Druga płyta krakowskiej kompozytorki Martyny Basty jest jak autko, co porusza się we własnym, zmiennym tempie, nie zważając na przepisy prawa drogowego ani ograniczenia. Niekiedy zamaszyście skręca, uruchamiając dochodzący zza szyby wielotonowy dźwięk klaksonów, i wciska gaz. To autko nazywa się ,,Slowly Forgetting, Barely Remembering” i choć 28 kwietnia wyjechało ze słowackiego salonu, to już od nowości mu tam coś szura pod maską. To nie dzwony, nie automat perkusyjny i nie syntezator – to nagrania terenowe, szepty i stłumione krzyki Martyny Basty, a także żywe instrumenty, z których najważniejszą rolę odgrywa gitara.
Sama artystka szkołę muzyczną w klasie gitary klasycznej wspomina jako ,,12 najlepszych z najgorszych lat” jej życia. Terror perfekcyjności i nakładanie szczelnych ram na każde muzyczne posunięcie zmęczyło Bastę na tyle, że postanowiła nie kontynuować nauki w akademii. Długie lata treningów pod profesorskie dyktando przyczyniły się do jej love-hate’owej relacji z gitarą. Toksyczny związek z instrumentem zakończył się sprzedaniem go zaraz po tym, jak w tarnowskiej Sali Lustrzanej wykonała koncert Mauro Giulianiego. Miejsce gitary klasycznej zajął syntezator. Przez jakiś czas Basta eksperymentowała z elektroniką, ale przede wszystkim skoncentrowała się na nagraniach terenowych i zestawianiu ich z żywymi instrumentami: skrzypcami, cytrą, klawesynem i wreszcie... gitarą elektryczną. Ta ostatnia przy okazji nowej płyty wybrzmiewa łagodnie, ale porządkująco (jak w tytułowym ,,Slowly Forgetting, Barely Remembering” czy w ,,Podszepnik II”). Lody zostały przełamane.
Martyna Basta „Slowly Forgetting, Barely Remembering”, Warm Winters 2023Oba albumy Martyny Basty ukazały się nakładem wytwórni Warm Winters, założonej przez Adama B. Donovala. Na jej debiutancką płytę „Making Eye Contact With Solitude” trafiły nagrania zebrane podczas wędrówek przez rodzinny Kraków, portretujące samotność w pandemicznej rzeczywistości. Na tegorocznym wydawnictwie obserwujemy zdecydowany zwrot ku metafizyce. Diarystyczne notatki z codzienności zastąpiła analiza procesu zapominania: obserwacja, jak wspomnienia blakną, rozpadają się na kawałki albo przepoczwarzają się w fantazje. Nie zmieniła się jednak baza dźwiękowa – w przypadku obu płyt są nią nagrania terenowe, które Basta obsesyjnie włącza do swoich kompozycji. Nie ma w tym jednak nic z plądrofonii. Kompozytorka traktuje utwory jako ,,osobistą kapsułę czasu i doświadczeń”, dlatego też – jak powiedziała podczas jednej z naszych rozmów – w procesie komponowania nie używa found footage ani dźwięków MIDI. ,,Dla mnie fundamentalne znaczenie ma to, że muzyka, którą tworzę, jest złożona z nagrań zrealizowanych przeze mnie w konkretnym czasie i miejscu” – doprecyzowała. W przedostatnim utworze na płycie zatytułowanym ,,Back and Forth” czas i miejsce zdają się mieć kluczowe znaczenie. Słyszę tu nierównomierne oddechy, pokonywanie wpław jeziora, przełykanie wody, które w towarzystwie klawesynu i gitary tworzą zapis tyleż dokumentalny, co wieloznaczny.
W jednej z recenzji albumu ,,Slowly Remembering, Barely Forgetting” ktoś słusznie zauważył, że zanim jeszcze utwór na dobre się rozpocznie, już coś słychać. Ja również odnoszę wrażenie, że osiem zgromadzonych na nowej płycie Basty utworów tkwi w przyjemnym domowym cieple i dopiero po osiągnięciu odpowiedniej temperatury jest gotowych wybrzmieć w pełni. Wcześniej sytuują się nieśmiało w przestrzeni, zapowiadając swoje przybycie. Słychać to w ,,Podszepniku I”, ilustrującym domową krzątaninę, z wertowaniem kartek i fragmentami dryfujących w powietrzu, niedokończonych rozmów.
Ephemera Festival
Ephemera Festival odbędzie się w dniach 14–18 czerwca w Warszawie. Oprócz Martyny Basty wystąpią Phil Elvrum, Aleksandra Słyż, Teoniki Rożynek, Heinali, Evian Christ. Więcej informacji na stronie festiwalu.
Album ,,Slowly Forgetting, Barely Remembering” pokazuje, jak pamięć wpływa na obrazy przeszłości. Podszewkę zgromadzonych na płycie ośmiu utworów wypełnia ziarnisty granulat field recordingu i powtarzane zdyszanym głosem zaklęcia. Chce się wejść w ten wspomnieniowy, intymny świat, bo na granicy pamiętania i zapominania czekają wieloskładnikowe zmysłowe doznania. Przykładowo, w pełnym wyładowań elektrycznych ,,Speechless Lately” kompozytorka – co wyjawiła w jednym z wywiadów – zamknęła odgłosy kostki lodu, folii powiewającej na wietrze, lampki wina i suchych, ocierających się o siebie liści. W ,,It Could Be As It Was Forever” gra wokal amerykańskiej artystki claire rousay, mentalnej siostry Basty, potraktowany autotune’em i przypominający ASMR-ową mruczankę. Do składu pozostałych utworów nie dostaliśmy żadnych wskazówek. Łatwo jednak wyczuć, że wszystkie nagrania terenowe – niezależnie od natężenia, pochodzenia czy dźwięczności – sprowadzone zostają do wspólnego, bardzo praktycznego mianownika. Są rusztowaniem, bez którego wszystko runie. Są paliwem, bez którego autko daleko nie zajedzie.