W 1917 roku na łamach awangardowego czasopisma literackiego „Others” ukazały się „Pieśni miłosne” poetki, pisarki i artystki wizualnej Miny Loy. Przy pomocy groteskowych obrazów i szokujących jak na tamte czasy metafor Loy rozprawiała się z zakorzenionymi w kulturze i literaturze mitami, z „podejrzanymi miejscami” w miłosnym imaginarium: „Miłość -------------- ta sławetna beletrystyka”, pisała. Schodząc ze wzniosłych tonów, podmiotka przyglądała się „erotyczn[emu] śmietnisku” i bez „miłosnego różu” ukazywała konfrontację wyobrażeń z realiami:
Dziecię fantazji
Mydli nam oczy
Wieprz Kupidyn
różowym ryjkiem
Gmera w erotycznym śmietnisku
„Pewnego razu”
Wyciąga chwast
biały z gwiazdką na szczycie
Ze spuścizny młodych żądz
w błonie śluzowej
(przeł. Tadeusz Pióro)
W „Pieśniach miłosnych” Loy przełamywała wiktoriańskie konwencje pisania o miłości, za którymi nadal podążało wielu twórców, nawet tych awangardowych. Zamiast wyidealizowanej kobiety anioła jako obiektu miłości z wierszy Loy wyłaniała się podmiotka z krwi i kości, mówiąca o stosunku seksualnym bez lukru: „Nie miłość // czy ta druga rzecz / Tylko uderzenia rozpalonych ciał / Z siebie nawzajem krzeszących iskry / W chaosie”. Zamiast „Wieczności w rakiecie / Konstelacji w oceanie”, dało się widzieć ciało jej kochanka bez retuszu: „Skórna powłoka / Gdzie rozwiązła dwoistość / Upchnęła / Spełnienie moich bezowocnych impulsów”. Poemat Loy dopiero w 2023 roku ukazał się po polsku i znów zachwycam się jej odwagą, wyobraźnią i stylem. W 1917 roku takie pisanie o miłości (w dodatku przez kobietę!) było ucieleśnieniem rewolucji i – oczywiście – skandalem.
W polskiej poezji miłosnej podobny skandal wywołała swego czasu Anna Świrszczyńska. Czesław Miłosz pisał wtedy: „Poetka, która wydaje swój pierwszy tom wierszy miłosnych w wieku 66 lat! Jest w tym posmak skandalu. Bezczelna”. Bo zgodnie z utartymi konwencjami liryki miłosnej miłość to nie tylko piękno, ale i młodość. A Świrszczyńska pisała odważnie:
Ma sześćdziesiąt lat. Przeżywa
Największą miłość swojego życia.
Chodzi z miłym pod rękę
wiatr rozwiewa ich siwe włosy.
Jej miły mówi: masz włosy jak perły.
Jej dzieci mówią: stara wariatka.
W jej poezji pojawiały się też innowacyjne obrazy miłości macierzyńskiej, które obejmowały pozaludzką przyrodę:
Krowa ją kocha
Dzieci
już dawno przestały do niej pisać.
Teraz
kocha ją tylko jej krowa.
Nic dziwnego, chowała ją przecież
od cielaka.
Dziś takie języki poetyckie już nie szokują, ale warto do nich wracać, żeby lepiej zrozumieć, jak tworzyła się herstoria wierszy o miłości. To ważne, bo zainicjowana przez kobiety zmiana miłosnego imaginarium w literaturze przyczyniła się do ewolucji wzorców kulturowych, które regulują to, jak możemy kochać. Jednocześnie kolejne pokolenia poetek mierzą się z tradycją pisania o miłości i próbują rozszczelniać sztywne ramy kanonu, przełamując kulturowe tabu, jakie długo stanowiła miłość kobiet. Queerowe języki, które coraz silniej wybrzmiewają w polskiej poezji, ukazują inne możliwości pisania i myślenia o miłościach.
