Pancerz przed zarazą
Charles Russell

17 minut czytania

/ Obyczaje

Pancerz przed zarazą

Rozmowa z Janem Borowiczem

To jeden z największych lęków faszysty: że zobaczy w drugim człowieka. Musi więc bardzo uważać, zachować pancerz z munduru, kontrolę ciała, ideologię, żeby być odpornym na empatię

Jeszcze 4 minuty czytania

PRZEMYSŁAW WITKOWSKI: Czy estetyka jest dla faszystów ważna?
JAN BOROWICZ: Faszyzm jest estetyzacją polityki. Oczywiście, każda ideologia będzie miała swoją. W faszyzmie jednak chodzi o coś więcej. O przemodelowanie ciała społecznego. Estetyka staje się kształtowaniem ciała zarówno narodu, jak i jego poszczególnych członków. Utrzymuje się je w formie, w zdrowiu, chroni się przed zarazkami i ostatecznie ucina się elementy, które nie pasują i grożą jego zniszczeniem.

Czyli to nie jest ubieranie ciała, tylko wprost modelowanie?
Tak. To ma znacznie konkretniejszą funkcję rzeczywistych działań na realnym ciele. Wszystko po to, aby naród nie przekształcił się w amorficzną masę, której nijak się nie da zorganizować. 

Czyli takie hasło jak „śmierć wrogom ojczyzny” może być spokojnie częścią faszystowskiej estetyki korekty ciała?
Tak. To jest ten trik, który robi faszyzm. Wrogowie ojczyzny są przecież, koniec końców, wewnątrz. Jeśli naród jest jednością, to „ucinanie” jego części, stanowi ucinanie też siebie samego. W efekcie jest to dość paradoksalna rewolucja. Nie przenosi do żadnej innej rzeczywistości, tylko czyni tę, która już jest, jakoś znośniejszą dla faszysty. I jest to rewolucja permanentna, bo nigdy się nie da się wyeliminować elementu obcego. Jest iluzją, którą tworzy faszystowski stan umysłu, że niebezpieczeństwo leży tak naprawdę na zewnątrz i jego zlikwidowanie ostatecznie nas jako naród uzdrowi. Tak jak w Holokauście, im zagłada bardziej stawała się rzeczywistością, tym „żydowskie niebezpieczeństwo” w III Rzeszy „wzrastało”. 

Czyli tak jak u Stalina: walka klasowa zaostrza się w miarę postępów w budowie socjalizmu?
Tak, ale to jest upiorny mechanizm. Obrazuje, jak trudno nam zatrzymać destrukcję i autodestrukcję, gdy już się ona zacznie. 

Mamy więc naród jako ciało i jednocześnie konkretne ciało, członka tego narodu. W jaki sposób te płaszczyzny się łączą w faszystowskiej wizji?
Dbałość o ciało w sensie kapitalistycznym ma przystosowywać człowieka do wymogów rynku i do pracy. Natomiast celem faszysty jest coś zupełnie innego. Nie bycie pracownikiem, ale żołnierzem. I dlatego w faszystowskiej estetyce i praktyce występuje i hipermaskulinizacja, i hipermilitaryzacja.

Efektem ma być żołnierz dosłownie czy też może raczej żołnierz polityczny?
W faszyzmie polityka niczym nie różni się od walki. To wojna prowadzona innymi środkami, że sparafrazuję von Clausewitza. Na faszyzm możemy spojrzeć nie tylko z perspektywy teorii ekonomicznych, społecznych i politycznych, psychoanaliza dostarcza dobrych sposobów badania estetyki, cielesności i seksualności faszyzmu. Ćwiczenia mają nie tylko stworzyć ciało idealnego żołnierza, ale też odeprzeć wszelkie niebezpieczeństwa, które dążą do rozpuszczenia twardych granic, osłabienia i podzielenia, przedziurawienia skóry rozgraniczającej wewnętrzne od zewnętrznego. Dlatego jednostkowe ludzkie ciało musi być bez przerwy trenowane, żeby w swojej stalowości zapomniało, że w środku ma emocje, seksualność, popędy.

