Są świetnie wytrenowane, służą pomocą o każdej porze dnia i nocy, a przy tym nigdy nie skarżą się na niedogodności. Wirtualne istoty, wygodne interfejsy zbudowane z udziałem sztucznej inteligencji stały się zauważalnym elementem codziennego życia. Przemawiają głosem kobiecym bądź męskim, z akcentem amerykańskim lub brytyjskim, w zależności od preferencji. Zastanawiasz się, gdzie zjeść – zapytaj Siri. Nie wiesz, jaką muzykę włączyć – odpowiedź zna Alexa. Cierpliwie słuchają i odpowiadają. A od niedawna także tworzą oraz śpiewają.
Sztuczna inteligencja na polu twórczości muzycznej jest zjawiskiem stosunkowo nowym, dlatego wciąż wzbudza skrajne reakcje. Samouczące się maszyny wymagają wiele cierpliwości i otwarcia na nieznane. Przekonała się o tym Holly Herndon, której najnowszy album „Proto” oparty jest w dużej mierze na eksperymentach z wirtualnym głosem. Rezultaty pojawiły się późno i były dalekie od jej oczekiwań. Próbki wokalu, które powstały na drodze skomplikowanych obliczeń programu stworzonego przez Herndon i jej partnera, filozofa Mata Dryhursta, nie brzmiały ani przyjemnie, ani spójnie. Jak wspomina artystka w wywiadzie dla „FACT”, momentami w ogóle nie dało się tego słuchać.
Holly Herndon, „Proto”,
4AD 2019Już sam tytuł albumu można odczytać jako „prototyp”, „pierwowzór”. Z tej perspektywy zgromadzone na płycie utwory stanowią kompromis między artystyczną wizją Herndon a serią decyzji, które podjął za nią komputer. Nieoczywistą relację muzyki i technologii artystka zdefiniowała już w 2015 roku podczas pracy nad „Platform”. Wtedy stwierdziła, że najintymniejszym instrumentem w rękach współczesnego muzyka jest komputer. Nie fortepian i nie głos, lecz właśnie maszyna podłączona do internetu, za pomocą której można tworzyć, wykonywać, rejestrować, przetwarzać, wreszcie udostępniać i dzielić się muzyką. O ile nie było w tej myśli nic odkrywczego, o tyle obsadzenie wygenerowanego przez algorytmy głosu w jednej z partii wokalnej swoich utworów utwierdziło status Herndon jako muzycznej futurystki.
Narodziny Spawn
Kaskada głosów, przeplatających się ze sobą, wędrujących po trajektoriach wytyczonych skalą, układających się w oryginalną fakturę chóralną. Wśród nich jeden zdaje się nie pasować do reszty. Pochodzi z innego źródła. Nie jest wynikiem wibracji strun głosowych, nie podąża za oddechem, nie zmienia się pod wpływem emocji. To Spawn, zaawansowany system komputerowy, który na podstawie algorytmów karmionych próbkami głosów zebranych na sesjach z zaprzyjaźnionymi muzykami z Berlina (oraz samej Herndon) wytworzył własny głos – o niespotykanych dotąd właściwościach. Dźwięków sztucznej inteligencji nie sposób odróżnić od ludzkich głosów. Czule hodowane przez Holly Herndon, Mata Dryhursta oraz eksperta od sztucznej inteligencji Jules’a LaPlace’a zupełnie wtapiają się w wokalną polifonię.
Spawn została przedstawiona światu przy użyciu metafory dziecka, dziewczynki. Na „Proto” zyskuje status pełnoprawnej członkini wokalnego ansamblu, choć, jeśli wierzyć „rodzicom”, ma dopiero dwa lata i wciąż się uczy. Gest antropomorfizacji technologii można odczytywać na różne sposoby. Jedni dopatrują się w nim chwytliwego zabiegu marketingowego, inni dostrzegają w tym coś znacznie głębszego – próbę złagodzenia obaw przed uczeniem maszynowym. Osadzenie technologii w roli dziecka – niesamodzielnego, podatnego na wpływy otoczenia – pozwala spojrzeć na współpracę z maszynami przez pryzmat zależności, bo za linijkami kodów binarnych, do których postaci sprowadzony zostaje dźwięk w technologii MIDI, przynajmniej na początku stoi człowiek.
Holly Herndon w Krakowie
Artystka wystąpi na wydarzeniu zatytułowanym „Hive” w ramach festiwalu Unsound. Holly Herndon towarzyszyć będą Mat Dryhurst i Colin Self.
