Dawniej, jeśli twórcy muzyki alternatywnej sięgali po disco polo, to po to, by się z niego ponabijać. Teraz coraz częściej próbują z nim flirtować. Przykładem może być działalność dziewczęcego zespołu Gang Śródmieście, który wykorzystuje popularność disco polo do promocji treści feministycznych. O prawdziwym romansie alternatywy z muzyką kiedyś nazywaną chodnikową można mówić w przypadku założycieli wytwórni Polonia Disco. Stworzyli ją członkowie cenionych wśród krytyków zespołów Sorja Morja, Enchanted Hunters i Wilga. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy działalności zaangażowali w pisanie discopolowych szlagierów kilkadziesiąt osób i z pomocą kart, słoików oraz laptopów nagrali i wrzucili do sieci 28 piosenek. Choć produkcjom tym bliżej jest do starych nagrań Dr Albana, 2 Unlimited, czy one hit wonders ze składanek „Eurodance Megamix”, to ich twórcy jako swój fundament wskazują właśnie wczesne disco polo.
Animatorem całego przedsięwzięcia jest Szymon Lechowicz, znany z grupy Sorja Morja, a wcześniej z duetu Damiano CZ (określanego swego czasu jako polska odpowiedź na chillwave). Jego zdaniem Polonia Disco to wizja tego, co mogłoby się zdarzyć, gdyby muzyka disco polo z lat 90. nie skręciła w toporną i komercyjną stronę. „Współcześni discopolowcy eksponują mało interesującą warstwę dawnego disco polo” – ocenia. Według niego o oryginalności pionierów polskiej muzyki dyskotekowej decydowało amatorska forma. „Zespół z małego miasteczka wchodził do studia, miał weekend na nagranie płyty i potem działy się rzeczy niedopuszczalne z perspektywy profesjonalistów. Na przykład były fałsze we wszystkich piosenkach albo wokal był nagrany dwa razy głośniej niż podkład. Albo wokalista darł się i co chwilę robił się przester. Ostatecznie dawało to dziwny, ale frapujący efekt końcowy”.
Odniesieniem dla wczesnych discopolowców były produkcje zachodnich gwiazd muzyki syntezatorowej. „To była fantazja na temat piosenek z list przebojów, tyle że realizowana w warunkach braków sprzętowych, umiejętności technicznych i producenckich, ale też w oddaleniu od wielkich ośrodków miejskich i blichtru zachodniego świata” – mówi Mateusz Danek. Muzyk dał się poznać jako frontman obiecującej gitarowej formacji Wilga. Dziś, jako Eurodanek, kończy swój album z muzyką dance.
Ważnym motywem wczesnej ery disco polo jest dla twórców Polonia Disco figura rozmarzonego wokalisty, śpiewającego o nieszczęśliwej miłości i jednocześnie zaangażowanego społecznie. W wielu piosenkach z lat 90. odbija się brutalność wczesnego kapitalizmu. Jako przykład Szymon Lechowicz podaje utwór grupy Duo Night „Socjalizm, cichy krzyk ludu” z nieco nieporadnym, ale wymownym refrenem „Socjalizm wracaj nam, było źle, lecz nie aż tak”. Tego typu krytycznej, ale też płynącej prosto z serca obserwacji próżno szukać w twórczości obecnych gwiazd nurtu, śpiewających głównie na tematy imprezowe i okołokopulacyjne, często produkujących disco polo w sposób cyniczny i wyrachowany, bo jest teraz na czasie.