Miłość lesbijska i ekologiczny surrealizm
Jedną z autorek, które w innowacyjny sposób „queerują” kanon poezji miłosnej, jest Patrycja Sikora. Podobnie jak znakomity tom „zmyśl[ ]zmysł” Anny Adamowicz/Laury Osińskiej, jej nowa książka poetycka, „Wszyscy o nas mówią”, wychodzi poza heteronormatywne skrypty miłosne. Sikora tworzy innowacyjny, miłosno-roślinny język, w którym intymne łączy się z politycznym, a ludzkie z poza-ludzkim. Kompozycja tomu przypomina surrealistyczny asamblaż złożony z miłosnych fragmentów, które zapraszają do tworzenia rozmaitych połączeń. Taka otwarta forma pozwala czytelniczkom współuczestniczyć w budowaniu queerowych wizji miłości.
Patrycja Sikora, „Wszyscy o nas mówią”. WBPiCAK, 40 stron, w księgarniach od grudnia 2022
To pisanie można by nazwać „ekologicznym”, ukazując sploty ciała i przyrody: „z moich sutków wyrasta koralówka blada / zlatują do niej klucze ptaków, mówisz: rozród, teraz”. Konserwatywna retoryka często ukazuje miłość kobiet jako „nienaturalną”, tymczasem wiersze Sikory demistyfikują ten obraz: w lesbijskim imaginarium miłość queerowa i natura są organicznie splecione. Wyłania się tutaj nowy gatunek poezji miłosnej, który można określić jako queerowy ekoerotyk. Jako przykład może posłużyć wiersz „kim jest ta dziewczyna”:
układam swoje ciało obok twojego kiedy
kiedy rośnie w tobie korzeń puchowca
obiecuję karmić cię paprotnikami, moje leśne okapi,
małe zwierzątko tańczące z feretronami
kim jesteś, dziewczyno, której sprawdzam puls?
kim jesteś, dziewczyno, którą rozsypuję w grobli?
Miłość lesbijska i przyroda splatają się w czułych obrazach, a w miłosno-roślinny ekosystem wchodzi tanecznym krokiem religijna symbolika. Tam, gdzie spodziewamy się czegoś w stylu „feromonów” jako części tradycyjnego miłosnego leksykonu, wkracza zaskakujący obraz: tak zwany taniec „feretronów” określany również jako „kaszubski pokłon”. Taniec ten jest częścią regionalnych katolickich procesji, podczas których feretrony, czyli obrazy przedstawiające świętych, są nie tyle dostojnie niesione, ile intensywnie bujane na wszystkie strony. Włączając ten niekonwencjonalny obraz do lesbijskiego ekoerotyku, Sikora queeruje zarazem lokalną tradycję religijną.
Otwarta forma wierszy Sikory pozwala odkrywać także inne połączenia. Możemy na przykład śledzić, jak sprawdzanie pulsu w intymnym ekoerotyku przechodzi w pełne nienawiści pulsowanie pięści w wierszu „klasyczny martwy ciąg”:
neon pasażu Zielińskiego pulsuje
jak pięści tych chłopaków, kiedy
szłyśmy ze światłem dworca.
szukałam wtedy obrazów wody,
którą tnie łódź. jesteśmy nią, kiedy
naszymi waginami opiekują się
normy społeczne.
Znów pojawiają się u Sikory metafory zaczerpnięte z przyrody. W obliczu przemocy miłość lesbijska jest niczym woda, którą „tnie łódź”: życiodajna dla podmiotek, a zarazem podatna na zranienie. Poetyka Sikory to zarazem poetyka protestu wobec skostniałych form postrzegania kobiet i lesbijek, a także sposobów działania patriarchalnej władzy:
jestem małą, różową płcią. stawiasz mną granice.
chcesz uchować wszystkie moje strachy, wszystkie moje wersy
bo dla skostniałych podmiotów powinnam
być tylko zlęknioną dziewczynką
z określoną funkcjonalnością.
