Akcja rozbierania folkloru
fot. Archiwum zespołu

6 minut czytania

/ Muzyka

Akcja rozbierania folkloru

Piotr Tkacz-Bielewicz

„GTI” warto słuchać w szerszym kontekście zjawisk z różnych kontynentów, gdzie lokalne dziedzictwo jest filtrowane i aktualizowane przez globalną elektroniczną nowoczesność

Jeszcze 2 minuty czytania

Na albumie „Mazurki do wynajęcia”, dziewiątym w serii Muzyka Odnaleziona, obok nagrań stricte muzycznych znajduje się też rejestracja młócenia zboża cepami. Może to dziwić, ale pomysłodawca serii, Andrzej Bieńkowski, zwraca uwagę, że to właśnie w tym rytmie pracy można doszukiwać się źródeł metrum trójdzielnego charakteryzującego polskie tańce ludowe. Hubert Zemler, współtworzący z Piotrem Bukowskim zespół Opla, w jednym z wywiadów przywoływał tę analogię: „Cepem pracowało się w trzy osoby: ta-ta-ta, ta-ta-ta. Gdy ktoś złamał rytm, to dostawał cepem w łeb”. Na szczęście w muzyce reguły nie są takie sztywne i za swoje eksperymenty z oberkiem duet nie został nigdy obity.

Opla już na debiutanckich „Obertasach” (2019) odchodziła daleko od punktu wyjścia, spoglądając na rodzimą kulturę ludową z perspektywy amerykańskiego rocka (choćby post- czy desert rocka, a nawet stonera). Muzycy akcentowali wówczas, że tradycyjne polskie tańce przekładają na tradycyjne rockowe instrumentarium. Rozwinięciem tych poszukiwań był album „Opla Stasiuk Trzaska” (2021), na którym towarzyszyli im Mikołaj Trzaska (saksofon, klarnet) oraz Andrzej Stasiuk (głos). Recenzując tę płytę, Michał Wieczorek trafił w sedno, pisząc: „grają bluesowo-garażowe, bagienne interpretacje oberków”.

Na tym tle najnowszy album „GTI” zaskakuje już na pierwszy rzut ucha. Sygnałem, że coś się zmieniło, jest sam fakt, że kasetę wydało Pointless Geometry. Zasłużony polski label kasetowy ma szerokie spektrum zainteresowań (wydawali tam między innymi: wrong dials, Aleksandra Słyż czy julek ploski), ale koncentruje się na elektronice. Rzeczywiście, okazuje się, że Opla postanowiła jeszcze bardziej zelektryfikować tradycję. Bukowski nie odłożył co prawda gitary, ale więcej uwagi poświęca kombinowaniu z jej dźwiękami za pomocą efektów. Jeszcze dalej poszedł Zemler, który zamienił zestaw perkusyjny na elektroniczne pady.

Opla „GTI”, Pointless Geometry Opla, „GTI”, Pointless Geometry Ta otwartość nie jest niczym dziwnym w przypadku muzyków o tak bogatych doświadczeniach. Bukowski to założyciel takich zespołów jak Stwory, Hokei czy Xenony, rozszerzających formułę postrockową, a ostatnio jest aktywny w grupie Javva, którą sam określa jako „afro-punkową”. Zemler natomiast funkcjonuje w wielu kontekstach: jako wykonawca współczesnej muzyki akademickiej, ale też członek zespołów Mitch & Mitch, Magneto czy Piętnastka z Piotrem Kurkiem. Mam wrażenie, że w mnogości projektów przepadła jego solowa kaseta „groove 8”, gdzie na zaproszenie wydawnictwa outlines artysta odnosi się do footworku. Zawarte na niej utwory przypomniały mi się podczas słuchania „GTI”, bo Opla zbliża się tu czasami do rejonów tej szybkiej muzyki tanecznej z Chicago.

Zresztą ten materiał zawarty na „GTI” budzi różnorodne, czasem zupełnie niespodziewane skojarzenia. Przywodzi na myśl najbardziej powściągliwe momenty Horse Lords, szukających połączenia między Japonią i Afryką Mkwaju Ensemble, Johna Faheya wypływającego na nieznane wody z Jimem O’Rourkiem czy dekonstrukcje muzyki klubowej Errorsmith, Marka Fella i Riana Treanora. Aura brzmieniowa ma też coś wspólnego z niemiecką elektroniką przełomu wieków (stawiany przez Jakuba Knerę przed trudnymi wyborami Zemler nie raz wskazywał na tamtejszych twórców), choćby wytwórnią Mille Plateaux czy duetem Microstoria.

Trzyliterowe tytuły kolejnych utworów odnoszą się do technologii: „BAT”, „RAM”, „AWD”. Po takiej sugestii w „FAX” trudno rzecz jasna nie wychwycić tytułowego urządzenia, ale nawet bez takich wskazówek w innych kompozycjach można usłyszeć dźwięki przypomijące sygnał telefonu czy stukot maszyny do pisania. Nic w tym dziwnego: skoro kiedyś muzyka wynikała z rytmu pracy fizycznej, a teraz wykonują ją za nas liczne wynalazki, to warto się zastanowić, jaką muzykę można wywieść z ich słuchania. Zarazem „GTI” to nie tylko operowanie małymi dźwiękami i granie w mikroskali. Tak jak na „Obertasach”, tak i tutaj duet gra potoczyście i obficie, roztaczając rozległe przestrzenie, choć tym razem osiąga ten rezultat innymi środkami. Fascynujące, jak to wciąga, mimo że nie jest to muzyka w standardowym rozumieniu ekspresyjna.

„GTI” warto słuchać w szerszym kontekście zjawisk z różnych kontynentów, gdzie lokalne dziedzictwo jest filtrowane i aktualizowane przez globalną elektroniczną nowoczesność. Można tu wymienić choćby Nyege Nyege Tapes z Ugandy, meksykańskie N.A.A.F.I., panazjatycki Chinabot czy Principe skupiające się na twórczości angolskiej diaspory w Portugalii. Również w Polsce obserwujemy coraz więcej tego typu zabiegów (choćby Niewte, Polmuz, Mala Herba czy Naphta). Jeśli kiedyś zestawienia elektroniki i tradycji odbywały się na zasadzie kontrastu (Trebunie-Tutki z Twinkle Brothers, Grzegorz z Ciechowa) i w efekcie wręcz egzotyzowały to, co swojskie, tak teraz elementy zaczerpnięte z kultury wiejskiej są głęboko przepracowane, wchłonięte i przetrawione. Dawniej etnografowie udawali się w teren w ramach akcji zbierania folkloru. Opla ten folklor rozbiera na czynniki pierwsze, przypatruje mu się przez elektroniczny mikroskop i składa na nowo. Niegdyś, ogrywając tematy, muzykanci wychodzili od przyziemnych kwestii (dajmy na to: młócenia zboża) i daleko od nich odlatywali. Dzisiaj Bukowski i Zemler korzystają z technologii, by ostatecznie wznieść się ponad nią. Efekty są równie zdumiewające.