Pęknięty dzwon
fot. Dominik Werner

Pęknięty dzwon

Agnieszka Kochanowska

Płatonow Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Wybrzeże jest Hamletem pozbawionym koturnów. Prawdą, która go poraża, jest prawda o samym sobie, o własnej bylejakości

Jeszcze 1 minuta czytania

Nad całym spektaklem ciąży zdanie z monologu Ofelii, wypowiadane w finale przez Sonię: „ja, która słuchałam płynnej jak miód melodii jego zaklęć, dziś muszę słyszeć stargany i głuchy brzęk pękniętego dzwonu”. Jednak nie odnosi się to tylko do samego Płatonowa, a obejmuje całą rzeczywistość bohaterów dramatu, co dobitnie podkreśla scenografia Barbary Hanickiej. Pierwszy akt odbywa się w Cafe Dzwon (napis na dużym neonie zapisany jest po rosyjsku: кафe кoлокол) – z przodu mamy fortepian i dwie kanapy, po lewej stronie w tle naturalnych rozmiarów rozbity dzwon. W drugim akcie dzwon jest na pierwszym planie, a posadzka z kafelków już wyraźnie kojarzy się z kościelną. Legowisko Płatonowa rozłożone jest w sąsiedztwie drewnianej belki, której w tym kontekście nie sposób nie porównać do krzyża. Jesteśmy więc w kościele, który jest jednocześnie knajpą Pod Pękniętym Dzwonem. W takiej przestrzeni zamieszkanej przez Płatonowów musimy zapomnieć o sacrum, o koturnach. Stargany i głuchy brzęk odbija się tu echem, chociaż go nie słychać. 

Anton Czechow „Płatonow”, reż. Grzegorz Wiśniewski.
Teatr Wybrzeże, premiera 28 października 2013
Odbija się we wszystkich postaciach, które bezustannie mówią o wartościach, a jednocześnie żyją przeciwko nim. Każdy załatwia swoje interesy kosztem innych. Choć głównym interesem wszystkich wydaje się poszukiwanie prywatnego sensu życia, sposoby, które wykorzystują, ośmieszają i degradują to poszukiwanie. Jedynym odwołaniem do wartości jest odwołanie negatywne – sfrustrowany prowokator Płatonow wciąż powtarza, że jest łajdakiem, choć nie ma to żadnego wpływu na jego zachowanie. Uwodzi wszystkich charyzmą, której z pozycji widza nie jesteśmy w stanie pojąć. Słabość miejscowego guru osłabia wszystkich naokoło. Obnażają się kolejne biusty kobiet, które nie wiedzieć czemu wierzą, że romans nada sens ich życiu, że nagle będą mogły zacząć od nowa. Anna, zubożała wdowa po generale (Magdalena Boć) próbuje uciec przed wyborem ratowania majątku kosztem niechcianego małżeństwa z cynicznym Głagoliewem. Młodej mężatce Sonii (Katarzyna Dałek) wydaje się, że wskrzeszenie miłości z czasów studiów pozwoli powrócić do ambicji i możliwości tamtego okresu. Ich uczucia wydają się sfermentowane, zjełczałe. Jedynie Sasza, prosta żona Płatonowa, o której cały czas mówi, że głupia, w interpretacji Moniki Chomickiej zachowuje czyste, jasne brzmienie. Zresztą najciekawiej, najbardziej przejmująco wypadły w tym przedstawieniu postaci drugoplanowe, szczególnie satelita Płatonowa Mikołaj (Piotr Biedroń) w bolesnym procesie tracenia złudzeń na temat przyjaciela i uświadamiania sobie źródła swojej fascynacji.  

Płatonowa Michała Jarosa dławi własna słabość. Energia, z którą pojawia się na scenie, szybko się wytraca. W drugiej części spektaklu, która stawia go przed konsekwencjami decyzji z części pierwszej, jest obezwładniony, bierny, skupiony wyłącznie na sobie. Strzał w finale przypomina dobicie chorego zwierzęcia. Z licznych mądrości i błyskotliwych ripost, które zdąży wygłosić, naprawdę dociera jedna: „Tylko tak się wydaje, że człowiek może żyć byle jak i potem to wszystko naprawić”. 

fot. Dominik Werner

W „Płatonowie” – młodzieńczym dramacie Czechowa – kilkakrotnie pojawiają się odniesienia do „Hamleta”. Nie są to jednak odniesienia serio, raczej głęboko ironiczne. To porównanie staje się kluczem do gdańskiej realizacji „Płatonowa”. Nieudacznik Płatonow, którego jedynym zajęciem jest uwodzenie kobiet, u Wiśniewskiego jest Hamletem zaledwie w krzywym zwierciadle. Hamletem pozbawionym podstawowego elementu umieszczającego go w wymiarze tragicznym – bohater Czechowa nie staje wobec porażającej, niezależnej od niego prawdy, która druzgocze jego wizję rzeczywistości i zmusza do całkowitego przewartościowania dotychczasowego życia. Prawdy o tym, że światem, w którym żyje, rządzi kłamstwo i zdrada. Płatonow jest Hamletem pozbawionym koturnów, skrojonym bardziej na nasze czasy. Prawdą, która go poraża, jest prawda o samym sobie, o własnej bylejakości. I jeżeli nawet odkrywa, że światem rządzą kłamstwo i zdrada, to świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że sam jest ich źródłem. 


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.