Wyraża też sprzeciw wobec ogranych form opisu lesbijek: „z kącików ust mężczyzn sączą się / lepkie mantry o twoim języku”, i próbuje przełamać utarte konwencje estetyczne, wplatając do wierszy motywy rzadko obecne w wierszach o miłości: afty, wydzieliny i wykwity. Często pojawiają się one w tych miejscach, gdzie podmiotka mierzy się z tym, co niewyrażalne:
czuję pulsowanie żył, skóra pod żuchwą
jest napięta, na wargach szare wykwity –
tak działa wiersz o tobie którego nie potrafię przeczytać…
dyszę: tak działa wiersz o tobie,
którego nie potrafię napisać
Znów czujemy w wierszu pulsowanie, a to, co niewyrażalne, znajduje ujście poprzez ciało. Przyglądając się najnowszej polskiej poezji, odnoszę wrażenie, że wyłania się z niej ekologiczny i ucieleśniony język, który ukazuje naturę i kulturę jako jedność, czerpiąc zarazem – co ciekawe – z poetyki surrealizmu.
Poza książką Sikory, taki język znajdziemy też w debiutanckim tomie Klaudii Pieszczoch „ruń”, który ukazał się na początku 2023 roku. Nie jest to poezja queerowa w takim sensie jak u Sikory, ale również obrazuje ona proces „queerowania” natury, czyli ukazywania jej subwersywnego potencjału oraz intymnych powiązań z ciałem, kulturą i językiem. U Pieszczoch ludzkie przechodzi w pozaludzkie: „czasem pozwalamy by wyrastał w nas śnieg / przyjmuje się łatwiej niż najprostsze mchy … w bieli zawiązują się kształty racic skłębia galop”; „zwierzęta wchodzą w pościel / i robi się więcej miejsca obrastamy sierścią”. A krajobrazy, jakie wyłaniają się z tych wierszy, to często ruiny, jak w wierszu „areola”:
z palm wyczytuję huragan zastęp
gwiazdobloków
mój chłopak cały dzień odrywa kolce
łóżko usiane tytoniem szczątkami
rdzawych pająków
wygięte liście agawy albo kosmyki
które opadły w trakcie wesela coś co umarło
w bólach mówię a on układa kolce
na łazienkowym dywaniku
Miłość po porodzie
W wierszach o miłości pisanych przez kobiety, choćby u Świrszczyńskiej, często pojawia się wątek macierzyństwa. Podobnie jak język miłości romantycznej, język miłości macierzyńskiej również zmienia się wraz z krajobrazem społeczno-kulturowym. W swojej nowej książce poetyckiej „Miłość” Kamila Janiak pokazuje, że opowieść o miłości macierzyńskiej to również opowieść o depresji poporodowej, o „krwawieniu ze smutku”, które długo stanowiło temat tabu. W „Miłości” mowa nie o jednej, lecz wielu matkach – „anna, alicja, marta, mewa, / jakoś tak” – bo przedstawione w tej książce doświadczenie kryzysu na wczesnym etapie macierzyństwa to doświadczenie powszechne. Żeby zbliżyć się do tego, co niewyrażalne – paraliżującego bólu, dysocjacji czy obezwładniającej czułości – Janiak operuje językiem kontrastów, w którym ścierają się naturalizm („chodź i zobacz, / życie zaczyna się od kropli krwi, / czerwoną falbanką fartucha”) i surrealizm, fizjologia i wyobraźnia. Widoczne jest to szczególnie w sekwencji wierszy szpitalnych:
Kamila Janiak, „Miłość”. WBPiCAK, 42 strony, w księgarniach od grudnia 2022
tymczasem gorące tworzywo wlewało się przez uchylone okna
i unieruchomiło matki
tymczasem gorące tworzywo wlewało się przez uchylone okna
i przycisnęło do plastikowych ścian
przenośnych łóżeczek
piszczące noworodki.
Wiersze Janiak nie mieszczą się w ramach poetyki wyznania: podmiotka nie dokonuje introspekcji i nie stara się wyrazić swoich emocji ani opisać kryzysu tożsamości. Zamiast opisywać stany wewnętrzne matki na porodówce, Janiak ukazuje mechanizm projekcji afektów na szpitalną duchotę, na ściany i okna jako symbole przestrzeni „pomiędzy”:
powietrze na zewnątrz zmieniło się w dmuchany materac
i nacierało na każde okno szpitala.
próbowało wedrzeć do środka.
było jak ośmiornica ze starej gumy,
która usiadła na dachu i rozpuściła macki.
