Zamek z ośmioma komnatami
fot. Furmaan Ahmed, mat. prasowe

Zamek z ośmioma komnatami

Dominika Janik

„Spirit Exit” daje wgląd w praktykę Barbieri, nieustającą naukę poskramiania ,,dzikich bestii”, dostrajania biegunów i eliminowania entropii

Jeszcze 2 minuty czytania

Caterina Barbieri lubi chóralne dudnienie lodówek w sklepach ze sprzętem AGD i randomowe pulsacje świeżo uruchomionego syntezatora modularnego. Nie lubi sprzętowych fetyszystów i sztywnych sal koncertowych bez miejsca do tańca. Gra na jednym z najbardziej skomplikowanych syntezatorów analogowych, choć nigdy nie zajrzała do manuala.

Urodziła się w Bolonii i prawie całe dzieciństwo spędziła do góry nogami. Jako siedmiolatka nauczyła się stać na rękach i przez kilka kolejnych lat w ten właśnie sposób najchętniej patrzyła na świat – lustrzany, obcy i znajomy jednocześnie. Powidoki tego patrzenia można było odnaleźć podczas koncertu ostatniej edycji festiwalu Ephemera w Warszawie, kiedy z okołoprzyrodniczych wizualizacji (błyskające zorze polarne, szumiące łąki, wzgórza z mgłą po horyzont) i modularnych polifonii (wielowarstwowych partii syntezatora znacznie rozbudowanych względem wersji albumowych) zbudowała portal do równoległego wymiaru.

Barbieri dorastała w muzycznym domu. Jej babcia uczyła się śpiewu operowego w bolońskim konserwatorium, tym samym, w którym kilkadziesiąt lat później jej czternastoletnia wnuczka zacznie studiować gitarę klasyczną. Nie zrobiła co prawda scenicznej kariery, ale regularnie występowała na rodzinnych obiadach, wyśpiewując arie Pucciniego. Ojciec posiadał przepastną kolekcję płyt jazzowych, a w latach 70. i 80. grywał na saksofonie w zespołach nowave’owych. Barbieri poszła ich śladem, tyle że do działań wypływających z pasji dodała rzemieślniczą rutynę, dlatego grę na gitarze szlifowała po sześć godzin dziennie. Zasłuchiwała się w renesansowych i barokowych kompozycjach na lutnię Johna Downlanda i J.S. Bacha, a wieczorami chodziła na noise’owe koncerty Corrupted albo japońskiego gitarzysty Keiji Haino.

Swoją własną muzykę zaczęła pisać w wieku 22 lat, gdy w ramach wymiany studenckiej Erasmus rozpoczęła studia w Kungliga Musikhögskolan w Sztokholmie. W KMH eksperymentowała z wzorcami dźwięku i sprawdzała, jak ich stopniowa transformacja wpływa na świadomość odbiorcy. To właśnie tam po raz pierwszy zetknęła się z legendarnym syntezatorem modularnym Buchla (model 100 i 200), który dziś nazywa pieszczotliwie dziką bestią. Wejście w bliską interakcję z Buchlą, żywym i kapryśnym organizmem, trwale ukształtowało jej muzyczną drogę. 

Początki pandemii spędziła w Mediolanie, gdzie panowały zbiorowa histeria i lęk, a żeby wyjść z domu, trzeba było mieć urzędowe papiery. To oznaczało brak tras koncertowych, podczas których powstawały jej poprzednie albumy, wśród nich ,,Patterns of Conciousness” i ,,Ecstatic Computations”. To oznaczało też przymusowe samotne przebywanie w czterech ścianach mediolańskiego bloku z lat 30., filtrowanie obrazu świata przez szybę i komponowanie w domowym studiu. ,,Spirit Exit” to pierwszy album Barbieri wydany przez jej własną wytwórnię light-years. Label ma w założeniu stanowić multidyscyplinarną platformę, celebrującą różnorodność i inkluzywność, nawiązującą dialog pomiędzy muzyką, sztuką wizualną, technologią i designem. To także zdecydowany krok Cateriny w kierunku większej swobody wyrazu, świata, w którym nie trzeba grać pod niczyje dyktando.

Przestrzeń, a raczej pustelnię, którą zamieszkiwała w marcu 2020 roku, czyli w kulminacyjnej fazie pandemii, i w której skomponowała osiem utworów z najnowszego albumu, nazywa ,,wewnętrznym zamkiem”. To bardzo czytelne odwołanie do tekstu ,,Twierdza wewnętrzna” św. Teresy z Ávili, uwiecznionej w chwili ekstazy w rzeźbie Berniniego. Hiszpańska mistyczka wyobrażała sobie duszę jako zamek z siedmioma komnatami, w których zachodzą kolejne akty ascezy, a ich uroczystym finałem są duchowe zaślubiny. ,,Na początku postrzegałam zamknięcie jako radykalne ćwiczenie absolutnego, ascetycznego poświęcenia się muzyce. Przez cały dzień nie robiłam nic innego i po latach odśrodkowego rozproszenia, podróżowania i występów na żywo był to dla mnie cudowny moment skupienia – powiedziała Barbieri w wywiadzie dla magazynu „Flash Art”. – Pracując nad «Spirit Exit», myślałam o tych wszystkich kobietach, które nie mogły swobodnie poruszać się w świecie zewnętrznym i obserwowały go z okna, koncentrując całą swoją energię na świecie wewnętrznym, otwierając kosmiczne przepaście i budując wewnętrzne zamki”.