 

Czyli na przykład faszystowska wersja Straight Edge – nie palę, nie piję, nie biorę narkotyków, nie mam przypadkowych kontaktów seksualnych – dobrze pasuje do tej fantazji?
Tak, bo to jest wyobrażenie, że możemy całkowicie kontrolować nasze ciało, seksualność, emocjonalność. A pożądanie albo puszczenie kontroli po alkoholu czy narkotykach działają bezpośrednio przeciwko tej fantazji. Tego faszysta najbardziej się boi – osłabienia, utraty kontroli.

Militaryzacja, homospołeczne grupy i pełna kontrola nad ciałem, czy to by tłumaczyło tę ogromną faszystowską homofobię?
W faszyzmie nie chodzi ani o homoseksualizm, ani o heteroseksualizm. Obydwie odmiany seksualności polegają na głębokiej więzi z drugim człowiekiem. Faszyzm usuwa te więzi i produkuje bardzo do siebie podobnych mężczyzn – lustrzane odbicia – którzy są w stanie porozumieć się wyłącznie ze sobą, połączeni obsesyjną ideą, która nie może jednak dać spełnienia.

 

To skąd ta homofobia? Z religii?
Z głębokiego rozszczepienia rozumienia tego, co jest męskie – fizyczne, cielesne, usportowione, umysłowe – i kobiece – naseksualizowane, emocjonalne, histeryczne, rozbijające męską całość.

Brzmi to jak manifesty inceli...
Trochę tak. Zresztą jeśli wziąć pod lupę trailer tegorocznego Marszu Niepodległości, to mamy tam pięciu mężczyzn, czterech żołnierzy i robotnika. Jest to świat absolutnie męski. Z kobiet zjawia się tam – na mieczach, sztandarach, znaczkach – jedynie Maryja. Jak mi się wydaje, dlatego że jest ideą matki nieskalanej, niezseksualizowanej kobiety, która się opiekuje, ale niczego nie wymaga. Ewentualnie, zgodnie z tradycją romantyczną, staje się ona mater dolorosa, opłakującą synów, którzy zginęli w wojnie. Opłakującą, ale nic nie mówiącą. Nie jest więc kobietą, z którą można wejść w jakiś głęboki, równorzędny, emocjonalny kontakt.

          Oficjalne zaproszenie na Marsz Niepodległości 2019

Jan Borowicz

Kulturoznawca i psychoterapeuta, pracownik Instytutu Kultury Polskiej UW i członek Zespołu Pomocy Psychoterapeutycznej. Interesuje się teorią psychoanalityczną, badaniami Zagłady i polskiej pamięci. Autor książki „Nagość i mundur. Ciało w filmie Trzeciej Rzeszy (2015)”, współautor książki „Ślady Holokaustu w imaginarium kultury polskiej” (2017), niedługo opublikuje książkę „Pamięć perwersyjna. Pozycje polskiego świadka Zagłady”.

Skąd ta incelska perspektywa?
Według faszysty kobiecość może wyłącznie stalowego, żelaznego mężczyznę osłabiać. Przez seksualność, przez emocjonalność, przez wszystko to, co nas jako ludzi łączy. Jest jakaś paradoksalna bliskość między Breivikiem a ISIS. Nienawidzą się i teoretycznie powinni stać po dwóch stronach barykady, ale to, co ich łączy i zbliża, to absolutna nienawiść i absolutne wykluczenie kobiet i kobiecości jako czegoś, co nie należy do sfery politycznej, a co za tym idzie, wojennej.

Czyli faszyzm to ustrój całościowo wojenny?
To podstawowa idea wielu skrajnie prawicowych ruchów, zarówno analizowanych przez Theweleita freikorpsowców, jak i ideologii polskich „żołnierzy wyklętych” – mężczyzn, dla których wojna się nie kończy. To się niestety bardzo zgadza z polską i mesjańską tradycją, etosem konspiracji i ciągłej walki. I dlatego mit żołnierzy wyklętych jest zupełnie przezroczysty nie tylko dla prawicy, ale i dużej części centrum. Tak jak u Wajdy w „Popiele i diamencie”, mężczyzna po prostu nie może wybrać kobiety, rodziny i stabilizacji zamiast walki i śmierci.

Bo to jest zdrada?
Tak. Przy czym oczywiście, żeby nie było wątpliwości, Wajda akurat tego nie pochwala.

