Śpiewająca z botami
projekt ULTRACHUNK na festiwalu ARS Electronica, fot. Anne Tetzlaf

10 minut czytania

/ Muzyka

Śpiewająca z botami

Wioleta Żochowska

Co się stanie, gdy sztuczną inteligencję zderzymy z muzyką dawną? Na swoim nowym albumie „A Late Anthology of Early Music Vol. 1: Ancient to Renaissance” kompozytorka Jennifer Walshe we współpracy z duetem Dadabots napisała historię muzyki wokalnej na nowo

Jeszcze 3 minuty czytania

W serii filmów „The Age of A.I.” wyprodukowanych przez YouTube Originals i zamieszczonych na tej platformie zaproszeni do współpracy inżynierowie, programiści, robotycy, technowizjonerzy rozprawiają się z najpopularniejszymi mitami dotyczącymi sztucznej inteligencji. Pokazują oni, jak inteligentna technologia wniknęła w nasze życie, oraz demonstrują obszary, które za chwilę zajmie (przejmie?). Wśród udostępnionych odcinków jeden szczególnie przykuwa uwagę – „Love, Art and Stories: Decoded” to opowieść o programie piszącym scenariusze filmowe, który radzi sobie z tym zadaniem nie gorzej niż człowiek. Maszyny dziś nie tylko rozumieją ludzkie emocje, naśladują instynkt, myślą. Tworzą też sztukę. Działania artystyczne podejmowane przez roboty doczekały się nawet określenia „rozszerzona sztuka” (augmented art). Utworom z nurtu art & science wciąż towarzyszą gorące dyskusje o granicach ludzkiej kreatywności i twórczości posthumanistycznej. Tam, gdzie jedni widzą szanse na nowe formy wyrazu, drudzy dostrzegają zagrożenie algorytmizacją kultury. Niezależnie od tego, co jest nam bliższe, komputerowe sieci neuronowe poza sprawnie selekcjonującymi systemami oferują coś jeszcze – nieobciążoną kodami kulturowymi perspektywę.

Kompozytorzy i artyści dźwiękowi coraz chętniej komponują muzykę razem z maszynami. Głośnym przykładem była zeszłoroczna premiera Spawn, „dziecka” Holly Herndon i Mata Dryhursta, które zadebiutowało na płycie „PROTO”. Artyści do stworzenia młodej członkini zespołu wokalnego użyli próbek głosu Herndon oraz znajomych wokalistów z Berlina. Po dwóch latach treningów Spawn wreszcie przemówiła, wnosząc do polifonii głosów ansamblu pierwiastek świeżości. O krok dalej poszła Jennifer Walshe, która we współpracy z duetem Dadabots napisała historię muzyki wokalnej na nowo.

Irlandzka kompozytorka, performerka i wokalistka przyzwyczaiła środowisko muzyki współczesnej do elektryzujących pomysłów: fejkowe muzeum awangardy muzycznej w Irlandii („Aisteach”), galopujący strumień świadomości internetu („EVERYTHING IS IMPORTANT”), żonglujący tożsamościami projekt „Grúpat”, by wymienić tylko kilka. Tworzona przez nią muzyka jest zarówno społecznie zaangażowana, jak i podąża za popkulturowymi trendami. A stąd już tylko krok do eksperymentów ze sztuczną inteligencją, które w przypadku wydanego niedawno „A Late Anthology of Early Music Vol. 1: Ancient to Renaissance” osiągnęły swój punkt krytyczny.

Takie wyzwolenie muzyki z oków czasu i wykonawczych ograniczeń przyświeca członkom Dadabots – CJ Carrowi i Zackowi Zukowskiemu. Muzycy-programiści po raz pierwszy połączyli siły w 2012 roku, aby wziąć udział w muzycznym hackathonie. Od tamtej pory tworzą wirtualny zespół. Najbardziej interesuje ich math rock i black metal. Wystarczy wejść na ich kanał na YouTubie, gdzie non stop przez kilka miesięcy z rzędu streamują szybkie i ostro brzmiące dźwięki przesterowanych gitar, by zrozumieć fenomen uczenia maszynowego. Kiedy w 2018 roku rozwijali swoje nowe oprogramowanie SampleRNN, do treningu sieci neuronowych użyli nagrań Nirvany. To właśnie wtedy wiele osób, w tym ja, usłyszało o nich po raz pierwszy – nie dość, że odtworzyli charakterystyczny głos Kurta Cobaina, to jeszcze krzyczał on „Jesus”.

