Codziennie zło
KAŻDY MUSI KIEDYŚ UMRZEĆ PORCELANKO, reż. Agata Duda-Gracz / Teatr J. Słowackiego w Krakowie

Codziennie zło

Agnieszka Kochanowska

„Tytus Andronikus” – najbardziej krwawa i pełna przemocy tragedia Szekspira – stała się filarem programu tegorocznego Festiwalu Szekspirowskiego

Jeszcze 1 minuta czytania

Rzym w „Tytusie Andronikusie” to miejsce pogrążone w chaosie. Nie ma w nim zasad, do których można się odwołać – jedyną jest zemsta i przemoc. W świecie odciętym od transcendencji hierarchie wartości przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Kolejne akty okrucieństwa mnożą się tu w takim tempie i nabierają takiego rozmachu (od morderstwa, przez gwałt oraz ucinanie języka i rąk, po pieczenie pasztetu z synów i podawanie go ich matce), że widz nie wie już, czy ma się śmiać, czy płakać. 

Wojtek Klemm / fot. Rafał Placek,
Festiwal Szekspirowski
Nie ma Sprawiedliwości, są – jak w spektaklu Wojtka Klemma „Anatomia Tytusa Fall of Rome” na podstawie komentarza do Szekspira Heinera Müllera – sprawiedliwości bohaterów tragedii. Utytułowana rzymska sprawiedliwość Tytusa mordującego najstarszego syna Tamory „jako ostatnią komunię dla zmarłych”. Sprawiedliwość zlekceważonej matki, która zachęca synów do zgwałcenia Lawinii i zamordowania jej męża. Sprawiedliwość Aarona (Gota, Murzyna, Żyda, Innego), który chce zniszczyć wykluczający i poniżający system. Cierpienie kolejnych ofiar też traci znaczenie, bo w tym świecie nie ma niewinnych. Dlatego u Klemma woda, która ma oczyścić, niszczy papierowe fundamenty Rzymu, rozkleja jego strukturę. Solidne na pierwszy rzut oka ściany opadają jak płatki powoli rozkładających się kwiatów i ścielą się pod stopami ofiar, czyli wszystkich, i katów, czyli – również –wszystkich. Triumfuje sprawiedliwość Aarona – jedynym oczyszczeniem jest całkowite zniszczenie. 

Jan Klata / fot. Rafał Placek,
Festiwal Szekspirowski
U Jana Klaty Rzym jest miejscem spotkania kultur zaklinowanych w konflikcie i wyobrażeniach na swój własny temat. Jego „Tytus”, powstały w koprodukcji wrocławskiego Teatru Polskiego ze Staatschauspiel w Dreźnie to przegląd pociągniętych grubą kreską kulturowych stereotypów: sztywna niemiecka dyscyplina spotyka się tu z ułańską fantazją cwanych Polaczków, a za sznurki pociąga uosobienie rasistowskich fantazji, Murzyn-Diabeł z wielkim fallusem, wymalowany na czarno od stóp do głów. Charakterystyczny dla Klaty muzyczny mash-up, złożony tutaj m.in. z niemieckich hitów disco Fancy’ego („Slice me nice” czy „Flames of love”), „Pierwszej brygady” i motywu z serialu „Polskie drogi”, komentuje kolejne sceny pełne kabaretowych gagów i układów choreograficznych rodem z musicalu. Śmiać się czy płakać? Klata zdecydowanie wybiera śmiech – szyderczy, nie oszczędzający nikogo. Po takim imperium nikt nie będzie płakał. 

Eva Rysova / fot. Rafał Placek,
Festiwal Szekspirowski
W tekstowym i teatralnym kolażu „Na końcu łańcucha” Mateusza Pakuły w reżyserii Evy Rysovej „Tytus Andronikus” jest tylko pretekstem do podzielonego na głosy poematu o złu. Aaron – w tej wersji Joker/Kaliban – jest ucieleśnieniem zła, niezłomnym i wiecznie się odradzającym jak superbohater: „to ja kradłem albo trułem krowy podczas wielkiego głodu na Ukrainie. Teraz sprzedaję broń do Afryki. Zaopatruję w prąd amerykańskie bazy oraz obozy w Korei. (…) To ja zrywam z nieba samoloty zderzam ze sobą pekaesy i autokary z pielgrzymkami. Wiercę w ziemi podpalam szyby z ropą dziurawię tankowce platformy wiertnicze wylewam czarny olej w morze”. Tytus, Lawinia, Tamora to nie ludzie, a zaledwie człowienie, tkwiący w historii, która jest żywiołem, w zależnościach, które zabijają. 

Agata Duda-Gracz / fot. Rafał Placek,
Festiwal Szekspirowski
Ciąg inscenizacji „Tytusa Andronikusa” ciekawie uzupełnia spektakl Agaty Dudy-Gracz, który w tym roku zdobył nagrodę Złotego Yoricka – „Każdy musi kiedyś umrzeć, Porcelanko, czyli rzecz o Wojnie Trojańskiej. Spektakl Agaty Dudy-Gracz inspirowany «Troilusem i Kresydą» Wiliama Szekspira”. Współczesność w tym przedstawieniu rozgrywa się w starych dekoracjach. Wojna trojańska cały czas trwa, choć na placu boju pozostały tylko podstarzałe niedobitki wciąż szermujące przebrzmiałym hasłem „honor, miłość, ojczyzna”. Miłość jest zdradliwa, płytka i okrutna, ojczyzna to rzędy grobów, a honorowi bohaterowie odcinają kupony od dawnej sławy, „pijąc, ćpając i dupcząc na nasz rachunek”. Konflikt nigdy się nie kończy, choć wszyscy są nim śmiertelnie zmęczeni. Stare stereotypy mają się świetnie, odmieniane są przez wszystkie przypadki. W tej przestrzeni widzowie obsadzeni są w roli turystów – chwilowych świadków, którzy swoją obecnością i uwagą legitymizują tę rzeczywistość, nadają jej rangę mitu. 

 

XVII Festiwal Szekspirowski, Gdańsk, 1-6 sierpnia 2013

Wojtek Klemm, komentując swój spektakl podczas konferencji, powołał się na Hannę Arendt i jej koncepcję zła. Spektakle tegorocznego Festiwalu Szekspirowskiego zdawały się w jej refleksji przeglądać i z nią dialogować. U Klemma zło jest jednocześnie usprawiedliwione i nieusprawiedliwione, bo każdy bohater jest i ofiarą i katem. Klata gorzko wyśmiewa bezmyślność karmiącą stereotypy, których rozpanoszenie kończy się zbiorowym kanibalizmem. Pakuła i Rysova próbują jeszcze obsadzić zło w roli Jokera/Kalibana/Aarona, tym gestem usprawiedliwiając inne postaci. U Dudy-Gracz zło jest codzienne i oczywiste. Każdy musi kiedyś umrzeć, Porcelanko.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.