Faszyzm więc to niezwykle romantyczna estetyka?
To jednak romantyzm zdegenerowany, który zakłada bardzo określoną seksualność. Taką, która łączy się i z wojną, i ze śmiercią. Połączyć się z kimś można tylko w braterskiej walce i wyłącznie na ruinach, i wyłącznie pośród trupów. Temu służy znaczna część polskich muzeów historycznych, w których wojnę się gloryfikuje. Według Marii Janion romantyczne duchy nawiedzające współczesność rozszczelniały polską kulturę, wprowadzały do niej zapomnianą, wypartą inność (kobiety, Żydzi, dzieci). Faszystowskie lub protofaszystowskie duchy żołnierzy domagają się z kolei krwawej zemsty i mobilizują do walki, zacieśniają, a nie rozszerzają tożsamość – jak w wizyjnej ostatniej scenie „Smoleńska” Krauzego.

Za pomocą jakich środków estetycznych odbywa się produkcja takiego ciała?
Poprzez organizację ciała. Z miejskiej, potencjalnie rewolucyjnej, chaotycznej plątaniny ludzkiej musi powstać mechanizm. Niech przykładem będą symetrycznie zorganizowane fantazje Leni Riefenstahl w jej filmach, w których wszyscy znajdują się na swoim miejscu. To ciekawe, jak jest to podobne do powstających dekadę wcześniej filmów typu „Metropolis” Fritza Langa. Do ufabrycznionego, kapitalistycznego świata, w którym zuniformizowane masy wiedzą jak roboty, skąd i dokąd iść. Tylko że dla Langa był to zrealizowany koszmar, natomiast dla faszyzmu, który widzi w tym pełną dyscyplinę i harmonię, i jasne struktury, tak jak w wojsku, tak jak w szkole, tak jak w szpitalu, tak jak w więzieniu, jest to spełnienie marzeń.

 

Tłumaczyłoby to zarazem i uniform skinheada z lat 90.: ogolona głowa, flejery, ciężkie buty, i „czarny blok” teraz?
Na pewno. W tym sensie czystość jest absolutną dyscypliną i stałą strukturą, której nic nie narusza. To jest jak dobrze sporządzony katalog biblioteczny, z którego nic nie wypada. Nie ma luk, przez które coś może się przedrzeć, co potem może osłabić, rozpuścić te struktury.

Te „mundury” byłyby tu zbroją?
Tak, i to taką, przez którą nic nie może się przedostać, żadne zarazki. I z tym współgrają też wyobrażenia o innych – kobietach, uchodźcach, Żydach, tęczowej zarazie, czerwonej zarazie – którzy są w stanie przejść, spenetrować, rozpuścić od środka. To jest immunologiczno-epidemiologiczna fantazja, która się od razu w faszystowskiej wyobraźni seksualizuje. Ci traktowani jako gorsi, Arabowie, uchodźcy z Afryki, choć wedle faszysty są ekonomicznie, cywilizacyjnie i politycznie niżej, to dysponują czymś, czego rzekomo biały człowiek nie ma, to znaczy nadmiarową potencją. Widać to było wyraźnie w prawicowych pismach w okresie tzw. kryzysu uchodźczego, na okładkach prawicowych tygodników. Biała kobieta w niebieskiej szacie, fladze Unii Europejskiej, rozdziewana siłą przez ciemne i czarne łapy.

. 

Stąd ta popularność opowieści o gwałcących uchodźcach?
Tak. To zresztą podobna fantazja do tej hitlerowskiej o Żydach. Tak jak dziś uchodźcy, przedstawiani byli oni wtedy przez faszystów jako sfeminizowani, rozemocjonowani, połączeni solidarnością opartą na emocjach, nie na rozumie. A jednocześnie wiąże się to z odwrotną fantazją. Z hipermaskulinizacją. Widać to świetnie w nazistowskim filmie „Żyd Süss”. Tam tytułowy bohater chce omotać księcia i przejąć władzę polityczną i ekonomiczną. Jednocześnie walczy on też o władzę seksualną, bo nie wiadomo, czego bardziej Süss pożąda – władzy czy córki jednego z radnych. Chce zbałamucić i objąć w panowanie i państwo, i kobietę. To dużo mówi o fantazji faszysty o samym sobie. Stereotyp bardziej bowiem świadczy o człowieku, który go tworzy, niż o tym, który ulega stereotypowi. On nie ma przecież w jego tworzeniu żadnego aktywnego udziału. Faszysta w takim obrazie stara się powiedzieć – ja taki nie jestem. A kiedy ktoś tak bardzo stara się pokazać, że jakiś nie jest, to rodzi się pytanie: to jak mu to do głowy przyszło, że tak dokładnie i jasno opisuje, kim być nie chce.

To taka mieszanka odrazy i pożądania?
Tak. Poza tą parą jest w faszyzmie również połączenie kilku innych motywów. Z jednej strony więc fantazja o kobiecie absolutnie niezbrukanej, oczyszczonej z seksualności, takiej jak matka lub siostra. O tym edypalnym obiekcie, zakazanym, ale zarazem bardzo pożądanym. Z drugiej o opiekunce, która chłopcem faszystą jest w stanie się zaopiekować. A w kolejnej o straszliwej brukającej seksualności. W masie faszystowskich filmów kobieta, która jest gwałcona albo po prostu uprawia seks, musi zostać ukarana. Albo sama się zabija, albo ktoś ją morduje. 

.

Rok Antyfaszystowski

To ogólnopolska inicjatywa koalicji instytucji publicznych, organizacji pozarządowych, ruchów społecznych, kolektywów oraz artystów, artystek, aktywistów i aktywistek. Za cel stawia sobie upamiętnienie zmagań dawnych antyfaszystek i antyfaszystów oraz sprzeciw wobec powrotu do sfery publicznej ruchów neofaszystowskich oraz takich, które dokonują apologii faszystowskich idei, dyskursów i praktyk. W związku z Rokiem Antyfaszystowskim na łamach „Dwutygodnika” pojawiają się eseje, komentarze i wywiady.

A druga strona, imigrant? Jak on jest przedstawiany?
Wobec nich stosowany jest język epidemiologiczny. Przynoszą choroby, które rozpuszczają ciało narodowe. To kalka z hitlerowskiego filmu „Żyd wieczny tułacz”, w którym pokazuje się historyczne plansze migracji żydowskich i porównuje się to z migracjami szczurów i dżumy. Przy okazji współgra to świetnie ze starym mitem o wampirach. U Brama Stokera hrabia Dracula płynie statkiem wraz ze szczurami, które później rozsiewają w miastach zarazę. To pasuje do faszystowskiej fantazji. Przywołuje obraz hordy, jakiejś niezorganizowanej potwornej masy, która wdziera się w państwo, w jego ciało, albo rozsadza od środka, albo zatapia wszystko swoją magmą. To mogą być uchodźcy, to mogą być Żydzi, to mogą być Hindusi, Chińczycy, Mongołowie. Ważny jest obraz twardego spójnego ciała tonącego w zalewie tego, co jest absolutnie inne i obce. Człowiek z człowiekiem może się jeszcze jakoś dogadać. Z falą jedynym językiem komunikacji jest przemoc. A przecież takie obrazowanie to zupełny mainstream. Na poziomie jednostkowym może to być masa, która wdziera się nie tylko w ciało, ale i w głowę, straszne, przerażające myśli o sobie samym lub samej, rozsadzające spójną i jasną tożsamość, o którą w faszyzmie chodzi – jakiej jestem narodowości, jakiej płci, jaka jest moja seksualność.

 

Jaki jest tego cel? Dehumanizacja?
To jest mechanizm, dzięki któremu w ogóle jesteśmy w stanie prowadzić wojny, przeprowadzać czystki etniczne, ludobójstwa. Jeśli zobaczy się w drugim takiego człowieka jak ja – cierpiącego, mającego emocje, połączonego z innymi ludźmi, to z poczucia winy taki zabójca może oszaleć. I żeby to się nie stało, musimy się dehumanizować. Tak jak bohater „Na Zachodzie bez zmian” Remarque’a, który przeżywa załamanie, kiedy w leju po bombie zabija wroga twarzą w twarz. Gdy strzelał z okopu w przestrzeń, nie wiadomo do kogo, nie stawiał sobie żadnych pytań i nie miał żadnego kłopotu. I to jest jeden z największych lęków faszysty: że zobaczy w drugim takiego samego jak on. Musi więc bardzo uważać, zachować pancerz z munduru, kontrolę ciała, ideologię, żeby być odpornym na empatię.

