Jeden tekst
Masha Svyatogor, „Everybody strike!” / cultprotest.me

23 minuty czytania

/ Literatura

Jeden tekst

Dmitry Strocev

Nielegitymizowane władze rozpędzają się w okrucieństwie, ale nie przywrócą już lojalności narodu. Społeczeństwo nie oniemiało z bólu, oddycha pełną piersią – opowieść o białoruskiej poezji minionego roku

Jeszcze 6 minut czytania

Białoruskie społeczeństwo w 2020 roku znalazło się w sytuacji głębokiego wstrząsu i zranienia, a jednocześnie przemiany. Wszystkie siły, jakie w nim drzemały, zaczęły gwałtownie zbierać się w jedno ponadjednostkowe działanie, jedną wypowiedź. Białorusini – fizycznie i mentalnie – poczuli się jedną istotą, przemówili jednym głosem i wszystkich siebie, bez wyjątku, włożyli w jedno wspólne działanie, w jeden tekst. Ten przekaz białoruskiego narodu został już objawiony światu, a wiedzę tę o sobie Białorusini mają już na zawsze.

Wielki tekst białoruskiego świadectwa 2020 roku jeszcze będzie czytany i interpretowany. Ja spróbuję tutaj opowiedzieć o białoruskiej poetyckiej wypowiedzi minionego roku i pokazać, że ona także jest jednym tekstem. Spróbuję dokonać tego na przykładzie sześciu utworów sześciorga poetek i poetów (pięć tekstów zostało napisanych w roku 2020, a jeden już w 2021), żeby przekonać się, czy są one jedną wypowiedzią, czy też nie. I czy ten wspólny głos i tekst milknie – czy też nie.

*

Poetka i nauczycielka szkolna Hanna Sieviaryniec w czerwcu 2020 roku napisała wiersz w formie listu, którego adresatem jest głowa państwa białoruskiego. Zbierano już wówczas podpisy na kandydatów na prezydentów (wybory prezydenckie były wyznaczone na 9 sierpnia), w więzieniach już siedział kandydat na prezydenta, bankier i mecenas Viktar Babaryka, popularny bloger Siarhiej Cichanoŭski, aktywiści społeczni Mikola Statkevich i Paval Sieviaryniec, rodzony brat Hanny. Alaksandr Łukaszenka, który także brał udział w kampanii prezydenckiej i już wyraźnie zostawał w niej w tyle, w jednym z wystąpień zagroził swoim oponentom masowymi rozstrzelaniami i dodał, że Białorusini będą mu za to jeszcze wdzięczni. Wiersz-list Hanny Sieviaryniec to odpowiedź na tę prostacką wypowiedź prezydenta.

Dzisiaj, gdy tysiące uchodźców są wykorzystywane przez Alaksandra Łukaszenkę w politycznej rozgrywce na granicy, łatwo zapomnieć, że w Białorusi wciąż toczy się walka o demokratyczną przyszłość. Tym ważniejsze wydaje nam się podkreślanie, że białoruskie społeczeństwo nie jest monolitem o twarzy dyktatora. Niezależna kultura, o której jest ten numer, najlepiej o tym świadczy. Na numer składają się przełożone na język polski teksty pisane przez białoruskie autorki i autorów.

Teksty stanowią część projektu „Wzmacniacz krzyku. Białoruska sztuka w czasach protestu”, w którym mieści się także podkast z autorami oraz zorganizowana przez naszego partnera, Instytut Goethego w Warszawie, debata online.
Partnerami projektu są także: Fundacja Białoruski Dom w Warszawie, Chrysalis Magazine oraz Institut für Auslandsbeziehungenmagazyn KULTURAUSTAUSCH.

Po konsultacjach z autorami zdecydowaliśmy się zapisywać imiona i nazwiska białoruskie w transkrypcji angielskiej – w wersji spójnej z formami, w jakich funkcjonują one w międzynarodowym obiegu. Wyjątkiem są nazwiska osób, które znane są już w Polsce w standardowym zapisie.

*

Nigdy na pana nie głosowałam – z własnej woli.
A w ogóle zawsze był pan dla mnie – tatą Koli.
Gdy pracujesz w szkole, dzielisz ludzi na tatów i dzieci.
W dorosłym widzisz urwisa, co z tornistrem leci,
Patrzysz na dziecko: to ojciec i matka,
A może być i odwrotnie, w niektórych przypadkach.
Tatowie tacy nieczęsto, ale się zdarzają,
Którzy się na wszystkim i na wszystkich znają,
Przyjdzie na wywiadówkę – i zaczyna uczyć jak uczyć,
O której wstawać na lekcje, jak wypełniać druczek,
Kto tępy, kto zdolny, jakiej długości spódnice
Powinny nosić nauczycielki, a jakiej uczennice.
W skrócie: on wie wszystko, jeszcze lepiej niż matka,
Bo ta siedzi w domu, cała w mopach i szmatkach.
Spróbuj tylko nie zauważyć Koli takiego taty.
Sam o sobie przypomni, bo nauka idzie mu jak z płatka,
Nie może nie być wzorowy i jest wzorowy nie na niby –
Spróbuj być innym, jak już wpadłeś w takie tryby.
Każdy tata nad swoim synem ma władzę.
Nawet kiedy taty nie ma – ta nieobecność ciarkami przechodzi.
Taty los odciska się na synu ciężej niż przeklęcia
albo lżej od skrzydeł – zależy od zdolności i szczęścia.
Wszystko, co robisz, i dobre, a w szczególności podłe,
Powtórzy się w synu ostatnią agonią albo gorącym ogniem.
Zwłaszcza jeśli nie dasz mu odejść, nie oddawaj władzy –
On i po twojej śmierci będzie spłacać twoje zwycięstwa i zdrady.
I kiedy ty, na przykład w strachu albo zaślepieniu,
Budujesz wszędzie mury i wznosisz więzienia,
Decydujesz za innych, jak mają żyć i z kim się widywać,
Najbardziej cierpi twój syn: on musi to wykonywać.
A kiedy – że tak się nie stanie, niewielu się łudzi –
Ten tata wyda rozkaz strzelania do ludzi,
Powiedziałabym mu – mnie strzał nie zaboli –
Nie myśl o mnie, strzelaj. Ale myśl o Koli.
(5 czerwca 2020)
Przeł. Tomasz Mróz

Hanna Sieviaryniec urodziła się w 1975 roku w Mińsku. Jest pedagożką, filolożką, prozaiczką, autorką książek na temat białoruskiej literatury, popularnonaukowych książek dla nauczycieli i uczniów, trzech powieści. Laureatką nagród Pierwaja Gława (2016), Glinianyj Wieles (2017) i Prozracznyj EOŁ (2018). Mamą trojga dzieci. Hanna nie uważa się za poetkę, ale jej wiersze, publikowane na Facebooku, niezmiennie wywołują mocny oddźwięk. Mieszka w Smolewiczach, niedużym miasteczku w obwodzie mińskim. Po publikacji wiersza o „tacie Koli” nie przedłużono jej umowy w lokalnej szkole, gdzie uczyła w najstarszych klasach.

Wiersz Hanny przemawia kobiecym głosem, matczynym. (Kobiece głosy, wystąpienia kobiet staną się bardzo znaczące w następnych miesiącach). W liście jest mowa o Nikołaju, najmłodszym synu Alaksandra Łukaszenki, o odpowiedzialności dorosłych za los dzieci, o destrukcyjnych skutkach przemocy w rodzinie i w społeczeństwie. Nie ma w nim nauczycielskiego tonu, ale jest wezwanie, zaproszenie do dialogu, przeczucie katastrofy, ostrzeżenie, że Białoruś czeka wielka narodowa trauma, gdy młodzi ludzie, na życzenie nieodpowiedzialnych władz – jedni z bronią w rękach, drudzy bezbronni – zostaną przeciwstawieni sobie nawzajem. Prezydent Łukaszenka nie podjął dialogu ani z poetką, ani ze społeczeństwem. 

*

Wieczorem 9 sierpnia 2020 roku, po ogłoszeniu sfałszowanych wyników wyborów prezydenckich, gdy na ulice białoruskich miast i wsi popłynęły tłumy oburzonych ludzi, zaczął się obiecany przez Łukaszenkę i precyzyjnie zaplanowany przez struktury siłowe odwet na nieuzbrojonych demonstrantach – przy użyciu broni palnej, granatów i sprzętu wojskowego. Społeczeństwo oniemiało na wieść o pierwszych zabitych na ulicach, o torturach i znęcaniu się nad zatrzymanymi w więzieniach i na posterunkach. Ale szok nie sparaliżował społeczeństwa i już po trzech dniach zaczęło ono udzielać nieoczekiwanie asymetrycznej odpowiedzi na przemoc. Pojawiły się obozy wolontariuszy pod więzieniami, łańcuchy solidarności lekarzy przed szpitalami, w których leżeli pokaleczeni ludzie, na ulice wyszły „kobiety w bieli” i kobiece marsze szybko rozpaliły miasta. Ze ścian teatrów wyszli artyści i muzycy.

Rankiem 15 sierpnia w sieciach społecznościowych rozeszła się informacja, że obok mińskiej filharmonii odbędzie się koncert solidarności. Ludzie zebrali się przed budynkiem filharmonii, a muzycy i śpiewacy wychodzili z instrumentami, pulpitami i nutami i ustawiali się w kilku rzędach na stopniach przed głównym wejściem. Wykonano „Kupalinkę” (Michaś Čarot/Uładzimir Teraŭski) i razem z chórem pieśń podjęli słuchacze: „Kupalinko, Kupalinko, ciemna nocka, / Ciemna nocka, gdzie jest twoja córka…” („Купалiнка-купалiнка, цёмная ночка, / Цёмная ночка, а дзе ж твая дочка..”). Słowa pieśni, która już dawno stała się pieśnią ludową, napełniły się nowym gorącym sensem – pytaniem o zaginionych w nocnych obławach młodych ludzi. Zaśpiewano „Boże Wszechmogący” (Natalla Arsieńnieva/Mikoła Ravienski), znów wszyscy razem, z modlitewną prośbą: „Boże Wszechmogący! Królu świata! Wielkich słońc i małych serc! / Nad Białorusią cichą i serdeczną / Roztocz promienie swojej chwały”(„Магутны Божа! Ўладар сусьветаў, / Вялiкiх сонцаў i сэрц малых! / Над Беларусяй, цiхай i ветлай, / Рассып праменьне свае хвалы”). Wśród tych klasycznych utworów w wykonaniu chóru po raz pierwszy zabrzmiała też pieśń do słów poety Andrieja Chadanowicza i od razu weszła do kanonu.

Na brzegu Wolności
Lato nad rzeką Wolność. Niebawem wstanie ranek.
Wstążeczka światła… Więcej! – zawołasz. – Więcej! – Lecz
Wolności w garść nie chwycisz – ze słońca jest utkana,
I fal jej nie poskromisz – to niemożliwa rzecz.
Spójrz, fala wzbiera, ziemia na oczach nam młodnieje,
Bo młodzi się zbudzili. Starzy nie kryją łez.
Zbudziło się i słońce – i budzi się nadzieja.
Strach czmycha precz z podwórek, dzień nocy kładzie kres.
Podwórka już ulicom, ulice wnet alejom,
Placom, parkom i skwerom niezwykłą niosą wieść,
Że nasze twarde serca miękną i łagodnieją.
I prawdy – taka prawda – dłużej nie sposób gnieść.
Jej światło promienieje, przydaje wszystkim męstwa,
Jest słońcem, co z serc ludzkich przegania mrok i lęk.
Ludzi przekuwa w naród, nie niszcząc człowieczeństwa,
I w pieśń wolności zmienia zgnębiony więźniów jęk.
Po niebie płyną smużki krwi naszych bohaterów.
I pamięć ich, i sława w światło spowita lśni.
Skradziony głos powraca do chóru głosów wielu.
Lato nad rzeką Wolność. Nie bój się – skacz i płyń.
(15 sierpnia 2020)
Przeł. Paulina Ciucka

Andrej Chadanowicz urodził się w 1973 roku. To poeta, tłumacz, publicysta. Jest autorem ponad dziesięciu tomików poetyckich. Jest też niezłomnym popularyzatorem i tłumaczem na język białoruski polskiej literatury (Adama Mickiewicza, Cypriana Kamila Norwida, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Zbigniewa Herberta). Ma na koncie liczne polskie nagrody. W roku 2012 został laureatem Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego dla Młodych Twórców im. Zbigniewa Dominiaka za przekłady poezji polskiej na języki słowiańskie. W 2015 roku otrzymał nagrodę polskiego PEN Clubu. W 2020 roku został laureatem prestiżowej białoruskiej nagrody poetyckiej imienia Natalii Arsienniewej.

Wiersz „Na brzegu Wolności” został napisany dosłownie tuż przed światową premierą pieśni na jego podstawie; chórzyści nauczyli się jej podczas jednej próby i od razu zaprezentowali pieśń społeczeństwu. Zabrzmiała jak wydech – przejście ze zniewolenia w wolność. Najnowsze wydarzenia zostały ukorzenione, pojawiła się możliwość poznania samych siebie, zobaczenia wydarzeń w Białorusi w szerokim historycznym horyzoncie.

Później pieśń ta weszła do repertuaru Wolnego Chóru, który utworzyli profesjonalni śpiewacy oraz amatorzy patrioci i który występował na wszystkich marszach solidarności, pojawiał się nagle w najbardziej nieoczekiwanych miejscach – na stacjach metra, w holach hipermarketów, na podwórkach, na ulicach i placach Mińska – i wszędzie zaświadczał o męstwie Białorusinów i umiłowaniu wolności. Na brzegu Wolności.

*

O rzeczywistej skali przemocy ze strony władz Białorusini nie dowiedzieli się od razu. Od nocy po wyborach, w ramach represji, w Białorusi przez kilka dni nie działał internet, a gdy w końcu został włączony, w sieciach pojawiły się dziesiątki fotografii pobitych i okaleczonych ludzi. Poetka Krystina Banduryna przepłakała dzień, nocą nie mogła zasnąć, a potem napisała wiersz.

Instrukcja wymazywania człowieka
Waszym głównym narzędziem jest strach.
Strach przed bólem jest silniejszy niż sam ból.
Dopóki sterujecie ich strachem, sterujecie nimi.
Odbierzcie im głos, zmuście, by się zamknęli.
Jeśli krzyczą – bijcie. Bijcie mocniej
za to, że krzyczą.
Ciemny, czarny mundur, blokada informacyjna,
zasadzki w podwórkach, wybuchy, kule,
dezinformacja, rozłam, parady sprzętu wojskowego,
siniaki, złamania, urazy wewnątrzczaszkowe,
kilka trupów – byle nie za dużo,
potem ich nie uspokoicie,
coś „przypadkowego”:
granat domowej roboty, niewydolność serca, samobójstwo.
Im więcej strachu, tym więcej ciszy.
Brać ich wszystkich.
„Suka”, „pieszczoty”, „magiel”, karcer,
prace społeczne przy papierach –
nauczcie ich kochać ojczyznę właściwie.
Strach przed bólem jest silniejszy niż sam ból.
Każdy hipotetyczny cios boli bardziej
niż realny.
Telefony, telegramy, programy,
ich łzawa korespondencja z matkami,
kontakty z organizatorami…
Trzymajcie ich nago,
pałki w prezerwatywie w gotowości,
jeśli im odjebie – puśćcie je w ruch.
Żadna kurwa po czymś takim nie wyjdzie.
Żadnej pomocy. Żadnej litości.
Im też nie będzie nas żal.
Rzućcie im, jak psom, jeden kawałek chleba,
niech się pozagryzają.
Nie dawajcie im pić.
I trzy doby bez kibla –
Niech wyglądają jak obesrane krowy.
A gdy ich wypuszczacie – kwitek w zęby:
niech płacą
za swoją wolność,
skoro tak była im
potrzebna.
(20 sierpnia 2020)
Przeł. Agnieszka Sowińska

Krystina Banduryna urodziła się w 1992 roku w Mozyrie, na południu Białorusi. To filolożka, badaczka białoruskiej i amerykańskiej literatury, laureatka nagrody Załaty Apostraf czasopisma „Dziejasłou” za najlepszy debiut 2016 roku. Jest autorką tomiku poetyckiego „Homo” (2019). Jej wiersze zostały przetłumaczone na język rosyjski i zebrane w tomie „Psalmy i senniki” (2021). Mieszka w Mińsku.

Opierając się na osobistym doświadczeniu, Krystina Banduryna w swoich wierszach od dawna przepracowuje temat przemocy domowej. Jak wielu Białorusinów w 2020 roku, transponowała tę kwestię na stosunek władzy do swojego narodu. Patrzeć na traumę, mówić o traumie i z traumy to dla artysty spore ryzyko. Osobiste ryzyko – można nie poradzić sobie z afektem i zatonąć w bólu (ból także, z kolei, zawiera w sobie niebezpieczeństwo zemsty ze strony sprawcy – za bezpośredniość świadectwa). Istnieje także ryzyko estetyczne – wyjścia poza granice tego, co jest sztuką, poezją. Ale istnieje także szansa poszerzenia granic tego, co jest poezją, wprowadzenia doświadczenia zranienia i bólu w nowy kanon literacki. Silny demaskatorski głos Krystiny Banduryny jest niezbędny – zarówno z perspektywy życia, jak i sztuki – we wspólnym tekście nowej Białorusi.

*

Od maja do końca 2020 roku przez białoruskie więzienia przeszły już dziesiątki tysięcy zwykłych obywateli, nieprzejawiających skłonności do chuligaństwa czy działalności kryminalnej. (Na ostatnich wielkich marszach solidarności, w listopadzie i grudniu, siłowicy zatrzymywali po półtora–dwa tysiące osób dziennie). Ludzi skazywano przede wszystkim na podstawie artykułu 23.34: „Udział w nielegalnym zgromadzeniu”, a wyroki nieubłaganie rosły od 3 do 25 dni więzienia – a nawet więcej. Poeta i muzyk Uładź Liankievič był za kratami dwukrotnie, we wrześniu i w grudniu, a po pierwszym pobycie w więzieniu napisał wierszowany cykl, reportaż, o swoim doświadczeniu.

Jesień 2020
(…)
– przez całą noc pod drzwiami bito ludzi
przez całą noc pod drzwiami bito ludzi
szczekały psy
szczekały psy
słyszeliście?
– uspokój się
wydawało ci się
wydawało ci się
nikogo nie bito
nikogo nie bito
przecież byś nie usłyszał
uderzeń pałki na ciele
pałka ciało
uderza bezdźwięcznie
*
rozprawa przez potłuczony ajfon strażnika
właź do tego składzika
zaraz bateria padnie
trzeba szybciej wydawać wyroki
dlatego nie zaprzeczaj
to w twoich interesach
bo jak bateria padnie
nie usłyszysz wyroku
nie będziesz wiedzieć ile
będziemy cię tu trzymać
będziesz leżeć
i myśleć ile jeszcze
mam wąchać to gówno
zaraz opowiem o prawdziwym gównie
gówno składające się
z gówna twojego kumpla z dolnej pryczy
z gówna twojego kumpla z górnej pryczy naprzeciwko
z twojego własnego gówna
a ten którego dokooptowano wczoraj
nie srał jeszcze ani razu
dlatego gówno w którym jesteśmy
nie jest jeszcze całkowite
to nic nowy się przyzwyczai
i będzie pełny bukiet
– zaczynajmy
dlaczego wyszedł pan z domu?
*
– dajcie tabletkę
na głowę
nie chcę
mieć głowy
znudziło mi się
ją nosić
ona ma oczy
przenika je trujący gaz
który wy nazywacie światłem
i nie gasicie w godzinie ciszy nocnej
nie chcę
mieć głowy
ona ma usta
które muszę zapychać
gumowatą cuchnącą gliną
którą nazywacie chlebem
nie chcę
mieć głowy
ona ma uszy
w które ryczą
swoje „recezaplcy”
„twarzdścini”
„szybcij”
dajcie tabletkę
jak to nie ma?
– nie ma, bo wszystkie
tabletki na głowę zjedliśmy
sami
więc zamkj jdczk
*
– kto dzwonił?
– jest jedenasta
naczelniku
daj papierosa, co
a można na spacer
a daj ognia
jedenasta
a która godzina
a można zapalić
uwinę się
puścisz na spacer
pod prysznic
kroki skrzypią na korytarzu
klucz chrobocze w zamku
gdy otwierają się drzwi
hop siup na podłogę
oktet naszej celi
zza krat patrzy
uczeń, który przez pomyłkę
wszedł do nie swojej klasy
– tak, krw
u mnie jest tak: gdy przeskrobie jedna cela
cierpi cały areszt
(…)
(listopad 2020)
Przeł. Agnieszka Sowińska

Uładź (Uladzimir) Liankievič urodził się w 1987 roku w Mińsku. Ukończył filologię na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym. Jest autorem tomiku wierszy „70% wody” (2013), za który otrzymał nagrodę Debiut im. Maksima Bahdanowicza. Tłumaczy poezję, m.in. Guillaume’a Apollinaire’a, Władimira Majakowskiego, Williama Blake’a. W latach 2010–2017 współtworzył zespół rockowy TonqiXo, obecnie gra i pisze piosenki w kapeli luty sakavik.

Poetycki reportaż Liankieviča to świadectwo poniżenia porównywalnego z praktykami sowieckiego GUŁagu epoki stalinowskiej. Więźniów sumienia w Białorusi umyślnie trzyma się w niehigienicznych, poniżających warunkach, naruszając przy tym ustalone normy więzienne. Cele są przepełnione: ludzie zmuszeni są spać na gołej podłodze – bez materacy i pościeli. Nie ma wentylacji i ogrzewania. Odmawia się im spacerów i nie przekazuje paczek oraz listów od bliskich. Ale poetycki reportaż – to przede wszystkim świadectwo moralnego sprzeciwu przeciwko odczłowieczeniu, świadectwo o sile ducha niezłomnych Białorusinów.

*

Dla mnie najważniejszą rzeczą minionego roku były nie masowe protesty, a sama niezwykła etyczna solidarność całego społeczeństwa, dzięki której był możliwy tak długotrwały i silny sprzeciw. To nie było zwykłe przeciwstawienie się opozycji politycznej nielegitymizowanym władzom, ale prawdziwa walka dobra ze złem. To, w czym Białorusini się zanurzyli w sierpniu 2020 roku, można nazwać katastrofą, ale odczuwali przy tym niezwykłą pełnię życia. Tak wiele było zdziwienia i piękna, i niepodrabialnego szczęścia.

*

to najszczęśliwszy czas
w moim życiu
mówi
jest jak życie po śmierci
samo życie zamiast
śmierci
tego się nie da objaśnić
i też nie trzeba
nie sposób było przewidzieć
nie sposób nie przyjąć
natychmiastowo
że idziesz pomiędzy martwymi domami
a tu nagle zmartwychwstanie
że właśnie trwa zmartwychwstanie
wokół wychodzą ludzie z martwych domów
powstają z grobów i idą idą
zdumione tłumy idą
i chmary chmary żywych
śmieją się i płaczą śpiewają i tańczą
jak nieśmiertelni
jak na martwych krzewach wykwitają pączki
jak przestrzeń kąpie się w chmurze
szkarłatnych i białych kwiatów
jak pszczoły brzęczą i upijają się
ciężkim upajającym pyłkiem
jak oni się kochają
jak nikt nigdy
w moim życiu
mówi
(Dmitrij Strocew, 21 listopada 2020)
Przeł. Agnieszka Sowińska

Urodziłem się w 1963 roku w Mińsku i mieszkam w tym mieście do dziś. Na koncie mam szesnaście tomików poetyckich. Z wierszy napisanych w 2020 roku w imieniu uczestnika wydarzeń powstał tomik „Białoruś wywrócona” („Беларусь опрокинутa”). Wiersze z tego cyklu publikowałem na Facebooku, następnie były od razu tłumaczone na kilka języków, prawie w całości zostały przełożone na język polski. W 2021 roku tomik został wydany w Szwecji. Taki był światowy odzew na białoruską transformację. „To najszczęśliwszy czas…” to mój najważniejszy wiersz całego zeszłego roku. Szczęście, z natury swojej, nie jest tożsame z poczuciem komfortu i bezpieczeństwa. Szczęście jest wtedy, gdy jest i ból, i radość. Ból, że podczas marszu zatrzymano półtora tysiąca osób. Radość, gdy do kolegi przychodzi list od syna, więźnia politycznego.

*

Wiersz Nasty Kudasevej został napisany już w 2021 roku, rok po rozpoczęciu etycznego protestu w Białorusi. Nielegitymizowane władze rozpędzają się w okrucieństwie – skazują na niepojęte wyroki aktywistów społecznych, likwidują media i organizacje pozarządowe, prześladują sportowców i działaczy kultury – ale nie przywróciły i nie przywrócą już lojalności większości narodu. Społeczeństwo nie oniemiało z bólu, oddycha pełną piersią, zachowuje twarz i godną postawę pośród cierpienia.

Patrz, ile żyć mnie przemierza! Patrz, jak we mnie
wszechświaty płoną rozkoszą nienasyconą!
To ja szarżuję rozjuszonym dzikiem, to ja biegnę dorodnym jeleniem
to ja śpię na brzegu Ładogi nerpą lśniącą. 
Patrz, patrz – leżę orzeszkiem pod syberyjskim cedrem.
Kosmatym kokosem wygrzewam brzuszek w upalnej Ghanie…
To ja nad gajem udmurckim wołam boga imieniem „Inmare”…
Na północ niedostępną zorzę niosę ukochanej.
Tylko tam, gdzie sierpień nakręca zboża na papiloty,
gdzie bociany nad ojczyzną moją ukrywają swój płacz,
gdzie panuje milczenie i strach,
tam nie patrz.
To
otwarta rana
(27 sierpnia 2021)
Przeł. Agnieszka Sowińska

Nasta Kudasava jest poetką i tłumaczką. Urodziła się w 1984 roku w Rogaczowie w obwodzie homelskim. Jest autorką czterech tomików poetyckich, laureatką nagrody Białoruskiego PEN Klubu „Książka roku 2016” za tomik „Moje niewymowlę” („Маё невымаўля”), nagrody Prozracznyj Eol (2018), nagrody literackiej imienia Michasia Strielcowa (2021) oraz laureatką pierwszego Festiwalu Uladimira Korotkiewicza (2019). Mieszka w Rogaczowie. Nasta naśladuje intonację i sam głos Larysy Hienijuš, białoruskiej poetki, która jako obywatelka Czech po II wojnie światowej została porwana w Pradze przez funkcjonariuszy NKWD i wywieziona do ZSRR. Przeszła GUŁag, następnie mieszkała pod nadzorem w miasteczku Zelwa, cierpiała nędzę, ale do końca życia nie przyjęła radzieckiego obywatelstwa. Nasta Kudasava naśladuje jej płacz nad stratowaną i zbezczeszczoną ojczyzną, jej dumę nieujarzmionej Białorusinki i jej wizję godnej przyszłości swojego kraju: „Celem moim jedynym / i serce nie zadrży mi / jest życie dla Białorusi / Bez niej już lepiej nie żyć” – pisała Hienijuš.

*

Białoruski poetycki tekst 2020, a teraz także i 2021, roku rozpoznaje się w klasycznych głosach, wśród których jest i Michaś Čarot, i Natalla Arsieńnieva, i Larysa Hienijuš, znajduje nowe środki wyrazu, by wypowiedzieć szczęście i zdumienie, a także męstwo – by dawać świadectwa. Jest pisany przez tych, którzy dziś ryzykują i zostają w domu, a także przez tych, którzy zmuszeni byli wyjechać, oraz tych, którzy, niestety, trafili do więzienia – przez nich wszystkich pisany jest jednym głosem. Pisany jak jeden tekst.

Przełożyła Agnieszka Sowińska

Opublikowano w ramach linii projektowej „RAZAM-RAZEM-ZUZAM” z przekazywanych przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec.

Logotypy AA, CSC i FWPN

Projekt dofinansowany przez:

Logo Instytutu Goethego