fot. Tomasz PopowskiPodobny zarzut można wysunąć pod adresem założycieli Polonii Disco. W końcu mówimy o grupie młodych intelektualistów z dużych miast, grających w zespołach docenianych na scenie alternatywnej. Czemu nagle zabierają się za disco polo? Lechowicz śmieje się, że dekadę temu pojawił się pierwszy mem, przewidujący powstanie hipsterskiego disco polo. Jemu bardziej podoba się etykieta „post-disco polo”. Dodaje, że muzyka dyskotekowa chodzi za nim od wielu lat. Pierwsze próby jej grania podejmował już w roku 2009 w ramach zespołu Damiano CZ. Podkreśla, że w Polonii Disco nie ma mowy o robieniu sobie jaj z disco polo. „U nas nie ma beki, to jedna z niewielu obowiązujących u nas zasad. To jest dla mnie jedyna możliwość porażki, zrobienie kawałków z poczuciem wyższości wobec disco polo, twórców disco polo, czy w ogóle wobec ludzi z jakimś innym backgroundem społecznym czy kulturowym. Robienie rzeczy na zasadzie «mógłbym zrobić lepiej, ale zrobię gorzej, żeby pośmiać się z głupszych, mniej zdolnych» to jest jedna z najbardziej żenujących strategii życiowych i artystycznych w ogóle. Owszem często nam wychodzą utwory śmieszne, pokraczne, dziwne, zawsze bardzo dobrze się przy tym bawimy i bardzo dużo śmiejemy, kiedy wchodzimy w pełni w jakąś konwencję muzyki popularnej, discopolowej. Ale jak już wchodzimy, to staramy się robić to z szacunkiem, czasem z podziwem nawet. W naszych działaniach jest dużo poczucia humoru, ale staramy się, aby było ono czułe”.
Kolejna zasada obowiązująca w Polonii Disco to zakaz maczyzmu, seksizmu, homofobii i rasizmu, co zresztą reguluje manifest/regulamin ogłoszony przed pierwszym spotkaniem Warszawskiej Szkoły Disco Polo – uczelni, która wychowała kadry polonijnego kolektywu. Iskrą zapalną dla powstania WSDP było zbratanie dwóch grup: Sorja Morja i Enchanted Hunters. Wiosną 2017 roku zespoły wyruszyły na wspólną trasę. Okazało się, że muzycy dzielą discopolową pasję. Lechowicz, gitarzysta Sorji, zaczął łączyć kropki. Jedną z nich były warsztaty pisania piosenek prowadzone przez Magdalenę Gajdzicę (Enchanted Hunters) w Bemowskim Centrum Kultury. „Byłem pod dużym wrażeniem, jak wspólne pisanie piosenek może jednoczyć i pobudzać bardzo różnych, obcych sobie ludzi” – wspomina. „Po tych warsztatach dużo gadaliśmy w naszym gronie o tym, że dla amatorów często robienie piosenek jest fajniejsze niż dla ludzi, którzy mają za sobą już debiuty muzyczne, są «profesjonalistami», ale też są często bardziej pospinani, boją się porażki”.
9 maja 2017 roku, w swoje urodziny, Lechowicz zaproponował dziewczynom z Enchanted i Mateuszowi Dankowi zorganizowanie szkoły discopolowego songwritingu. Po sakramentalnym „robimy to!” wypadki potoczyły się szybko. Już dwadzieścia dni później w Warszawie, w przestrzeni udostępnionej przez wytwórnię Lado ABC (w tzw. Ladomku), spotkało się jedenaście osób, które odpowiedziało na następujące, zamieszczone w sieci ogłoszenie Lechowicza:
cześć. w warszawie powstaje grupa warsztatowa songwriterów disco polo, ruszamy z testowymi spotkaniami w wakacje, a regularnie od jesieni. w skrócie: spotkania raz na dwa tygodnie, robienie piosenek i wspólne komentowanie ich + dużo dzielenia się wiedzą i kompetencjami. raczej szukamy ludzi, którzy już mają doświadczenie z robieniem muzyki (śpiewają, grają na czymś, obsługują dawa), ale jak ktoś kocha dp, a ma czas i energię bardzo szybko się uczyć, to też ok. interesuje nas disco polo inspirowane italo disco / synth popem i bez grubej beki, seksizmu, maczyzmu, może jak się uda to z jakimś potencjałem eksperymentalnym / krytycznym. jeśli ktoś z Was byłby zainteresowany, proszę pisać do mnie na priv po więcej informacji. zapraszam.
