MIŁOSZA: Twarz

Zofia Król

Kobieta wysiada na Raspail. A Miłosz zostaje sam z „ogromem rzeczy istniejących”, ale bez możliwości dotarcia do którejkolwiek z nich. Pozostają mu tylko odbicia

Jeszcze 2 minuty czytania

„Przyglądałem się tej twarzy w osłupieniu. Przebiegały światła stacji metra, nie zauważałem ich. Co można zrobić, jeżeli wzrok nie ma siły absolutnej, tak żeby wciągał przedmioty z zachłyśnięciem się szybkości, zostawiając za sobą już tylko pustkę formy idealnej, znak, niby hieroglif [...] Lekko zadarty nos, wysokie czoło z gładko zaczesanymi włosami, linia podbródka [...]. Wchłonąć tę twarz, ale równocześnie mieć ją na tle wszystkich gałęzi wiosennych, murów, fal, w płaczu, w śmiechu, w cofnięciu jej o piętnaście lat, w posunięciu naprzód o trzydzieści lat. Mieć. To nawet nie pożądanie. [...] Na to mi przyszło, że po tylu próbach nazywania świata umiem już tylko powtarzać w kółko najwyższe, jedyne wyznanie, poza które żadna moc nie może sięgnąć: ja  j e s t e m – ona  j e s t. Krzyczcie, dmijcie w trąby, utwórzcie tysiączne pochody, skaczcie, rozdzierajcie sobie ubrania, powtarzając to jedno: j e s t!
Wysiadła na Raspail. Zostałem z ogromem rzeczy istniejących. Gąbka, która cierpi, bo nie może napełnić się wodą, rzeka, która cierpi, bo odbicia obłoków i drzew nie są obłokami i drzewami.”
(„Esse”)

rys. Joanna Halszka Sokołowska„Esse” to jeden z utworów Miłosza najbardziej dla interpretacji jego poezji istotnych, co najmniej z czterech powodów. Po pierwsze to bardzo szczegółowo opisana chwila i wiele tu konkretnego materiału do analizy. Po drugie to fragment napisany prozą i parafrazowanie go nie jest tak niebezpieczne jak w przypadku poezji wierszowanej. Wydaje się, że można śmielej wkroczyć w sam środek przeżycia tej chwili i z mniejszym strachem, że burzy się coś bardzo delikatnego, co należałoby raczej obchodzić dookoła na palcach. Choć być może niesłusznie się tak wydaje. Po trzecie wyjątkowo dobitnie jest tu określone to, co zostało złapane w sidła chwili – byt, „jest”, „esse”. To już nie przedmiot sam, ale jego zasada, podstawa, rdzeń. Choć nie można zapominać, że to „lekko zadarty nos, wysokie czoło z gładko zaczesanymi włosami, linia podbródka” są tu najważniejsze. I mimo że ich poznanie prowadzi w pierwszym etapie do poznania „jest”, nie stają się one przez to środkiem do celu jedynie. To, co jednostkowe, ulotne prowadzi do odczucia wieczności, ale jest także ważne jako ono samo; konkret – ta, a nie inna twarz – prowadzi tu do odczucia „esse”, ale nie jest przez to mniej pożądana. Przeciwnie – niekiedy, zaś w poezji Miłosza bardzo często – relacja się odwraca i to dopiero głębokie doznanie „j e s t” ma umożliwić ponowne, pełniejsze dotarcie do upragnionego konkretu, z tęsknotą wyczekiwanego – bo na co dzień zamkniętego w swojej odrębności – przedmiotu. W „Esse” ta relacja jest właśnie częściowo odwrócona. I to czwarty powód, dla którego ten wiersz jest tak istotny.

W 2011 roku w „Dwutygodniku” spróbujemy opowiedzieć świat – a dokładniej jego wybrane fragmenty – poprzez Miłosza, oraz Miłosza – poprzez świat.

