Trans bohater nie musi cierpieć
„Tell Me Why”

13 minut czytania

/ Media

Trans bohater nie musi cierpieć

Rozmowa z Grzegorzem Żakiem

W grach wideo dobrze napisane postaci trans to przede wszystkim dobrze napisane postaci. Osoby trans nie powinny wnosić na ekrany wyłącznie swojej transpłciowości. Niech niosą coś więcej: swoje charaktery, pasje i cele

Jeszcze 3 minuty czytania

MATEUSZ WITCZAK: „A jak będzie się czuł krzesłem, to będzie krzesłem?”. „Osoby jak ta tutaj powinny mieć własną wyspę, na której robiłyby te wszystkie krzywe rzeczy”. „W świecie fantasy wszystko jest możliwe. W prawdziwym skończyłoby ono jako zgwałcone zwłoki gdzieś w krzakach”. Co odpowiedziałbyś użytkownikom popularnego serwisu dla graczy, którzy tymi słowy komentowali transpłciowość jednej z postaci „The Last of Us: Part II”?
GRZEGORZ ŻAK: Wyjaśniłbym, że transpłciowość nie polega na utożsamianiu się z przedmiotami, „krzesło” płcią nie jest, a lekarze podczas tranzycji nie zmieniają skóry w drewno… A potem opowiedziałbym im o pojęciu tożsamości płciowej i doświadczeniach naszej społeczności.

Twórcy gier wideo mogliby cię wyręczyć w edukowaniu?
Truizm: gry to sztuka. Kolejny truizm: sztuka ma siłę zmiany postaw.

Niekoniecznie na lepsze. Weźmy „Baldur’s Gate’a: Siege of Dragonspear”, kontynuację klasycznych RPG-ów fantasy, w której pojawiły się nowe dla serii wątki queerowe. Burzliwą dyskusję rozpętała wówczas kapłanka Mizhena, trzecioplanowa postać, która, zapytana o swoje „dziwne imię”, natychmiast zwierzała się graczowi z uzgodnienia płci.
Studio Beamdog miało zapewne dobre intencje, ale transpłciowa bohaterka posłużyła w grze za token. Dla porządku przypomnijmy: my, osoby trans, nie outujemy się każualowo każdemu napotkanemu człowiekowi. Jeśli mówimy komuś o uzgodnieniu płci, to w dużym zaufaniu, a przy pierwszym kontakcie nie wiemy nawet, czy nowa osoba nie będzie dla nas zagrożeniem.

„Baldur’s Gate’a: Siege of Dragonspear”„Baldur’s Gate’a: Siege of Dragonspear”

Chwilę później zadebiutowała nowa gra kanadyjskiego BioWare, którego role-playe od kilkunastu lat przesuwały granice reprezentacji w mainstreamie. Tyle że space opera „Mass Effect: Andromeda” zaserwowała nam kolejny token: inżynier Hainly Abrams, która już w drugiej wypowiedzi nonszalancko się deadname’uje.
Może w „Galaktyce Andromedy” – to w końcu gra science fiction – temat jest już na tyle oswojony, że można sobie na taką nonszalancję pozwolić? Z drugiej strony: grając, dostrzegłem, że na statkach kosmicznych nie ma neutralnych płciowo łazienek… Nie zapominajmy jednak, że i Beamdog, i BioWare zmagały się ze znacznie ostrzejszą krytyką ze strony prawicy, którą oburzał sam fakt obecności osób trans w grach. I że oba studia zaktualizowały kłopotliwe wątki.

Trudno byłoby zaktualizować Ericę, transpłciową kelnerkę z erotycznego horroru „Catherine”. Niby nikt z bywalców baru jej nie misgenderuje i nie deadname’uje… ale gdy zaczyna romansować z jednym z bohaterów – pozostali do końca gry okazują parze obrzydzenie.
Nie chcę bronić autorów, ale potrafię sobie wyobrazić, że ktoś skonstruował tę postać w oparciu o swoje własne przeżycia.


