Patoprzyjaciele

9 minut czytania

/ Literatura

Patoprzyjaciele

Tomasz Pstrągowski

Weźcie najbardziej dołujący odcinek „BoJacka Horsmena”. Dodajcie prostą undergroundową kreskę, psychodeliczną kolorystykę. Dorzućcie narkotykowe jazdy Huntera S. Thompsona, ale ilość narkotyków pomnóżcie przez trzy. To „Czary zjary” Simona Hanselmanna

Jeszcze 2 minuty czytania

Można opisać „Czary zjary” prostymi zdaniami. Megg to czarownica z depresją. Mogg – jej partner – jest gadającym kotem, który bardzo lubi rimming. Pracowity i odpowiedzialny Sowa to człekokształtna sowa. A Wilkołak Jones jest, cóż… najbardziej pokręconym, przemocowym narkomanem-wilkołakiem, jakiego wydało medium komiksowe. Ta czwórka tworzy coś w rodzaju nienawidzącej się paczki przyjaciół, spędzającej czas na ćpaniu, awanturach, odwalaniu porąbanych akcji, krzywdzeniu się nawzajem i żyjącej z zasiłków i pieniędzy Sowy.

Ale taki opis nic nam o „Czarach zjarach” nie powie. Spróbujmy inaczej. Weźcie najbardziej dołujący odcinek „BoJacka Horsmena”. Zmiksujcie go z poczuciem humoru Roberta Crumba i otwartością mówienia o cielesności i seksie jego żony Aline Kominsky-Crumb. Dodajcie prostą undergroundową kreskę, psychodeliczną kolorystykę. Ułóżcie to w klasycznych, kwadratowych kadrach, zazwyczaj w porządku 4 × 3 na stronę. Dorzućcie narkotykowe jazdy Huntera S. Thompsona, ale ilość narkotyków pomnóżcie przez trzy. I nie zapomnijcie o obowiązkowej scenie lizania odbytu.

Simon Hanselmann, „Czary zjary. Drugi dil”. Przeł. Marceli Szpak, timof i cisi wspólnicy, 288 stron, w księgarniach od sierpnia 2019Simon Hanselmann, „Czary zjary. Drugi dil”. Przeł. Marceli Szpak, timof i cisi wspólnicy, 288 stron, w księgarniach od sierpnia 2019Wydawane przez Timof Comics „Czary zjary” (właśnie ukazał się drugi tom zbiorczego wydania) to seria ceniona zarówno przez redaktorów magazynu „The Paris Review”, jak i użytkowników 4chana (przynajmniej do czasu, aż Hanselmann złagodził „żart” o gwałcie na Sowie, co sprowokowało 4chanowców do oskarżenia go o lewactwo i przynależność do Social Justice Warriors), wychwalana w „The Guardian”, przez pewien czas publikowana w „Vice”. Notowana na liście bestsellerów „The New York Timesa”, nagrodzona w 2018 roku na najważniejszym festiwalu komiksowym w Angoulême. O jej przerobieniu na serial animowany dla dorosłych mówi się przynajmniej od 2013 roku.

Ponoć Simon Hanselmann wymyślił postaci, utknąwszy nad nudnym zleceniem książeczki dla dzieci. Zainspirowała go popularna na Zachodzie seria dla najmłodszych „Meg and Mog” autorstwa Helen Nicoll i pochodzącego z Polski rysownika Jana Pieńkowskiego, opowiadająca o przygodach czarownicy i jej kota. W „Czarach zjarach” można też odnaleźć wątki autobiograficzne. Urodzony w australijskiej Tasmanii Hanselmann otwarcie mówi, iż jego matka jest niereformowalną narkomanką, a ojciec członkiem motocyklowego gangu. Wiele z narkotykowych przygód to jego własne, wyolbrzymione doświadczenia. Opowiadanie o Megg i jej depresji ma dla autora funkcję terapeutyczną.

Można potraktować „Czary zjary” jak serię humorystyczną. Rzeczywiście, niemal każdy odcinek wywołuje śmiech. Ale jest to ten rodzaj poczucia humoru, który prezentują członkowie zespołu Jackass czy patostreamerzy. Tyle tylko, że materiałem jest w „Czarach zjarach” prawdziwe życie. Bohaterowie Hanselmanna nie mają absolutnie żadnych hamulców i wciąż ładują się w krzywe akcje. Narkotyki, rzyganie, seks, przemoc psychiczna, fizyczna i seksualna. Za każdym razem, kiedy wydaje się, że Hanselmann nie wymyśli już nic bardziej perwersyjnego, na scenę wkracza Wilkołak Jones z pomysłem defekowania na poduszkę Sowy (w ramach urodzinowego prezentu) albo jego dzieciaki, obklejające zjeżdżalnię w aquaparku żyletkami. Początkowo czyta się to z perwersyjną przyjemnością, z czasem wypiera ją uczucie, które chyba najłatwiej opisać tak: WTF i jprdl.

„Czary zjary”„Czary zjary”

Oba tomy przełożył na polski Marceli Szpak i trzeba przyznać, że poszło mu bardzo dobrze. Sam Hanselmann doskonale odwzorował język, którym porozumiewają się osoby po spożyciu i na zjeździe. Dialogi są tu żywe, naszpikowane przekleństwami, nazwami narkotyków i potocznymi zwrotami. Szpak świetnie poradził sobie z przeniesieniem tego na polszczyznę – fraza bohaterów pozostaje wartka i naturalna, a wulgaryzmy pomysłowe.