W cyklu MIŁOSZEM, do którego zaprosimy eseistów, literaturoznawców, a także młodych poetów, prezentować będziemy wycinki świata czytane poprzez Miłosza, MIŁOSZEM właśnie.

W równoległym, przeplatającym się z tamtym cyklu – MIŁOSZA – spróbujemy natomiast – przeciwnie – pokazać poetę poprzez jego, MIŁOSZA, świat, świat szczegółu: tym razem wiewiórka, źdźbła trawy, lis będą naszymi przewodnikami. W mowie noblowskiej Miłosz przywołał jedną z ulubionych książek swojego dzieciństwa – „Cudowną podróż” Selmy Lagerlöf. Bohater powieści – Nils Holgersson – odlatuje z kluczem dzikich gęsi. Podróżuje wysoko nad ziemią, ogarnia ją z góry, ale zarazem widzi ją w każdym szczególe. Wedle Miłosza ta sytuacja może być metaforą powołania poety. Nie bez powodu jego ulubioną figurą poetycką stała się synekdocha – pars pro toto.

Wbrew pozorom – „Esse” to chwila niespełniona. A takich niewiele u Miłosza. Niespełniona, bo doznanie bytu – którego początkiem jest wstępna kontemplacja przedmiotu – nie doprowadza właśnie ostatecznie z powrotem do przedmiotu. Kobieta wysiada. A Miłosz zostaje sam z „ogromem rzeczy istniejących”, ale bez możliwości dotarcia do którejkolwiek z nich. Pozostają mu tylko odbicia. A nie odbicia przecież chciał „mieć”, ale same „obłoki i drzewa”. „Jest” pozostaje tylko pustym dźwiękiem. Ruch uwagi nie zostaje dokończony, chwila nie spełnia się. W tej chwili brakuje objawienia konkretu, którego poeta tak bardzo pragnie.

Ruch, migające kolejno światła stacji, twarz kobiety. I marzenie – wciągnąć „przedmioty z zachłyśnięciem się szybkości, zostawiając za sobą już tylko pustkę formy idealnej”. To najbardziej niezrozumiały fragment „Esse”. Chodzi chyba o to, żeby owa równoczesność ruchów – jadący pociąg metra, kolejno mijane, poruszające się w drugą stronę stacje, światła – doprowadziła do wydobycia z nich samej esencji. Poeta chciałby zostawić formę w tym ruchu, w tej szybkości, a zebrać tylko to, co konkretne, to, co jest principium indviduationis, czyli materię, w tym przypadku –  tę-właśnie-twarz.

Pozostaje jednak aż – lub tylko – „j e s t”, byt. Aż – bo kontemplacja twarzy kobiety doprowadziła do kontemplacji i uwielbienia samego bytu, samej formy idealnej. I tylko – bo to forma idealna, którą poeta chciałby przecież porzucić na rzecz pełniejszego objawienia konkretu.

Około dziesięciu stacji metra na północny zachód, po drugiej stronie Sekwany, na stacji La Concorde, Ezra Pond przeżył podobną epifanię: „nagle ujrzałem piękną twarz, potem drugą i trzecią, a potem twarz jakiegoś pięknego dziecka i jeszcze jakąś piękną kobietę, i przez cały dzień usiłowałem znaleźć słowa, żeby opisać, co te twarze dla mnie znaczyły, ale nie znajdowałem nic, co wydawałoby się ich godne albo równie cudowne jak tamto nagłe uczucie”. Po ponad roku dopiero powstał wiersz „Na stacji metra”: „Pośród wielkiego tłumu widok ludzkich twarzy; / Kwiaty na czarnym, wilgotnym konarze”. Pound ostatecznie znajduje rozwiązanie w symbolizmie. Miłosz poprzestać chciałby na rzeczywistości naiwnej, „widzianej przez Nilsa z grzbietu gąsiora”. Dostojna rzeczywistość jednak wymyka mu się. Objawienie samego istnienia rzeczy, samego „jest” nie wystarcza do spełnienia chwili.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).