Wizje z pogranicza jawy i snu ucieleśniają złożone emocje matki: „płacz i wrzaski, / płacz i wrzaski, / wrzaski i przestraszone jarzeniówki / betonowe muchy, pszczoły, wilkołaki”. Wraz z narastającym zmęczeniem, smutkiem i bezsennością wizje te nabierają intensywności: „pani nie ma rąk, ramion i palców. / pani jest kołyską spiętych mięśni … przechodząc w nocy korytarzami, widzi, / że niektóre ściany rozpadły się na miękkie sześciany biszkoptów”. Skrajnie wycieńczona matka doświadcza depersonalizacji: traci kontakt z własnym ciałem i nie może nawiązać go z dzieckiem:
zazwyczaj leżała twarzą do ściany.
ściany, powtórzyła cicho.
lawo, lawo,
uważaj na ściany. ściany.
obudziła ją dziewczyna z łóżka obok.
dziecko Ci płacze.
lawo, lawo.
uważaj na dziecko, dziecko.
wstała, wyjęła pierś, zmechanizowana.
W dalszej części tomu sceny z życia matek zaczynają obejmować nie tylko ogromne cierpienie („zmniejsza dawkę leku / i gdy syn drzemie / ona fantazjuje, że przewraca się na nóż”), ale również silną matczyną miłość i czułość („w domu małe, rumiane jabłuszko śpi, / a ona leży nieruchomo i kocha tak, że ledwo oddycha”). Jest w wierszach Janiak taki rodzaj intensywności, której nie potrafię opisać, choć mocno ją odczuwam. Nie są to wiersze naszpikowane trudnymi słowami, a stanowią przykład znakomitej poetyckiej roboty. Nie zawierają pełnych patosu opisów emocji, a skutecznie wywołują je u czytelniczki. Nie kryją w sobie licznych odniesień historycznych, a wnoszą coś nowego i wyjątkowego do herstorii polskiej poezji miłosnej.
Motyw macierzyństwa, tym razem potencjalnego, pojawia się również w tomach Sikory i Pieszczoch. Elementem wspólnym jest tutaj figura córki, przywodząca na myśl przyszłość, która albo nie jest możliwa, albo już boli, choć jeszcze się nie wydarzyła. U Sikory macierzyństwo nabiera nowych znaczeń w kontekście miłości lesbijskiej:
moja córka nie napisze wierszy
o matce, która była poetką
ruin i blizn.
nie ma tu miejsca dla córek,
choć mam w sobie miejsce.
później zatrzymał się nurt.
U Pieszczoch wątek potencjalnego macierzyństwa wyłania się z ludzko-roślinnego krajobrazu w ruinach, który również jest naznaczony bliznami: „w ustach obracam opuncję / mięsistą kulę burz i / znamion / które odrosły a areola to takie ładne słowo / mały obszar z którego wyrasta cierń – / dobre imię dla córki”.
To tylko niektóre przykłady tego, jak pisze się herstoria wierszy, które rozszerzają znaczenie sformułowania „o miłości”. Zmiany w myśleniu o płci i seksualności, naturze i kulturze czy macierzyństwie przekładają się na zmiany w wierszach o miłości. Potrzebujemy dziś nowych języków miłości, które pomieszczą szeroką gamę złożonych doświadczeń. Potrzebujemy nowych wersów o miłości queerowej czy macierzyńskiej, a także nowych wrażliwości w pisaniu o miłości heteroseksualnej. Queerowanie miłosnych skryptów w poezji, podobnie jak ekologiczne queerowanie natury, może być bowiem życiodajne i sprawiać, że łatwiej się oddycha.
W 2023 roku teksty o poezji w „Dwutygodniku” powstają we współpracy z Fundacją Wisławy Szymborskiej z okazji 100. rocznicy urodzin poetki.
Tekst ukazał się oryginalnie w maju 2023 roku.