Jarosław Iwaszkiewicz, „Wielkie, pobrudzone, zachwycone zwierzę”

Paweł Kozioł

Niezależnie od niezbędnej porcji uwag ogólnych, Dehnel pisze w posłowiu do wyboru po prostu o wierszach i kłóci się z nimi. Z tego sporu wyłania się interesujący obraz Iwaszkiewicza jako poety niespójnego

Jeszcze 2 minuty czytania

Na początek – dwie uwagi metodologiczne. Po pierwsze ciekaw byłem tego zbiorku między innymi dlatego, że podejrzewałem, iż stanowić on będzie interesujący test projekcyjny. Iwaszkiewicz pisywał bowiem wiersze bardzo różne, dlatego o jego dziele można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że było jednolite. Wybór zaś, zwłaszcza ilościowo skromny, tyleż samo mówi o wybierającym, co o domenie, z której się wybiera. Wybór 44 wierszy spośród, co Dehnel podkreśla, tysięcy stron stanowi wyjątkowo długą serię decyzji o odrzucaniu kolejnych tekstów. Mnie zaś przepełniała niezdrowa ciekawość, co też parnasista odrzuci z parnasisty, poeta rymujący z poety rymującego (tutaj paradoksalnie okazało się, że – rymy i parnasizm). Po drugie zaś, z uwagi na wspomnianą ciekawość, lekturę rozpocząłem od posłowia.

Jest ono tekstem bardzo interesującym i posiada zaletę rzadko ostatnio spotykaną w tak zwanej krytyce literackiej: otóż Dehnel, niezależnie od niezbędnej porcji uwag ogólnych, pisze po prostu o wierszach i kłóci się z nimi. Z tego sporu wyłania się interesujący obraz Iwaszkiewicza jako poety niespójnego, który jest naraz wybitny i nieznośny w swych stylistycznych manieryzmach:

Rzec można, że – jak u Stevensona – w kulturalnym i oczytanym we współczesnej literaturze doktorze Iwaszkiewiczu co jakiś czas budził się nieskrepowany Mister Parnasista, który poczynał sobie jak najśmielej w wierszach doktora, utykając w nich masowo patetyczne frazy, straszne rymy i archaiczne formy gramatyczne.

Jarosław Iwaszkiewicz, „Wielkie, pobrudzone,
zachwycone zwierzę”
. Wybór Jacek Dehnel,
Biuro Literackie, Wrocław, 76 stron,
w księgarniach od lutego 2013
W zasadzie cały wybór wierszy nakierowany jest na to, by precz pogonić Mister Parnasistę. I tu pojawia się paradoks, bo w tej książeczce najbardziej brakuje mi właśnie przykładów na krzywdy, jakie ten stwór okrutny czynił świetnemu poecie Iwaszkiewiczowi. Jedno „I gnieciesz białym wiosłem przeźrocze wodnych lustr”, jeden zawierający je cykl sonetów o miłości pani do parobka, to jakby za mało. Chętnie bym widział w tej książce większą reprezentację rymowanych liryków z „Lata 1932”, do których pewnie odczuwam niezdrowy pociąg. Lecz mniejsza z tym, przydałyby się, by Iwaszkiewicz Dehnela nie był bardziej jednolity niż Iwaszkiewicz z „Dzieł zebranych”.

Chociaż nie, Dehnel wybrał po prostu inną strategię, by ową niejednolitość czytelnikowi ukazać. Znaczną część zbiorku stanowią wiersze, które w kontekście tej poezji brzmią obco, na przykład taki utwór bez tytułu, który przypisywałoby się bez zastanowienia Grochowiakowi:

Gdy stopnieją już śniegi, to pomiędzy trawą
Podobna do uschniętych włosów złej kobiety
Wykwitną zmarłe śruby i sprężyn bukiety,
Które jak wielkie kwiaty połyskują rdzawo –

Na sąsiedniej stronie znajduje się wiersz „Quintin Matsys”, budzący skojarzenia z poetyką ekfraz samego Dehnela, w posłowiu natomiast – lista utworów, które sprawiają wrażenie, jak gdyby wyszły spod pióra innych twórców (listę tę, gdy już zwrócić uwagę na jej istnienie, łatwo się uzupełnia, na przykład wiersz „[Pióro strzaskane, ale jeszcze pisze]” to prawie Staff). Poznać stąd jasną, mimo napotykanych raz po raz trudności, strategię wyboru.

O kłopotach z selekcją najdobitniej świadczy może jeden znak typograficzny u dołu strony 45 – kwadratowy nawias, a w nim trzy kropki. Pokażmy najpierw chociaż wyimek z tego, co znajduje się przed nimi, a potem – to, co zostało pominięte.

Cóż teraz zrobisz ze słowem tęsknota?

A jakże piękne są słowa
frustracja
alienacja

fru jak fruwać
stracja niby stracić

a w alienacji
piękna Alienor
księżniczka Akwitanii

Fragment to na swój sposób uroczy, a przy tym otwarty na ciekawe interpretacje, zwłaszcza jeśli pamiętać, że były przed wojną czasy, kiedy Iwaszkiewicz słowa takie jak tęsknota uwielbiał pasjami. Zobaczmy bowiem, jak poeta oswaja terminy modnej psychologii. Czyni to właśnie poprzez skojarzenia z językiem wcześniej określonym jako przebrzmiały: piękna Alienor z Akwitanii mogłaby być przecież gościem któregoś z oktostychów, gdzie zapewne wystąpiłaby na pozycji rymowej. W dodatku związek między słowami opiera się na brzmieniu, co ponoć jest techniką nowoczesną. I jeszcze ta niejasność co do kierunku, w którym zwraca się ironia!

Jakie wiersze następują w cyklu po takiej perełce? Co zamknął przed nami redaktor tomu w kwadratowym nawiasie? Otóż żal przyznać, ale były tam fragmenty utrzymane w poetyce wręcz licealnej, jak na przykład taki:

gwiazda będzie
świecić

dopóki nasza galaktyka
nie rozproszy się
w nicości

Port Literacki 2013

W sobotę, 20 kwietnia o 19:30 na Porcie Wrocław czytania z książek z serii 44. Poezja polska od nowa: Jarosława IWASZKIEWICZA „Wielkie, pobrudzone, zachwycone zwierzę”, Bolesława LEŚMIANA „Z tamtej strony ciszy” i Leopolda STAFFA „Wyszedłem szukać” z udziałem autorów wyborów wierszy: Justyny BARGIELSKIEJ, Jacka DEHNELA i Bogusława KIERCA. Prowadzenie: Aleksander NAWARECKI.

Posłowie wspomina zresztą o wielekroć się powtarzającym przykrym scenariuszu: redaktor czyta, redaktor znajduje interesujący fragment, potem spogląda, w jakim wierszu się on gnieździ, po czym wiersz razem z fragmentem odrzuca. Tu widać fragment cyklu był na tyle mocny, aby go wyjąć i w ten sposób uratować.

W takich decyzjach bez wątpienia widać porządną redaktorską robotę. I tylko perwersyjna tęsknota za wygnanym parnasistą każe mi myśleć, że przydałby się bliźniaczy zbiorek, coś jak „Jarosław Iwaszkiewicz – the worst of”. Albo jeszcze ambitniej: zbiorek w tej poetyce, przy którym osoba odpowiedzialna za wybór starałaby się, by nie był taki zły. Taką widmową książkę powinien chyba jednak redagować nie Jacek Dehnel, ale ktoś, kto własną twórczością kompletnie do Iwaszkiewicza nie pasuje.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.