Gdy usłyszałam tekst „Shadowgrams” z nowej płyty Moor Mother, przypomniał mi się krótki film, w którym artystka deklamuje go po raz pierwszy. W czarno-białych ujęciach widzimy, jak spaceruje sama po wyludnionym osiedlu w Londynie. Otaczają ją tylko filmowane z drona wielopiętrowe bloki, za którymi rozciąga się krajobraz metropolii. „Czujesz coś już jedynie wtedy, kiedy gwiazdy zsypią ci okruchy ze szczytu wieżowca. I zajadasz się nimi, bo nie masz nic” – wyrzuca z siebie nie tyle z pretensją, ile ze smutkiem zamieniającym się w gniew.
Pierwsza płyta Camae Ayewy (tak naprawdę nazywa się artystka), „Fetish Bones”, ukazała się w 2016 roku. U schyłku drugiej kadencji Obamy i w trakcie brutalnej kampanii Trumpa. Skrajna prawica znalazła się wtedy na fali wznoszącej. Celebryci zaczęli szeroko angażować się w politykę, a troska o prawa człowieka stała się w Stanach kwestią nie tylko przyzwoitości, ale i dobrego smaku. Moor Mother weszła w sam środek tego zgiełku i w jego miejsce zaproponowała własną, anarchistyczną narrację. „To będzie podróż śladem zamieszek rasowych od 1866 do chwili obecnej” – tak artystka zapowiada płytę w otwierającym ją utworze „The Creation Myth”. Przyjmując uchwaloną w XIX wieku ustawę o prawach obywatelskich za punkt odniesienia, wspomina Afroamerykanów, którzy padli ofiarą wieloletniej opresji. Zbiorową traumę wyraża za pomocą gatunków, które w ciągu kilku ostatnich dekad towarzyszyły Afroamerykanom w walce o emancypację: przede wszystkim rapu i hip-hopu. W tle wplata też nawiązania do improwizowanego jazzu oraz gospel i celowo zagłusza je ledwie przepuszczającą inne dźwięki ścianą industrialnego hałasu. Wściekłość bierze nad nią górę także na koncertach: „Czasami w ogóle nie patrzę na publikę. Innym razem chcę ją dorwać. Działa mi na nerwy. Niekiedy schodzę ze sceny, wyrywam jakiemuś facetowi piwo z ręki i wylewam je na ludzi. Z reguły jednak pragnę po prostu skupić się na emocjach, które chcę przekazać” – mówiła w jednym z wywiadów.
Nawet gdy przywołuje losy całej mniejszości, odwołuje się jednocześnie do własnych doświadczeń. „Zawsze opowiadam o swoim życiu. Czym innym miałabym się zająć? Nie mieszkam w Hollywood. Więc głoszę swoją prawdę” – oznajmiała Ayewa. Urodziła się w Aberdeen w stanie Maryland. Dorastała na osiedlu komunalnym w ubogiej społeczności. Do dzisiaj wspomina trudne warunki, w jakich przyszło mieszkać jej i ludziom z najbliższego otoczenia: pluskwy, skażoną wodę, narkomanię. Podczas gdy rodzice Ayewy pracowali na dwóch etatach, inni – by zapomnieć o beznadziei codziennej rzeczywistości – zatracali się w nałogach. „Gdy przyszłam na ten świat, miałam w sobie crack i ołów, a na sobie ślady krwi” – krzyczała w „By the Light” w imieniu tych wszystkich z jej środowiska, którzy już w chwili narodzin trafili na margines społeczeństwa. Ona sama drogę ucieczki odnalazła w muzyce. Zakochała się w punk rocku i Public Enemy. W końcu wyjechała na studia do Filadelfii. Tam odkryła aktywizm, afrofuturyzm i sama zaczęła tworzyć.