Rozmawiałem kiedyś dla „Repliki” z Eleonorą Kurowską, byłą projektantką CD Projekt Red czy Creative Assembly. Mówiła: „Pokazanie, jak koledzy odnoszą się do Eriki, jest obrzydliwe… ale w jakiś sposób prawdziwe. My, osoby trans, dobrze znamy takie sytuacje, siadamy sobie w barze i nagle słyszymy, że jest o nas jakaś gadka. Okropne, jasne. Ale autentyczne”.
Tylko czemu na Erikę reagują w ten sposób wszystkie postacie? Czy którejś z nich twórcy nie mogliby zwrócić uwagi, że powinna merytorycznie odpowiedzieć na transfobię? Bo hejt, owszem, dobrze jest pokazywać. Ale jeszcze lepiej wręczać swojemu odbiorcy narzędzia do walki z nim.

To jest właściwie problem CD Projektu, który po targach E3 w 2019 roku musiał się tłumaczyć z zarzutów o transfobię. Na zaprezentowanym wówczas gameplayu „Cyberpunka 2077” mignęły plakaty z transpłciową kobietą z wielkim wzwodem. Redzi wybrnęli z tego fajną narracją: przecież świat „Cyberpunka 2077” to kapitalistyczna dystopia, w której korporacje eksploatują wszystkie tożsamości i orientacje.

„Cyberpunk 2077”„Cyberpunk 2077”

„To element naszej wizji. Chcemy zarysować opresyjną rzeczywistość, system zbudowany przez korporacje, które nie trzymają się etycznych granic” – argumentował w rozmowie z „CD-Action” Mateusz Tomaszkiewicz, reżyser questów.
Tyle że w grze Redów wciąż brakuje reakcji. Gracz nie może sprzeciwić się transfobii. Może ją wyłącznie zaobserwować.

Po tamtych targach CD Projekt Red poprosił ciebie i Julię Katę do skonsultowania wątków LGBT+ gry.
Dużo pracowaliśmy nad Claire: barmanką, która nocami bierze udział w nielegalnych wyścigach. Na samym wstępie zapytaliśmy, czy wcieli się w nią transpłciowa aktorka.

W angielskiej wersji – tak, Maddie Taylor. W polskiej usłyszeliśmy cispłciową Katarzynę Dąbrowską, sojuszniczkę społeczności LGBT+.
Szczerze mówiąc, nawet mnie trudno byłoby wówczas wskazać transpłciową aktorkę z Polski, która mogłaby tego głosu użyczyć. Megaważne było natomiast, że CD Projekt zaprosił naszą społeczność do rozmowy. Zresztą dobra rada: jeżeli chcecie, by w waszej grze pojawiły się dobrze napisane osoby transpłciowe, współpracujcie z osobami transpłciowymi. Nie tylko po to, by wytłumaczyły wam teorię. Nie da się stworzyć żadnej „uniwersalnej opowieści o doświadczeniu bycia trans”, ale możemy opowiedzieć wam nasze własne historie, które pomogą taką postać uwiarygodnić.

Takie właśnie „konsultacje społeczne” zarządził David Gaider, scenarzysta „Dragon Age’a: Inkwizycji”. Dzięki nim, pisząc transpłciowego Krema, miał z tyłu głowy trzy myśli: to nie może być postać trzeciego szeregu, nie wolno jej sprowadzić do stereotypu czy żartu, musi ona mieć w scenariuszu jakiś inny cel niż samo bycie reprezentantem queeru.
Najlepiej Gaider zrealizował trzeci z tych punktów. Kiedy w rozmowie z zajaraną „Dragon Age’em” kumpelą zapytałem, jak ocenia „tę transpłciową postać”, odparła: „Ale jaką transpłciową postać?”. Dla zwykłego zjadacza chleba transpłciowość Krema mogła nawet nie być widoczna. To ciekawie napisany bohater, z którym trzeba było wejść w wiele interakcji, zanim się przed protagonistą wyoutował.

Po premierze Gaider napomknął, że wprowadzenie postaci trans było „najczęstszym postulatem” nieheteronormatywnych fanów cyklu.
Fandom gier fantasy jest megawspierający, więc i studia muszą takie być… Zresztą takie „Dungeons & Dragons” pomogło odkryć swoją tożsamość wielu osobom. Każdy z uczestników sesji mógł przecież stworzyć postać innej płci, niż przypisano mu przy urodzeniu. I jako ona grać, mówić, odczuwać… Ale choć zachodnia fantastyka często wykracza poza podział na binarne płcie, ta polska ma z queerem problem.