zespół K-Dead, Szymon Lechowicz w środku, Magdalena Gajdzica z prawej, z lewej Tamar, fot. Mateusz DanekLechowicz szacuje, że do tej pory w kilku spotkaniach WSDP wzięło udział około trzydziestu osób, amatorów, ale też muzyków cieszących się już pewną estymą na scenie muzyki niezależnej. Oprócz przywołanych wcześniej członków zespołów Enchanted Hunters, Sorja Moria i Wilga, swoje trzy grosze podczas piosenkowych warsztatów dorzucili m.in. Kuba Sikora z projektu Ala/Zastary oraz Crab Invasion, Anna Kupicz z Dog Whistle, Mateusz Tondera z Die Flöte i Jakub Lemiszewski, znany z twórczości solowej i takich grup jak Złota Jesień czy Sierść. Profesjonaliści biorą od amatorów entuzjazm, amatorzy od profesjonalistów know-how, co daje dobrą energię podczas spotkań. Te polegają na napisaniu piosenek, czemu towarzyszy cały szereg intrygujących rytuałów.
Od drugiej odsłony WSDP spotkania twórcze odbywają się w domu na obrzeżach Warszawy w pobliżu lasu. Liczba domowych pomieszczeń determinuje liczbę zespołów, które zawiązują się podczas każdego spotkania. Jedna grupa idzie tworzyć do kuchni, druga do łazienki, jeszcze inna zajmuje salon, a ostatnia pokój. Największym wzięciem cieszy się łazienka ze starymi kafelkami, ręcznikiem w formie dolara i kwiatkami oraz ciągłymi odwiedzinami reprezentantów innych zespołów. To tu powstały takie piosenki jak „Jadę (Gdzie zechcę)” i „Grzeczna dziewczyna”. Zanim jednak uczestnicy WSDP zabiorą się za tworzenie, losują słoiki umieszczone w kartonowym pudełku. „Może w nich być ząbek czosnku, woreczek z herbatą, kocia karma, laska cynamonu. Ci, którzy wylosują to samo, zakładają zespół” – wyjaśnia Małgorzata Penkalla (na co dzień Enchanted Hunters). Uczestnicy godzą się z wyrokami losu, co oznacza, że czasem w jednej grupie roboczej są osoby gorzej radzące sobie z ogarnianiem technikaliów. „Wychodzi nam to na dobre, bo nie ma unikania odpowiedzialności, że np. ty się znasz dobrze na programach, to ty nagrywaj” – mówi Małgorzata Penkalla. Gdy znane są już składy czterech zespołów (ich nazwy powstają po napisaniu utworu i odnoszą się do tekstu), do gry wchodzą karty piosenki. To pomysł nawiązujący do idei „Oblique Strategies” Briana Eno. Prekursor muzyki ambient, kompozytor i legendarny producent stworzył zestaw kart do ułatwiania procesu twórczego. „To były krótkie hasła typu «odwróć to», «wyjdź z pokoju», trochę jak wróżby w chińskich ciasteczkach” – wyjaśnia Lechowicz, główny pomysłodawca systemu z kartami. „W przypadku Polonia Disco karty wzięły się stąd, że trudno tak z miejsca usiąść i wymyślić piosenkę. Określenie tematu ułatwia sprawę, ale też prowadzi do ciekawych efektów” – dodaje.
Uczestnicy warsztatów losują m.in. scenerię swojej przyszłej piosenki. Na początku nawiązywano do starych klipów disco polo, a więc pojawiały się takie lokalizacje jak morze, Mazury, Sopot, cygański tabor. Z czasem poziom abstrakcji się zwiększył, bo na kolejnych spotkaniach powstały piosenki zainspirowane takimi lokalizacjami jak pizzeria, muzeum czy przedszkole. Kluczową kartą piosenki jest Klimacik (na początku nazywany Jokerem), który określa główną cechę utworu; może to być „mocna inspiracja zagranicznym hitem”, „mówione intro streszczające piosenkę”, „epickie przejście na perkusji” czy „oj coś za szybko”. „Na pierwszych edycjach pojawiały się też karty «emocji», teraz na chwilę od nich odeszliśmy. W jednej edycji użyliśmy też kart tarota, a ostatnio w połowie spotkania losowaliśmy artykuły z Wikipedii” – opowiada Lechowicz.