12 października, Centrum Kongresowe ICE. Więcej informacji na stronie festiwalu.
Samo tworzenie Holly Herndon woli jednak pozostawić sobie, łącznie z obsadą wykonawczą. W jej przypadku otwarcie muzyki na nowe znaczenia i procesy odbywa się na podobnej zasadzie jak interpretacja partytury przez muzyka lub improwizacja na wybrany temat.
W historii muzyki komponowanej znane są przypadki, w których artyści podejmowali próby tworzenia nowych-starych dzieł Mozarta czy Beethovena, jednak nigdy nie wychodziły one poza określone struktury melodyczno-rytmiczne, które imitowały. Wystarczy wspomnieć pierwszą wirtualną kompozytorkę Emily Howell powołaną do życia przez Davida Cope’a, której dzieła wzbudziły swojego czasu nie mniejsze kontrowersje niż płyta Herndon. Wielu muzyków i dyrygentów odmówiło wykonywania utworów stworzonych przez program komputerowy, powołując się na brak duchowej głębi maszyn.
Sztuczna inteligencja do pracowni kompozytorskich i studiów producenckich weszła stosunkowo niedawno. Pierwsze próby wykorzystania myślących maszyn nie przyniosły jednak zadowalających rezultatów, co potwierdza przekonanie, że jako ludzie mniej lub bardziej świadomie wychowani w systemie dur-moll jesteśmy przywiązani do określonego języka muzycznego, bez względu na style i gatunki muzyczne, których na co dzień słuchamy. Brak linearnej struktury czasowej, wyczuwalnego pulsu czy repetycji, zbiór przypadkowych słów bądź głosek – wszystko, co niezakotwiczone w przeszłości, wydaje się niezrozumiałe i nieprawidłowe. Dobitnie przekonali się o tym twórcy oprogramowania SampleRNN, którzy na podstawie fragmentów nagrań Nirvany chcieli „powołać do życia” głos Kurta Cobaina, ale wynik eksperymentu nawet dla otwartych umysłów programistów był konfundujący. Z głośników wydobyła się dźwiękowa sieczka – pozbawione sensów dźwięki i „Cobain” krzyczący o Panu Bogu.
Z drugiej strony popowe piosenki Taryn Southern z albumu „I AM AI”, powstałe dzięki metodologii wdrożonej przez Cope’a, zgromadziły na YouTubie miliony wyświetleń. Piosenkarka za pomocą darmowej platformy Amper ustawiła parametry muzyczne, takie jak gatunek, instrumentacja, tonacja czy tempo, a resztę, czyli podkład muzyczny do przygotowanej wcześniej warstwy tekstowej, stworzyła za nią sztuczna inteligencja.
Na pytanie, czy Holly Herndon uważa swoją twórczość za futurystyczną, za każdym razem odpowiada przecząco. Według niej „Proto” po prostu odzwierciedla czasy, w których powstała. Rzeczywiście, artystka jak mało kto trzyma rękę na pulsie. Kanwą wydanego 4 lata temu albumu „Platform” stał się koszt obecności w cyberprzestrzeni. Herndon dostrzegła wtedy i odpowiedziała – chyba jako pierwsza w tak ciekawy artystycznie sposób – na zacierające się granice między prywatnym a publicznym aspektem funkcjonowania w sieci i rosnący brak transparentności algorytmów, które są podstawą funkcjonowania najważniejszych serwisów społecznościowych. Konceptualna otoczka w dużej części zdominowała narrację o płycie, spychając na margines rozmowę o samych utworach. Przez media od „Guardiana” po „Quietus” przewinęła się dyskusja z powracającym pytaniem – dokąd zmierza współczesna muzyka?
Ważnym etapem w myśleniu o dźwięku stał się utwór „Chorus”, który powstał na bazie systemu net concrète autorstwa Mata Dryhursta. System rejestrował każdą aktywność artystki przy komputerze – od rozmów z mamą na Skypie, przez uderzanie klawiszami w klawiaturę, po sonifikację aktywności w sieci. I tak jak w muzyce konkretnej, zebrane sample posłużyły jako materiał wyjściowy do dalszych modyfikacji. Podobną technikę rejestrowania dźwięku i oddzielenia go od źródła, a następnie przetworzenia do granic możliwości, zastosowała teraz w „Proto”. Jednak tu próbkowaniu poddane zostały głosy nagrane na sesjach na żywo z berlińskimi muzykami oraz jej własny. Tak zebrany materiał wokalny posłużył z jednej strony do dalszych działań – nakładania rozmaitych efektów dźwiękowych, zestawienia z warstwą elektroniczną, licznymi usterkami i prostymi melodiami, z drugiej – jako „pokarm” dla Spawn.