Faktycznie go ma? Po tym, jak magazyn „Nowa Fantastyka” opublikował homofobiczne opowiadanie Jacka Komudy, redakcja kilkukrotnie przeprosiła. W dodatku kolejne wydanie poświęciła fantastyce LGBT+.
No dobra, ale spójrzmy na reakcję najpopularniejszych polskich pisarzy nurtu. Pod listem otwartym sprzeciwiającym się „kneblowaniu literatury” podpisali się wtedy Jacek Dukaj, Andrzej Pilipiuk, Jacek Piekara, Jarosław Grzędowicz i Rafał Ziemkiewicz.

A co z Japonią? W seriach „The Legend of Zelda” czy „Final Fantasy” transpłciowość bywa wykorzystywana jako comic relief. Ale jeszcze ciekawszym przypadkiem jest „Deadly Premoniton 2”. Jego protagonista wygłasza płomienną przemowę na temat potrzeby akceptowania inności, by w kolejnej ze scen zdeadname’ować postać trans, którą następnie przez całą grę misgenderuje.
Może przez błąd w tłumaczeniu?

Grzegorz „Lifyen” Żak   Osoba prezesująca zarządu Fundacji Trans-Fuzja. Administrator największej grupy wsparcia dla osób transpłciowych na Facebooku, autor fanpage’a Angry Trans, na którym edukuje o kwestiach transpłciowych i opisuje swoją drogę tranzycji. Od kilku lat prowadzi krakowskie grupy wsparcia dla osób transpłciowych, niebinarnych i różnorodnych płciowo. Dawny członek zarządu (obecnie członek honorowy) Federacji Znaki Równości. Podczas tworzenia Krakowskiego Centrum Równości DOMEQ dbał o bezpieczeństwo osób transpłciowych oraz włączanie ich w życie społeczności. Okazjonalnie prowadzi szkolenia na temat transpłciowości dla rodziców i osób specjalistycznych. W wolnym czasie: cosplayer, artysta, gracz. Fot. Kampania Przeciw HomofobiiGrzegorz „Lifyen” Żak
Osoba prezesująca zarządu Fundacji Trans-Fuzja. Administrator największej grupy wsparcia dla osób transpłciowych na Facebooku, autor fanpage’a Angry Trans, na którym edukuje o kwestiach transpłciowych i opisuje swoją drogę tranzycji. Od kilku lat prowadzi krakowskie grupy wsparcia dla osób transpłciowych, niebinarnych i różnorodnych płciowo. Dawny członek zarządu (obecnie członek honorowy) Federacji Znaki Równości. Podczas tworzenia Krakowskiego Centrum Równości DOMEQ dbał o bezpieczeństwo osób transpłciowych oraz włączanie ich w życie społeczności. Okazjonalnie prowadzi szkolenia na temat transpłciowości dla rodziców i osób specjalistycznych. W wolnym czasie: cosplayer, artysta, gracz. Fot. Kampania Przeciw Homofobii
Reżyser, słynny na scenie indie Swery65, tłumaczył się m.in. problemami z tłumaczeniem… Szczerze jednak mówiąc, byłem przekonany, że to tania wymówka.
Japoński pozostawia płeć w niedopowiedzeniu – właściwie opuszcza się w nim zaimki. Możliwe więc, że angielski tłumacz użył „she/her”, bo zobaczył przed sobą filigranową postać. I w języku, i w mentalności Japończyków nieheteronormatywność podpada pod społeczne tabu. Dla queerowych fanów anime, cosplayerów i graczy zderzenie z realiami bywa niesamowicie rozczarowujące. Bycie osobą LGBT+ nadal jest w Japonii przemilczywane albo wręcz bywa powodem do wstydu.

Niektórzy twórcy starają się wprowadzać nieheteronormatywność tylnymi drzwiami. W anime „Houseki no Kuni” pojawiają się niebinarne postaci, ale samo słowo „niebinarność” nigdy w nim nie padnie. Bohaterka „Kaoru Kurita” popełnia samobójstwo, bo nie potrafi żyć w transfobicznym świecie, choć zarazem jej transpłciowość nie zostaje wypowiedziana wprost. W „Wonder Egg Priority” też jest transpłciowy wątek – i to tak mocny, że jak oglądałem, musiałem zrobić pauzę, odpocząć i wrócić do niego na spokojnie. Mocno przypomniał mi, co sam czułem w związku z dysforią płciową.

Czy znasz twórców gier, którzy poradzili sobie z transpłciowością modelowo?
Z pozoru to śmieszny przykład, ale wskazałbym na autorów „The Sims”. Na początku roku EA Games opublikowało darmową aktualizację, która dodaje nowe opcje personalizacji, skrojone pod transpłciowych simów (np. blizny po mastektomii i bindery). Z kolei w płatnym dodatku „Razem Raźniej” pojawia się wyoutowana postać trans. Wcześniej studio otworzyło garderoby simów – ubrania ludzików są od kilku lat neutralne płciowo i każdy może nosić garnitur czy szpilki. W dodatku możemy określić sposób korzystania sima z łazienki albo to, czy może on zajść w ciążę.

Małą rewolucję przyniosła trzy lata temu przygodówka „Tell Me Why” – pierwsza gra dużego wydawcy, Square Enix – w której kierujemy transpłciowym protagonistą. Zresztą świetnie przedstawionym, choć sama historia jest depresyjna. Po śmierci matki Tyler wraca do domu, w którym walają się ulotki obozów konwersyjnych i w którym zamiast wsparcia otrzymywał groźby. To smutna, potrzebna historia, w której nasza społeczność odnajduje własne doświadczenia… Ale czy tylko w ten sposób możemy opowiadać w grach o transpłciowości?


W „The Last of Us: Part II” pojawia się Lev, kolejny bohater, który musiał walczyć z własną rodziną, by w ogóle być sobą. Aktor Ian Alexander przyznał, że portretując go, czerpał z własnych traum.
Jeśli chcemy walczyć z transfobią – nie możemy się skupiać wyłącznie na cierpieniu. Claire z „Cyberpunka 2077” ma na zderzaku auta flagę osób trans, ale jej tożsamość płciowa nie staje się dla CD Projektu pretekstem do Kolejnej Ciężkiej Historii o Odrzuceniu. Ta postać coming out ma już dawno za sobą, zbudowała fajną relację z mężem, otrzymała potężne wsparcie od otoczenia, jest szczęśliwa.

Ubisoft wprowadza po jednej „szczęśliwej postaci trans” na grę. W „Assassin’s Creed: Black Flag” poznaliśmy legendarną kapitan Kidd. W „Far Cry 6” – rewolucjonistę i rapera Paolo. W „Watch_Dogs 2” – walczącą z korupcją polityczkę Mirandę.
To dobrze napisane postaci trans, ale – przede wszystkim – dobrze napisane postaci. Osoby trans nie powinny wnosić na ekrany wyłącznie swojej transpłciowości. Niech niosą coś więcej: swoje charaktery, pasje i cele.


A jak poradzili sobie twórcy „Hogwarts Legacy”? Część społeczności trans nawoływała do bojkotu gry, choć Warner Bros. podkreśliło w specjalnym oświadczeniu, że J.K. Rowling nie bierze udziału w pracach nad scenariuszem.
Niepotrzebnie w sieci skupiano się na samej grze zamiast na edukowaniu, co złego robi dla naszej społeczności Rowling. Społeczność nie bardzo wiedziała, jak taką akcję zorganizować, wiele osób robiło to, co uważało za słuszne, i nie mnie ich reakcje oceniać… Ewidentnie jednak „bojkot” nie wyszedł, skoro w dwa tygodnie sprzedało się 12 milionów kopii. „Hogwarts Legacy” trudno zresztą byłoby „zakopać”, choćby z tej przyczyny, że to bardzo dobry tytuł: ma świetny system poruszania się, otwarty świat, jest nieliniowy i istotnie poszerza naszą wiedzę o uniwersum.

Najbardziej mnie zabolało, że wiele osób nawet nie zrobiło researchu na temat transpłciowości w „Hogwarts Legacy”. Tymczasem w wiosce Hogsmeade pojawia się Sirona: postać, a nie jedynie nośnik idei. A głos podkłada jej, oczywiście, trans kobieta (na marginesie: nawet w samej społeczności widziałem narzekania, że brzmi ona „za męsko”, okropne!). Nie da się całkowicie odsunąć Rowling od „Harry’ego Pottera”, ale pamiętajmy, że książkowy fandom jest przyjazny osobom transpłciowym, a za Sironę i jej wątek odpowiada ktoś, kto dba o dobrą reprezentację. To naprawdę warto docenić.