Ale po co to? Żeby dehumanizować wroga i czerpać rozkosz z dominacji?
I rozkosz dominacji, i rozkosz eliminacji. Usuwania emocjonalności, seksualności, tego wszystkiego, czego się w sobie nie znosi. To jednak może przynieść rozkosz tylko na moment. Ona nigdy nie jest spełnieniem. To tylko iluzja, że brud znajduje się na zewnątrz. 

 

Skoro faszysta tak intensywnie chce przekształcać rzeczywistość, jakiego rodzaju deficyt ta rozkosz ma wypełniać?
To trudne pytanie. Trzeba pamiętać, że faszyzm chce być terapią, uleczeniem rzeczywistości, wobec tego czasem może być trudno poczuć, co kłębi się pod spodem. Biorąc pod uwagę różne analizy niemieckiego faszyzmu i nazizmu, czerpiące z teorii psychoanalitycznych, podstawą tej fantazji zdaje się moment głębokiego upokorzenia i poczucia bezradności, związanego w tym wypadku z traumą I wojny światowej. Dla Polski mogłaby być to II wojna światowa. Wbrew militarnym fantazjom dla rodzimego podmiotu to głęboko upokarzająca sytuacja, kiedy naprawdę niewiele można było zrobić. Jakimś ratunkiem z tej sytuacji jest takie przeorganizowanie pamięci, żeby wyjść na tych, którzy triumfują. Takich, którzy mieli absolutną kontrolę nad sytuacją, a całe państwo zjednoczone było w konspiracji, partyzantce, czynnym oporze, a zarazem pomagało słabszym, czyli polskim Żydom.

Jednak ta moda jest przede wszystkim antykomunistyczna...
Jakaś jej część będzie zasilana faszystowską fantazją o zbroi, o sile, o specyficznym rodzaju męskości. Jednocześnie zdaje mi się ona wspólnym dziedzicznym obciążeniem Europy Wschodniej. Tu mówi się o dwóch okupacjach. W tych opowieściach ta komunistyczna staje się gorsza. Byłem w estońskim Tallinie w Muzeum Okupacji, które poświęcone jest prawie wyłącznie okupacji komunistycznej. W jednym praktycznie akapicie, wyjaśniającym, co się działo w Estonii podczas II wojny światowej, przywołany jest Holokaust i rozstrzeliwania estońskich Żydów, wymordowanie całej tej społeczności. Kończy się on stwierdzeniem, że hitlerowska okupacja nie była taka zła dla Estonii. A kolejne są już o tym, jak potworna była ta komunistyczna. To jest symptomatyczne dla całego regionu. To musi być symptom, bo jest to zbyt przerażające i nielogiczne zarazem, żeby nie świadczyło o jakiejś głębszej potrzebie. 

          Film „Zaćma” – trailer

Jest szansa na wyzwolenie się z tej tak uwewnętrznionej estetyki i ideologii?
Nie róbmy z faszystów jakiegoś egzotycznego gatunku, z którym nie mamy nic wspólnego. Ważne jest badanie nie tylko ich, ale i samych siebie. Własnych faszystowskich stanów umysłu. Tych, kiedy bardzo potrzebujemy mieć pewność. Faszyzm to przecież nadmierna, maniakalna potrzeba pewności i kontroli. Kto przynależy do narodu? Kto jest jakiej płci? Jakiej seksualności. To żądanie jasnej i przejrzystej kategoryzacji i tożsamości. Myśląc psychoanalitycznie, grupy działają znacznie radykalniej niż w podobnych okolicznościach zachowałyby się jednostki. Grupy pozwalają sobie na znacznie więcej, i fantazje faszystowskie, które mogłyby przestraszyć jednostkę, mogą w społeczeństwie stać się rzeczywistością. Nie wiem, czy każdy z nas może stać się faszystą, ale przy odpowiednim układzie sił i warunków w każdym może odezwać się taka potrzeba porządku.