Wojciech Górecki, „Toast za przodków”

Grzegorz Wysocki

Po lekturze „Toastu za przodków” Wojciecha Góreckiego wciąż nie wiem, czy kraje Kaukazu Południowego więcej z sobą łączy niż dzieli, ale nie mam wątpliwości, że reportaże, których autor poszukuje odpowiedzi na to pytanie, mogą być pasjonujące

Jeszcze 1 minuta czytania

Weźmy na przykład Sajat-Nowę, żyjącego w XVIII wieku genialnego poetę i mistrza mistyfikacji: „Był Ormianinem, większość życia spędził w Gruzji, a najczęściej pisał po azerbejdżańsku. […] Niektóre wiersze są napisane w połowie po azerbejdżańsku, a w połowie po ormiańsku. Zachował się wiersz, w którym każda z czterech zwrotek napisana jest innym językiem, do tego w trzech różnych alfabetach”.

Wojciech Górecki, „Toast za przodków”.
Czarne, Wołowiec, 392 strony,
w księgarniach od maja 2010
W „Sadachlo” Górecki odwiedza tytułową wioskę położoną w Gruzji, tuż przy granicy z Armenią (ormiańska nazwa miejscowości: Sadachli) i bardzo blisko granicy z Azerbejdżanem (Sadachły). W Sadachlo od pokoleń mieszkają reprezentanci trzech narodów, których łączył istniejący tutaj do 2005 roku największy bazar Kaukazu, gdzie można było „kupić i sprzedać wszystko, łącznie z bronią i narkotykami”. Wspólnoty trzech kaukaskich państw dowodzi także kolekcja map autora, przedstawiająca kolejno Wielką Armenię, Wielką Gruzję i Wielki Azerbejdżan. Wspólnota ta jest o tyle paradoksalna, że choć każdy z krajów pragnąłby powrócić do swoich granic z czasów „złotego wieku”, to musiałoby się to odbyć kosztem – również marzących o powrocie do niegdysiejszej potęgi – sąsiadów.

Powyższe przykłady nie oznaczają jednak, że Górecki – rasowy reporter, ale też pierwszy sekretarz, a następnie radca w Ambasadzie RP w Baku oraz ekspert misji UE badającej okoliczności wojny w Gruzji – przemierzał kraje Kaukazu Południowego, by dowieść ich niespodziewanej przyjaźni. Autor „Planety Kaukaz” nie pisze pod żadną z góry powziętą tezę, a stawiane przez niego pytania są prawdziwymi dziennikarskimi wyzwaniami. Górecki nie jest reporterem za wszelką cenę poszukującym przygód i ekstremalnych doznań (jak na przykład Jacek Hugo-Bader), raczej podróżującym z plecakiem pełnym książek reporterem-intelektualistą, który przede wszystkim próbuje zrozumieć „dlaczego”.

Dlaczego na Kaukazie tak ważną rolę odgrywa rodzina? Skąd wszędobylski nepotyzm i korupcja, i czy na Zakaukaziu pojęcia te znaczą to samo, co na Zachodzie? Dlaczego uwierzono w to, że Hejdar Alijew, prezydent Azerbejdżanu do 2003 roku, ówczesny arcymistrz PR („Zaklinał, że bliscy jego sercu są nafciarze, że ceni trud chłopów i zrobi wszystko, aby poprawić byt rybaków”), jest nieśmiertelny? W jaki sposób kaleki Aga został azerbejdżańskim świętym? Skąd trwający do dzisiaj kult Stalina w Gruzji (oto jeden z toastów, do których wypić musiał Górecki: „Wypijmy za potomków Stalina. Niech żyją i niech się rozmnażają, żeby geny Dżugaszwilego przetrwały”) i dlaczego gruziński stół jest czymś więcej niż zwykłym meblem? Co mają wspólnego Ormianie z Żydami i co łączy Kaukaz z Bałkanami? O co tak naprawdę chodzi w konfliktach o Górski Karabach, Abchazję i Osetię Południową?

„Toast za przodków” przywodzi na myśl głośne „Bałkańskie upiory” Roberta Kaplana, ale książka Góreckiego jest pozycją rzetelniejszą, bardziej powściągliwą, zupełnie pozbawioną wszędobylskiej u amerykańskiego reportera chaotyczności i wartościowania. Obaj autorzy przeznaczyli wiele lat na poznanie regionów szczególnie newralgicznych i trudnych do pojęcia przez zewnętrznego obserwatora. Obaj, chcąc nie chcąc, sporą część swoich reportaży poświęcić musieli na historyczny wykład. Obaj, przemierzając kolejne kraje (bałkańskie, kaukaskie), zderzają się z zupełnie innymi wariantami historii, odmiennymi interpretacjami tych samych wydarzeń, nacjonalizmem, patriotyzmem i zwyczajną nostalgią za dawnymi czasami, które już nie wrócą, a o których nie sposób zapomnieć. Nie dziwi więc opisana przez Góreckiego w „Przedmurzu” konferencja naukowa w Tbilisi, na której Nino Czikowani, profesor historii, opowiadała o „bałkańsko-kaukaskim obszarze kultury śródziemnomorskiej”.

Inny profesor, Parwin Darabadi z Azerbejdżanu, sądzi natomiast, że obiektywny podręcznik historii Kaukazu Południowego może stworzyć jedynie cudzoziemiec. Choć „Toast za przodków” nie jest nudnym akademickim podręcznikiem, lecz erudycyjnym zbiorem reportaży, sądzę, że marzenie profesora przynajmniej w jakiejś mierze zostało spełnione.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.