Po tym losowaniu zespoły rozchodzą się do swoich pomieszczeń nagraniowych. Mają 5–6 godzin na zrobienie piosenki od A do Z. Z powodu ograniczeń czasowych etap budowania prowizorycznego studia został maksymalnie fot. Aleksandra Markowskauproszczony,. „Na początku przynosiło się syntezatory i instrumenty, ale ogarnianie tego długo trwało, teraz wystarczy karta dźwiękowa, laptop, mała klawiatura midi. Na przykład przy nagrywaniu piosenki «Grzeczna dziewczyna» (Klimacik: BDSM, Sceneria: USA) nie miałyśmy mikrofonu, więc nagrałyśmy wokal za pomocą mikrofonu wbudowanego w laptopa” – opowiada Małgorzata Penkalla. Wszyscy podkreślają, że tworzeniu towarzyszy nastrój wzajemnej, pozytywnej mobilizacji, bo dźwięki z pomieszczeń przenikają się. Gdy piosenka jest skończona, pozostaje zrobić pamiątkową fotę zespołu i wspólny odsłuch, który odbywa się w dużym pokoju przy zapalonej lampie z dyskotekowymi światełkami.
Szymon Lechowicz wspomina, że podczas pierwszych spotkań momentowi prezentacji na forum WSDP towarzyszyła pewna doza nieśmiałości i braku wiary we własne siły. „To było ciekawe, jak ludzie byli pospinani i przed zaprezentowaniem swojej piosenki robili wstępy, że w sumie to im nie wyszło, że nie mają zdolności producenckich, po czym podczas odsłuchu opadały nam szczęki z wrażenia”. Szymon dodaje, że przez pół roku warsztatów ich uczestnikom udało się uchwycić coś, co można nazwać duchem disco polo. „Nie traktujemy tego gatunku zbyt literalnie, ale odbieramy go jako mieszankę wolności, poczucia humoru, miłości, erotyki, a także taneczności i kampu”.
zespół Beauty, od lewej: Paulina Witek, Mateusz Tondera, Magdalena Gajdzica, fot. Aleksandra MarkowskaSłowa te znajdują odbicie w kompozycjach i tekstach, które na ogół zręcznie omijają discopolowy banał. Do nieschematycznych rozwiązań i kombinowania z dala od narzucających się gatunkowych klisz zmuszają nieco karty piosenek. No bo jak tu zagrać w jednym utworze następujące wskazania: Sceneria: Zamek; Emocja: Energia, Klimacik: Halo halo ktoś dzwoni. Duet Energy Juice zrobił z tego utwór o dziewczynie, która w balowej sukni udaje się na schadzkę, podczas której będzie kochać się przy świetle zamkowych pochodni. Senne marzenia przerywa telefon od chłopaka-ziomeczka zirytowanego zaspaniem swej panny. To wywołuje u bohaterki utworu zagubienie, chciałaby przeżyć miłość jak z Harlequina, nie wie jednak, czy z obecnym partnerem będzie mogła „stanąć na szczycie góry”.
Emocje niedosytu, tęsknoty, naiwne marzenia o lepszym, bajkowym życiu, które w latach 90. wielu Polaków próbowało zaspokoić chociażby fototapetami z egzotycznym pejzażem, są charakterystyczne dla wielu piosenek kolektywu Polonia Disco. Spełnianie tych pragnień często kończy się rozczarowaniem, jak chociażby w piosence „Etna” grupy San Giovanni. Jej bohaterowie jadą do Italii i na miejscu zamiast słonecznej magii zastają brudną pościel, kamienistą plażę i hotel bez śniadania. Z kolei w piosence „Golfik” tytułowy niemiecki samochód ma awarię, przez co jej bohater spóźnia się na domówkę, na której jego wymarzona dziewczyna znajduje w międzyczasie kogoś innego.
