Po reportażowej opowieści z Jakucka i nagrodzonym Silesiusem tomiku wierszy „Nauka o ptakach” Michał Książek wybrał się w pieszą podróż Nadbużanką, drogą numer 816, która biegnie wzdłuż wschodniej polskiej granicy. Nie jest to ani reportaż, ani wiersze, ale coś dokładnie pomiędzy. Skrzętnie zapisywany, choć surowy materiał na tomik poetycki, albo przeciwnie – reporterska opowieść, która jednak nie ma ambicji uchwycenia najbardziej istotnych elementów z mijanego krajobrazu, ale pozwala sobie na swobodne łapanie tylko tego, co bezpośrednio objawia się oczom i uszom wędrowca. Książek zestawia fenomenologię, naukę o patrzeniu, z fenologią, nauką o obserwowaniu zachodzących w przyrodzie zmian. Równoległe zastosowanie obu metod – na przykład na polach między Grabarką a Mielnikiem – tworzy rodzaj nowej formy literackiej, terenowych notatek z przesuwającego się w rytm kroków pola widzenia. Wbrew temu, co autor pisze na skrzydełku okładki, nominowana do nagrody im. Kapuścińskiego „Droga 816” nie przypomina jednak pieśni wyśpiewywanej przez podróżnika na wzór plemion koczowniczych, nie zawiera stałych rytmów; to raczej wolna, pozbawiona ograniczających reguł improwizacja.
Dziesięć kilometrów od granicy z Białorusią i parędziesiąt na północ od Terespola, gdzie kończy się Nadbużanka, pod wsią Kleszczele wędrowiec budzi się o poranku na ławce pod wierzbą. Dwa winniczki jedzą śniadanie, trzeci wchodzi na śpiwór i swoim ciałkiem go „skleja z resztą widoku”. Dzięki winniczkowi udaje się na chwilę osiągnąć to, co jest celem całej wyprawy Michała Książka – wejście w widok, wtargnięcie patrzącego w to, co widziane. Jak na obrazie trompe l’oeil chodzący po śpiworze skorupiak podkreśla przynależność tego elementu do całości kadru. A może właśnie tylko tę przynależność fałszuje – jak fałszuje ją XV-wieczna mucha dorysowana na ramie obrazu. Próba wklejenia się w widok pozostaje w każdym razie jednym z zasadniczych celów samej wędrówki i jej zapisu, z którym mamy jako czytelnicy do czynienia. „Widok” określa tu nie tylko krajobraz czy horyzont, ale i to, co poza dostępną perspektywą, w „głębi”. To u Książka podstawowa kategoria widzenia i wszelkiego obcowania z zewnętrznym światem.
Michał Książek, „Droga 816”.
Fundacja Sąsiedzi, 176 stron,
w księgarniach od października 2015Podobnie było w tomiku „Nauka o ptakach” – w jednym z wierszy „na dnie widoku” spoczywa wędzona ryba, w innym gil jest „czerwonym łepkiem szpilki/ na której wisi widok” – a także w „Jakucku”, gdzie widok, na przykład miejsca niegdysiejszego gospodarstwa zesłańca syberyjskiego, Wacława Sieroszewskiego, ma nie tylko swój stan teraźniejszy, ale i skomplikowaną, odkrywaną warstwami „archeologię widoku”. Znaleziono nóż, który kiedyś utkwił w szczelinie podłogi, fragmenty filiżanek; w miejscu, gdzie kiedyś był przytulny kąt izby, przebiega teraz polna droga. Rozmaite rzeczy i zjawiska pojawiają się w opisywanej przez Książka Jakucji w „kącie”, „prostokącie”, „w dole”, „zakamarkach widoku”, a znalezione w lesie tropy okazują się jego „ozdobą”. Widok jest całym światem, a w każdym razie wszystkim, co z niego dane – do obserwacji i do opisu. Określony jakuckim słowem köstüü, daje piszącemu i patrzącemu wrażenie panowania nad terytorium, podobnie jak mapa.
Na początku „Jakucka. Słownika miejsca” zamieszczono mapę całego regionu, a na końcu dokładne zbliżenie – ulice miasta Jakuck u brzegów Leny. Z kolei odwzorowana na wewnętrznej stronie okładek „Drogi 816” mapa jest niestety bardzo niewyraźna, jednak posługując się przywoływanymi nazwami, możemy prześledzić na innej każdy prawie etap wędrówki. Mapa zajmuje obok widoku naczelne miejsce w hierarchii Książka, nie tylko umożliwia panowanie nad terytorium, ale również bywa w stosunku do niego nadrzędna. Nie jest tu pustym znakiem, zastępstwem, czy jak u Borgesa – czy Houellebecqa – rodzajem symbolu, ośrodkiem przypowieści, ale raczej alternatywnym terytorium, bardzo konkretnym, które uzupełnia i dookreśla to, po którym się stąpa. Śledzić wędrówkę palcem na mapie to jak wejść na pagórek i rozejrzeć się w topografii okolicy – wspomniane wrażenie panowania nad terytorium bierze się ze złudzenia, że przestrzeń jest pod kontrolą: widzialna, dostępna i mierzalna gołym okiem. Ciało wędrującego zamienia się w napędzany rytmem kroków precyzyjny mierniczy aparat, wyłapuje odgłosy ptaków, zapachy, bada kąt padających na długi nos i uszy promieni słonecznych, maca wszystkimi zmysłami kształty otoczenia. A kiedy lewa noga jest dłuższa, idącego znosi nieco na prawo, w stronę granicy. Modelem idealnym ciała dostosowanego do badania świata okazuje się ciało gąsienicy, która poruszając się, krocząc w sobie właściwy sposób, mierzy zarazem nieustannie odległość, dymensję świata, od głowy do końca ogona, i znowu, i znowu – być może z ambicją zmierzenia całego obwodu Ziemi.
„Przystanąłem na progu odległości, żeby uchwycić moment jej naruszenia. Przypominało to sus przez rów albo skok przez główkę i wymagało pewnej odwagi. (…) Droga biegła, kierunek prowadził, a odległość była nieruchoma. Odepchnąłem się od tyłu i jakoś poszło” – pisze Książek już w trzeciej z prawie stu notatek, które składają się na „Drogę 816”. I dopowiada w kolejnej: „Droga biegła, a ja szedłem. Interesował mnie każdy z wymiarów istniejących w przestrzeni i czasie. Parametry przedmiotów, drzew i nieba. Cała ukryta w widoku dymensja: długości, szerokości, wysokości i odległości, obwody i głębokości. (…) Drogę mierzyłem to krokami, to oddechem”. Człowiek, zupełnie inaczej niż nieustraszona gąsienica, musi zwykle podejmować szczególny wysiłek, żeby odległości świata nie tylko mierzyć i przemierzać, ale na początek w ogóle umieć tak pobudzić zmysły, żeby je zauważyć. Książek jednak, krocząc w swojej wędrówce wzdłuż granicy, znajduje się w stanie nieustającego pobudzenia i zamienia się właściwie w człowieka gąsienicę – każdy jego ruch zmierza do lepszego cielesnego obmacania miejsca. Krokiem, oddechem, ale także za pomocą jeszcze mniej standardowych narzędzi mierniczych. Okolica na przykład to przestrzeń, która sięga tam, skąd słychać szczekanie psów pod chatami; miarą odległości do Zosina stają się ważne punkty wymienione przez spotkaną staruszkę; z kolei miejsca, gdzie były obórki czy kurniki, łatwo rozpoznać po obecności bzu czarnego i pokrzyw, które lubią wysokie stężenie azotu. Intensywne miejsca w przestrzeni powołują do istnienia także rosnące przy drodze szeregi wiązów, czy stare świerki z obwisłymi gałęziami, pod którymi można schronić się przed deszczem.
W wyznaczaniu granic miejsca i przemierzaniu, obmierzaniu okolicy istotną rolę odgrywa też różnica między ciepłem i zimnem. Rozciągnięciem termicznej granicy własnego ciała, jego cieplnym przedłużeniem, jest wnętrze izby w czasie deszczu i zimna, a latem staje się nim cały widok. Można spać na przystanku i pod drzewem, to czas bycia w świecie „na krzywy ryj”. Znacznie łatwiej wtedy o sklejenie z resztą widoku, ciepło działa pod tym względem podobnie jak winniczek na śpiworze.
„Jakuck”, książka pozornie tak różna od „Drogi 816”, naładowana informacjami i reporterskimi opowieściami, był już świadectwem tych samych obsesji Książka – poza wszechobecnym „widokiem” i wciąż powracającą kwestią mapy dotyczy to także właśnie analizy ciepła i zimna. W Jakucku, w środku syberyjskiego mrozu, warunki do badania granicy, jaka przebiega pomiędzy nimi i wyznacza kontury „miejsca”, są idealne. „Jakuck” również był przede wszystkim rozmyślaniem o przestrzeni, podobnie zresztą jak analizująca głębię widoku „Nauka o ptakach”. Michał Książek jest pisarzem niezwykle upartym – trud skupienia wciąż na tych samych tematach łączy z ogromną swobodą dobierania rozmaitych literackich gatunków. Wobec rozpoczynającego się „u progu odległości” rytmu kroków mają one znaczenie drugorzędne.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).