Siedemnaście utworów, które znalazły się na kasecie oraz w wersji cyfrowej na Bandcampie, to, jak na porządną antologię przystało, autorski wybór kamieni milowych w rozwoju muzyki zachodnioeuropejskiej – od starożytnej Grecji do szczytowego okresu hiszpańskiego renesansu. W załączonym do wydawnictwa eseju Walshe w humorystyczny sposób tłumaczy, skąd taka decyzja: przez lata oprowadzała studentów po arkanach historii muzyki. Skok przez epoki, style i gatunki nie przypomina tu akademickich wojaży po kartkach podręcznika – stanowi on alternatywną wersję rozwoju wydarzeń.

Jennifer Walshe, Late Anthology of Early Music vol. 1, Tetbind Records 2020Jennifer Walshe, „Late Anthology of Early Music Vol. 1”
Tetbind Records 2020
Przy studiowaniu tracklisty nie umyka uwadze dbałość, z jaką artystka wyselekcjonowała przykłady. Pojawiają się nazwiska kompozytorów, którzy odcisnęli swoje piętno na kulturze muzycznej przed nastaniem baroku. Antologię rozpoczyna „Epitafium Seikilosa”, najstarsza zachowana w całości kompozycja. Po nim znajduje się przykład chorału gregoriańskiego, pochodząca ze średniowiecza, śpiewana w dniu Bożego Narodzenia, antyfona. Następnie najstarszy moralitet, fragment „Ordo Virtutum” św. Hildegardy z Bingen, jedynej kompozytorki w tym zestawieniu. Dalej, kolejny przedstawiciel pieśni jednogłosowych – truwer Adam de la Halle. Wraz z Perotinusem ze Szkoły Notre Dame następuje nowy rozdział – dwugłos. W karuzeli nazwisk widnieją znakomici polifoniści przełomu średniowiecza i renesansu: Guillaume de Machaut, Jacob Senleches czy John Dunstable. Na ich dorobku kształciły się całe pokolenia kompozytorów, w tym rewolucjoniści myśli renesansowej: Guillaume Dufay, Johannes Ockeghem, Josquin des Prez, Carlo Gesualdo oraz Giovanni Pierluigi da Palestrina. Peleton zamykają kompozycje włoskiego madrygalisty Jacoba Arcadelta, angielskiego lutnisty Johna Dowlanda oraz twórcy hiszpańskiego renesansu Tomása Luisa de Victorii.

Moje oczekiwania rosną w miarę jedzenia, toteż z nabożnością odtworzyłam pierwszy cyfrowy plik z pakietu, który otrzymałam od kasetowego wydawnictwa prowadzonego przez samą Walshe, Tedbind Records. Wciskam „play”. Chyba coś się zacięło. Cholera, działa bez zarzutu. Może źle zapisałam, może to nie ten plik – przebiega mi przez myśl. Uruchamiam kolejne nagranie, to samo. Sytuacja powtarza się jeszcze piętnaście razy. Czuję się jak Holly Herndon, która w wywiadach przyznawała, że pierwsze słowa Spawn ją dość mocno rozczarowały. Zaciekawienie, które jeszcze przed chwilą kazało mi sprawdzać pliki, ustąpiło miejsca dysonansowi poznawczemu: żaden utwór nie brzmiał tak, jak powinien. A przynajmniej nie tak, jak przyzwyczaiły mnie do tego ludzkie interpretacje. Z „oryginałami” w zasadzie łączą je tylko tytuły i autorzy.


Dobiegające z głośników bezkresne pasma szumów i szmerów, rozmyte pomruki, echo niczym z głębokiej studni, wydrążone dźwięki przypominające wydmuszki, a może odgłosy ptaków, szelest wiatru, nieudolny beatbox – czy ludzki język w ogóle umie oddać specyfikę nie-ludzkiej muzyki? Nie odróżniam od siebie poszczególnych utworów, trudno zidentyfikować źródło dźwięku, wszystkie brzmią jednorodnie. Są pozbawione cech stylistycznych i gatunkowych, które wyniosły je na piedestał historii. 