Mówiąc o innych kobietach, żyjących i tworzących w izolacji, Barbieri ma na myśli Emily Dickinson, która ostatnie 20 lat życia spędziła we własnym pokoju. Kilka lat temu kompozytorka dostała w urodzinowym prezencie od swojego przyjaciela i współpracownika, artysty multimedialnego Rubena Spiniego (współtworzyli m.in. ,,Time-Blind”, audiowizualne widowisko wyprodukowane w ramach berlińskiego festiwalu Atonal, prezentowane m.in. na festiwalu Unsound w Krakowie), esej Suzanne Juhasz zatytułowany ,,Nieodkryty kontynent. Emily Dickinson i przestrzeń umysłu”. Juhasz nazywa w nim amerykańską poetkę pionierką literatury science fiction, ze względu na jej repetytywne pozacielesne i pozaziemskie wizje. Tytuł zamykającego album utworu, ,,The Landscape Listens”, pochodzi właśnie z jednego z wierszy poetki.

Album ,,Spirit Exit” ma wyraźnie zarysowany początek i koniec, podobnie jak klarowną mapę inspiracji, którą wirtuozka syntezatorów podała słuchaczom na tacy już podczas promowania ,,Broken Melody”, pierwszego singla z nowego albumu. To pokaz skutecznej strategii, która oszczędza czas, eliminuje pomyłki, sprowadza z mylnych ścieżek i pozwala skoncentrować się na monumentalnym przekazie. Ten utwór został zilustrowany teledyskiem nakręconym w jaskiniach pod Mediolanem, według pomysłu Barbieri i Spiniego oraz w reżyserii Iacopo Carapellego. Obraz przedstawia lewitujące w zwolnionym tempie ciała kobiet i mężczyzn i przypomina scenę z filmu Lucile Hadžihalilović ,,Ewolucja”, w której kobiety spotykają się co noc na plaży, by oddawać się sensualnemu, życiodajnemu rytuałowi.

Caterina Barbieri, „Spirit Exit”Caterina Barbieri, „Spirit Exit”, light-years 2022W otwierającym płytę ,,At Your Gamut” Barbieri modeluje syntezatorowe przestery, umiejętnie podsycając napięcie, tak by w piątej minucie wywołać kulminację bliską ASMR i sportretowanemu przez Berniniego ekstatycznemu uniesieniu św. Teresy. To ta sama słodycz, o której pisała mistyczka, wspominając o wizji rozżarzonej włóczni przebijającej jej wnętrzności – jednocześnie erotyczna i bezcielesna. W następującym po nim ,,Transfixed” po raz pierwszy słychać głos Barbieri, niesiony przez organowe akordy. ,,Canticle of Cryo” bezpośrednio nawiązuje do średniowiecznych wielogłosowych kantyków, podczas gdy pulsujący ,,Life at Altitude” rozszczelnia strukturę dźwięków i przemnaża je przez siebie, tworząc rozbudowaną, ale wciąż spójną kompozycję. Przedostatni na płycie, polifoniczny ,,Terminal clock” wybrzmiał z całą mocą na niedawnej Ephemerze, w chmurze dymu i pośród wizualizacji uśpionych wulkanów. Wykonanie go na żywo, zawierające elementy losowe, zależne od kaprysów analogowej maszynerii, najwyraźniej bardzo mu sprzyja. Momentami utwór brzmiał jak dźwiękowe tło walk robotów.

Wraz z zamykającym album, dedykowanym Dickinson ,,The Landscape Listens” Barbieri łagodnie zwija scenografię świata, stopniowo wyciszając narrację. Syntezator w jej rękach działa jak wyrocznia albo palantir, który poda dobrą odpowiedź tylko na właściwie zadane pytanie i mając po drugiej stronie godnego przeciwnika. Dlatego też odsłuchiwanie płyty ,,Spirit Exit” – poza pokonywaniem etapów rozwoju duszy na tytułowym ,,duchowym wyjściu” skończywszy – daje wgląd w jej kompozytorską praktykę, nieustającą naukę poskramiania syntezatorów – „dzikich bestii”, dostrajania biegunów rozlokowanych między kompozycją właściwą a losowością i eliminowania entropii.