Ciekawym wątkiem w utworach z Polonii Disco jest kobieca erotyka i odwrócenie tendencji, w której to facet jest pokazywany jako zdobywca. W piosence „Lepiej” to dziewczyna ma niepohamowaną ochotę na seks („to jest napięcie, którego nie zniosę, zaraz się sama do łóżka zaniosę”), rolę miłosnego sługi spełnia chłopak („czy już ci ulżyło, czy czujesz się lepiej, czy jeszcze w czymś mogę ci pomóc”). Z kolei w utworze „Grzeczna dziewczyna” bohaterka, pod wpływem sceny zobaczonej w hollywoodzkim filmie, nieśmiało ujawnia swoje pragnienie seksu w klimacie BDSM. Na soundcloudzie Polonii Disco można też znaleźć piosenki poruszające nietypowe tematy. Na przykład utwór „Jadę (Gdzie zechcę)”, powstały w oparciu o kartę „piosenka na zamówienie znanej marki”, zachwala przewagi podróżowania komunikacją miejską ZTM nad przewozami Ubera. Ze schematu wyłamuje się też „Los przemytnika” o przestępczym spotkaniu na złodziejskim szlaku, czyli autostradzie A2 zwanej Autostradą Wolności.
Ten ostatni utwór powstał w poznańskiej filii Warszawskiej Szkoły Disco Polo, której kuratoruje Jakub Lemiszewski. Z perspektywy „warszawiaków” utwory powstające w Poznaniu charakteryzują się bardziej eksperymentalnym sznytem. „Czuć ducha ASP” – śmieją się. Być może wkrótce nowa filia WSDP otworzy się też w Krakowie, gdzie podobnymi spotkaniami zainteresowani są muzycy związani z wytwórnią Stajnia Sobieski. Małgorzata Penkalla żartuje, że może ich disco polo będzie bardziej poetyckie. Rozmarza się, że fajnie by było wkręcić także niezależne środowisko bydgoskie. „To mogłaby być niezła psychodela!” – żartuje. A Łódź? „Łódź zaproponowałaby dołerskie disco polo” – podpowiada Szymon Lechowicz.
Inwazję post-disco polo na główne ośrodki miejskie w Polsce przygotowują najaktywniejsi uczestnicy spotkań WSDP, którzy powołali do życia label Polonia Disco. Wydaje on piosenki powstałe w trakcie warsztatów WSDP na platformie Soundcloud. W planach jest wydana na nośniku fizycznym składanka podsumowująca pierwszy semestr działalności WSDP oraz solowa eurodance’owa płyta Mateusza Danka zrealizowana pod szyldem Eurodanek. Zapowiada ją singiel „W ruchu cały czas”, do którego powstał teledysk. Tańczą w nim dziewczyny z kolektywu Polonia Disco.
Znana jest też data pierwszej uroczystej gali wytwórni, która odbędzie się 9 marca w warszawskim klubie CH25 w Warszawie. Będzie miała ona postać setów didżejskich. W przyszłości planowane są koncerty. Szymon Lechowicz marzy też o nawiązaniu współpracy z dawnymi gwiazdami disco polo. Towarzyszy tym działaniom ogromny entuzjazm, ale też brak nastawienia na sukces komercyjny. Kluczowy w działaniach Polonii Disco jest sam proces pisania piosenek. Lechowicz podkreśla, że jest to doświadczenie oczyszczające. „Może to zabrzmi zbyt poważnie, ale uważam że WSDP to doskonała metafora życia. Rodzisz się z jakimiś kartami, klimacikiem genowo-klasowym i musisz sobie poradzić, korzystając z pomocy przyjaciół i społeczeństwa. My w ramach WSDP możemy odtwarzać ten mechanizm. Z jakimś ryzykiem, ale bez lęku i w komforcie”.