Komiks „Katyń 1940. Zbrodnia na nieludzkiej ziemi”

Sebastian Frąckiewicz

Album został oparty na wspomnieniach Józefa Czapskiego. Dzięki temu udało się uniknąć nadmiernego szafowania patosem i symbolami, które są znakiem rozpoznawczym polskiego komiksu historycznego

Jeszcze 1 minuta czytania

Każdy, kto choć trochę zna polski rynek komiksowy, doskonale wie, jak powstają tego typu publikacje. Zbliża się jakaś rocznica historyczna, wydawnictwo pisze projekt i prośbę o dofinansowanie do Narodowego Centrum Kultury i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (doświadczeni gracze je z reguły dostają), potem zbiera autorów i walczy z tematem. Zin Zin Press, wydawca „Katynia 1940” działa w ten sposób od lat. Cokolwiek by powiedzieć, jest to pewna namiastka przemysłu komiksowego, choć w polskim wydaniu należałoby mówić raczej o manufakturze. Wiadomo, że owocem takiego działania nie ma być dzieło sztuki, tylko produkt, który powinien trafić do szerokiego grona odbiorców.

„Katyń 1940. Zbrodnia na nieludzkiej ziemi”.
Scenariusz: Tomasz Nowak, Witold Tkaczyk. Rysunki:
Jacek Michalski, Jerzy Ozga, Krzysztof Gawronkiewicz.
Zin Zin Press, Poznań, 112 stron,
w księgarniach od kwietnia 2010
Zin Zin Press na szczęście uczy się na błędach. Jego poprzednie produkty, „Solidarność. Nadzieja zwykłych ludzi” czy „Poznański czerwiec”, były komiksami z kiepskimi scenariuszami naszpikowanymi patriotyczną symboliką, patosem i papierowymi bohaterami. Z rysunkami też bywało różnie.

Tymczasem „Katyń 1940” to produkt  porządnie zrealizowany (choć oczywiście niepozbawiony wad). Połowa sukcesu to scenariusz oparty na wspomnieniach Józefa Czapskiego – chodzi rzecz jasna o  „Wspomnienia starobielskie” i „Na nieludzkiej ziemi”. Druga połowa – na zaproszeniu do projektu doświadczonych rysowników: Jacka Michalskiego, Krzysztofa Gawronkiewicza (znanego z „ Mikropolis” czy „Achtung Zelig”), a przede wszystkim – Jerzego Ozgi. Ten ostatni – przez kilka lat zupełnie nieobecny na polskiej scenie komiksowej – w latach dziewięćdziesiątych był jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najciekawszych twórców, a do tego umiejętnie przeszczepiał na komiksowy grunt malarskie techniki. Wrócił do nich w planszach „Katynia 1940”, co ładnie rymuje się z faktem,  że Czapski w końcu również był malarzem.

Właśnie dzięki temu, że jest to adaptacja komiksowa książek współtwórcy paryskiej „Kultury”, scenarzyści (Witold Tkaczyk i Tomasz Nowak) nie koncentrują się na samej śmierci ofiar, ale na katyńskim kłamstwie i próbie rozwikłania zagadki tajemniczego „zaginięcia polskich oficerów” na terenie ZSRR. Towarzyszymy Czapskiemu od września 1939, jesteśmy razem z nim  i jego poniżonymi przyjaciółmi w Starobielsku, a potem w trakcie poszukiwań dawnych towarzyszy broni.

„Katyń 1940”, choć rzecz jasna pokazuje bohaterstwo żołnierzy, ilustruje także brutalne obozowe życie – dawni bohaterowie w niesprzyjających warunkach bywają  małostkowi i potrafią przepychać się w kolejce do objazdowego sklepiku. Nie ma tu idealizowania, ani zbyt wiele miejsca na ideały. Każdy chce przeżyć. Na szczęście dla czytelników, scenarzyści doszli do wniosku, że komiks o dochodzeniu do historycznej prawdy będzie ciekawszy niż historia obrazkowa utkana z symboli i emocji.

Ale idealnie też nie jest. Nieciekawie wypadają rysunki Jacka Michalskiego, który ilustruje część opowieści Czapskiego i zamiast robić to w swoim własnym stylu, który jest przecież oryginalny i rozpoznawalny, nieudolnie stara się dopasować do estetyki Ozgi. W dodatku wspomnienia Czapskiego są przerywane opowieścią obrazkową toczącą się w latach osiemdziesiątych (świetnie narysowaną przez Gawronkiewicza), w której  po lekturze „Na nieludzkiej ziemi” syn wdaje się w spór z ojcem i dziadkiem (starym komunistą) o kłamstwo katyńskie. Niestety,  konflikt wypada sztucznie – czyta się go jak szkolne wypracowanie. Zupełnie nie wiadomo, po co były te rysunkowe kombinacje, a przede wszystkim druga historia: pedagogiczna i dopinana na siłę. Sam komiks na kanwie dzieła Czapskiego jest wystarczająco dobry. Wszelkie dodatki psują tylko jego wymowę.