Jednocześnie jest w „Czarach zjarach” zaskakująco dużo scen bardzo ludzkiej wrażliwości. Zmagająca się z depresją Megg trafia na coraz gorszych terapeutów – skupionych na sobie, ignorujących wysiłek, jaki musiała włożyć pacjentka, by w ogóle się do nich doczłapać. Wiedźma wydaje się zdawać sobie sprawę z otaczającej ją beznadziei, bo od lat okłamuje się, że „jeszcze tylko rok”. Fakt, że jej partner Mogg jest najprawdziwszym kotem, jest źródłem dowcipów, wzruszeń i dramy. Bo pomiędzy Megg i Moggiem nie układa się dobrze, a zdradzany kot wie, że wcześniej czy później ten związek się rozpadnie. Nie przeszkadza mu to jednak molestować ukochanej, gdy ta śpi, i szantażem emocjonalnym zmuszać ją do nielubianych praktyk seksualnych. I nawet szalonemu Wilkołakowi Jonesowi Hanselmann nadaje nieco głębi, pozwalając mu wskoczyć nago na segwaya i – zalewającemu się łzami – ruszyć na pustynię, w kierunku księżyca. Wszak mowa o wilkołaku.

Jest to też komiks o codziennym okrucieństwie zamkniętych grup społecznych. Megg, Mogg, Sowa i Wilkołak Jones są razem od czasów liceum, najprawdopodobniej dlatego, że nie mają pomysłu, jak inaczej mogłoby wyglądać ich życie. Megg spotykała się w młodości z Wilkołakiem Jonesem. Sowa zawsze się w niej podkochiwał. Ostatecznie wybrała Mogga, ale zdradza go ze swoją transseksualną przyjaciółką. Z kolei Wilkołak Jones stracił już wszystkie hamulce i śmiało zmierza po nagrodę najbardziej uciążliwego przyjaciela w historii. Ofiarą pozostałej trójki zawsze pada poczciwy Sowa. Numery, jakie mu wykręcają, są oczywiście zabawne, ale jednocześnie niesamowicie okrutne, często także na fizycznym poziomie.

„Czary zjary”„Czary zjary”

Całe to okrucieństwo zdaje się nie sprawiać bohaterom „Czar zjar” zbyt dużo frajdy. Przynajmniej nie w momencie, gdy się dokonuje. Wszyscy – może poza Wilkołakiem Jonesem – są tu zbyt inteligentni i świadomi, by nie zdawać sobie sprawy, że biorą udział w seansach poniżenia. Hanselmann podkreśla to, przedłużając momenty zrozumienia, w których bohaterowie – zaangażowani już zbyt głęboko w jakiś „numer”, by się z niego wycofać – patrzą na siebie z mieszaniną współczucia i pogardy. Dlaczego wciąż się krzywdzą? Dla opowieści. Ulubionym zajęciem całej paczki jest ciągłe powracanie do dawnych wybryków. Siedzenie przed telewizorem, jaranie i wspominanie wszystkich tych rzeczy, które kiedyś odwalili – rytuał, którego najprawdopodobniej nauczyli się jeszcze w liceum i którego od tej pory są więźniami. I nawet pokrzywdzonemu Sowie zdaje się wtedy, że było zabawnie.

Tragizm tego wszystkiego intrygująco podkręca chronologia. Hanselmann twierdzi, że „Czary zjary” nie są zawieszonym w wiecznym teraz stripem komiksowym, ale tradycyjną historią w odcinkach, zmierzającą od punktu A do punku B. Znaczyłoby to, że akcja wszystkich komiksów z obu tomów rozgrywa się gdzieś pomiędzy zawiązaniem paczki w liceum a dwoma „odcinkami granicznymi” z pierwszego tomu – pierwszy opowiada o samobójstwie Wilkołaka Jonesa, drugi o odejściu Sowy. Oba oznaczają kres modelu życia, jaki przyjęli bohaterowie. W takim odczytaniu „Czary zjary” stają się swego rodzaju antysitcomem: rozgrywającą się w znajomych dekoracjach opowieścią o grupce ludzi, którzy zamiast wiązać się ze sobą coraz bliżej i nieść czytelnikom pociechę, powoli się od siebie oddalają, wpędzając nas w coraz większą depresję. Do wtóru okrutnego śmiechu z offu.

Sam jednak wolę postrzegać „Czary zjary” jako klasyczny komiksowy strip. Hanselmann daje ku temu powody – mieszając chronologię, nie zazębiając fabularnie kolejnych odcinków, wskrzeszając postaci, lekceważąc związki przyczynowo-skutkowe. Odczytanie stripowe nadaje serii jeszcze więcej gorzkiej wymowy i w interesujący sposób igra z klasycznym komiksowym formatem. Więżąc swoich bohaterów w wiecznym teraz i odbierając im szansę na zmianę, Hanselmann czyniłby z „Czar zjar” opowieść o beznadziei i niemożności wyrwania się z toksycznego cyklu. Tak jak Garfield zawsze wygłosi ironiczny komentarz o lasagne, a Charlie Brown zawsze da się nabrać Lucy na numer z kopnięciem piłki, tak Megg zawsze będzie trafiała na fatalnych terapeutów i co rok powtarzała, że „jeszcze tylko rok”. I tak Mogg zawsze będzie wiedział, że Megg go zdradza, Wilkołak Jones wciąż będzie przekraczał kolejne granice, a Sowa zawsze będzie ofiarą swoich „przyjaciół”. Obojętne, jak bardzo chcieliby się wyrwać z tragikomicznej pętli, zmienić się nie pozwoli im natura opowieści, której są bohaterami.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).