Głos na „Proto” nie pełni funkcji nośnika znaczeń, jest odarty z emocji, odrealniony, pozbawiony cech osobowych, płci. Często przy poszczególnych głoskach czy całych słowach nie słychać ataku i wybrzmiewania dźwięku – do naszych uszu dociera tylko jego środkowa faza, a więc dźwięk wydaje się okrojony, pozbawiony pełni wyrazu. Wyraźnie słychać to w „Evening Shades”. Głos Herndon nie występuje też w wersji sauté – każdą sekundę trwania przykrywa gruba warstwa efektów dźwiękowych. O wiele bardziej od umiejętności wokalnych liczy się dla niej barwa głosu i możliwość manipulacji brzmieniem.
Bo to właśnie głos, bez względu na to, czy jej własny, czy maszynowy, pozostaje w centrum zainteresowań Herndon. Ten najbliższy człowiekowi instrument, wbrew wcześniejszym deklaracjom o bliskiej relacji z komputerem, wyznacza przebieg kolejnych utworów. Hipnotyczne brzmienie nakładanych jedna na drugą warstw wokalnych w połączeniu z dźwiękami syntezatora tworzą mieszankę, w której trudno rozpoznać poszczególne składniki. Nic pod tym względem nie dorówna utworowi „Birth”, cyfrowemu kolażowi fonemów, zbitce odsemantycznionych głosek – gaworzeniu nowo narodzonego, „sztucznego” życia.
Cechą charakterystyczną „Proto” jest jej wspólnotowość. Wartość kolektywu, więzi społecznych, relacji międzyludzkich niezapośredniczonych na ekranie komputera – wypadkowa spotkań na żywo z przyjaciółmi, którzy wnieśli do projektu coś znacznie cenniejszego niż pożywienie dla Spawn. Być może klucz do zrozumienia idei wspólnoty zawartej na płycie znajduje się w bezpośrednim odwołaniu do tradycji śpiewu wielogłosowego sacred harp. Echa tych amerykańskich pieśni religijnych słychać m.in. w „Caanan”, „Eternal” i „Frontier”. W tej osobliwej inspiracji folklorem można się dopatrzyć kolejnej warstwy znaczeń – dziś tradycja sacred harp lokalnie odradza się nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i w Europie, skupiając śpiewaków amatorów, którym większą radość niż szlifowanie umiejętności wokalnych sprawia wspólne muzykowanie. Nowy kontekst, jaki nadają tym śpiewom (pierwotnie wykonywanym a capella) elektroniczne instrumenty, sprawia, że zyskują one współczesne, bliższe naszym czasom oblicze. Wchodzą też w ciekawe relacje z domniemaną bezdusznością maszyn, które mimo wszystko mogą służyć duchowemu aspektowi muzykowania.
W wykreowanej przez Herndon wspólnocie głosów tkwi jakaś pierwotna siła, której emanacją stał się utwór „Extreme Love”. Słowa piosenki wypowiadane dziecięcym głosem brzmią jak hymn, pokoleniowy manifest nowo narodzonego inteligentnego stworzenia. „We are not a collection of individuals, but a macroorganism, living as an ecosystem. We are completely outside ourselves, and the world is completely inside us” (Nie jesteśmy zbiorem jednostek, ale makroorganizmem, żyjącym ekosystemem; jesteśmy całkowicie poza sobą, a świat jest całkowicie wewnątrz nas).
Holly Herndon jest więc optymistką. Obawę przed zsieciowaną przyszłością przekuwa w tworzenie muzyki zaangażowanej społecznie. Na przekór fali bezkształtnych mas dźwiękowych generowanych przez sztuczną inteligencję artystka postuluje powrót do korzeni, do pierwotnego głosu. W jej wypadku są to wszelkiego rodzaju wspólnoty (np. kościelne chóry), w których bardziej niż muzyczne wykształcenie liczą się chęci wspólnego muzykowania. „Proto” słucha się w skupieniu i z nadzieją. Skoro muzyka pozytywnie wpływa na rozwój sfery emocjonalnej dziecka, może oddziałuje także na sferę emocjonalną uczących się maszyn? Może następnym razem, kiedy poprosimy Siri, żeby coś zaśpiewała, zamiast ironicznej odpowiedzi usłyszymy kojącą melodię?
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych)