Iwaszkiewicz
non-fiction

Zofia Król

Biografię Iwaszkiewicza Marek Radziwon zaczyna z werwą – o Ukrainie tamtych lat przeciętny czytelnik wie niewiele i opowieść pełna takich szczegółów jak zarobki buchaltera cukrownianego bardzo go cieszy

Jeszcze 1 minuta czytania

Pisanie biografii polega na zderzaniu człowieka i świata. Porównuje się losy poszczególne z szeroką historią czasu. Zestawia się bezpośrednio jednostkowość i wielość. Dobra biografia to taka, która waży pojedynczość podmiotu i prawie-nieskończoność świata w odpowiednich proporcjach. Porównuje je ze sobą tak, że jedno i wiele okazują się być nie tylko ze sobą związane, ale całkowicie sobie nawzajem niezbędne.

Oto styczeń 1918 roku. Dwór w Tokarówce. Wśród antyków i książek blady służący podaje kolację dwóm przybyszom z Kijowa: Jarosławowi Iwaszkiewiczowi i Mieczysławowi Rytardowi. Wokół rewolucja. „Wszystko to miało niebawem spłonąć” – zapisze Iwaszkiewicz w „Książce moich wspomnień”. Prywatna opowieść w samym środku przetaczającej się z łoskotem historii świata.

Marek Radziwon, „Iwaszkiewicz. Pisarz po katastrofie”.
W.A.B, Warszawa, 578 stron, w księgarniach od lipca 2010
Dobrą biografię mógłby mieć każdy byt jednostkowy – nie tylko człowiek, także zwierzę i rzecz, i myśl. Ale biografia kogoś, kto żył 86 lat, przeżył na przykład rewolucję i dwie wielkie wojny oraz kolejne fazy PRL-u, bywa szczególnie ciekawa. Tym bardziej, jeśli ten ktoś miał duży wpływ na wydarzenia oraz – co, jak wie zapewne Marek Radziwon, bywa także w pisaniu biografii poważną trudnością – sam opisywał w różnych formach swoje liczne zetknięcia ze światem, świadom ich powagi.
Marek Radziwon trzyma się chronologii. Zaczyna z werwą – o Ukrainie tamtych lat przeciętny czytelnik wie niewiele i opowieść pełna takich szczegółów jak zarobki buchaltera cukrownianego na początku XX wieku bardzo go cieszy. Alchemiczna mieszanka szczegółu i ogółu smakuje wybornie. Podobnie wartko toczy się rozdział opowiadający o latach okupacji i szczególnej roli Stawiska: noclegowni, jadłodajni, punktu kontaktowego. Iwaszkiewiczowie pomagali Żydom, przechowywali powstańców, ratowali dzieci. W kotle gotowała się zawsze posilna zupa.

Boże Narodzenie 1944. „Przy stole w Stawisku siedzieli ludzie, którzy potracili wszystko, majątki, dzieci, rękopisy, pracę całego życia, a ja najwyższym wysiłkiem woli […] musiałem być gospodarzem, nie ryczeć, nie śmiać się szyderczo, łamać się opłatkiem i bawić zebranych rozmową… żeby nie rozmyślali” – pisał Iwaszkiewicz w liście do Jerzego Andrzejewskiego.

Splot losów przekazany wedle prawidłowej receptury.

A jednak nowa biografia Jarosława Iwaszkiewicza jest biografią polityczną. Rozczaruje się więc ten, kto chciałby dowiedzieć się więcej o prywatnych losach małżeństwa, rodziny, przyjaźni pisarza. Nie dowiemy się nawet, jak poznali się Anna i Jarosław ani – co w świetle świeżo wydanych „Dzienników 1956-63” jest szczególnie odczuwalne – jak przebiegała jego przyjaźń z Jerzym Błeszyńskim. „Iwaszkiewicz. Pisarz po katastrofie” odpowiada za to całkiem dobrze na takie – zadawane od dawna w kontekście Iwaszkiewicza – pytania. Dlaczego po wojnie się zaangażował w działalność na rzecz nowego ustroju? I – dlaczego po odwilży nie zrezygnował z ugodowego tonu, choć wielu miało do niego o to pretensję? A także – dlaczego władze pozwalały mu pozostać bezpartyjnym? Po przeczytaniu książki lepiej rozumie się stosunek pisarza do polskiej tożsamości i jej związków z europejską tradycją, a także – przyczyny – choć tylko te polityczno-społeczne – zagęszczającego się coraz bardziej na kolejnych kartach „Dziennika” pesymizmu i rozpaczy ostatnich lat.

Niestety, wypełniające całą część środkową książki rozdziały o udziale pisarza w życiu polityczno-artystycznym (nierozłącznie) PRL-u bywają niekiedy nudnawe. Niekończące się listy uczestników zebrań, sygnatariuszy listów, wypowiedzi w kwestiach tych i owych, najeżone skrótami, datami, nazwiskami, nie pomagają lekturze Brakuje niekiedy spojrzenia z zewnątrz, zmiany perspektywy, odwrócenia na opak.

Jedynymi przerywnikami są w tych fragmentach powtarzające się jak refen ciągi retorycznych pytań: czy wiedział? czy musiał? dlaczego chciał? Pomaga to wszystko zapewne lepiej zrozumieć skomplikowany splot czasów. Ale Iwaszkiewicza – niekoniecznie. Brakuje mimo wszystko opowieści o twórcy. Ukryte źródła jego przekonań i działań politycznych – bo jedno z drugim niekoniecznie szło w parze – być może tkwią nie tylko w streszczonej pobieżnie prozie, ale także głębiej i w sposób mniej oczywisty – w poezji. Ta praca jeszcze na kogoś czeka.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).