Moor Mother, „Analog Fluids of Sonic Black Holes”,
Don Giovanni Records 2019Po „Fetish Bones” Moor Mother próbowano łączyć ze sceną industrialną, a nawet power electronics, gatunkiem będącym skrzyżowaniem noise’u i industrialu. Choć trudno odmówić temu pewnej słuszności, obie etykietki spłaszczają jej muzykę i sprowadzają do najbardziej oczywistych cech. Na „Analog Fluids of Sonic Black Holes” artystka ponownie udowadnia, że jej wrażliwość muzyczna czerpie z całkowicie innych źródeł. Są nimi amerykański hip-hop przełomu lat 80. i 90., jazz oraz spirituals, tradycyjne pieśni Afroamerykanów z czasów niewolnictwa, poświęcone tematyce religijnej. Noise jest tutaj jedynie medium. Środkiem wyrazu służącym do przekazywania konfrontacyjnych i drastycznych treści. Bo tekstowo jest to płyta równie przejmująca jak poprzednia. „Nie kochają mnie tak, jak kochają ciebie, bo jestem czarna. A chcieliby widzieć mnie siną” – mówi Ayewa w „The Myth Hold Weight”, jednym z najbardziej poruszających momentów na płycie. „Zabijają i zabijali od zarania dziejów” – krzyczy łamiącym się głosem w „Don’t Die”. W „LA92” wspomina uniewinnienie policjantów sądzonych za brutalne pobicie Rodneya Kinga. I tragiczne w skutkach rozruchy, do jakich doszło w reakcji na ten wyrok. „Te sukinsyny nigdy cię nie pokochają. Chcą tylko wyssać mleko z twoich cycków. Tak jak ich przodkowie” – cedzi w „Private Silence”. A w „After Images” pyta: „Myślisz, że to piekło nie przyjdzie po ciebie? Że nie przyjdą po ciebie statystyki zgonów?”. Przemoc w tekstach Moor Mother jawi się jako część codziennego doświadczenia Afroamerykanów, o którym opowiada za pomocą jedynej adekwatnej formy ekspresji – wokalnego i instrumentalnego krzyku. Utwory Moor Mother zwykle nie trwają dłużej niż dwie minuty. Są krótkie jak manifesty. A to przecież znaki szczególne punk rocka. Nie muzyki industrialnej czy noise’u.
Instrumentalnie nowa płyta Moor Mother jeszcze dalej wykracza poza granice gatunków. Przede wszystkim za sprawą umiejętnego samplingu. W „Engineered Uncertainty” cytat z „Nobody Knows the Trouble I’ve Seen” (tradycyjnej amerykańskiej piosenki z nurtu spirituals) w mgnieniu oka zanika w gąszczu syntezatorowych zakłóceń. Tę samą technikę Ayewa stosuje też w „Sonic Black Holes”: tworzy kolaż kilku piosenek, w którym słowa „ain’t nobody ever gonna hear us?” z soulowego utworu Aminy Claudine Myers giną zagłuszone przez elektroniczne sprzężenia. „Don’t Die” rozpoczyna się nagraniem, w którym mowa jest o emocjonalnym spełnieniu i oświeceniu duchowym, ale na pierwszy plan zdecydowanie wybija się szorstki, hałaśliwy szum. Z kolei gęsty od smyczkowych sampli „Repeater” zbliża się do muzyki współczesnej. W podobnym stylu utrzymany jest „Cold Case” – tu zsamplowana partia skrzypiec wybrzmiewa na tle eterycznej elektroniki i harmonii wokalnych, tworząc krótką, ale wymowną elegię. Wrażenie robi w szczególności wspomniany już na początku „Shadowgrams”: tu sample saksofonowe i smyczkowe oraz niezrozumiałe wokalizy łączą się z delikatną, niemal ambientową aranżacją w niezwykle oryginalną impresję. Na takim planie cała uwaga skupia się na rapie Ayewy, która w tym utworze wybiega daleko poza same kwestie rasowe. „Nie pozwól, by klub się zamknął, nie wyłączaj telewizji, przesuń w lewo, przewijaj dalej” – wylicza. „I lepiej kupuj, lepiej konsumuj, lepiej wykup się tanio”.
„Analog Fluids of Sonic Black Holes” przekonuje, że najciekawsze kompozycje powstają w zawieszeniu pomiędzy muzyką rozrywkową a eksperymentalną. Tego samego dowodzą jeszcze przynajmniej dwie tegoroczne premiery: „There Existed An Addiction To Blood” tria clipping i „Coin Coin Chapter Four: Memphis” Matany Roberts. Z nową płytą Moor Mother łączy je zresztą bliskie pokrewieństwo. Ayewa, podobnie jak clipping, wykorzystuje noise, industrial, dark ambient i field recording i tworzy z nich niespotykane zazwyczaj w rapie kolaże dźwiękowe. Z kolei do Matany Roberts zbliża ją swobodne podejście do songwritingu i zainteresowanie free jazzem. Chociaż w pierwszej kolejności powinnam pewnie wymienić wspólną misję. A jest nią ocalenie burzliwej i bolesnej historii Afroamerykanów od zbiorowego zapomnienia oraz dotarcie do korzeni ich kultury i tożsamości.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych)