Pola życia

Katarzyna Tórz

W projekcie „x-apartments” uczestnicy-widzowie, według wyznaczonej w danej dzielnicy trasy, odwiedzali kolejne stacje-mieszkania. W każdym z nich niewielka grupa gości była konfrontowana z zaaranżowaną sytuacją

Jeszcze 5 minut czytania

„x-apartments”. Kuratorki: Stefanie Peter, Anne Schulz, Joanna Warsza, idea: Matthias Lilienthal, producent: Nowy Teatr, kierownik produkcji: Zuza Sikorska. Produkcja: NOWY TEATR Warszawa we współpracy z Hebbel-am-Ufer w Berlinie, przy wsparciu Fundacji Deutsche Klassenlotterie i Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec.


Niektórzy przemieszczając się po mieście o zmierzchu, lubią patrzeć w okna mieszkań już rozświetlonych zapalonymi lampami, a jeszcze nie zasłoniętych. Można wtedy zobaczyć kawałek ściany, postać lokatora, czasem szczegół – mebel, sytuację, wzór na ścianie, roślinę. Przez chwilę anonimowa przestrzeń kryjąca się za prostokątem okna zyskuje tożsamość, indywidualność. Dziwimy się, że oddalone od siebie o kilkadziesiąt centymetrów zaludnione komórki mieszkalne, są tak skrajnie różne, naznaczone indywidualnym piętnem lokatora, jego historią, gustem, możliwościami.

Podobne zdziwienie i wyzwolenie instynktu odkrywcy rozbudził projekt „x-apartments”, w którym według wyznaczonej w danej dzielnicy trasy, uczestnicy-widzowie odwiedzali kolejne stacje-mieszkania. W każdym z nich niewielka grupa gości (2-4osoby, czasem tylko 1) była konfrontowana z zaaranżowaną sytuacją. Miały one różny charakter. Czasem były rozmową z artystą, którego polem działania była dana przestrzeń, czasem performatywnym zdarzeniem poddającym w wątpliwość zwyczajową, bierną i bezpieczną rolę obserwatora. Wyzyskiwały niezwykły splot okoliczności – połączenia intymnej sytuacji zindywidualizowanego wejścia w czyjąś prywatną przestrzeń, artystycznej interwencji na pograniczu kreacji i alternatywnego przetwarzania sytuacji dokumentalnej, jaka miała miejsce przy każdym – wyjątkowym międzyludzkim spotkaniu – i tym, jak oddziaływało to na pozbawionego broni dystansu i anonimowości widza. Przy okazji każdej interwencji między uczestnikami zdarzenia – widzami, artystami oraz koordynatorami akcji – rodziły się mikrorelacje, krótkotrwały bliski kontakt, który zastępowany był przez emocje i wydarzenia oczekujące na kolejnym przystanku szlaku „x-apartments”.

Mokotów

Stacja pierwsza. Ulica Puławska (róg z Rakowiecką)
Jesteśmy we dwie. Zgodnie ze wskazówkami wchodzimy do bramy, gdzie namierzają nas tajniacy. Szukamy właściwego mieszkania, kluczymy po korytarzach ostatniego piętra kamienicy, wreszcie kartka – to tu. Zapraszamy, prosimy o zdjęcie butów. Tak też czynimy, delikatnie wchodząc do mieszkania, szanując to, że ktoś nas gości, w oczekiwaniu na Zdarzenie. W dużym pokoju, którego okna wychodzą na biurowiec powstały na miejscu niegdysiejszego kina Moskwa, ma miejsce rekonstrukcja. Pomiędzy dwoma mężczyznami toczy się rozmowa w niezrozumiałym języku. Próbują się do czegoś przekonać. Obserwujemy wypreparowaną inscenizację posthistorii – mówioną od tyłu historyczną wymianę zdań pomiędzy Jackiem Kuroniem a Tadeuszem Konwickim, która odbyła się w tym właśnie mieszkaniu 29 lat temu, 31 stycznia 1981 roku. Rozmowa toczyła się przy wielu świadkach – uczestnikach ówczesnej towarzyskiej sytuacji. Pod tym adresem w latach 1976-1979 mieścił się Salon Niezależnej Kultury (Salon Walendowskich). Te ściany zapewne wiele słyszały i widziały.

Fot.  Nowy TeatrMy obcujemy dziś z przetworzoną namiastką tamtego sporu. Poinformowano nas o historii, czujemy symbolikę, przez małą lornetkę-wizjer widzimy slajd przedstawiający reklamę filmu „Czas apokalipsy” – granego wówczas w kinie Moskwa, który umieszczony jest na współczesnym budynku. Po latach zdjęcie, które z balkonu mieszkania zrobił Chris Niedenthal, stało się legendą – czymś więcej niż wizualnym komentarzem do tamtej sytuacji. Teraz pozostaje nam nałożyć na siebie dwie reprezentacje – tworzy się trzecia jakość, wspomnienie czegoś nieznanego, implementacja fikcji w kontekst realnego doświadczenia tu – w tym mieszkaniu, teraz – z tymi aktorami i nami, po latach, w przestrzeni próby reinkarnacji mitu.

Artystka: Agnieszka Kurant
Współpracownicy: Mariusz Bulski, Bartek Chyż, Matylda Damięcka, Maciej Gruszczyński, Gabriela Krysińska, Bartek Magdziarz, Jakub Małecki, Jarosław Szczepaniak
Asystentki: Kasia Błażejewska, Agata Krysińska

X-Apartments

W 1986 roku w Gandawie miała miejsce wystawa Jana Hoeta „Chambres d’Amis“, w której kolekcja miejscowego muzeum została rozproszona po domach prywatnych na czas remontu gmachu instytucji. Wybrany obraz Van Gogha można było wypożyczyć, zawiesić w salonie i udostępniać ‘zwiedzającym’ w określonych porach i godzinach. Matthias Lilienthal, dyrektor Hebbel Theater, zaproponował, aby zamiast materialnych obiektów, zwiedzanie mieszkań opierało się o przeżycie konkretnego doświadczenia zainscenizowanego przez artystów. X-Apartments to projekt, w którym widz spaceruje według ustalonej trasy w kilku mieszkaniach w wybranej dzielnicy miasta. W każdym z nich artyści, z udziałem lokatorów lub bez nich, aranżują dziesięciominutowe sytuacje w oparciu o antropologię codzienności i ekonomię doświadczenia. Dramaturgię spektaklu budują poszczególne sekwencje.

Stacja druga, Ulica Puławska 37
Kawałek dalej, po przeciwnej stronie Puławskiej, docieramy do dawnej siedziby Teatru Nowego, byłej przestrzeni Galerii Off, obecnie kas Nowego Teatru. Czekamy na swoją kolej. Wchodzimy.
Za szybą człowiek na szpitalnym łóżku, podłączony do aparatury, odizolowany od nas – widzów/podglądaczy. W pierwszej chwili nie jest jasne czy jest to na pewno aktor, może tylko dobrze przygotowany na tę teatralną okoliczność manekin. Nawet komunikacja między nim a nami przebiega w osobliwy sposób – słyszymy jego głos w słuchawkach, możemy mówić do mikrofonu tekst wyświetlany na ścianie. Tylko pod koniec możemy improwizować i dodać coś od siebie. Bez pewności, że usłyszał. W ciągu kilku minut zanurzamy się w onirycznej narracji istoty będącej pomiędzy światami, nieprzynależnej jednoznacznie do żadnej ze znanych nam sfer bycia.

Artyści: Krzysztof Warlikowski, Małgorzata Szczęśniak
Współpracownicy: Magda Hueckel, Bartosz Maryna
Asystentka: Magda Grabowska

Stacja trzecia. Ulica Puławska 24 A
Interakcja i pytania już na klatce schodowej. „Kiedy ostatni raz widziałeś się z rodzicami?”; „Czy uważasz, że to co otrzymałeś od rodziców możesz przekazać dalej?”. Posłusznie odpowiadamy. Również my chcemy się dobrze wywiązać ze swojej roli. Chcemy, aby ktoś miał z nas pożytek? W środku, w ładnym przestronnym mieszkaniu, wita nas pole małych papierowych domków. Tworzą aleje i skupiska, odzwierciedlając układ rodzinnego miasta artysty. Domki są pokolorowane przez dzieci siedzące nieopodal i produkujące nowe wzory. Mamy wybrać dowolny budynek i poznać jego historię. Tutaj mieszkała moja ciotka, tu bardzo gruby mężczyzna. To cmentarz niedaleko kościoła. Nie wiemy do końca, czy wszystko to prawda. Czy te historie rzeczywiście się wydarzyły a ludzie naprawdę istnieli? Jak wyglądałby nasz kawałek miasta, dzielnicy? Kiedy ostatnio się zastanawialiśmy nad opowieściami ludzi, od których dzieli nas cienka ściana? Ta bezpretensjonalna instalacja, do obejrzenia której jesteśmy na chwile zaproszeni, nie poucza, pozwala jednak spojrzeć na nasze życie z góry, jak na model, w który możemy wpisać bardzo różne treści, dowolnie go przetwarzać i konfigurować.

Artysta: Martin Clausem (Two Fish)
Współpracownicy: Anna Maliszewska z rodziną
Asystentka: Ula Sławiec

Fot. Nowy TeatrStacja czwarta. Ulica Puławska 24B
Przemieszczamy się kawałek dalej, do sąsiedniej bramy. Kolejne zapoznawanie się z przestrzenią, przelotna znajomość. W dwupoziomowym mieszkaniu Tomasz Knapik na żywo czyta listę dialogową do „Egzorcysty”, którego oglądamy w tym samym czasie w telewizorze. Dziwna sytuacja – zwielokrotnionej sztuczności, zarazem niezwykle bliskiego kontaktu z narracją-kliszą, wyciętym fragmentem, gdy lekarze próbują poddać opętaną dziewczynkę operacji mózgu, a chwilę potem widzimy ją podczas ataku. Powstaje dyskomfort – co właściwie robimy w tym opustoszałym, nieoświetlonym mieszkaniu, skąd powaga lektora – jaką odgrywa rolę w tym zdarzeniu? Koniec. Dyskretny znak od chłopaka-opiekuna tej stacji każe nam iść dalej.

Artystka: Tal Sterngast
Współpracownicy: Jerzy Jakubowski, Tomasz Knapik
Asystenci: Michał Płaczek, Agnieszka Skrzypek

Stacja piąta. Ulica Belgijska 2A
Do tego budynku chciałam zajrzeć od dawna. A zwłaszcza do mieszkania z tarasem. Kamienica na samym końcu/początku ulicy, usadowiona na skarpie. U jej podnóży rozciąga się Park Morskie Oko. Pukamy. Ze środka emanuje chaotyczna atmosfera przedświątecznej życzliwości i zamieszania. Wchodzimy w tę konwencję i robimy to, o co jesteśmy proszone – wspólnie z gospodarzami i innymi gośćmi przygotowujemy mieszkanie do Wigilii. W międzyczasie rzut okiem na taras, księgozbiór, ogólna ocena. Na chwilę weszłyśmy w środek sytuacji rodzinnej. Na ile jest wykreowana? Może to pozór, że zdarzają się inne – „naturalne” i „spontaniczne”? Tutaj można tylko czegoś zasmakować, obejrzeć, chwilę porozmawiać. Bycie widzem wiąże się z przywilejami ale także ogranicza – zamyka w roli zaciekawionego obserwatora.

Artyści: Ballady i Romanse
Współpracowniczki: Marta Lewandowska, Grażyna Kobiałka
Asystentka: Marianna Wybieralska

Stacja szósta. Ulica Puławska 63
Cofamy się na róg Puławskiej i Belgijskiej. Do mikroskopijnego mieszkania zaprasza nas jego właścicielka. W środku prosto urządzone wnętrze, chaotycznie poprzypinane do ściany zdjęcia, pocztówki. Migawki wspomnień. Za ścianą wyje Puławska. Krótki zatłoczony performance ruchowy – trzech aktorów. W prostym układzie choreograficznym próbują się ze sobą skomunikować. Nagle zasłaniają okno roletą, pokój ogarnia mrok, duszność. Wyciągają maszty z flagami. Jeszcze w małej kuchni-korytarzyku aktorka przemawia do nas potokiem słów. Kim jesteś i po co tu przyszedłeś? W tym samym czasie właścicielka mieszkania zastyga w bezruchu. Wymownie milczy, wycofuje się. Mój wzrok spoczywa na detalach – pudełku od herbaty, dywanie, skrawku czegoś. Jednocześnie jestem zbyt blisko, aby okazać zakłopotanie i niezrozumienie. Wchodzę i wychodzę. Żegna mnie twarz gospodyni, przyklejona do szyby windy. Jadę dalej do ostatniej mokotowskiej stacji.

Artysta: Yorgos Sapountzisa
Współpracownicy: Anna Ziemba-Michałowska, Karolina Porcari, Maciej Wyczański
Asystentka: Gosia Błażejewska

Stacja siódma. Ulica Goszczyńskiego
Zaznaczoną na mapie willę odnajduję sama. W pojedynkę też uczestniczę w oglądaniu mieszkania zlokalizowanego na parterze. Prowadzi mnie głos Renate Jett, który słyszę w słuchawkach i nawet nie przyjdzie mi do głowy sprzeciwić się i skręcić w inną stronę. Zaglądam do każdego pomieszczenia i kontempluję je przez określoną w scenariuszu chwilę. Wnętrze wygląda jak po prywatnej apokalipsie – opuszczone wiele lat temu, jakby nieodwołalnie. Patrzę na meble i zastanawiam się, kim był ich właściciel. Wielka kuchnia, kominek, obszerna łazienka. Solidne meble przykryte kurzem, pajęczynami, nieobecnością. Ta przestrzeń ma wiele do powiedzenia. Ale do dłuższej rozmowy raczej nie dojdzie. Pozostaje wrażenie melancholii pośmiertnej wizyty. Wychodzę. Koniec trasy. Wracam na swoją prywatną stację, położoną parę przecznic dalej. Ciekawe, do jakiego projektu by się nadała.

Artyści: Jan Duszyński, Wojciech Puś
Współpracowniczka: Renate Jett
Asystentka: Paulina Krajnik

Mirów
Po kilku dniach decyduję się na drugą wyprawę – po nieznanym mi bliżej Mirowie. Grono współuczestników powiększa się. Wyruszamy we czwórkę.

Fot. Nowy TeatrStacja pierwsza. Hala Gwardii. Club Real
Z miejsca zbiórki przemieszczamy się nieopodal. Na poddaszu hali mieści się klub bokserski, trwa właśnie nabór roczników urodzonych w połowie lat 90. Wspinamy się po schodach, dzielimy na podgrupy. Najpierw krótki trening – skakanka, nauka podstawowego ruchu – zakończonego ciosem w worek treningowy. Fascynująca sceneria – miejsce, które żyje swoim utajonym życiem, jakby czas zatrzymał się tu wiele lat temu. Poszarzałe korpusy płóciennych manekinów, proporce na ścianach, medale i puchary. Po paru minutach zmiana warty. Przechodzimy do pokoju obok, aby porozmawiać przez chwilę z głową aktora leżącą na biurku niczym kolejny obok telefonu obiekt. Może to głowa prezesa? Albo dewelopera? Głos każe mi podejść do pulpitu i zabrać narysowany na serwetce plan inwestycyjny. Co o nim sądzę? Jaka jest moja propozycja na zagospodarowanie tego terenu? Może centrum kulturalne? Bullshit. W atmosferze napięcia i niezrozumienia opuszczamy klub.

Artysta: Christoph Theussl
Współpracownik: Michał Górski
Asystentka: Matylda Kwiatkowska

Fot. Kasia TórzStacja druga. Ulica Jana Pawła 26
W jednym z setek (tysięcy?) mieszkań nieprawdopodobnego bloku- „mrówkowca” czeka na nas doradca. Pan Andrzej Bogusz zadaje rundę pytań – kto jest kto, czym się zajmujemy, czy kiedykolwiek mieliśmy wypadek samochodowy. Bada nasze zapotrzebowanie doradcze. Opowiada o życiowych zakrętach, zdarzeniach losowych. W płynnej, profesjonalnej przemowie typowej dla akwizytorów lub konsultantów, próbuje nas zachęcić i poznać. Czas tego spotkania odmierza przesypujący się piasek w dużej klepsydrze. Nasza rozmowa trwa dwa takie cykle. Na koniec otrzymujemy wizytówki (także dla naszych znajomych) oraz formularze, które pomogą nam zorientować się w sytuacji. Niestety, musimy wychodzić, w korytarzu czekają kolejni klienci. Rytuały doradcze, usługi planowania życia, szukania najbardziej racjonalnych ekonomicznie i emocjonalnie rozwiązań, dostępne są na każdym rogu miasta. Czy i ta branża ma swój underground?

Artysta: Tomek Saciłowski
Współpracownik: Andrzej Bogusz
Asystent: Tymek Bala

 

 

Fot. Kasia Tórz

Fot. Kasia Tórz

Stacja trzecia. Ulica Chłodna 20
Wdrapujemy się na ostatnie piętro pięknej przedwojennej kamienicy. Obszerne, kilkupokojowe mieszkanie, całkowicie pozbawione mebli i śladów zamieszkania. Wyjątkiem są poprzyczepiane gdzieniegdzie zdjęcia i plany ewakuacji/kryjówek Żydów w czasie wojny. Jest jeszcze odróżniający się od reszty sterylnie biały pokój o powierzchni kilku metrów kwadratowych, w nim biały stół nakryty białym obrusem i zastawą. To przestrzeń niewinności, model normalnego Miejsca, spełniającego funkcje, odpowiadającego potrzebom, a jednocześnie naznaczonego pustką i martwotą. Wrażenie ładu potęguje atmosfera opuszczenia i degradacji pozostałego terytorium – mieszkania naznaczonego traumą nieobecności i wygnania. Do ostatniego momentu liczę na to, że kogoś tu spotkam, trafię na namiastkę życia. Nic takiego jednak się nie dzieje. Przestrzeń ukrycia/ucieczki wygnała wszystkich. Pozostaje projektowanie w wyobraźni sytuacji przeszłego życia, współtwórców, mieszkańców tego domu.

Showcase Beat Le Mot
Asystent: Filip Jaremko
Konsultacja: Marta Pietrzykowska

Stacja czwarta. Ulica Żelazna 64
Trwa odkrywanie Mirowa. Tym razem trochę błądzimy – życzliwi przechodnie rozpoznają w nas grupę z mapkami i kierują do odpowiedniej bramy. Musimy czekać. Obserwujemy gołębie, obdrapaną ceglaną elewację i umiejscowiony w podwórzu zakład stolarski, który prawie się rozpada. Wreszcie sygnał, że możemy wejść. Pomysł na sytuację: improwizacja w rozmowie. Zapoznajemy się z właścicielem oryginalnego mieszkania, którego każdy kawałek jest czymś udekorowany. Wokół gęsto od figurek, własnoręcznie wykonanych płaskorzeźb, makatek. Kuchnia, pokój z antresolą, drewniane belki pod sufitem. W czasie gdy my – goście – z zainteresowaniem się temu wszystkiemu przyglądamy i tworzymy na własny użytek obraz gospodarza, inny mężczyzna przenosi coś w pudłach i burzy dotychczasową strukturę rozmieszczenia przedmiotów. Musimy się spieszyć. Do zobaczenia kiedyś?

Fot. Nowy TeatrArtysta: Roland Ross
Współpracownik: Zbigniew Brym
Asystentka: Kasia Kapuścińska

Stacja piąta. Hotel Hilton
Chyba nikt z nas nie był tu aż tak głęboko w środku. Powitalny hall przypomina lotnisko, eleganckie windy bezszelestnie dostarczają nas prawie na sam szczyt. Z okien apartamentu rozciąga się imponujący widok na całą Wolę – także tereny nieopodal, pole aktywnego działania deweloperów, mnożących nowoczesne osiedla i biurowce. Z góry widać szczególnie wyraźnie, jak bardzo przytłaczają one swoim rozmachem i banalnością oryginalną architekturę tej dzielnicy. Nasza uwaga koncentruje się jednak na małym kawałku tego terenu. Przez lunetę patrzymy na roślinę – dowód na skuteczność oraz sens filozofii działania Miejskiej Partyzantki Ogrodniczej. Siedząc na wygodnych kanapach, słuchamy błyskawicznego wykładu o historii tego ruchu i naszym możliwym – spontanicznym i oddolnym – w nim udziale. Na zachętę otrzymujemy kulkę – suchą grudkę ziemi z różnymi nasionami, gotową do posadzenia w dowolnym miejscu. Wyposażeni w roślinną amunicję opuszczamy hotel i przemieszczamy się na kolejną stację.

Urban Guerilla Gardening / Miejska Partyzantka Ogrodnicza
Asystent: Jakub Matraszek

Stacja szósta. Ulica Łucka 14
Ciasny korytarz prowadzi nas do mieszkania, które wygląda jak pobojowisko. Mamy kilka minut na znalezienie ukrytych w masie przedmiotów pieniędzy – w sumie, jak informują organizatorzy – kilka stów w banknotach. Ponieważ akcja trwa od paru dni, mieszkanie jest pogrążone w całkowitym bałaganie. Porozrzucane rzeczy tworzą warstwy i skupiska. Nasza początkowo defensywna postawa – delikatne rozglądanie się i zakłopotanie – przeradza się w ambicjonalną chęć odniesienia sukcesu. Działamy jednak w sposób niezorganizowany – szukamy po omacku, kierując się impulsem – może znajdziemy coś między kartkami starej książki? Albo w kieszeni spodni? W szufladzie? Pod podeszwą brudnego trampka? Przeszukujemy te obce, nieznane rzeczy z niechęcią, ale wytrwale. Ponurą rewizję wieńczy częściowy sukces. Kolega ma w ręku 50 złotych. Znalezione? Zarobione? Zrabowane?

Artystka: Anna Witt
Asystentka: Karolina Drozd

Stacja siódma. Ulica Żelazna 43A
Kolejni intruzi. Tak się czujemy, czekając na schodkach, gdy sąsiadka (z mieszkania piętro wyżej) w szlafroku i irytacji nie może przejść dalej. W mieszkaniu wita nas pies – nieco już zobojętniały na widok kolejnych obcych, oraz właścicielka – na wstępie słyszymy uprzejme kontrolne pytanie, czy już głosowaliśmy. Mijamy kuchnię i przechodzimy do głównego pokoju – pola akcji. Jest ono niemal całkowicie zajęte przez wielki stół. Wokół niego kilka osób w ciszy, z wielką precyzją, wykonuje subtelny układ choreograficzny. W ręku nóż – jego naciskowi poddaje się chleb, następnie stanowisko z masłem, serem, pomidorem. Wreszcie finalne złożenie dwóch części w kanapkę, folia. Zawiniątko trafia do skrzynki transportującej pieczywo lub do rąk gości. Mojej grupie bardzo to odpowiada, zwłaszcza tym, którzy wybierają się dalej – na Bródno i akcję Pawła Atlthamera.

Artystki: Marysia Stokłosa, Julia Staniszewska
Asystentka: Marysia Szalewicz
Współpracownicy: Ewa Borkowska, Gokham Burcan, Monika Morawska, Janek Cybis, Kamil Machura

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).