistość przenieść na ekran, widzowie najpewniej na głos przestrzegaliby bohaterkę i karcili ją za nieostrożność. Wszystko ma tu bowiem swoje, zwykle nieprzewidywalne, konsekwencje. Każda, nawet najniewinniejsza myśl może zostać usłyszana i urzeczywistniona. Kamiński – świetny literacki iluzjonista – ani razu nie daje się jednak przyłapać na gorącym uczynku. W chwili gdy orientujemy się, dokąd zaprowadziła nas lektura, na jakiekolwiek środki ostrożności jest już za późno. Fabuła powieści „Psy pożrą ciało Jezebel” osadzona jest w niedalekiej przyszłości, całkowicie opanowanej przez najnowsze technologie. Szeroko rozumiana wirtualność dawno przestała się ograniczać do gier, czatów, emotikonów, nagrań wideo, relacji live i mediów społecznościowych, w tym przypadku to jednak coś jeszcze więcej niż jej ciemne strony, czyli hejt i pornografia, jeszcze więcej niż „Sala samobójców” lub „Trzynaście powodów”. Granice pomiędzy światami są na tyle płynne, że do ich całkowitego rozmycia wystarczy zaledwie chwila nieuwagi: dotknięcie ekranu, odwiedzenie profilu czy wyświetlenie filmiku. Wszystko wydarza się błyskawicznie, z łatwością wymyka się spod kontroli; znikają twarde podziały na prawdę i fałsz, fantazję i koszmar, zdrowy rozsądek i szaleństwo.
Poszczególne elementy blisko czterystustronicowej układanki nieraz zdają się trafiać na swoje miejsce po to tylko, aby za moment odłączyć się od reszty i podryfować w zupełnie innym kierunku. Wystarczy jedno zdarzenie, zdanie lub jedna postać, by obraz, który dopiero co zyskał upragnioną ostrość, rozprysł się przed oczyma odbiorcy na tysiące pikseli. Pełno tu zmyślnie zaprojektowanego chaosu, pozorów przypadkowości. Autor mnoży mikrokosmosy i z powodzeniem pomiędzy nimi lawiruje; rozwiązania rodem z science fiction łączy ze znanymi wszystkim skryptami zachowań użytkowników sieci; stara się również zanurzyć w świat nastolatków, najwyraźniej wciąż uznawany za osobny, spowity stereotypami, i komunikować z jego wnętrza. Ma do zaoferowania przekaz pełen szumów, zakłóceń. Atrakcyjny i wymagający.
Pomimo oczywistych nawiązań do konwencji żałobnej – motto powieści (fragment „Trenu X” Jana Kochanowskiego), tytuły poszczególnych jej części (fragmenty „Trenów” II, IX, X, XI, XV, XVI, XIX), kluczowe wątki (samobójstwo, trauma, tęsknota, terapia, bezradni bliscy, rozpadające się relacje i rozchwiane tożsamości) – Kamiński umiejętnie wykracza poza jej ramy. Prawda o bólu towarzyszącym stracie bliskiej osoby pozostaje ukryta i, paradoksalnie, ciągle jest na wierzchu. Warstwa obyczajowa książki, podobnie jak jej warstwa emocjonalna, konsekwentnie spychana jest na margines. Liczy się tajemnica i chęć jej rozwikłania. Oto na czym polega fortel: autor pisze o matce, która straciła córkę, ale zamiast chwytać czytelników za serce i wyciskać im z oczu łzy, bombarduje ich bodźcami, gmatwa myśli, ciągle absorbując je czym innym niż współczucie. Za sprawą tego ryzykownego chwytu „Psy pożrą ciało Jezebel”, będąc kolejną opowieścią o tym samym odwiecznym bólu, stają się jednocześnie opowieścią odświeżoną i oryginalną.
Z łatwością daję się wciągnąć w tę grę. Po lekturze niemal bezwiednie powtarzam gest bohaterki: wpisuję tytułowe imię w wyszukiwarkę Google. Najpierw dowiaduję się, że taką nazwę nosi anglojęzyczny blog dla kobiet, o „celebrytach, seksie i modzie – bez retuszu”. Potem wyświetla się artykuł z portalu gloria.tv „Jezebel – demon rozpusty i seksu”. Następnie: hasło Izebel w Wikipedii i kolejny artykuł, tym razem pod tytułem „Król Achab i królowa Jezebel – ukarani za zło” (witryna internetowa Świadków Jehowy, cykl Uczymy się z Biblii). Co teraz? Co mam z tym zrobić? Kto jest kim? Kto kogo pożera? Z opóźnieniem dociera do mnie, że Kamińskiemu znowu się udało. O to od początku chodziło – o „niekończący się powrót do tych samych pytań, wbijanie w ścianę gwoździa, który wciąż wystaje, tak samo długi jak na początku”. Ta książka nie jest po prostu opowieścią o żałobie, jest jej perfekcyjną symulacją.