W tomie „To” poeta ujawnia wreszcie to, co dotąd „ukrywał przed ludźmi”:
Gdziekolwiek jestem, na jakimkolwiek miejscu
na ziemi, ukrywam przed ludźmi przekonanie,
że n i e j e s t e m s t ą d.
Jakbym był posłany, żeby wchłonąć jak najwięcej
barw, smaków, dźwięków, zapachów, doświadczyć
wszystkiego, co jest
udziałem człowieka, przemienić co doznane
w czarodziejski rejestr i zanieść tam, skąd
przyszedłem.
(„Gdziekolwiek”)
Choć jeśli „ludzie” byli wcześniej uważnymi czytelnikami jego poezji, mogli odczytać tę prawdę, składając kolejne jej okruchy, które pojawiają się co jakiś czas już od pierwszego wiersza z „Poematu o czasie zastygłym”: „młody człowiek przeprowadzał badania nad istotą kształtu [...] / Chciał użyć w tym celu wszystkich pięciu zmysłów” („Opowieść”); „wszystkie kwiaty, jakie są, / Chciałbym zjeść i zjeść, jakie są, kolory” („W Mediolanie”); „moja pogoń za nieosiągalną ucztą panseksualnego obrazożercy” („Rodzinna Europa”); „jest moja ziemia, gdziekolwiek się zwrócę / [...] Bardziej od innych szczęśliwy, mam wziąć / Spojrzenie, uśmiech, gwiazdę, jedwab zgięty / Na linii kolan” („Mittelbergheim”); „moja krótkotrwałość nie ma nade mną mocy” („Haftki gorsetu”); „sprawdzam co tutaj jest trwałe” („Stół II”); „poczucie, że jestem tu tylko na chwilę” („(Otrzymane właśnie zdjęcia...)”); „byłem podglądaczem wędrownym na ziemi” („Voyeur”).
Sześćdziesiąt siedem lat później przyznaje się otwarcie – jest posłem z innej krainy.
W 2011 roku w „Dwutygodniku” spróbujemy opowiedzieć świat – a dokładniej jego wybrane fragmenty – poprzez Miłosza, oraz Miłosza – poprzez świat.
W cyklu MIŁOSZEM, do którego zaprosimy eseistów, literaturoznawców, a także młodych poetów, prezentować będziemy wycinki świata czytane poprzez Miłosza, MIŁOSZEM właśnie.
W równoległym, przeplatającym się z tamtym cyklu – MIŁOSZA – spróbujemy natomiast – przeciwnie – pokazać poetę poprzez jego, MIŁOSZA, świat, świat szczegółu: tym razem wiewiórka, źdźbła trawy, lis będą naszymi przewodnikami. W mowie noblowskiej Miłosz przywołał jedną z ulubionych książek swojego dzieciństwa – „Cudowną podróż” Selmy Lagerlöf. Bohater powieści – Nils Holgersson – odlatuje z kluczem dzikich gęsi. Podróżuje wysoko nad ziemią, ogarnia ją z góry, ale zarazem widzi ją w każdym szczególe. Wedle Miłosza ta sytuacja może być metaforą powołania poety. Nie bez powodu jego ulubioną figurą poetycką stała się synekdocha – pars pro toto.
Miłosza określa się mianem „podróżnego świata” i nie chodzi tu przecież tylko o długotrwałe życie – w Wilnie, Kalifornii i Krakowie; młody debiutant, znany poeta i stary mistrz. Ani tylko o twórczość, poszukiwania „formy bardziej pojemnej” („Ars poetica?”). Także – i przede wszystkim – Miłosz jest „podróżnym świata”, bo wszystko, co widzi, słyszy, przeżywa, przenosi właśnie w ów „czarodziejski rejestr”. To podróżnik, który przemieszczając się z kraju do kraju, z chaty do chaty, zapisuje nie tylko dzieje narodów, ludzi i miejsc, ale inwentaryzuje „noże z rogowym trzonkiem i cynowe misy” („Stół II”), zapisuje „głosy [...] / Między tubą pasty do zębów i zardzewiałą żyletką” („Gucio zaczarowany”). Podróżując szpieguje, podgląda, pożąda, pożera obrazy, bada, kolekcjonuje, aby „zanieść tam skąd przyszedł”. I dziwi się:
Wpatruję się w nią jakbym widział jej twarz po raz pierwszy.
I w niego. I w nią. Żebym ich pamiętał
W jakiej nieziemskiej strefie czy krainie? [...]
Jeżeli cały jestem tu i kroję mięso
W tej oberży nad chwiejną wspaniałością morza.
(„Stół I”)
rys. Joanna Halszka SokołowskaStruktura pytania, w jakie układają się te wersy, jest taka: dlaczego wpatruję się w nich, żeby ich pamiętać w jakiejś „nieziemskiej strefie”, skoro „cały jestem tutaj”? A więc chodzi o wytłumaczenie paradoksu – „cały jestem tutaj”, a chcę ich zapamiętać tak, jakbym cały tutaj wcale nie był, ale myślał już tylko o jakiejś „krainie”, do której trafię. Okazuje się, że właśnie dlatego, że chcę to pamiętać w innej „strefie”, „cały jestem tu”. Więcej – im bardziej chcę być w innej „strefie”, tym bardziej „cały jestem tu”. Teraz z kolei mamy sprzeczność. Pod jakim warunkiem w ogóle jest możliwe stwierdzenie: „jestem tu, aby być tam”? Otóż „tu” i „tam” na pewnym poziomie muszą być tożsame. A tu są – dodatkowo jeszcze – tym bardziej tożsame, im bardziej odległe na poziomie pierwotnym. Jak to jest możliwe? Simone Weil pisała, że „sprzeczność jest uprawnionym narzędziem ludzkiej inteligencji. Jeżeli jest niepokonana, kontemplacja jej przenosi w wymiar wyższy”.
Jak „nieziemska strefa” i „tu” mogą być tożsame? Musi istnieć jakiś – wyższy rzeczywiście – poziom, na którym nie ma już sprzeczności. Otóż poseł zapisuje w „czarodziejskim rejestrze” poezji i przenosi każdą chwilę „tam, skąd przyszedł”. Dlatego im bardziej jest „tu”, tym bardziej jest „tam”, im bardziej „tu” kroi mięso, tym bardziej kroi „tam”. Z jedną różnicą. „Tam” nic nie przemija.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).