Gdyby Jennifer Walshe chciała cokolwiek imitować, nie stanowiłoby to dla niej problemu. Jej umiejętność dogłębnego riserczu i zainteresowanie nowymi technologiami zwróciły uwagę niejednego eksperta od uczenia maszynowego. Walshe wierzy w harmonijną współpracę z maszynami, dopatruje się w nich szansy na bezprecedensowe przekroczenie bariery kreatywności. Szeroko opowiadała o tym na wykładzie podczas Letnich Kursów Nowej Muzyki w Darmstadcie w 2018 roku. Siedziałam na lepkim od potu krześle w dusznej sali Lichtenbergschule razem z całą masą osób zainteresowanych wystąpieniem artystki i chłonęłam wypowiadane przez nią słowa. To właśnie wtedy uchyliła rąbka tajemnicy, prezentując wycinek pracy tworzonej z Dadabots. Była to zapowiedź tego, co dwa lata później znalazło się w „Late Anthology”.

Zanim jednak maszyny na polecenie Dadabots zaczęły poznawać budowę kanonów, madrygałów czy motetów po to, by je twórczo zinterpretować, Walshe miała już na koncie utwór „ULTRACHUNK”. Projekt, który powstał w 2018 roku we współpracy z artystą zakorzenionym w nowych mediach, Memo Aktenem, rozpoczął się od rocznego treningu sztucznej inteligencji. Codziennie przez 12 miesięcy Walshe improwizowała przed internetową kamerką po to, aby maszyna nauczyła się naśladować jej mimikę i głos. Efekt jest piorunujący. Podczas wykonania Walshe towarzyszy jej wyświetlana na ekranie sobowtórka, która nie tylko wygląda tak samo jak wokalistka, ale też w czasie rzeczywistym improwizuje z nią w duecie.

W twórczości Irlandki bardzo ważny jest głos. Artystka z pietyzmem wydobywa z siebie brzydkie, chwiejne, brudno brzmiące dźwięki. Walshe rozszerzonych technik wokalnych nie uczyła się w akademii muzycznej. Fakt bycia twórczynią, która nie przeszła ścieżki systemowego kształcenia głosu, znacząco wpływa na jej myślenie o najbliższym człowiekowi instrumencie. Wszystko, co stworzyła, wypływa z jej ciała naturalnie podczas improwizacji. Nie interesuje jej współczesna komponowana muzyka wokalna, bo techniki, którymi posługują się kompozytorzy, są jej obce. Sama tworzy, wplatając w swoje utwory konteksty, z których zbudowana jest jej codzienność: bez względu na to, czy są to obejrzane w internecie memy czy utwory usłyszane w radiu. Swoiste mikroklimaty chłoną wszystko, co artystka napotyka w otaczającej rzeczywistości, a internet jest ważną jej częścią. Zainteresowanie sztuczną inteligencją wydaje się zatem naturalne, algorytmy coraz częściej są wpisane w DNA naszych zachowań w sieci – podpowiadają, jaka muzyka nam się spodoba, w którym sklepie powinniśmy zrobić zakupy, wybierają wiadomości, które do nas trafiają.

A może po prostu Walshe doszła do twórczej ściany i wtedy z pomocą przybyła technologia? Sieci neuronowe, wytrenowane na setkach godzin improwizacji wokalnych artystki, posegregowane w pliki, wyzute z emocji, pozwoliły jej przekroczyć ograniczenia budowanego latami stylu. Dzięki temu z humorem, łamiąc konwencje, którymi obrosła tradycja muzyki zachodniej, pozbyła się całego historycznego balastu. Zaprojektowana przez Dadabots sieć zdekonstruowała wielowiekową ciągłość sztuki dźwięku. Co prawda, wydawnictwo jest przykładem sztuki konceptualnej, o którym ciekawiej się pisze, niż słucha, warto jednak przekonać się, jakie prawidłowości, których nie słyszy ludzkie ucho, dostrzegają algorytmy. Jak słyszą świat człowieka.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych)